Niedawno pod serwisem przy Prymusa Tysiąclecia podszedł do mnie niejaki PETER i kazał mi się tu zapisać

Na VFR jeżdżę od 7-miu lat i uważam, że ten motor jest taką rzadkością jak dobra kobieta więc jeśli się ją ma to nie można jej nie kochać. Po kilku latach motocyklowej abstynencji w 2002 roku zacząłem poszukiwania. Czytałem gazety, testy, fora, rozmawiałem z ludźmi i stwierdziłem, że najlepsze moto dla mnie to VFR. Ta pierwsza wyglądała zachęcająco, ale jak ją bliżej poznałem to okazało się, że jest to dama po przejściach trapiona różnymi dolegliwościami. Poddałem ją niezbędnej kuracji a ona pięknie mi się odwdzięczyła. Przez prawie 5 lat była mi wierna i nigdy nie odmawiała


Po pięciu latach czerwona dama zużyła się moralnie i już nie mogłem na nią patrzeć, zacząłem więc poszukiwania innej. Tym razem byłem już bardziej świadomy praw i obowiązków wynikających z dokonanego wyboru. Po zdyskwalifikowaniu kilku kandydatek sponiewieranych przez nadpobudliwych młodzieńców trafiłem w końcu na taką, która była wieloletnią partnerką starszego pana. Była elegancka, zadbana, wzbudzała zaufanie więc natychmiast ją przygarnąłem, nazwałem ją pieszczotliwie My Black Bitch i nieustannie cieszę się nią do dziś.
I tak będzie aż do momentu, gdy trafię na jakąś piękną, czarną RC46.
Rzadko jeżdżę na zloty i nie wiem co, gdzie i kiedy się dzieje. Jak ktoś wie, na jakich imprezach bywa dużo VFR-ek to niech powie.
Pozdr!
K