I Zlot VFR na południu
Wyjazd spokojnie godz ok. 12 spotkanie na pierwszym orlenie za Nadarzynem ekipa: Łysolek – vfr 800fi
Młody –GS500
Diablica –vfr 800fi
Binio-vfr 800fi
Peter + Siogu suzuki dl 1000
I już na początek Diablicy odpina się kufer lekka walka i za pomocą gumek zamontowany pewnie ustalenia

Młody jedzie najsłabszym sprzętem więc prowadzi nadając tempo i niby spokój Az do Częstochowy tyle że z Biniem mamy fajne widoczki jak 3 moto latają po pasach bo ruch niby prawostronny ale wychodzi na to że jesteśmy najszybsi więc wszystkie puszki wyprzedzamy i zjeżdżanie na prawy to taki slalom bo za chwile z powrotem na lewy , w Częstochowie tankowanie i obiad

spotykamy grupę motocyklistów jada do Albani 2i3,okazuje się że i nasi biorą udział w wyprawie np.GOFER

po obiadku kierunek Jaworzno mam prowadzić bo posiadam GPS jakoś tak wychodzi że owszem Jaworzno ustawiony kierunek ale inne niedaleko Wielunia dojechaliśmy no ładne miasteczko ale nie to co chcieliśmy, Młody z Łysolkiem ustawiają gps i jedziemy najpierw do Częstochowy a potem do Jaworzna po drodze dojeżdżając za Częstochowę do skrzyżowania spotykamy Fazera72 na dl-u jedzie razem z nami ,okazuje się że i owszem jesteśmy gdzieś nie daleko miejsca docelowego ale gps poprowadził do ślepej uliczki 1 telefon i wiemy gdzie jechać po drodze spotykamy południowców ,i już bez problemu dojeżdżamy do Sosiny miejsca zlotu

i tu należy pochwalić VFR –owców z południa EMIL ,SYLWIO , i inni ale długo byłoby wymieniać, właściwie od samego początku do samego końca jesteśmy pod ich troskliwa opieka jeżeli chcemy gdzieś pojechać lub potrzebne są jakieś zakupy to zawsze jest ktoś kto nas poprowadzi ,lub jest ktoś inny który akurat będzie jechał do nas i może zrobić jakieś drobne zakupy . Ośrodek Sosina bardzo fajny miejsce daleko od ludzi i nad woda domki zarezerwowane i nieźle wyposażone a i kierownictwo raczej nastawione przychylnie, wieczorem odwiedza nas przyszła młoda para

i oczywiście przy LEKKICH drinkach upływają wieczorne polaków rozmowy niestety do której nie wiem bo zmęczony podróżą poszedłem spać

, rano lekki ból głowy bo przecież dla mieszczuchów to zbyt świeże powietrze śniadanko i plany na zwiedzanie bo cały dzień przed nami, Pierwszy plan jedziemy do Ostrawy zobaczyć Cechy ,jak się okazuje życie weryfikuje plany, dość duże korki żeby wydostać się z okręgu katowickiego , i tak lądujemy w Ustroniu to jak już tam jesteśmy warto wjechać wyciągiem na Czantorie

i podziwiać widoki z góry a i sama przejażdżka dostarcza sporo wrażeń, i zaczyna się zabawa z gp-esem to znaczy wybierz punkt na mapie a on cie zaprowadzi i tak dojechaliśmy na sławną KUBALONKE zakrętasy

az miło powinni tam zabronić wjazdu samochodom ale daliśmy rade się pobawić ,następnie wylądowaliśmy w Koniakowie chwila na widoczki

i może nie drogami najlepszej jakości ale dotarliśmy do Rajczy troszkę czasu spędziliśmy na odpoczynku i spożywaniu posiłków

i niestety ale czas wracać do Sosiny bo trochę daleko się zrobiło i późno, jak zwykle gps i tym razem spłatał figla dojechaliśmy do Imielina{właściwie to nie wiem czemu nie odwiedziliśmy GACOLA } i według gps to właśnie tam mamy nocleg. Młody stwierdził ze ma w telefonie lepszy gps i on poprowadzi a i zahaczymy o jakiś większy sklep spożywczy co ciekawe raz pojeździliśmy sobie w kółeczko za radą gps a następnie okazało się za taki duzy sklep blisko to jest ok. 15km od Sosiny nawet podobała mi się jazda po okręgu katowickim jadąc prosto można 2 razy wyjeżdżać z Mysłowic i 3razy do Mysłowic wjeżdżać , po zakupach jak dotarliśmy do naszego domku okazało się że dojechał Kraków i inni z południa i nie tylko i oczywiście musiała być integracja z ownersami tymi znanymi osobiście i tylko z neta ,trwało to dość długo bo i sporo ludzi chciało się poznać a i jak to bywa miedzy ownersami zawsze jest powód do zabawy i rozmowy

tylko zdrowy rozsądek gdzieś nad ranem przypomniał że przecież będziemy robili Gieniom obstawę ślubu więc trza jakoś wyglądać rano w sobote troszkę zmęczeni ale weseli jakieś drobne śniadanko i plany jak to będzie wyglądało

około południa wymyśliliśmy że warto by coś zjeść na poważnie czyli jakiś obiadek pytanie gdzie i tu znów pomocni okazali się nasi południowcy propozycja gdzie dobrze i tanio można zjeść i telefon od SYLWIA ze będzie na nas czekał na parkingu Sosiny i zaprowadzi nas na obiadek cobyśmy się nie zgubili i tak też było t byliśmy zaprowadzeni i na obiad i z powrotem żeby zdążyć na ślub GIENIÓW
Zaczęło się niewinnie zebraliśmy się gdzieś na bocznej uliczce

i zaczęło się montowanie baloników do moto i podpisywaniu karty z życzeniami, potem podjechaliśmy pod dom pana młodego następnie razem z nim do młodej a później do kościoła a już z kościoła podróż do domu weselnego i to była ciekawa jazda sporo skrzyżowań zablokowaliśmy ale dało rade Jaszczór po zdjęciu tłumika udawał że buza idzie a i reszta nie była zbyt cichutko i o to chodzi taką mała ciekawostką był sam parking przy domu weselnym zalany przez przyległe jezioro , towarzystwo poleciało składać życzenia młodym ie obyło się bez STO LAT

w kilku wersjach oczywiście i fotografowie mieli co robić , ale przecież i rodzina i zaproszeni goście tez chcieli składać życzenia no i wesele czas zacząć ale nowożeńcy chcieli mieć jeszcze foto w plenerze z nami poczekaliśmy troszkę i wyszli do nas na sesje zdjęciową., wychodzi na to że wszędzie musimy się buntować fotograf ustawiał ,ustawiał i wreszcie się zdenerwował i powiedział że jak nie chcemy to on robi tak jak jest i wszyscy nie wyjdą na foto popstrykał pare razy podziękował i wtedy się zaczęło towarzystwo legło pod nogami młodych

reszta ich przytuliła i to były nasze zdjęcia nie pozowane bo z serca i przyjaźni robione oczywiście fotografom tez się podobało , powrót był ciekawy cześć chciała zrobić jeszcze jakieś zakupy część chciała wracać do ośrodka a inni chcieli pojechać na obiad i dało rade ci co wiedzieli gdzie jechać pojechali sami ci co nie wiedzieli zostali odprowadzeni żeby się nie zgubić a w ośrodku zrobiły się dwie grupy przy bramie mieliśmy grilla i stoły natomiast po drugiej stronie ośrodka Kraków i inni mieli ognisko , wyszło na to że ogniska nie można przenieść a stoły tak co obrazują filmiki i jak poprzednio było co opowiadać i czym się cieszyć Az do rana
Niedziela cóż wszystko co dobre szybko się kończy i przyszedł czas pożegnań , myślę ze wszyscy byli zadowoleni nie słyszałem grymasów narzekań itp. Raczej padały głosy kiedy następny tak fajny zlot bo był fajny ,

Łysolek ,Młody ,Diablica wymyślili ze jeszcze odpoczną i pojadą prosto do domku, Binio i my na moto i polecieliśmy najpierw do Ket odwiedzić i dowiedzieć się co z Gregorym i Stówką

oczywiście niezastąpiony Sylwio doprowadził do Ket i odprowadził z powrotem tyle ile było trzeba żebyśmy wiedzieli jak mamy jechać - pośmigać po parku ojcowskim tam wydzwonił nas kolega Wiktor pada propozycja jedziemy na obiad ,a potem do Wiktora {Sławków }koło Dąbrowy górniczej

a potem do domu okazuje się że knajpa BIDA jest oblegana ful narodu notabene większość to motocykliści ,telefon Wiktora i jedziemy do niego na czyszczenie zapasów domowych po obiadku powrót do domu ale tempo raczej ekspresowe jakie i ile przepisów złamaliśmy nie wiem ale troszkę by się uzbierało wyjazd o 17 w domu o 20 a przecież to korki bo wszyscy wracają

Podsumowanie jestem bardzo zadowolony nawinięte 1500km cały czas pod miła opieka kogoś kto zna teren i wie gdzie co i jak poznani nowi ludzie na żywo świetnie się wybawiłem w bardzo dobrym towarzystwie oby wiecej takich zlotów i takich ludzi w naszych szeregach