Dotychczas śmigałem sobie VFRą jak należy,aż do dziś. Pojechałem do dziewczyny, motocykl stał na dworze przez 3-4 h. Zaczął padać deszcz i padał z godzine zanim się zorientowałem i nakryłem moto pokrowcem. Potem wieczorem jak wracałem to moto odpalił elegancko i spoko. Po jakiś 6-7km zauważyłęm, że jakby coś tu nie gra, światła jakieś bledsze czy coś, za chwile kierunki przestały działać. Ale światła świeciły. Potem za parę minut kierunkowskazy się pojawiły, ale kontrolki od nich słabo mrugały jakoś. Gdy już jechałem na ostatniej prostej do domu to podczas przełaczania z krótkich świateł na długie pojawiało się szarpnięcie moto. Ale tak było z 2-3 razy i potem normalnie już. Zajechałem na podwórko, zostawiłem moto odpalone na światłach, zamykam brame i moto zaczeło gubić obroty i zgasło. Wprowadziłem do garażu, naciskam starter i kiszka. Nic, tylko kontrolki zamigotały i wsio. Podładowałem aku i za godzine przyszedłem do garażu. Moto odpaliło, sprawdzam ładowanie. Na krótkich 12.3V, za chwile 12.2, 12.1, 12.00. I spada. Po dodaniu gazu zero jakichkolwiek zmian, no może jak dodam gazu to jeszcze dodatkowo spadnie o 0.1V i z powrotem wróci do wartosci sprzed dodania gazu. W sumie wygląda na to ,że ładowania jest zero, i moto bierze prąd z akumulatora. I po jakimś czasie aku pada. Sprawdziłem bezpiecznik przy tej kostce przy aku, styki, klemu w stanie bardzo dobrym. Ściągnąłem plastiki i odpiąłem regulator napięcia, tam też wszystko gra. Zero śladów przepalenia czy coś. Regulator mam wraz z radiatorem aluminiowym. Zostawiłem narazie to tak rozgrzebane i jutro pomyśle co dalej. Jak sprawdzić czy to nie regulator? Do regla jest wtyczka, a do niej 3 kabelki żółte, 1 zielony i 1 czerwony. Na co jeszcze zwrócić uwage? Proszę o pomoc
