Se przyjechałem w końcu. Fenkju 4ol.
PS.
Adjar to właściwy człek na właściwym stanowisku.
Jezioro wcyckie to właściwe jezioro na właściwym miejscu.
Kama ściemnia - ma cycki, też na właściwym miejscu i fajna z niej laska. Ale mężatka.
Ryby, od tych Wcycków nic mnie nie zaskoczy.
Morsie, dzięx za wszystko. W prawdzie nie lubię Cię i publicznie i skrycie, ale co ja poradzę, że jestem na Ciebie skazany. Taki lajf.
Foty wrzucę wkrótce.
Grześ też grzecznie w domciu odpoczywa
Ze względu na naciski, groźby tudzież szantaż bliżej nieokreślonych osób załączam wszystkie fotki jakie zrobiłem i nic nie usunąłem http://picasaweb.google.pl/gklosiewicz/ ... _KP1y9zwJQ#
A ja dopiero dziś, bo wczoraj mi się już nie chciało pisać. Bardzo dziękuję wszystkim za miło spędzony czas. Przepraszam, jeśli gdzieś kogoś pomineliśmy z Aldoną, być może poprostu nie poznaliśmy.
Podsumowując, zrobiliśmy z Aldoną 1100km, tyłki trochę nas bolały, ale było fajnie. Szczególne podziękowania dla Gosi i Petera za ciekawe traski i odwiedzenie Łeby, oraz równie szczególne dla grupy artystycznej M&K (Maciek i Klosiewi, chociaż Maciek był tym z tyłu ), za popisy w czasie jazdy (oby bioderko nie bolało).
Również dzięki wszystkim za fajny zlocik. Dla mnie niestety tylko do sobotniego południa ...a może rana ( bo Zuzia ciągle spała jak ruszałem do roboty ) Szkoda, że nie pośmigałem z Wami
No ale jednak efekty powodzi nawet tam były widoczne, jak się obawiałem - całkiem spora połać terenu koło nas była pod wodą, podchodzącą aż pod najcenniejsze zabudowania (bar znaczy się). A ludzie jakby nigdy nic pływali sobie po tym łódkami, jakby ich w ogóle nie ruszył taki kataklizm. Podziwiam spokój miejscowych, może się przyzwyczaili.
Ja sobie te imprezkę nieźle zapamiętam, bo w obie strony nie miałem deszczu, co nie jest typowe. Za to w obie strony kurcze z przygodami, w efekcie których "na dojeździe" straciłem jeden set kierowcy i wygiąłem klamkę, a spowrotem pozbyłem się bagażnika i uszkodziłem klosze tylnych kierunkowskazów - czad po prostu Dobrze że miałem przy sobie sporo sznurka, którym kufer i pozostałe manele jakoś przywiązałem na ostatnie 120 km czy coś koło tego.
Wypadało by coś napisać jest i dobrze i źle ,dobrze bo fajni ludzie bo pogoda dopisała było i jedzenie i picie i zabawa,i śpiew a co do ŻlE ,, no niestety ale kolega MORS zawalił sprawę i to według mnie poważnie , na początku info o zlocie zarezerwowałem domek dla siebie i jeszcze kilku osób .przed wyjazdem dostaje info że domek będzie ale mniejszy mówi się trudno coś pokombinujemy {materacyk psiworek i ok} niestety warunki -praca- pozwoliły wyjechać dopiero o 20-tej ,po drodze buza z piorunami ulewa więc i jazda się trochę wydłużyła czego efektem dojechaliśmy o godz 3 rano trochę zmarznięci trochę przemoczeni i trochę zmęczeni i CO na miejscu dowiadujemy się że domku NIE MA owszem możemy się do kogoś przytulic {jest nas 4 osoby } chyba tak nie powinno być jeżeli rezerwuje i mam potwierdzenie to chyba mam SPANIE ,i nie na zasadzie choć do nas mamy jedno łóżko albo kawałek podłogi , a wystarczyło napisać każdy załatwia spanie osobiście jest internet są telefony mogłem sobie sam zarezerwowac i obyłoby się bez głupich niespodzianek
co o tym myśleć sami osadzicie
reszta imprezy jak najbardziej OK
a morsowi wybaczcie bo bidula jakis zaaaaaa........ myslony byl
ale fakt tez bym sie wkurzyl na Waszym miejscu. na szczescie przyjechalem jako 4 ok.20.30. nawet onanizatora nie bylo jeszcze i dostalem miejscowe z jednym lozkiem i wersalka gratis e bonusie