Słowenia 2008

Miałeś jakaś niezłą akcję i chcesz sie podzielić? Chcesz opowiedzieć o swojej wyprawie? Dawaj dawaj.
Awatar użytkownika
kris2k
klepacz
klepacz
Posty: 1395
Rejestracja: pt 03 paź 2008, 12:06
Imię: Krzysztof
województwo: śląskie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Tarnowskie Góry
Kontakt:

Słowenia 2008

Post autor: kris2k » pn 07 gru 2009, 15:17

Zainspirowaliscie mnie bo widze ze wrzucacie zdjecia/opisy z tegorocznych i wczesniejszych wypraw, tak wiec i ja wklejam swoja.
Slowenia jest piekne i chyba troche niedoceniana, moze kogos to zainspiruje do tego aby odwiedzic ten kraj, ja szczerze polecam :!:

A zatem opis (przekleilem z mojej strony: http://kris2k.eu.interia.pl/ )

2008.08.04-13 - Europa Południowa - Słowenia

Wróciliśmy... za nami prawie 2500km przejechanych w 10dni po polskich, słowackich, węgierskich i słoweńskich oraz częściowo włoskich i czeskich drogach :D (austriackie się nie liczą bo we Wiedniu byliśmy pociągiem ;) )

Dzień 1 - Wyjazd z domu o siódmej rano z minutami, zbiórka u Pawła i Oli. Czekam na Nich przed blokiem, schodzą z tobołami i pakują je na bandziora, chwila, chwila... czegoś im brakuje... no tak... kaski zostały w domu :D A podobno sie nie wraca do domu przed wyjazdem :D Podjezdzamy do rodziców Oli zostawić im klucze z mieszkania i na szybciora robimy przepakowanie bagarzu. Wałek louisa zapakowany na maxii za bardzo sie chwieje, więc ląduje u mnie a namiot na jego miejscu. Pierwszy postój w Zwardoniu o 11:00, czas mamy dobry, zadowoleni ruszamy dalej. Tuż przed Żyliną ogromniasty korek, coś tu jest nie tak, omijamy wszystko lewym pasem, zatrzymujemy sie przy patrolu Policji. Najpierw chca wyslać nas na objazd (ponad 50km) a pozniej rozmyślają się i puszczaja dalej, niby już można przejechać. Własnie... niby, okazuje się że nie można :/ Wypadek ciężarówki i całą droga zablokowana. W tym momencie zaczyna działać nasze szczęście... równolegle do drogi przebiegają betonowe płyty, badam teren na pozyczonym rowerku... damy rade przejechac motocyklami :) Tak wiec chwile poźniej jesteśmy już z drugiej strony wypadku, coś się ludzie stojący w korku dziwnie na nas patrzą :) Lecimy dalej... koło godziny 15:00 zleżdżamy na stacje bo zaczyna kropić, minute później przechodzi ulewa, szczęście znowu daje o sobie znać. Przejeżdżając przez Trencin zjeżdżamy na chwilkę z głównej drogi żeby zrobić kilka zdjęć tamtejszemu zamkowi, na zwiedzanie niestety nie mamy czasu. Po 17:00 znowu zaczyna kropić, w lekkim deszczyku zjeżdżamy na stację i znów przechodzi ulewa, coś za dużo tego szczęścia jak na jeden dzień ;) Do Bratysławy jeszcze kawałek więc trzeba się zbierać, tym bardziej, że czeka nas szukanie noclegu. Po godzinie 19:00 wjeżdzamy do miasta, po drodze nie było żadnych moteli, limit szczęścia chyba wykożystaliśmy już tego dnia. Kupujemy mapę Bratysławy i pytamy o noclegi, mamy namiary na schronisko młodzieżowe, ale Paweł wyciąga asa z rękawa, ma namiar na jakis tani hotelik "Star". Troszkę błądzimy ale w końcu trafiamy, warunki dość spartańskie, pomimo to, zostajemy na tą jedną noc.
Dzień 2 - Pobódka od 7:00, z Pawłem robimy zakupy w Lidlu :) Jemy śniadanko i szukamy innego lokum, odwiedzamy to schronisko młodzieżowe, ale tam nie było wcale lepjej niż tam skąd wracamy. Zawyżyliśmy nieco standardy i wylądowaliśmy w "City Hotel Bratislawa" Ceny do przeżycia, tym bardziej że to tylko jedna noc, następnego dnia mieliśmy już lecieć na Słowenię. Tak więc na spokojnie sie rozpakowywujemy, dajemy sobie dwie godzinki na leniuchowanie, Ola zasypia a my z Pawłem robimy rozpiskę wyjazdu, wyszło nam że gdyby jego kuzynka przyjęła nas na jeszcze jedna noc, to dziś zwiedzamy Bratysłąwę a jutro Wiedeń... no tak też się stało :) Popołudnie i wieczór spędzamy na mieście, zaliczamy Zamek w Bratysławie i Stare Miasto oraz wieczorną przejażdżkę po centrum. Bratysława wywiera na nas bardzo pozytywne wrażenie, jedno popołudnie to zdecydowanie za mało żeby się nim nacieszyć.
Dzień 3 - Kolejny dzień zaczynamy od hotelowego śniadanka podawanego w formie szwedzkiego stołu. Znowu się pakujemy i pokonując jakies dwa kilometry lądujemy pod domem Asi, kuzynki Pawła. Asia sprawdziła nam w międzyczasie rozkład pociągów do Wiednia i powiedziała co tam warto zobaczyć. Ruszmy pociągiem o 11:00 i około 12:00 wysiadamy we Wiedniu na dworcu południowym :) Idziemy w kierunku centrum zaopatrzeni w mapkę od Asi oczywiście ;) Dwa kroki od dworca jest belweder wiedeński z pięknymi ogrodami, następnie kierujemy się na plac św. Stefana. Oczywiście katedra św. Stefana robi na nas ogromne wrażenie, zdjęcia tylko częściowo oddja jej wielkość. Zaliczmy poleconą nam przez Asię lodziarnię i odchodząc nieco od głównych deptaków miasta znajdujemy urokliwą knajpkę na tyłach głównych ulic. Zamawiamy sobie po węgierskim browarku i jemy smaczny obiadek. Po napełnieniu żołądków spacerkiem, zdala od głównych i zatłoczonych ulic kierujemy sie na dworzec. Architektura, czystość całego miasta, obojętnie czy to głównych czy małych i wąskich uliczek robi na nas równie wielkie wrażenie jak katedra św. Stefana. Warto wybrać sie tam i obejżeć to na własne oczy :) Wracamy pociągiem po 17:00, w Bratysławie jesteśmy po 18:00, u Asi w domu koło 19:00, nasze nogi mają już dość... a Aska wyciąga nas jeszcze na Stare Miasto na kolacje do knajpki... nie żałujemy, Bratysława nocą również jest urokliwa :)
Dzień 4 - Plan na dziś... dojeżdżamy do Słowenii i szukamy noclegu w okolicach Mariboru. Wstajemy o 7:00, znowu zakupy, śniadanko, pożegnanie z Asią i w drogę. Z Bratysłąwy do Węgier jest rzut kamieniem, same Węgry również przejeżdżamy bardzo szybkim tępem, na trasie multum ciężarówek i spory wiatr, ale i tak jesteśmy od nich szybsi. Granice Słoweńska przekraczamy popołudniu, koło godziny 15:00, dojeżdżamy do Mariboru przed 17:00, jesteśmy zdegustowani brakiem oznakowania dróg. Zero numerów dróg, same kierunkowskazy z nazwami miejscowości, dość mocno utrudnia nam to poruszanie się po okolicy, sam Maribor już sobie odpuściliśmy. Kupujemy winietki na autostradę i śmigamy pod samą Ljubljanę. Nocleg znajdujemy w pensjonacie Kanja pod Domżale, miejscowość Prelog, 10min. od samej stolicy. Od tego momentu jest to nasza baza wypadowa na najbliższe 5 dni. Z właścicielami dogaduje sie Ola po niemiecku a my z Pawłem z synem właściciela (który tez jest motocyklistą) po angielsku. Tego dnia za nami już 450km, tak więc nie siedzimy zbyt długo, wcinamy prowiant podrózny i zasypiamy jak dzieci.
Dzień 5 - Śniadania mamy w cenie noclegu, więc o to się nie martwimy :) Gorzej z pogodą, podobna na dziś zapowiadano deszcze. Nie przejmują się tym, staramy się trzymać planu, czyli na dziś mamy do zwiedzenia Skofje Loke i wyjazd na Bled. Skofja Loka jest prześlicznym małym miasteczkiem, spacerując po niej ma się wrażenie że jest się w innej epoce, architektura starych kamieniczek jest przepiękna. Kiedy zaczyna kropić, my wchodzimy na Zamek. Zamek w zasadzie jak zamek, ale jak już się tam jest, to warto zwiedzić, gdy my to robimy, na dworze już bardzo mocno się rozpadało. Mamy toszkę szczęścia, bo w momencie wyjścia z zamku deszcz ustaje, robimy małe zakupy w Merkatorze (tamtejszej sieci sklepów, odpowiednik naszych biedronek lub żabek), Ola zalicza obówniczy :D Szukamy knajpki żeby zjeść obiad, trafiamy do jedynej pizzeri w okolicy ale nie polecamy. Fajnie że można sobie samemu dobrać wszystkie dodatki, ale ciasto grubości włosa spieczone i twarde jak kość to nie jest to czego się spodziewaliśmy. Pogoda dalej nas nie rozpieszcze, drobny deszcz ciągle pada, jezioro Bled odpuszczamy tego dnia. biegiem lecimy do motocykli, ubieramy sie w kombiki przeciwdeszczowe i wracamy do pensjonatu. Tego dnia, zaliczamy jeszcze spacerek po okolicy, zapoznajemy sie z miejscowym księdzem. Miejscowa ludnośc jest bardzo przyjaznie nastawiona do obcokrajowców, widok motocyklistów nikogo nie dziwi, tam jest ich multum. W zasadzie to jesli kogoś dziwił nasz widok, to chyba tylko dlatego że jezdziliśmy najstarszymi motocyklami jakie widzieliśmy, praktycznie 90% motocykli to maksimum 5cio letnie sztuki.
Dzień 6 - Prognoza pogody optymistyczna, plan dnia napięty, więc trzeba ruszać w trasę. Poranek jeszcze pochmurny, decydujemy się pojechać najpierw na południe, zwiedzić jaskinie Postojną i zamek Predjamski a gdy się wypogodzie, ruszymy na północ zobaczyć jezioro Bled w słońcu. Do jaskini postojnej dojeżdżamy koło 11:30 i załapujemy się na grupę zwiedzających od 12:00 do 13:00. Jaskinia ogromna, fajnym przeżyciem jest jazda podziemną kolejką, samego zwiedzania nie ma strasznie dużo ale warto obejżeć te podziemne cuda przyrody. Dla tych któży nigdy nie mieli styczności z tego typu atrakcjami obowiązkowy punkt zwiedzania Słowenii, na mnie aż tak wielkiego wrazenia jaskinia sama w sobie nie zrobiła, pewnie dlatego, że bardzo podobnie było w jaskini Slobody w dolinie demianowskiej na Słowacji. Z jaskini udajemy sie na zamek Predjamski, który częściowo wykuty jest w skale, zdecydowanie warto zobaczyć. Mając w planie obie te atrakcjie, warto kupić w kasie przy jaskini bilety łączone do jaskini i zamku, są tańsze niż kupno ich osobno. Z zamku schodzimy koło 15:00 i nie inaczej niż autostradą wracamy na północ nad jezioro Bled. Jest to miejsce które zdecydowanie trzeba zobaczyć na włąsne oczy, zamki mogą być nudne, jaskinie też... ale Bled zobaczyć poprostu trzeba. Myśmy byli tam w sobotnie popołudnie, motocykli, samochodów i ludzi było sporo, jeśli ktoś by planował wyjazd nad Bled, to sądze lepszym pomysłem bedzie środek tygodnia, prawdopodobnie nie byłoby tak tłoczno. W każdym bądz razie, warto tam pojechac i pospacerowac brzegiem jeziora, krystalicznie czysta woda, piekne widoki, bajka :) Godnym polecenia jest teć jezioro Boheńskie (30km na zachód od Bledu) jednak nam już brakło czasu tego dnia aby tam pojechać. Na kwaterę wracamy po całym dniu atrakcji koło godziny 20:00.
Dzień 7 - Niedzielę zaczynamy od mszy w pobliskim Kościólku w Ihan'ie, tradycyjnie jemy śniadanko, omlet był obowiązkowy :) no i w trasę. Dziś chcemy obejżeć wybrzeże morza adriatyckiego ale już z włoskiej strony. Do Włoch postanawiamy jechać górskimi drogami, natomiast powrót będzie autostradą. Trasę częsciowo już znamy, do Skofji Loki jedziemy już na pamięć a dalej kierujemy się na Tolomin, za Tolominem mijamy przepiękną górska wioskę Kanal. Granicę z Włochami przekraczamy w małej miejscowości Miren pod Novą Goricą, dalej drogą nr.55 w kierunku wybrzeża i tam drogą nr.14 już samym wybrzerzem aż do Triestu. Włoskie drogi są w końcu normalnie oznakowane, więc nie mamy żadnych problemów z ustalaniem trasy i trzymaniem się zaplanowanych dróg. Słoweńska górska część trasy jest niesamowita, warto było jechać taki kawał drogi żeby pośmigać motocyklem w tych rejonach, włoskie wybrzeże również nas zachwyciło. Sam Triest był zapchany niemiłosiernie tłumami skuterów, motocykli, aut a samo nabrzeże szczelnie zapchane ludźmi. Tłumy ludzi nas dość mocno zniechęciły, ale może to dlatego że była to niedziela. Na ulicach oczywiście widać włoski temperament, obowiązującym strojem motocyklowym jest kask, kąpielówki i japonki :) W pewnym momencie mamy małą niespodzianke, bo w niedzielę wszystkie stacje benzynowe były pozamykane, czynna była dopiero stacja na wylotówce z Triestu. Po tankowaniu zjeżdżamy jeszcze (chcący lub mniej chcący) z trasy na autostradę i przejeżdżamy przez Muggię, miejscowość leżącą jakby naprzeciwko zatoczki nad którą jest Triest. tutaj nabrzeże tak samo zapchane jak w okolicy Triestu, plaży oczywiście tam wogóle nie ma, tylko kamienie i jakies betonowe bloki. Widoki warte obejżenia, no i ta świadomość przebywania w klimacie śródziemnomorskim, pięknie :D Zachwyty skończyły się w momencie wjechania na autostradę, odcinek do jaskini Postojnej był jeszcze ok, ale dlaej juz było tylko gorzej. Moja Suza ciągle tylko zdycha i nie chce ciągnąc powyżej 120km/h na 6tym biegu, jazda na 5tce po autostracie nie należy ani do przyjemnych, ani zbyt ekonomicznych... w każdym bądź razie udaje się dojechać do Domżale gdzie Suza robi focha i dalej nie jedzie. Dobrze że jesteśmy 2km od naszego pensjonatu. Zmiana świec na chodniku w Domżale nie pomogla, pali z trudem i to na jeden cylinder a lewy gaźnik wypluwa całe paliwo wszystkimi możliwymi przelewami... nie ma co płakać, trzeba Suze zapchać bo sma nie dojedzie. Paweł odwiózł Olę i wrócił po mnie, połowe drogi zdązyłem już przejść a drugą połowę podcholował mnie Paweł pchając za tylny podnózek. Tego samego wieczoru gaźniki były wymontowane, oględziny nie wykazały żadnych mechanicznych uszkodzeń, pływaki całe, uszczelki raczej szczelne. Składamy, odpalamy, bez zmian. Zrezygnowani idziemy spać. kolacji nie bylo ;)
Dzień 8 - Wstajemy wcześnie, tradycyjnie jemy śniadanko i kombinujemy co z Suzą. Z pomocą przyszedł nam nasz mechanik... to było coś w rodzaju "telefonu do przyjaciela". W każdym bądz razie Andrzej idelanie zdiagnozował przez telefon co się mogło stać... podejżenie padło na zawieszony zaworek iglicowy... i tak też dokładnie było. Godzinę później Suza była już poskładana i odbaliła na dotyk jakby nigdy nic, ot... strzeliła focha i tyle ;) Tego dnia mieliśmy znowu pojechać nad wybrzeżę, ale już tylko Słoweńskie, zobaczyć Koper, Izole i Piran ale po takich emocjach jakos odpuściliśmy sobie podróż autostradą. Popołudniu pojechaliśmy tylko do Domżale, pospacerować, powysyłać pocztówki i zjeść lody, taki dzień na spokojnie przed wyjazdem. Zaczynamy się oswajać z myślą że warto by już obrać kierunek powrotny do domu. Szybki sms'a do naszej złotej duszy w Bratysławie i już wiemy, że nocleg następnego dnia mamy zapewniony. Z odwiedzin nad Balatonem rezygnujemy.
Dzień 9 - Oczywiście dzień zaczynamy od śniadanka, pakujemy się, żegnamy z naszymi gospodarzami i ruszamy w drogę. Trasa powrotna identyczna jak wcześniej, znbowu 450km w 1 dzień, znowu dużo tirów na Węgrzech i spory wiatr w trasie. Nie forsujemy motocykli ani siebie, robimy postoje co 100km, powoli odzyskuje zaufanie do Suzy :) Pod domem Asi w Bratysławie meldujemy się o godzinie 20:00. Zostawiamy motocykle, bagarze w domu i z Asią ruszamy znowu na podbój Bratysławy nocą. Po całym dniu w trasie kawałek ciepłego kurczaka, pieczone ziemniaczki, piwo Śariś i kofola smakują wybornie :D
Dzień 10 - Wstajemy na spokojnie o 8:30. Co prawda przed nami dziś znowu 400km ale nie chcemy się śpieszyć. Z wczorajszej prognozy pogody wynika ze do weekendu w Polsce bedzie pochmurno, zimno i burzowo. Dla nas oznacza to tylko jedno... w bieszczady nie jedziemy bo nie ma to sensu, a zatem jeszcze dziś będziemy w domach :) Po śniadanku wybieramy się jeszcze z Aśka na Targ w Bratysławie, robimy małe zakupy na powrót do domu, wiadomo... czekolada studencka musi być :] Z Aśką żegnamy sie o 13:00, chwilę później wyjeżdżamy z Bratysławy drogą nr. 61 która doprowadzi nas aż pod Żylinę. Kilometry uciekają stosunkowo szybko pod kołami, w Trencinie znowu robi foty zamkowi którego znowu nie zwiedzamy ;) a pod Żylina znowu korek. Na szczęście nie było wypadku, tylko zwykły korek. Postanawiamy nie wracaćprzez Zwardoń i drogi któe tam są obecnie w budowie, tylko decydujemy się na przejście w Cieszynie. Oznacza to ze zaliczamy w drodze powrotnej kawałek Czech, droga dość prosta, w Czadcy kierujemy się na drogę nr. 11 i dalej już wg. drogowskazów na przejście w Cieszynie. Z Cieszyna lecimy S1 do Skoczowa i tam odbijamy na 81 do Katowic. Trzeba przyznać że ostatnie kilometry do Katowic strasznie się już ciągły, ale nie pozwoliliśmy sobie na uśpienie czujności. W Tarnowskich Górach meldujemy się o 20:45. Teraz pozostału się już tylko zmienić bagarzami, porzegnać co też czynimi. W domu melduje się punkt 21:00.
Olu i Pawle... serdeczne dzięki za ten wspólny wyjazd, te wspólnie spędzone chwile zostana nam do końca życia! Olu... szczególne wyrazy uznania dla Ciebie, za to że wytrzymałaś tyle kilometrów pomimo tak niewygodnej pozycji. Głowa do góry, Paweł szykuje zmiany :)
Dla osób lubiących cyferki, wielkich statystyk robić nie będe. Napisze tylko że przejechałem 2445.1km, średnie spalanie GS'y to ok. 3.7 l/100km a prędkości przelotowe to 120km/h na autostradach, 100-110 km/h na zwykłych drogach a w terenie zabudowanym mniej więcej 70km/h.

Galeria z picasy:
http://picasaweb.google.pl/zyzio2k7/Eur ... owaSOwenia#

Z uwag praktycznych to wiem, ze aktualnie zmienily sie oplaty na Slowenskich drogach, i zdaje sie ze wjazd na teren kraju w ogole jest platny, gdzies sie doczytalem ze aktualnie wjazd/winietka na teren kraju kosztuje 15euro na 7dni i 30euro na miesiac.
Ostatnio zmieniony pn 21 gru 2009, 14:15 przez kris2k, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
borbet
bywalec
bywalec
Posty: 36
Rejestracja: pn 20 lip 2009, 21:04
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Wisła
Kontakt:

Post autor: borbet » pt 11 gru 2009, 18:00

Bardzo fajna wyprawa, o podobnej marzę w przyszłym roku ;-)
Ile mniej więcej robiliście km na dzień przy tych prędkościach??

Awatar użytkownika
kris2k
klepacz
klepacz
Posty: 1395
Rejestracja: pt 03 paź 2008, 12:06
Imię: Krzysztof
województwo: śląskie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Tarnowskie Góry
Kontakt:

Post autor: kris2k » pt 11 gru 2009, 18:46

No srednio wyszlo 245km dziennie... ale to tylko srednia.

Dojazdy z domu do Bratyslawy 400km z drobnymi, z Bratyslawy pod Ljubljane tez 400km z drobnymi (droga powrotna to samo jak wynika z relacji) a tam na miejscu jednego dnia nic, innego 250/300km w zaleznosci co sie zwiedzalo.

Z centrum kraju jest wszedzie blisko tak naprawde.

Polecam jeszcze Slowenskie wybrzeze, czyli miasteczka Koper, Izola, Piran, nam niestety nie udalo sie ich zaliczyc bo w dniu ktorym mielismy tam jechac naprawialismy moja suze i byl day off.

Trase mielismy ulozona z premedytacja tak zeby miec niejako postoj/noclegi w Bratyslawie ale mozna jechac te 900km w 1 dzien od nas pod Ljubljane, tez sie da.

Awatar użytkownika
Łysolek
Shrek
Shrek
Posty: 1261
Rejestracja: sob 04 lip 2009, 08:45
Imię: Adam
województwo: mazowieckie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Marki

Post autor: Łysolek » ndz 13 gru 2009, 14:42

Super opis Kris, gratuluje wyprawy :)

też planuje w przyszłym sezonie polecieć w Europe i o Słowenie chciałem zachaczyć

Jak z cenami na Słowenii , paliwko, jedzonko, noclegi ? czy ta winietka to jedyna opłata jak sie wjeżdża i czy paszport trzeba mieć ?
pozdrawiam
Łysolek

Awatar użytkownika
kris2k
klepacz
klepacz
Posty: 1395
Rejestracja: pt 03 paź 2008, 12:06
Imię: Krzysztof
województwo: śląskie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Tarnowskie Góry
Kontakt:

Post autor: kris2k » ndz 13 gru 2009, 15:23

Ceny sa normalne, szczerze powiedziawszy nie pamietam co ile kosztowalo bo nie mielismy manii przeliczania z euro na zlotowki... ale wszystko jest porownywalne (znaczy 1,5 roku temu bylo). Sadze ze to sie nie zmienilo.

W naszym pensjonacie, tym stricte na Slowenii noclegi kosztowaly nas 25euro za dobe, czyli ten aspekt juz wypadl drogo. Byla do tego jeszcze jakas drobna oplata klimatyczna, nie pamietam juz wielkosci, ale bylo to cos w stylu 1euro z dzien czy cos takiego.
Wlasciciel nam o tym wspomnial jak sie rozliczalismy ale machnal na to reka zdaje sie.

Jakby nie bylo, bylismy tam w pelnym sezonie, wiec z tym noclegiem to nie dziwilismy sie ze wolali 25euro/dobe. Nie byl to kosmos tez z drugiej stroniy jak w jakims hotelu 3gwiazdkowym gdzie chcieli 67euro/dobe ;)

Zarcie kupowac bez klopotu mozna w takich ich Biedronkach co sie zwie Mercator, paliwo lac na stacjach OMV. Totalny brak zastrzezen.

Na granicy zadnej kontroli nie bylo, paszportow nikt nie chcial, normalna, pelnoprawna unia europejska po prostu.

Co do winietek to tak jak pisalem, wiem ze sie pozmienialo, w temacie obok sebavfr nie sprecyzowal mi tego, zaraz mu tam napisze jeszcze raz zapytanie o ta kwestie.

edit:
Jeszcze mi sie przypomnialo... zapewne odwiedzajac jaskinie Postojna od razu planuje sie tez zwiedzenie Predjamskiego Gradu a w zwiazku z tym, warto bedac w Postojnej kupic bilet zbiorczy do obu miejsc naraz, wychodzi chyba 3-5 euro taniej niz jak sie kupuje bilety osobno w obu tych miejscach.
Ostatnio zmieniony ndz 13 gru 2009, 15:33 przez kris2k, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Łysolek
Shrek
Shrek
Posty: 1261
Rejestracja: sob 04 lip 2009, 08:45
Imię: Adam
województwo: mazowieckie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Marki

Post autor: Łysolek » ndz 13 gru 2009, 15:30

dzięki serdeczne :)
czyli do Słowenii obowiązkowo wjeżdżam, niedługo wrzuce na forum planowaną trase
pozdrawiam

Awatar użytkownika
elco
klepacz
klepacz
Posty: 911
Rejestracja: sob 07 mar 2009, 21:49
Imię: Tomek
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Wałbrzych/Wrocław
Kontakt:

Post autor: elco » pn 14 gru 2009, 00:51

Bardzo sympatyczny opis :)
Gratuluje udanej wyprawy :D
"Wystarczy by dobry człowiek nie robił nic a zło zatriumfuje" E.Burke.

Kolega_PL
pisarz
pisarz
Posty: 466
Rejestracja: ndz 22 lis 2009, 09:45
Imię: Adam
województwo: kujawsko-pomorskie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Kartuzy

Re: Słowenia 2008

Post autor: Kolega_PL » pn 21 gru 2009, 10:22

kris2k pisze: A zatem opis (przekleilem z mojej strony: http://kris2k.eu.interia.pl/)
fajna strona, więc warto poprawić odnośnik, bo nie wchodzi po kliknięciu http://kris2k.eu.interia.pl
Adam

Awatar użytkownika
kris2k
klepacz
klepacz
Posty: 1395
Rejestracja: pt 03 paź 2008, 12:06
Imię: Krzysztof
województwo: śląskie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Tarnowskie Góry
Kontakt:

Re: Słowenia 2008

Post autor: kris2k » pn 21 gru 2009, 12:04

Kolega_PL pisze:
kris2k pisze: A zatem opis (przekleilem z mojej strony: http://kris2k.eu.interia.pl/)
fajna strona, więc warto poprawić odnośnik, bo nie wchodzi po kliknięciu http://kris2k.eu.interia.pl
Znaczy link dziala, tylko ze to odnosnik do glownej strony a nie podstrony z samym opisem, w zwyklym HTML'u akurat nie da sie tego zrobic inaczej :confused ...dlatego tez przekleilem tresc zeby nie zmuszac do "recznego" szukania.

Pozdrawiam!

Kolega_PL
pisarz
pisarz
Posty: 466
Rejestracja: ndz 22 lis 2009, 09:45
Imię: Adam
województwo: kujawsko-pomorskie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Kartuzy

Re: Słowenia 2008

Post autor: Kolega_PL » pn 21 gru 2009, 14:13

kris2k pisze:
Kolega_PL pisze:
kris2k pisze: A zatem opis (przekleilem z mojej strony: http://kris2k.eu.interia.pl/)
fajna strona, więc warto poprawić odnośnik, bo nie wchodzi po kliknięciu http://kris2k.eu.interia.pl
Znaczy link dziala, tylko ze to odnosnik do glownej strony a nie podstrony z samym opisem, w zwyklym HTML'u akurat nie da sie tego zrobic inaczej :confused ...dlatego tez przekleilem tresc zeby nie zmuszac do "recznego" szukania.

Pozdrawiam!
u mnie się nie otwierało ze względu na znak ")" na końcu adresu.
Adam

Awatar użytkownika
kris2k
klepacz
klepacz
Posty: 1395
Rejestracja: pt 03 paź 2008, 12:06
Imię: Krzysztof
województwo: śląskie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Tarnowskie Góry
Kontakt:

Post autor: kris2k » pn 21 gru 2009, 14:16

ooo... fakt, zacytowales mnie majac to juz poprwione i dlatego nie zorientowalem sie o co chodzi ;) ...w pierwszym poscie tez poprawilem, dzieki :!:

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości