Post
autor: VFRKrzysztof » pn 27 lip 2009, 10:42
Nie jestem biegłym ani prawnikiem, ale się wypowiem. Parę lat temu stałem w ślepej uliczce, pod szkołą, z dzieciakiem w roli pasażera. Nagle dodge caravan, który stał przede mną zaczął cofać. Na szczęście stałem na wysokości jego lewego lusterka więc przejechał mi po boku, moto przewróciło się na lewą stronę, spadliśmy na glebę, ale nikomu nic się nie stało. Z samochodu wyszła blondi i wyjechała do mnie z paszczą, że wpadłem na nią z prędkością 200 na godzinę. Zdążyłem już zdjąć kask, trzymałem go w garści i potem stwierdziłem, że gdzieś wysoko jest jednak jakiś kierownik, który zatrzymał moją rękę, bo ręka już poruszała się po łuku, na którego końcu była ta durna paszcza. Przyjechały miśki i nie mogąc ustalić sprawcy w związku ze sprzecznymi zeznaniami powiedziały, że kierują sprawę do sądu grodzkiego. Zostałem wezwany do drogówki na Waliców. Panowie powiedzieli, że napiszą w piśmie do sądu, że blondi mnie staranowała, ale dobrze byłoby mieć jakiegoś świadka. Znajoma, która wydarzenie widziała, zgodziła się pójść na Waliców i opowiedzieć, co widziała. Wtedy blondi przyznała się panom z drogówki, że to ona była sprawcą i w sądzie rozprawa trwała pięć minut. Za bezmyślne cofanie takim autobusem za pięć ósma pod szkołą, gdzie chodzą dzieciaki i staranowanie motocykla z dzieciakiem na pokładzie została ukarana grzywną w wysokości 200 złotych a wysokość grzywny sąd uzasadnił trudną sytuacją materialną ukaranej. Przyjąłem to ze zrozumieniem wiedząc, że blondi jeździła ulubionym samochodem amerykańskiej biedoty i mieszkała w miejscu, gdzie stoją ubogie lepianki po kilka milionów złotych.
A wniosek z tej opowieści jest taki: trzeba się starać udowodnić drogówce, kto był sprawcą, bo jak sprawca przyzna się policjantom to w sądzie pozostaje tylko załatwienie formalności. I oczywiście bardzo ważni są świadkowie.
Gdybym mógł Ci w jakikolwiek sposób pomóc to się odezwij. Mieszkam na Bemowie, 4 kilometry od Ciebie.
Pozdrawiam!
The best is yet to come!
