No rposzę jaki temacik.
Jakże mogłoby zabraknąć moich grafomańskich wypocin w tak zacnej kwestii.
Odnośnie spożywania, moje zdanie jest bardzo zróżnicowane.
To co lubie często nie przekłada sie na to co się pije, albo co wypada

Zależne jest to także od nastroju, rodzaju imprezy, gości zaproszonych itp zmienne mozna mnożyć i ustawiać w przeróżnych konfiguracjach, co da nam dość sporą liczbę zalezności.
Płynąc do brzegu mojego rozumowania podam kilka przykładów:
W domowym zaciszu - baileis original rządzi niepodzielnie. Mogę sam, moge do lodów, do kawy, mogę w każdej ilosci ( tzn. nie było jeszcze tak, że baileys został, a ja nie dałem rady pić )
Bardzo lubie Malibu z lodem i mlekiem mocno zmiksowane.
Bardzo lubię Wina - ale broń Boże France. Ostatnio moje ulubione to Chile, Portugalia.
Jak przychodzą goście - to tez zależy od gości

Jak ostatnio wpadli OWNERSI - tak na umówiona niezapowiedziana wizytę

to juz Piotr wspominał o Tequila BUM BUM a jak się skończyła Tequila, to Ruda Grażyna zawsze pospieszy z pomocą.
Generalnie nie wyobrażam sobie przykładowo imprezki w MareczniQ przy jakimś browarQ, czy winku, tudziez drinQ. Jak jest ustawka w MarecznikQ, to o własnych siłach do domu dociera Marek - bo ma blisko

i Kawa - bo jeszcze nie było chyba takiej ilości alkoholo na żadnej imprezie, żeby Kawiński się zdoił do odcinki. Wiadome jest, ze z serwowanych alkoholi - będzie gorzała - ewentualnie czasem Łycha.
Odnośnie Browara, no kurde, sam złe strony ma browarowanie, poza smakiem.
Ja osobiście lubię smak, ale:
- po 3-ech czuję się taki rozdęty, jka bym op...lił 4 dziki i nic więcej się już nie zmieści.
- No co 30 min latac do klopa - moim zdaniem zbyt duża utrata kalorii na przemieszczanie się
Jak pifko, to jedno, góra dwa i to najchętniej 0,3 zimne jak jak nos eskimosa.
W sumie, to moim najmniej lubianym alkoholem i najczęściej unikanym - no po prostu mi nie smakuje i nic z tym nie mam zamiaru robić - to Łycha. Próbowałęm już chyba wszystkich, łącznie z zielonym, niebieskim i złotym JW. Osiemnasto, dwudziestocztero, czy stuletnie mi nie smakują. W sumie jedyna, która mnie aż tak nie odrzucała, co nie znaczy, że picie jej sprawiało mi przyjemność to była pełnoletnia CHIVAS REGAL.
Jak sięgam pamięcią, to jeszcze pełnoletnia dolina jeleni - czyli GLENFIDDICH nie spowodowała w moich kubkach smakowych oraz żołądku chęci do opuszczenia mojego ciepłego wnętrza - natmiast także nie był to smak mojego życia.
Temat jest tak rozległy i ciekawy, że możnaby o tym rozpraiwać dość długo.
Ale skoro juz jesteśmy przy temacie alko. i wspomniano Marecznik, to może jakies jajeczko połączone z otwarciem sezonu GRILL`owego ??
Każdego dnia powiększa się lista ludzi, którzy mogą pocałować mnie w dupę.