objazd po Europie czyli życiowa wyprawa na moto

Miałeś jakaś niezłą akcję i chcesz sie podzielić? Chcesz opowiedzieć o swojej wyprawie? Dawaj dawaj.
Awatar użytkownika
diablique
klepacz
klepacz
Posty: 530
Rejestracja: wt 12 sty 2010, 23:03
Imię: Ann
Płeć: Kobieta
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

objazd po Europie czyli życiowa wyprawa na moto

Post autor: diablique » ndz 25 kwie 2010, 21:30

z góry przepraszam za ewentualne błędy składniowe ale piśmakiem nigdy nie byłam ;)

Niedziela, pobudka o 7 rano, kawa i małe co nieco, dopakowanie bagażu i do gniazda po motki. Na miejscu okazuje się, że mój kufer ma rozwalone mocowanie :/ trochę nerwów kombinacji i po skręceniu ze stelażem na śrubki oraz zabezpieczeniem taśmami mocującymi o 10tej wyruszamy. Pogoda nie jest najlepsza ale tragedii nie ma… do czasu.
Po wyjechaniu zaledwie za rogatki Warszawy łapie nas deszcz i z każdym kilometrem leje coraz bardziej… w Częstochowie już nie wytrzymujemy i zjeżdżamy do Maca przeschnąć chwilkę oraz ogrzać się. Następny postój robimy 10 km przed Opolem… jest mi tak mokro i zimno, że nie jestem w stanie utrzymać kubka z gorącą czekoladą(w tym czasie w Warszawie świeci zajebiste słoneczko-info telefoniczne od brata). Zapada decyzja o tym, iż nie ma innej możliwości jak dojazd na miejsce noclegu pod Lubaniem. Zakładam dodatkowe ciuchy, a pod rękawice wciągamy foliowe rękawiczki(niestety pomaga zaledwie na pierwsze 10 minut). Jedziemy dalej, jest coraz gorzej droga dziurawa nic nie widać i zimno… dojeżdżamy do autostrady i musimy zrobić przerwę na tankowanie(pierwsza napotkana stacja ma awarie i dopiero na następnej robimy postój). Ratujemy się gorącą herbatą z cytryną i Adam dzwoni do babki od noclegu, poinformować ją o opóźnieniu, jakie mamy przez warunki atmosferyczne.
Na autostradzie powinno być lepiej, a tymczasem my nadal walczymy o życie. Tirów jest sporo chlapią spod kół jak cholera, deszcz leje, silne podmuchy wiatru a widoczność spada do zaledwie kilku najbliższych metrów, nie wspomnę już nawet o temperaturze. Próby wyprzedzania mogliśmy podejmować tylko za samochodem bądź na tzw „czuja”. Udaje nam się jednak dojechać na miejsce i ok. godziny 19:30 jesteśmy na miejscu. Dzięki uprzejmości gospodarza France i Franka wstawiamy do „garażu”(ludzie z miasta nazywają to stodołą ;) ) rzeczy natomiast rozkładamy po wszelkich możliwych kaloryferach i rurkach od ogrzewania. Gorący prysznic, szybka kolacja, aspiryna i do łóżka.
Następny dzień wita nas deszczem, nauczeni dniem poprzednim wkładamy na nogi worki śmieciowe, pod rękawice foliowe rękawiczki i po solidnym agroturystycznym śniadaniu ruszamy dalej.
Gdy tylko mijamy granice znika deszcz i pojawia się piękne słoneczko więc nareszcie nabieramy tempa ;)
Uśmiech z twarzy znika nam po ok 100 km (na wysokości Drezna) kiedy ponownie zaczyna padać. Tym razem jesteśmy bardziej odporni, a i warunki drogowe są lepsze wiec budziki wskazują ok. 140 km/h, a my pędzimy przed siebie...
przez następne 600 km mamy ciągłe zmiany pogody: deszcz, opadająca mgła i zero widoczności, temperatura spadająca do 0, a za jakiś czas znów słonko i przeschnięcie tylko po to by za chwilę przemoczyło nas kompletnie.
Udaje nam się dotrzeć do celu bez większych przygód.
Kolejny dzień postanawiamy spędzić na totalnym luzie bez ruszania się gdziekolwiek(lenimy się i dodajemy organizmom % ) pogoda niestety nadal fatalna.
Plany niestety musimy zmienić gdyż okazuje się, że załapaliśmy się na fatalny front atmosferyczny i niestety przez Szwajcarię nie damy rady przejechać(a na pewno ja nie poradzę sobie w górach przy opadach i minusowych temperaturach).
Zamiast na dół postanawiamy pojechać przez Francje do góry przez Belgie i Holandię a potem ponownie Niemcy by wrócić do domu.
Nadal wszystko idzie pod górkę i rozkładam się zdrowotnie. Musimy przez kilka dni(kilka=3) pozostać w "Niemcowni"
Nie próżnujemy jednak i następnego dnia lecimy do Frankfurtu i Darmstadtu zrobić zakupy w Louisie i pozwiedzać.
Bez przygód się jednak nie obywa i gubimy się we Frankfurcie nie mogąc znaleźć sklepu oraz stacji benzynowej.
Każdy napotkany taksówkarz okazuje się Turkiem i każdy z nich wskazuje inna drogę, a nasze maszynki zaczynają coraz bardziej odczuwać głód. Udaje nam się dostrzec znaczek Esso w oddali i dojeżdżamy na stację na oparach(w baku zostało niecałe 0,5 litra paliwa. Zaopatrujemy się na stacji zarówno w paliwo jak i mapę miasta. Objeżdżamy Frankfurt, robimy zakupy i wracamy. W drodze powrotnej sprawdzamy możliwości na autostradzie i przy 190 km/h i wietrze zaczyna mnie zwiewać… mówię sobie dość i zwalniamy do komfortowej prędkości.
Przez następne dni zwiedzamy okolicę i ruiny zamków.
Robimy też wypad do Heidelbergu i Manncheim spotkać się z SirAdamem ;)
Oczywiście czas na kawce i pogawędkach minął nam tak miło, iż nawet nie zorientowaliśmy się jak późno się zrobiło, a drogi mieliśmy jeszcze kawałek. W związku z powyższym ostatnie kilometry jechaliśmy już w ciemnościach. Po drodze oczywiście przygody: jadąc przez miasteczko wpadamy na fotoradar, który pięknie cyka nam dwie foteczki (na nasze szczęscie stacjonarny ale w związku z tym w albumie go nie mamy ;) ), potem postanawiamy skrócić sobie drogę przez polne(tam asfaltowe) dróżki. Nie było by pewnie w tym nic dziwnego gdyby nie to, że jadąc tą dróżka dostrzegam myszkę polną przebiegająca mi drogę...
myślę sobie "o... mysza"
myszka tez jest zaskoczona i zobaczywszy mnie zatrzymuje się na środku staje na tylnych łapkach i patrzy mi w oczy z uśmiechem na pyszczku jakby chciała powiedzieć "o...anka"
i w tym momencie słyszę już tylko "chryyyyt"
na drżących nogach zatrzymuję się na środku tej górki i nie mogę ruszyć dalej... a Adama już nie widać... (ja naprawdę nie chciałam, a trwało to zaledwie kilka sekund... )
udaje mi się jednak przełamać i ruszyć dalej w połowie drogi czekał już Adam, którego moje znikniecie trochę zdążyło zaniepokoić…a potem rozbawić…
W sobotę robimy zakupy i zaliczamy „mały” spacer po górach ok. 15-20km. Wieczorem pakowanie i w niedzielę rano ruszamy na Paryż. Już przy starcie pojawia się problem z moim moto bo nie wiadomo czemu restartuje mi licznik rano(zwalamy to jednak na minusową temperaturę w nocy i bagatelizujemy sprawę). Po kilku kilometrach i zakrętach mam wrażenie uślizgu koła więc wyprzedzam Adama przed najbliższą stacją i sygnalizuję zjazd celem sprawdzenia ciśnienia. Po dopompowaniu kół Franek nie chce zapalić :/ udaje się za 4 razem... Adam kontaktuje się z Maćkiem800 i ustalają prawdopodobne przyczyny, aby mieć pewność potrzebny jest miernik i jak się okazuje nie taki łatwy do zdobycia… Franka udaje się odpalić ale nie jest dobrze… niedziela serwisy zamknięte, na stacjach benzynowych nie kupisz miernika wiec pozostaje zawrócić… niedziela upływa na ustaleniach problemu… okazuje się, że pada regulator... kolejne dni to już walka o możliwość powrotu do kraju bez konieczności zakupu nowego regla… Udaje się to z pomocą Szatana (zawsze do piekła było mi bliżej).
Wtorkowe popołudnie spędzamy luźno spacerujemy i odwiedzamy oddalony o jakieś 7km okoliczny browar Schmucker, który udaje nam się zobaczyć tylko od zewnątrz gdyż akurat godziny zwiedzania się skończyły(może następnym razem zwiedzimy od środka).
W środę o 7 rano rozpoczynamy powrót do domu.
Startujemy przy -2 stopniach, ze względu na awarie Franka musimy jechać powoli więc na autostradzie czujemy się jak spacerowicze pośród biegnących maraton. Pogoda oczywiście nas nie rozpieszcza. Ponownie zaliczamy wiatr, deszcz, a na wysokości Erfurtu gdy robimy postój na kanapki - śnieg.
Myśląc, że już nic nas nie zaskoczy ruszamy dalej i możecie tylko spróbować wyobrazić sobie nasze miny, gdy w kaski zaczyna nam walić grad…
To jednak nie koniec przygód, przed Dreznem musimy się dotankować i zjeżdżamy z autostrady na stację… jest ok. godziny 13 więc po zatankowaniu postanawiamy coś zjeść na ciepło… facet ze stacji odsyła nas na drugą stronę budynku gdzie znajduje się restauracja.
W pierwszej chwili zostawiamy sprzęty ale potem Adam postanawia je poprzestawiać pod knajpkę… nie wiem ile czasu minęło ale zdążyłam się rozebrać i dwa razy powtórzyć kelnerce, że nie rozumiem i żeby przyszła za chwilę…
W pewnej chwili w drzwiach staje blady Adam z krzykiem ”pomóż mi” wybiegam przed lokal i oczom moim ukazuje się taki widok, że w normalnych warunkach już bym przegryzała mu gardło… co i jak sami sobie wyobraźcie, a skorygujemy wasze wyobrażenie przy najbliższej okazji % ;)
Po obiadku ruszamy dalej i do samej granicy jedziemy w deszczu…
Po polskiej stronie nie ma śladu deszczu ale wieje jak cholera. Zatrzymujemy się na chwile dać znać, że udało nam się dotrzeć do kraju i zmierzamy dalej do domu.
Oczywiście nie udaje nam się uniknąć deszczu… Leje jak cholera, a woda spod kół samochodów nie ułatwia niczego… do tego zaczyna się zmierzchać…
Kryzys łapie mnie jeszcze przed Bełchatowem, jest zimno, ciemno, silny wiatr a ja już nie mam siły…łzy same płyną po policzkach wiec robimy postój na Shellu… nabieram trochę siły i ruszamy dalej…przestaje padać, a my łapiemy dobry rytm jadąc za Tirem... to co dobre szybko się kończy bo po ok. 20km my zjeżdżamy na kawę do Maca, a Tir jedzie dalej…
Po kawie i przekąsce ruszamy dalej ale znów nie jest dobrze bo temperatura spada do -2… robimy potem jeszcze jeden postój, a o 1:15 po ponad 19tu godzinach jazdy i przejechaniu 1250km docieramy do gniazda… zmęczeni na maxa ale równie szczęśliwi, że się udało…

i powiem szczerze kanapa idzie we Franku do wymiany i to nie ze względu na wysokość ale na twardość bo tyłek mnie boli na samo wspomnienie… a i miny Niemców bezcenne gdy w akcie rozpaczy jechałam na autostradzie na stojąco by choć chwilkę dać odpocząć tyłkowi ;)

Jak widzicie planowana wyprawa życia się nie udała…
ale nieudana wyprawa stała się wyprawą życia ;)

poniżej wrzucamy kilka fotek:

Awatar użytkownika
Łysolek
Shrek
Shrek
Posty: 1261
Rejestracja: sob 04 lip 2009, 08:45
Imię: Adam
województwo: mazowieckie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Marki

Post autor: Łysolek » ndz 25 kwie 2010, 21:31

Pierwszy nocleg i suszenie
Obrazek
Palcem po mapie czyli jak zgubiliśmy się we Frankfurcie
Obrazek
Obrazek
Brat bliźniak rozjechanej myszki
Obrazek
Czasem było trzeba upolować obiad :D
Obrazek
Spacerek po pagórkach
Obrazek
Dobrze że trzymałem bo by spadła :D
Obrazek
Ruiny przy rzece Neckar
Obrazek
Franca i Franek czekali na dole
Obrazek
a my w tym czasie na tarasie… a właściwie na tym co z niego ostało ;)
Obrazek
w Heidelbergu na górze…
Obrazek
i na zamku…
Obrazek
gdzie beczki były duże...
Obrazek
i większe ;)
Obrazek
w oczekiwaniu na SirAdama(pozdrawiamy ;) )
Obrazek
Obrazek
winkle, winkielki, winklunie…
Obrazek
zepsuł się Franek to się przesiadłam na dinozaury ;)
Obrazek
Adam w… niebie ;)
Obrazek
niebo od zaplecza…
Obrazek
motomysza z Marsa….a raczej z Wenus ;)
Obrazek

Awatar użytkownika
Rozan
klepacz
klepacz
Posty: 539
Rejestracja: wt 26 sty 2010, 16:34
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Konin/Toruń

Post autor: Rozan » ndz 25 kwie 2010, 22:14

Niesamowita i troszkę pechowa przygoda... ale wspomnienia to macie na xałe życie :smile:

Awatar użytkownika
SirAdam
bywalec
bywalec
Posty: 49
Rejestracja: pn 06 mar 2006, 23:46
Imię: Adam
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Mannheim (Germany)

Post autor: SirAdam » ndz 25 kwie 2010, 22:20

Super relacja z podrozy.
No jak widze to pogoda naprawde was nie rozpiescila.
Zaluje tylko ze nie udalo mi sie na szybko zalatwic dla was regulatora,
gdybym mial swoja VFR jeszcze, to oddalbym wam swoj, powaga.
wybiegam przed lokal i oczom moim ukazuje się taki widok, że w normalnych warunkach już bym przegryzała mu gardło…
@Adam, przyznaj sie, co narobiles ?
"polozyles" Ani VFR na glebe ?

Ciesze sie strasznie ze dojechaliscie cali, i mam nadzieje zdrowi,
nawet jak podroz nie wyszla tak jak planowane, ale mam nadzieje ze sie oplacalo, i ze kiedys znowu zobaczymy sie w Niemczech.
Proponuje termin nastepnej wyprawy wybrac latem, nawet jak pada, to przynajmniej ten deszcz jest cieply, a to juz zawsze cos ;-)


pozdrawiam was serdecznie



Adam
Była VFR, ale się zeszlifowała, była CBR 1100 XX - sprzedana, a teraz jest FZ1 - sprzedana. Motocykla brak. :P

Awatar użytkownika
PETER
stary wyjadacz
stary wyjadacz
Posty: 4617
Rejestracja: czw 03 lip 2008, 22:22
Imię: PIOTR
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: PRUSZKÓW

Post autor: PETER » ndz 25 kwie 2010, 23:00

Super gdyby było cieplutko i miło szybko byście zapomnieli a tak do końca życia będziecie opowiadać" to co nas nie zabije to nas wzmocni "następny letni deszczyk to będzie frajda super wyprawa i relacja :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
"BO JA JESTEM NIESPOTYKANIE SPOKOINY CZŁOWIEK"

Awatar użytkownika
orzyl
klepacz
klepacz
Posty: 1665
Rejestracja: ndz 01 paź 2006, 16:50
Imię: Piotrek
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Pruszków
Kontakt:

Post autor: orzyl » ndz 25 kwie 2010, 23:29

gratulacje dla was obojga, a w szczególności dla Ciebie diablique :shock:
Na zawsze w pamięci Roads - 16.10.2007...

Awatar użytkownika
MC_Hammer
ostry klepacz
ostry klepacz
Posty: 2124
Rejestracja: wt 05 maja 2009, 23:22
Imię: Maciej
województwo: mazowieckie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Pruszków

Post autor: MC_Hammer » pn 26 kwie 2010, 00:08

To, że nie udało pojechać się dalej - widocznie tak miało być.

Ale co by nie powiedzieć to będziecie mieli co wspominać a o to chyba chodzi :grin:

Graty za wytrwałość w powrocie do gniazda ;-)

daro1980
pisarz
pisarz
Posty: 203
Rejestracja: wt 09 mar 2010, 10:33
Imię: Dariusz
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Ostrow Wlkp
Kontakt:

Post autor: daro1980 » pn 26 kwie 2010, 08:39

... mega zacna wyprawa ... next time jade z wami ....
DragStar 650-> CBR600RR-> VFR800FI->XL1000V-> TE 510 SM -> WR250F ->R1150R

Awatar użytkownika
kris2k
klepacz
klepacz
Posty: 1395
Rejestracja: pt 03 paź 2008, 12:06
Imię: Krzysztof
województwo: śląskie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Tarnowskie Góry
Kontakt:

Post autor: kris2k » pn 26 kwie 2010, 09:54

Czyta sie z zapartym tchem! Pieknie! :)

Awatar użytkownika
kiki
ostry klepacz
ostry klepacz
Posty: 2508
Rejestracja: pt 13 sty 2006, 12:53
Imię: Piotr
województwo: mazowieckie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Węgrów
Kontakt:

Post autor: kiki » pn 26 kwie 2010, 21:22

szkoda że nie udało się zrealizowac planu, ale grunt że wróciliście :)

A tak wracając do tematu regla- mogliście jeden na zapas zabrac, u mnie to podstawowy element bagażu zaraz po papierze toaletowym :twisted:

Awatar użytkownika
diablique
klepacz
klepacz
Posty: 530
Rejestracja: wt 12 sty 2010, 23:03
Imię: Ann
Płeć: Kobieta
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: diablique » pn 26 kwie 2010, 22:07

SirAdam pisze:"polozyles" Ani VFR na glebe ?
żeby na glebę to Franek by był cały :/
PETER pisze:Super gdyby było cieplutko i miło szybko byście zapomnieli a tak do końca życia będziecie opowiadać" to co nas nie zabije to nas wzmocni "następny letni deszczyk to będzie frajda super wyprawa i relacja
coś w tym jest
orzyl pisze:gratulacje dla was obojga, a w szczególności dla Ciebie diablique
dziękujemy ale w sumie nie ma czego gratulować bo nawet połowa planu nie została zrealizowana :(
MC_Hammer pisze: To, że nie udało pojechać się dalej - widocznie tak miało być.
na to niestety wyglada ale nastepnym razem....
daro1980 pisze:next time jade z wami ....
nie ma sprawy ;)
kris2k pisze:Czyta sie z zapartym tchem! Pieknie!
pięknie to mialo być.... a wyszło całkiem fajnie ;)
kiki pisze:szkoda że nie udało się zrealizowac planu, ale grunt że wróciliście :)

A tak wracając do tematu regla- mogliście jeden na zapas zabrac, u mnie to podstawowy element bagażu zaraz po papierze toaletowym :twisted:
taki mielismy zamiar ale jeden z forumowiczów odradził :roll:
uczy się człowiek na błędach...

Awatar użytkownika
ppamula
stary wyjadacz
stary wyjadacz
Posty: 3542
Rejestracja: czw 20 lip 2006, 08:12
Imię: Piotr
województwo: mazowieckie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: ppamula » wt 27 kwie 2010, 08:01

Ja pierdziu!
Aż mnie dreszcze na samo wyobrażenie biorą.

To naprawdę była wielka wyprawa.

Awatar użytkownika
szatan
klepacz
klepacz
Posty: 979
Rejestracja: pn 18 wrz 2006, 20:02
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Amsterdam/Rzeszów
Kontakt:

Post autor: szatan » wt 27 kwie 2010, 16:57

Czasem trzeba przeżyć taką przygode zeby na następną być juz mądrzejszym i bardziej pzygotowanym. Czyli rozumiem ze dojechaliscie na moim patencie do domu bez żadnych kombinacji , zamian aku itp ?
Życie bez motocykla powoduje raka i choroby serca
Manual Honda VFR800 98-2001
http://rapidshare.com/files/236685669/Manual98-01.pdf

Miernik ładowania http://www.youtube.com/watch?v=IYjGraAk4es

Awatar użytkownika
Dzo-Dzo
klepacz
klepacz
Posty: 517
Rejestracja: czw 18 cze 2009, 15:35
Imię: Paweł
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Kęty

Post autor: Dzo-Dzo » pt 07 maja 2010, 11:58

Gratuluje wytrwałości. ;-)

A Moim skromnym zdaniem - Zaje_bista przeprawa :!: :!: :!:

Awatar użytkownika
PozytywnieZakreconyWariat
pisarz
pisarz
Posty: 349
Rejestracja: pt 18 gru 2009, 13:53
Imię: Grzegorz
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa Jelonki
Kontakt:

Post autor: PozytywnieZakreconyWariat » ndz 09 maja 2010, 12:34

No to elegancka wyprawa z przygodami :twisted:
"Pamięć i szacunek dla tych którzy odeszli nagle,pozostawiając nam jedynie wspomnienia.Dla wszystkich tych którzy pomogli mi w życiu a już nigdy im nie podziękuje.Dla tych którzy odeszli tragicznie,mając przed sobą całe życie...na zawsze w pamięci"

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości