
VFR 1200 wrażenia z jazdy i wymiana doświadczeń
- lasooch
- teksciarz
- Posty: 130
- Rejestracja: sob 08 sie 2009, 00:52
- Imię: Michał
- województwo: mazowieckie
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: WPR
Re: VFR 1200 wrażenia z jazdy i wymiana doświadczeń
Nie mam pojęcia co to za firma, nie miał żadnej tabliczki. Dziś z resztą było tylko krótkie macanie, ale za tydzień pewnie znowu będę się widział z tym egzemplarzem, to może nawet jakiś film nagram 

Triumph Tiger 1050 << bikepics
- zalew
- pisarz
- Posty: 253
- Rejestracja: pn 22 sie 2011, 22:21
- Imię: Andrzej
- województwo: zachodniopomorskie
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Złocieniec
Re: VFR 1200 wrażenia z jazdy i wymiana doświadczeń
Nagraj choć urywek i wrzuć na forum,to się oceni
Na YT swego czasu widziałem Akrapovic'a o identycznym wyglądzie,więc to raczej ten wynalazek.
Czyżby jakieś przymiarki??

Czyżby jakieś przymiarki??
- lasooch
- teksciarz
- Posty: 130
- Rejestracja: sob 08 sie 2009, 00:52
- Imię: Michał
- województwo: mazowieckie
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: WPR
Re: VFR 1200 wrażenia z jazdy i wymiana doświadczeń
Oglądałem dla kolegi, a za tydzień odbiór
Przesiada się z hayki właśnie na VFRkę 


Triumph Tiger 1050 << bikepics
- de Palma
- teksciarz
- Posty: 157
- Rejestracja: ndz 28 lut 2010, 22:38
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Wrocław
Re: VFR 1200 wrażenia z jazdy i wymiana doświadczeń
Znalazłem dla Ciebie następujące ciekawostki. Jak nie natrafiłeś na nie, to się przydadzą:zalew pisze:Byłoby cudnie!Gdyby gadała jak należy to nawet przestanę marudzić w innych kwestiach![]()
Cóz to za firma wydechowa?
Szczerze pisząc nie napotkałem jeszcze na żywca ani w necie jakiejś godnie brzmiącej 1200.Jest to jednak jakiś problem bo nie przywykłem śmigać z takimi dźwiękami za sobą
1. Najpierw porównanie dzwięku na wolnych obrotach - fabryczny tłumik, fabryczny z na stałe otwartą klapką w tłumiku i DAM http://www.youtube.com/watch?v=Q3onFfk2m3Y
2. Potem już z wysokimi obrotami - fabryczny tłumik i fabryczny z otwartą klapką (jest tam też link do instrukcji przeróbki) http://www.youtube.com/watch?v=SD82-PxQQk8
3. ciekawa próba dzwięku wraz z pomiarem hałasu - standard vs DAM vs DAM+db killer
http://www.youtube.com/watch?v=_BuEwWUipGo
4. DAM + leśne echo
http://www.youtube.com/watch?v=f8c2Zu6Br4g
5. jak Raptor Ci nie przypasi, to już powinieneś poszukać innego moto
http://www.youtube.com/watch?v=Q6IKVP4fno8
Co do wrażeń, o które pytałeś wcześniej - w tym wątku jest opisanych na tyle dużo i pozytywnych i negatywnych, że powinno wystarczyć, żeby wyrobić sobie opinię.
Tak jak każde moto, jednemu pasuje innemu nie. Jak nie masz przekonania do VFRy1200, to może lepiej poszukać innego sprzęta, który da Ci frajdę.zalew pisze:Jednak nieodparcie mam wrażenie że 1200 jest sprzętem dość zwalistym i zapewne już nie tak fajnym w prowadzeniu jak np. FI czy też Vitek. To że ten słusznej pojemności silnik gada jak nie powinien to już niestety wiem
Prędkość max jest podobno ograniczona do 250km/h. Mnie się udało osiągnąć 270km/h i jeszcze czułem, że przyśpiesza, ale już nie miałem więcej odwagi jechać z taką prędkością (oczywiście niemiecka autostrada). Zakładając, ze licznik trochę zawyża, to pewnie gdzieś ten max jest wokół 250km/h. Jak się zrobi ciepło to podłączę nawigację i spróbuję wykręcić maxa. Chyba, że ktoś już zrobił to wcześniej i może się podzielićzalew pisze:Prędkość maksymalna z danych technicznych też zastanawia,gdyż przy tej mocy sądziłem że na pewno przekroczy barierę 250km/h.Wnioskuję więc że te 173 KM przekładają się bardziej na przyśpieszenie ale też zapewne nie w jakiś wielce odczuwalny sposób.Więc koledzy,jak to się ma realnie sprawa z nową dużą VFR??

Nie jest to żadne UFO. Po prostu bardzo dobry motocykl, na rynku jest wiele innych, lepszych, gorszych, większych, mniejszych, tańszych, droższych - zależy co kto lubi - oczywiście to tylko moim zdaniem.zalew pisze:Tak na sucho patrząc wychodzi na to że nie jest to jakaś rewelacja.Przyspieszenie raczej to samo,prędkość maksymalna identyczna,wydech i akustyka skopana do granic.
- zalew
- pisarz
- Posty: 253
- Rejestracja: pn 22 sie 2011, 22:21
- Imię: Andrzej
- województwo: zachodniopomorskie
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Złocieniec
Re: VFR 1200 wrażenia z jazdy i wymiana doświadczeń
Wielkie dzięki!
Generalnie odświeżyłem swoje poszukiwania na YT i wpadło w ucho parę naprawdę budujących efektów dźwiękowych.
Szkopuł tkwi w tym że ten model VFR jest dość ciężki do spotkania,w moich rejonach to już wogóle klops
I dlatego też po prostu nie mogę sobie sam wytworzyć jakiejś miarodajnej opinii na jego temat popartej doświadczeniem oglądacza.Widziałem dwukrotnie przelatującą na trasie w okolicach Poznania i to tyle.Nie licząc zanadto sytuacji z morsową bo to Biała-wiadomo...
siebie stamtąd ledwo pamiętam a co dopiero…
Więc wszystko co usiłuję wywnioskować opiera się na YT,tym co Wy czasem tu opiszecie no i chyba był artykuł w motormanii czy gdzieś??
Z artykułu wbiło mi się w pamięć że gorsze prowadzenie od Vitka i takie tam…
Dlatego też dopytuję,gdyż sprzęt mi się podoba a wolałbym zasięgnąć opinii przed zakupem.Zwyczajnie w świecie obawiam się tego żebym zmieniając z FI nie stwierdził że jest gorzej
Szkoda że wrocek ode mnie taki hektar drogi,szło by to wszystko jakoś błyskawicznie rozwiać
Jednak gdy sprzedam sportstera,VFR 1200 jest jedyną możliwą opcją.FI zostanie jeszcze na okres początkowy tak na wszelki wypadek hehe.
A takie cytaty z lasoocha świadczą o czymś dobitnie
Moje podjaranie na dużą VFRkę jest jak najbardziej uzasadnione
.
Wygląd super,gdyż tak jak wspominałem-odmienny od reszty (z początku kręciłem nosem ale z czasem to człowiekowi zupełnie się odmienia),kardan,słuszna pojemność silnika,V4 a nie rzędówa której raczej bym nie zniósł no i honda co mówi już wszystko
Fajnie by było gdyby ktoś miał porównanie sprzętów z perspektywy zmiany z FI=>1200,lub też VTEC=>1200 czy też RC36 no ale…To wszystko co wiem na teraz pozwala podjąć decyzję gdy wszystko mi się poukłada jak należy.
Najwyżej na mnie padnie i ja opiszę swe wrażenia,co nie ukrywam gdyby nastąpiło w sezonie 2014 byłoby fajnym scenariuszem
Generalnie odświeżyłem swoje poszukiwania na YT i wpadło w ucho parę naprawdę budujących efektów dźwiękowych.
Szkopuł tkwi w tym że ten model VFR jest dość ciężki do spotkania,w moich rejonach to już wogóle klops


Więc wszystko co usiłuję wywnioskować opiera się na YT,tym co Wy czasem tu opiszecie no i chyba był artykuł w motormanii czy gdzieś??
Z artykułu wbiło mi się w pamięć że gorsze prowadzenie od Vitka i takie tam…
Dlatego też dopytuję,gdyż sprzęt mi się podoba a wolałbym zasięgnąć opinii przed zakupem.Zwyczajnie w świecie obawiam się tego żebym zmieniając z FI nie stwierdził że jest gorzej

Szkoda że wrocek ode mnie taki hektar drogi,szło by to wszystko jakoś błyskawicznie rozwiać

Jednak gdy sprzedam sportstera,VFR 1200 jest jedyną możliwą opcją.FI zostanie jeszcze na okres początkowy tak na wszelki wypadek hehe.
A takie cytaty z lasoocha świadczą o czymś dobitnie
Skoro z hayki no to…lasooch pisze:Oglądałem dla kolegi, a za tydzień odbiórPrzesiada się z hayki właśnie na VFRkę
Moje podjaranie na dużą VFRkę jest jak najbardziej uzasadnione

Wygląd super,gdyż tak jak wspominałem-odmienny od reszty (z początku kręciłem nosem ale z czasem to człowiekowi zupełnie się odmienia),kardan,słuszna pojemność silnika,V4 a nie rzędówa której raczej bym nie zniósł no i honda co mówi już wszystko

Fajnie by było gdyby ktoś miał porównanie sprzętów z perspektywy zmiany z FI=>1200,lub też VTEC=>1200 czy też RC36 no ale…To wszystko co wiem na teraz pozwala podjąć decyzję gdy wszystko mi się poukłada jak należy.
Najwyżej na mnie padnie i ja opiszę swe wrażenia,co nie ukrywam gdyby nastąpiło w sezonie 2014 byłoby fajnym scenariuszem

-
- bywalec
- Posty: 30
- Rejestracja: wt 11 paź 2011, 13:19
- województwo: śląskie
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Będzin
Re: VFR 1200 wrażenia z jazdy i wymiana doświadczeń
ja ci powiem ze przed pierwszym zakupem vfr 1200 nawet sie nie przymierzalem do niej, nie widzialem na zywo, tylko ze zdjec, pojechalem do liberty motors w warszawie po uzywana 2 latke i jak ja zobaczylem to sie od razu zakochalem, nawet bez jazdy probnej ja kupilem i jak tylko sie sucho zrobilo to musialem odpalic, mimo 10 stopni za oknem. pierwsza jazda wiadomo dosc ostroznie bo wczesniejsza 800 miala tylko 100hp ale z kazda nastepna jazda przekonalem sie ze kupilem motocykl idealny. a co wiecej kupilem ja z DCT i wszyscy co pisza ze automat to jest dobry ale do skutera albo samochodu to pisza tylko dlatego ze albo nie jezdzili albo ich nie stac. co sezon zmienialem motocykle i nie moglem trafic czegos co mnie w 100 procentach uszczesliwi ale teraz juz mam:)
-
- Posty: 9
- Rejestracja: ndz 05 sty 2014, 22:48
- Imię: Marek
- województwo: wielkopolskie
- Płeć: Mężczyzna
Re: VFR 1200 wrażenia z jazdy i wymiana doświadczeń
Tym kolegą Lasoocha jestem jazalew pisze:A takie cytaty z lasoocha świadczą o czymś dobitnieSkoro z hayki no to…lasooch pisze:Oglądałem dla kolegi, a za tydzień odbiórPrzesiada się z hayki właśnie na VFRkę

Wiesz, nie jest to tak, że przesiadam się z hayki, bo przejechałem się VFR-ką i zapragnąłem ją mieć.
Było tak...udało mi się odłożyć troszkę kasy, więc postanowiłem spróbować wymienić moto. Na celownik wziąłem ZZR 1400, Haykę II, no i właśnie ewentualnie VFR 1200. Na każdym z tych motocykli tylko siedziałem


Teraz jestem bardzo ciekawy jak to będzie w przypadku 1200, jednak już z relacji dosiadających obu, wiem, że jak hayka to nie jedzie. Mam nadzieje jednak, że zaskoczy mnie innymi przymiotami

Nie będzie to jednak pojemność kufrów

- de Palma
- teksciarz
- Posty: 157
- Rejestracja: ndz 28 lut 2010, 22:38
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Wrocław
Re: VFR 1200 wrażenia z jazdy i wymiana doświadczeń
To ja z innej beczki...... parę dni temu wróciliśmy wraz z moją Stig-kobietą z krótkiego wypadu do Maroka. VFRka pojechała Truckiem Motormanii do Almerii, a my skorzystaliśmy z Ryanair'a.
W Almerii od razu do portu i zapakowaliśmy się na nocny prom do Melilli, hiszpańskiej enklawy w Afryce. Lekko niedospani po nocnym sztormie na morzu i hałasach dobiegających zza tekturowych ścian naszej kajuty, już o 9.00 rano następnego dnia jedliśmy śniadanie w hiszpańskim barze w północnej Afryce. Granica pomiędzy hiszpańską Melillą i marokańskim Nador to niezły strzał adrenaliny: niewiarygodny chaos, setki ludzi mrówek biegnących z paczkami papieru toaletowego i kocami przemycanymi do Maroka. Dziesiątki Marokańczyków wiszących na ogrodzeniu i wrzeszczących coś w w stronę straży granicznej. Nie mam stamtąd zdjęć bo nie miałem odwagi wyjmować aparatu. Procedura przekroczenia granicy jest tak zorganizowana, że bez "my-frienda" nie ma sensu próbować.
Po godzinie ruszyliśmy wgłąb lądu kierując się na Taourirt i Guercif. Niewielki ruch, bardzo dobra nawierzchnia i coraz ciekawsze krajobrazy. Na stacji benzynowej w Guercif lokalesi postraszyli nas, żeby nie jechać w stronę gór Atlas na Midelt bo tam jest zima i śnieg. Wahaliśmy się czy nie zmienić planów i nie pojechać w stronę cywilizacji czyli Casablanka, Rabat itp. Postanowiliśmy jednak zaryzykować i okazało się, że słusznie.
Droga z Guercif do Midelt to najbardziej odjechana trasa, jaką kiedykolwiek przejechałem. Jedno auto na kwadrans, zero policji, piękny widok na góry Atlas, świetna nawierzchnia i bajeczne zakręty i pagórki. Przenocowaliśmy w Midelt i nastepnego dnia ruszyliśmy pięknymi górskimi serpentynami w stronę Sahary. Temperatura rosła i kiedy po 4 godzinach jazdy droga zakończyła się na pierwszej saharyjskiej wydmie w miejscowości Merzouga, na budziku miałem 25 stopni - przyjemne o tej porze roku, co nie? Niestety czas nas gonił i nie mogliśmy nocować więc rusziliśmy w drogę powrotną do Midelt. Całkiem przyjemną, dopóki nie wjechaliśmy z powrotem w tereny górskie i nie straciliśmy słońca za horyzontem.
Temperatura spadła miejscami do 7 stopni, a na drodze kolejny strzał adrenaliny - ciężko minąć prawidłowo oświetloną puszkę. Albo bez świateł, bo wszystkie żarówki już padły, albo na pozycyjnych bo te jeszcze działają, albo na drogowych, bo przecież tak lepiej widać. Do tego piesi bez odblasków i stada owiec wracające z pastwisk.
Dotarliśmy bezpiecznie, a następnego dnia ruszyliśmy w stronę Tangeru. Jakieś 50km przed Meknes można spotkać stada dzikich małych małp, czekających przy drodze na dokarmianie. Trasa biegnie przez piękne tereny górzyste gdzie leży jeszcze śnieg, a przy drodze można sobie pożyczyć sanki i zjechać z górki na pazurki. Pod Meknes wjechaliśmy na autostradę i pomknęliśmy w stronę Tangeru. Niestety zaraz za Rabatem znowu złapał nas zmierzch i temperatura znowu spadła do 8-9 stopni. Do tego jeszcze - mimo, że uważałem co jem i pije - dopadła mnie klątwa faraona.
Noc spędziliśmy w Tangerze a rano jadąc już do stacji promowej Tanger-Ville moja Kobieta-Stig dojrzała gdzieś sklep z lampami marokańskimi i ryzykując spóźnienie na prom trzeba było jeszcze negocjować zakup lampy. Musze jednak przyznać, że odkryłem całkiem nowe możliwości przewożenia bagażu na VFRce
.
Przeprawiliśmy się błyskawicznie do Tarify, skąd piękną Autovia de Mediterraneo pomknęliśmy z powrotem przez Malagę do Almerii. Podsumowując: Maroko to wspaniały kierunek na wyprawy motocyklowe - dobre drogi, piękne widoki, stacje benzynowe rozmieszczone optymalnie, niedrogo. Należy tylko unikać jazdy po zmroku i zachować rozsądne prędkości na autostradach i wjeżdząjąc do miasteczek - jest bardzo dużo patroli policyjnych.
Jesienią zwiedzałem Maroko na BMW GSA i mówię Wam, że to nieprawda, że do Maroka to tylko na turystycznym Enduro. Wprost przeciwnie - VFRa jest kapitalnym pojazdem na tamtejsze drogi, bo dynamiczna jazda jest tam niesamowicie ekscytująca. Nieprawdą jest też, że lepiej wybierać tańsze promy np. z Algeciras do Tanger Med. Prom jest tańszy o 10EUR ale przewozi TIRy, co powoduje, że załadunek trwa 1,5h, podróż 2h i rozładunek następne 1,5h.
Droższy prom z Tanger Ville do Tarify płynie 45min, na pokładzie jest dużo wygodniej i przyjemniej, a rozladunek i załadunek trwa chwilę, bo prom jest nieduży.
Przejechaliśmy ponad 2000km w 4 dni co uważam za niezły wyczyn. Kapitalnie sprawdziła się kanapa akcesoryjna, którą zamówiłem w Mariomoto w Rybnku. Komfort jazdy jest nieporównywalnie wyższy, nie ma żadnego bólu pleców, pasażer nie ślizga się na kanapie - co dla mnie było największą bolączką VFR1200. Uratowały mnie też grzane manetki podczas jazdy po zmroku. Potrzeba chwili nauczyła mnie też, że po zaopatrzeniu się w siatki z hakami, ilość zabranego na pokład bagażu można podwoić bez uszczerbku dla komfortu jazdy.
Motocykl sprawował się kapitalnie - zostaje u mnie na kolejny sezon.
W Almerii od razu do portu i zapakowaliśmy się na nocny prom do Melilli, hiszpańskiej enklawy w Afryce. Lekko niedospani po nocnym sztormie na morzu i hałasach dobiegających zza tekturowych ścian naszej kajuty, już o 9.00 rano następnego dnia jedliśmy śniadanie w hiszpańskim barze w północnej Afryce. Granica pomiędzy hiszpańską Melillą i marokańskim Nador to niezły strzał adrenaliny: niewiarygodny chaos, setki ludzi mrówek biegnących z paczkami papieru toaletowego i kocami przemycanymi do Maroka. Dziesiątki Marokańczyków wiszących na ogrodzeniu i wrzeszczących coś w w stronę straży granicznej. Nie mam stamtąd zdjęć bo nie miałem odwagi wyjmować aparatu. Procedura przekroczenia granicy jest tak zorganizowana, że bez "my-frienda" nie ma sensu próbować.
Po godzinie ruszyliśmy wgłąb lądu kierując się na Taourirt i Guercif. Niewielki ruch, bardzo dobra nawierzchnia i coraz ciekawsze krajobrazy. Na stacji benzynowej w Guercif lokalesi postraszyli nas, żeby nie jechać w stronę gór Atlas na Midelt bo tam jest zima i śnieg. Wahaliśmy się czy nie zmienić planów i nie pojechać w stronę cywilizacji czyli Casablanka, Rabat itp. Postanowiliśmy jednak zaryzykować i okazało się, że słusznie.
Droga z Guercif do Midelt to najbardziej odjechana trasa, jaką kiedykolwiek przejechałem. Jedno auto na kwadrans, zero policji, piękny widok na góry Atlas, świetna nawierzchnia i bajeczne zakręty i pagórki. Przenocowaliśmy w Midelt i nastepnego dnia ruszyliśmy pięknymi górskimi serpentynami w stronę Sahary. Temperatura rosła i kiedy po 4 godzinach jazdy droga zakończyła się na pierwszej saharyjskiej wydmie w miejscowości Merzouga, na budziku miałem 25 stopni - przyjemne o tej porze roku, co nie? Niestety czas nas gonił i nie mogliśmy nocować więc rusziliśmy w drogę powrotną do Midelt. Całkiem przyjemną, dopóki nie wjechaliśmy z powrotem w tereny górskie i nie straciliśmy słońca za horyzontem.
Temperatura spadła miejscami do 7 stopni, a na drodze kolejny strzał adrenaliny - ciężko minąć prawidłowo oświetloną puszkę. Albo bez świateł, bo wszystkie żarówki już padły, albo na pozycyjnych bo te jeszcze działają, albo na drogowych, bo przecież tak lepiej widać. Do tego piesi bez odblasków i stada owiec wracające z pastwisk.
Dotarliśmy bezpiecznie, a następnego dnia ruszyliśmy w stronę Tangeru. Jakieś 50km przed Meknes można spotkać stada dzikich małych małp, czekających przy drodze na dokarmianie. Trasa biegnie przez piękne tereny górzyste gdzie leży jeszcze śnieg, a przy drodze można sobie pożyczyć sanki i zjechać z górki na pazurki. Pod Meknes wjechaliśmy na autostradę i pomknęliśmy w stronę Tangeru. Niestety zaraz za Rabatem znowu złapał nas zmierzch i temperatura znowu spadła do 8-9 stopni. Do tego jeszcze - mimo, że uważałem co jem i pije - dopadła mnie klątwa faraona.
Noc spędziliśmy w Tangerze a rano jadąc już do stacji promowej Tanger-Ville moja Kobieta-Stig dojrzała gdzieś sklep z lampami marokańskimi i ryzykując spóźnienie na prom trzeba było jeszcze negocjować zakup lampy. Musze jednak przyznać, że odkryłem całkiem nowe możliwości przewożenia bagażu na VFRce

Przeprawiliśmy się błyskawicznie do Tarify, skąd piękną Autovia de Mediterraneo pomknęliśmy z powrotem przez Malagę do Almerii. Podsumowując: Maroko to wspaniały kierunek na wyprawy motocyklowe - dobre drogi, piękne widoki, stacje benzynowe rozmieszczone optymalnie, niedrogo. Należy tylko unikać jazdy po zmroku i zachować rozsądne prędkości na autostradach i wjeżdząjąc do miasteczek - jest bardzo dużo patroli policyjnych.
Jesienią zwiedzałem Maroko na BMW GSA i mówię Wam, że to nieprawda, że do Maroka to tylko na turystycznym Enduro. Wprost przeciwnie - VFRa jest kapitalnym pojazdem na tamtejsze drogi, bo dynamiczna jazda jest tam niesamowicie ekscytująca. Nieprawdą jest też, że lepiej wybierać tańsze promy np. z Algeciras do Tanger Med. Prom jest tańszy o 10EUR ale przewozi TIRy, co powoduje, że załadunek trwa 1,5h, podróż 2h i rozładunek następne 1,5h.
Droższy prom z Tanger Ville do Tarify płynie 45min, na pokładzie jest dużo wygodniej i przyjemniej, a rozladunek i załadunek trwa chwilę, bo prom jest nieduży.
Przejechaliśmy ponad 2000km w 4 dni co uważam za niezły wyczyn. Kapitalnie sprawdziła się kanapa akcesoryjna, którą zamówiłem w Mariomoto w Rybnku. Komfort jazdy jest nieporównywalnie wyższy, nie ma żadnego bólu pleców, pasażer nie ślizga się na kanapie - co dla mnie było największą bolączką VFR1200. Uratowały mnie też grzane manetki podczas jazdy po zmroku. Potrzeba chwili nauczyła mnie też, że po zaopatrzeniu się w siatki z hakami, ilość zabranego na pokład bagażu można podwoić bez uszczerbku dla komfortu jazdy.
Motocykl sprawował się kapitalnie - zostaje u mnie na kolejny sezon.

Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- de Palma
- teksciarz
- Posty: 157
- Rejestracja: ndz 28 lut 2010, 22:38
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Wrocław
Re: VFR 1200 wrażenia z jazdy i wymiana doświadczeń
Michas666, czekamy na obszerna relacje, jak sie jeździ ze skrzynia DCT?michas666 pisze: a co wiecej kupilem ja z DCT i wszyscy co pisza ze automat to jest dobry ale do skutera albo samochodu to pisza tylko dlatego ze albo nie jezdzili albo ich nie stac. co sezon zmienialem motocykle i nie moglem trafic czegos co mnie w 100 procentach uszczesliwi ale teraz juz mam:)
-
- Posty: 7
- Rejestracja: pn 10 lut 2014, 11:54
- Imię: Grzegorz
- województwo: mazowieckie
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
Re: VFR 1200 wrażenia z jazdy i wymiana doświadczeń
To może ja nieco napiszę, jak się tym jeździ. Nawiązując do tego, co już pisał michas666 o gadaniu, ze DCT nie pasuje do motocykla. Pamiętam, jak rozpowszechniały się automaty w samochodach i "znawcy" wypowiadali się, że tylko ręczna skrzynia biegów, automat to (przepraszam, nie mam zamiaru urazić) dla bab. Teraz nikt już nie marudzi, ze nawet najszybsze, najmocniejsze wersje samochodów są z automatem. Sam od 15 lat jeżdżę automatami.
Jazda VFRka z DCT wielka przyjemność. Zmienia biegi szybko (zapraszam do zapoznania się z jakimkolwiek materiałem jak działają skrzynie dwusprzęgłowe), z pewnością szybciej niż ja bym zrobił to ręcznie. Nie doświadczyłem zmian w stabilności nawet podczas wymuszenia zmiany biegu w zakręcie (oczywiście nie przesadzając). O ile poprzedniego motocykla (TDM) nie dałbym córce do jazdy, to DCT bym jej dał, dużo łatwiej się tym jeździ (czyli jednak DCT jest dla bab
)
Minusów jest mało ale jest kilka rzeczy, które są do dopracowania.
1. Tryb D - jak się rusza, przyspiesza od 0 w tym trybie jest ok. Obrotów nie ciągnie wysoko, przyspiesza znośnie, ale jak dla mnie zbyt szybko zmienia biegi na wysokie. Przy 70-75 przełącza już na 6ty bieg. OK, oszczędnie jedzie, ale jak potrzebuję przyspieszyć to przy niemałym odkręceniu manetki nadal pozostaje na 6tce. Trzeba nieco więcej odkręcić albo manualnie przyciskiem zmienić bieg w dół. Na szczęście manetki działają dobrze, są dobrze usytuowane. Jak chcę się przygotować do wyprzedzania, zmieniam biegi manetką w dół, jadę nadal za samochodem, czekam na okazję do wyprzedzenia i ... i niestety zbyt szybko stwierdza, że czas przełączyć na oszczędną jazdę i uparcie zrzuca do 6tki. Nieco wkurza. Dobrze, że zapas momentu obrotowego jest na tyle duży, że nawet na 6tce da się jechać dynamicznie przy jeździe turystycznej.
2. Tryb S - w sumie nie ma problemów, które są w trybie D. Trzyma obroty wysoko (w zależności od tego jak odkręcona manetka), nie ma problemów z upartym wrzucaniem 6tki, nie ma problemów z redukcją. Dla wielu ten tryb będzie podstawowym trybem jazdy, jak bieg nie odpowiada, to zmiana manetką. I jest OK.
Więc dlaczego mimo wszystko jeżdżę w większości na D, a S od czasu do czasu? Bo mimo omówionych wad nie są to rzeczy, które bardzo przeszkadzają w codziennej jeździe. To tak jak w samochodzie z automatem. Jest opcja zmiany manualnie, ale po co, skoro uzyskam wszystko operując gazem?
Modele przed 2012 miały inną mapę, były podobno gorsze pod tym względem, ale nie mam porównania żeby zobaczyć gdzie jest różnica i czy jest ona znaczna.
Jak przejechałem się pierwszy raz VFR z DCT mnie urzekła. Teraz, po przejechaniu kliku kilometrów nadal mam banana na ustach. I jak jeszcze raz ma wybierać to tylko DCT.
Jest jedna rzecze która napawa mnie obawą. Trwałość rozwiązania. Nie wiadomo jeszcze, czy będą z DCT problemy. Na razie nic nie słychać o problemach, ale kto wie. W samochodach też teoretycznie automaty są trwałe, ale w dwóch samochodach musiałem je naprawiać. Na szczęście motocykl w moim przypadku nie będzie miał takiego przebiegu jak samochód.
Jazda VFRka z DCT wielka przyjemność. Zmienia biegi szybko (zapraszam do zapoznania się z jakimkolwiek materiałem jak działają skrzynie dwusprzęgłowe), z pewnością szybciej niż ja bym zrobił to ręcznie. Nie doświadczyłem zmian w stabilności nawet podczas wymuszenia zmiany biegu w zakręcie (oczywiście nie przesadzając). O ile poprzedniego motocykla (TDM) nie dałbym córce do jazdy, to DCT bym jej dał, dużo łatwiej się tym jeździ (czyli jednak DCT jest dla bab

Minusów jest mało ale jest kilka rzeczy, które są do dopracowania.
1. Tryb D - jak się rusza, przyspiesza od 0 w tym trybie jest ok. Obrotów nie ciągnie wysoko, przyspiesza znośnie, ale jak dla mnie zbyt szybko zmienia biegi na wysokie. Przy 70-75 przełącza już na 6ty bieg. OK, oszczędnie jedzie, ale jak potrzebuję przyspieszyć to przy niemałym odkręceniu manetki nadal pozostaje na 6tce. Trzeba nieco więcej odkręcić albo manualnie przyciskiem zmienić bieg w dół. Na szczęście manetki działają dobrze, są dobrze usytuowane. Jak chcę się przygotować do wyprzedzania, zmieniam biegi manetką w dół, jadę nadal za samochodem, czekam na okazję do wyprzedzenia i ... i niestety zbyt szybko stwierdza, że czas przełączyć na oszczędną jazdę i uparcie zrzuca do 6tki. Nieco wkurza. Dobrze, że zapas momentu obrotowego jest na tyle duży, że nawet na 6tce da się jechać dynamicznie przy jeździe turystycznej.
2. Tryb S - w sumie nie ma problemów, które są w trybie D. Trzyma obroty wysoko (w zależności od tego jak odkręcona manetka), nie ma problemów z upartym wrzucaniem 6tki, nie ma problemów z redukcją. Dla wielu ten tryb będzie podstawowym trybem jazdy, jak bieg nie odpowiada, to zmiana manetką. I jest OK.
Więc dlaczego mimo wszystko jeżdżę w większości na D, a S od czasu do czasu? Bo mimo omówionych wad nie są to rzeczy, które bardzo przeszkadzają w codziennej jeździe. To tak jak w samochodzie z automatem. Jest opcja zmiany manualnie, ale po co, skoro uzyskam wszystko operując gazem?
Modele przed 2012 miały inną mapę, były podobno gorsze pod tym względem, ale nie mam porównania żeby zobaczyć gdzie jest różnica i czy jest ona znaczna.
Jak przejechałem się pierwszy raz VFR z DCT mnie urzekła. Teraz, po przejechaniu kliku kilometrów nadal mam banana na ustach. I jak jeszcze raz ma wybierać to tylko DCT.
Jest jedna rzecze która napawa mnie obawą. Trwałość rozwiązania. Nie wiadomo jeszcze, czy będą z DCT problemy. Na razie nic nie słychać o problemach, ale kto wie. W samochodach też teoretycznie automaty są trwałe, ale w dwóch samochodach musiałem je naprawiać. Na szczęście motocykl w moim przypadku nie będzie miał takiego przebiegu jak samochód.
- brii
- pisarz
- Posty: 452
- Rejestracja: śr 16 gru 2009, 12:50
- Imię: Maciej
- województwo: śląskie
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Częstochowa
Re: VFR 1200 wrażenia z jazdy i wymiana doświadczeń
W serwisie Hondy jak o DCT pytałem to mówili, że nie słyszeli jeszcze o przypadku żeby coś się stało ze skrzynią czy jej sterowaniem. Mieli na warsztacie sprzęta z przelotem 80kkm i ponoć nie było się do czego przyczepić 

Katarzynki to takie pierniczki
Na świecie jest 10 rodzajów ludzi: ci, którzy rozumieją liczby binarne i ci, którzy nie.
Na świecie jest 10 rodzajów ludzi: ci, którzy rozumieją liczby binarne i ci, którzy nie.
-
- Posty: 7
- Rejestracja: pn 10 lut 2014, 11:54
- Imię: Grzegorz
- województwo: mazowieckie
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
Re: VFR 1200 wrażenia z jazdy i wymiana doświadczeń
Nie pamiętam dokładnych liczb, ale z tego co pytałem w hondzie to więcej sprzedaje się wersji z DCT. Też nie słyszałem o problemach, ale to czas pokaże.
A w poprzednim poście nie napisałem o 3cim wariancie, czyli jazda w trybie MT (zmiana tylko manetkami). Pełna (prawie) kontrola nad biegami z małym bonusem. Czemu prawie? Bo jak ma zbyt małe obroty to sam redukuje. Czyli zatrzymując się na światłach zawsze jest wbite 1 i ogień
Małe a cieszy 
A w poprzednim poście nie napisałem o 3cim wariancie, czyli jazda w trybie MT (zmiana tylko manetkami). Pełna (prawie) kontrola nad biegami z małym bonusem. Czemu prawie? Bo jak ma zbyt małe obroty to sam redukuje. Czyli zatrzymując się na światłach zawsze jest wbite 1 i ogień


- Jerry
- zadomowiony
- Posty: 64
- Rejestracja: pt 14 wrz 2012, 13:16
- Imię: Jurek
- województwo: mazowieckie
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
Re: VFR 1200 wrażenia z jazdy i wymiana doświadczeń
Pytanie techniczne...
Swego czasu rozmawiałem z użytkownikami 1200 i twierdzili ze maja na tych motkach jakies abstrakcyjnie niskie spalania nie dochodzące bodajże do 6 litrow.
W przypadku mojej Viki 6,5 to spalanie przy delikatnej jeździe w trasie. Faktem jest ze chłopaki mieli wersje z DCT. Ile Wam pala Wasze sprzęty ? Interesuje mnie zwłaszcza wersja z manualna skrzynia. I tryb zarówno miasto jak i trasa. Pomijajac mieszany.
Swego czasu rozmawiałem z użytkownikami 1200 i twierdzili ze maja na tych motkach jakies abstrakcyjnie niskie spalania nie dochodzące bodajże do 6 litrow.
W przypadku mojej Viki 6,5 to spalanie przy delikatnej jeździe w trasie. Faktem jest ze chłopaki mieli wersje z DCT. Ile Wam pala Wasze sprzęty ? Interesuje mnie zwłaszcza wersja z manualna skrzynia. I tryb zarówno miasto jak i trasa. Pomijajac mieszany.
- de Palma
- teksciarz
- Posty: 157
- Rejestracja: ndz 28 lut 2010, 22:38
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Wrocław
Re: VFR 1200 wrażenia z jazdy i wymiana doświadczeń
Mój (Manual) pali 6,5 litra na trasie, a 6L/100km/h to najniższe jakie kiedykolwiek udało mi się osiągnąć.Jerry pisze:Ile Wam pala Wasze sprzęty ? Interesuje mnie zwłaszcza wersja z manualna skrzynia. I tryb zarówno miasto jak i trasa. Pomijajac mieszany.
W mieście 6,8.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości