Jakiś czas temu słuchałam wypowiedzi pewnej "krajowej Pani psycholog", ktora często bierze udział w programach telewizyjnych i dzieli sie swoimi wnioskami na przerózne tematy i w temacie motocykli ( program dotyczył brawurowej jazdy motocyklistów w polsce) powiedziała mniej więcej coś takiego "ludzie jeżdzący na motocyklach mają autodestruktywną psychikę (co bierze się z błędów wychowawczych ), jeżdząc zapewniają sobie odpowiedni poziom adrenaliny itd, natomiast sama jazda na motocyklu jest bezwartościowa i poza krzywdzeniem siebie i innych nie przynosi zupełnie nic."
i co Wy na to ? bo moim skromnym zdaniem wypowiedź tak generalizująca świadczy o całkowitym braku pojęcia na dany temat i niestety, ale tez głupocie . Wypowiadając te słowa Pani ta wypowiedziała się się o wszystkich , ale też o każdym z nas z osobna. Pomyśłałam sobie wtedy- hmmm czy ja rzeczywiście jestem autodestruktywnym bezmózgiem, kóry wsiada w słoneczny dzień na swoje dwa koła,żeby uszkodzic siebie albo innch bo fascynuje mnie śmierc i z pięknej niedzieli zrobiłabym chętnie sobie ucztę pod tytułem "bloody sunday " , a jeśli istnieje życie poza tym na Ziemi to chętnie będę oglądac z góry moją rodzinę stojącą w żalu nad moim grobem ?
Szczerze się wsciekłam..

brak wartości ?
1.poznawanie ludzi - nawiązywanie znajomości, wspólne spotkania, wyjazdy, rozmowy -wszystko co jest związane z pozytywnymi realcjami międzyludzkimi, wzajemna pomoc ,etc
2.podróże - zwiedzanie okolic, kraju,świata, zabytków, pozanwanie innych społeczności, kultur , etc
3.realcje zdjęciowe, nawet reportaże , kórymi potem można się podzielic
4. chociażby nasze forum, na którym się gromadzimy, wymieniamy poglądy, inforamcje, umawiamy się na wspólne wypady, spotkania ..
5. prywatne kolekcje zabytkowych motocykli, potem chętnie podziwiane na róznych imprezach, na kórych można je wyeksponowac..
dużo by jeszcze wymieniac
Idąc torem wypowiedzi tej Pani - kto jest bardziej destruktywny motocyklista, który np w słoneczny dzień jadąc 120 km przez góry podziwia widoki czy P. Kamiński na swej wyprawie, na kórej odmarzają mu części ciała, alpinista, który w swej pasji niemalże cały czas wyciąga rękę do pani Śmierc, rajdowiec przemierzający pustynię lub żeglarz który płynie dookoła świata narazając się na utonięcie w samym środku oceanu. Większośc hobby ( nie wspominając o niektórych zawodach takich jak dziennikarz, który pcha sie w same centrum wojny jadąc prawie na pewną śmierc ) niesie ze sobą jakies mniejsze lub większe ryzyko.
Rzeczywiście pozostaje tylko przytoczenie cytatu ,który podał Mors w temacie poniżej
"Krzysiu pamiętaj - umiar trzeba mieć we wszystkim, nawet w cnocie"