To będzie słynny Bieszczadzki Zlot VFR z Kluczykiem w tle. Czyli kluczenie po Bieszczadach.
Wszystkim dziękuję za uczestnictwo. Warto było pokonac to zmęczenie by zobaczyć się w tle pieknej bieszczadzkiej jesieni.
Szczególne słowa uznania dla naszych dwoch maruderów czyli
cmaarcin i
Adjar którzy jako młodzi doświadczeniem rzucili sie na tą wyprawę, w serpentyny, w boczny wiatr wymagający jazdy w pochyleniu, w nocne jazdy, itp.
Wielkie ukłony dla Oczka z Olą co pokonali całą Polskę by zaliczyć Bezmiechową.
A właśnie Bezmiechowa w tym roku się obyła! Zaliczyliśmy szybowisko. Wprawdzie poza czarną kawą chyba nic w barze nie mieli ale widoki uginały kolana.
Peter, to jest gość. Po zakończeniu budowy o 19, kiedy padł ze zmęczenia wystarczyło, że Gosia ciho szepnęła -
Jedziemy w Bieszczady? - a on na równe nogi i gotów był ruszać.
Łysolek i Diablica. Patrzyłem z tyłu jak boczny wiatr miota leciutką Diablicą, ale dali radę.
Kifer, brawo że dotarł. I to swoją piekną pomarańczą (to taki pojazd).
puzon, i
szVagier, No muszę przyznać że macie twarde dupy do podróży. A Puzon, kiedyś zgubisz tą pokrywkę od tłumika

Dobrze szVagier że się nie załamałeś po złamaniu tego kluczyka, jak widac z ownerasami nigdy nie zginiesz.
Do następnego razu!
To trzeba powtrzyć
p.s. na koniec zabłąkałem się na przyjęcie urodzinowe Zulka w Górze Kalwarii.