
Wybór - serpentyny bieszczadzkie.

Wybrałem się tam drogami przez Kozienice, Sandomierz, Przemyśl, Ustrzyki Górne.
Jakość drogi dobra a nawet bardzo dobra, kamerzystów prawie wogóle.
A już odcinek Przemyśl - Sanok to zam miód dla motocyklistów. Wrażenie bezcenne. Nowy asfalt, mały ruch, szerokie drogi. Serpentyny cudowne

Zdjęć nie robiłem bo czasu było strzasznie mało.
W Bieszczadach się trochę pokręciłem i spotkałem tam Skandala.


Droga powrotna przez Rzeszów, Radom. O ile odcinek do Radomia jest przepiękny, gładki, szeroki, nowiuśki asfalcik to kamerzystów tam było bez liku. Miałem to szczęście że za każdym razem byli zajęci wypisywaniem kwitów jakimś czterokołowcom. Uff.
Niestety odcinek Radom - Warszawa to porażka. Koleiny, wąski pas drogi, ciągłe przebudowy i tłok niesamowity. W zasadzie od 60 km przed Warszawą to katamarany nie miały już normalnej jazdy. Ja pocinałem poboczem.
Omijać ten kawałek za wszelką cenę. Przypuszczam że do 2012 roku.
Tak wyglądała trasa
Statystyka?
Jakieś 1050 km
od 9:00 do 23:00
dwie dłuższe przerwy na posiłek
spalanie średnio 6.2
przelotowa 1,8 (gdzie się dało)
OBOLAŁA DUPA
I jak czytam plany Madzixa i Morsa gdzie chcą się wybrać w Alpy i ciąć po 1200 km dzień w dzień, to z niedowierzaniem kręcę głową.