Ja zawsze radziłem wyciąć otwór przynajmniej 10mm większy niż średnica aluminiowej tulei. Wiele osób też już przekonało się na własnej skórze (na własnych owiewkach?Higga pisze:to co lasoch mam powiekszac dziure od tych crashy od Ciebie czy nie?
 ), że warto.
 ), że warto.A co do wiginania czy łamania crashpada, to napiszę jeszcze raz to, co kolega wcześniej dostał na PW:
Nie ma szans, by pad uszkodził ramę. Aluminium, które styka się z ramą jest od ramy bardziej miękkie, więc to tuleja się odkształca, a nie ucho ramy. Przy zwykłej glebie, bez dodatkowych atrakcji, to po prostu pad ściera się np. 0,5cm, może wygnie się też o 0,5cm. Podnosisz moto i jedziesz dalej, tyle
 A zgięcie o 90st dotyczy właśnie "ekstremalnej" sytuacji, typu ślizg i przelecenie przez krawężnik
 A zgięcie o 90st dotyczy właśnie "ekstremalnej" sytuacji, typu ślizg i przelecenie przez krawężnik  Z tym, że przy takim scenariuszu i tak motocykl zazwyczaj jest już solidnie pokiereszowany, więc stan crashpadów ma najmniejsze znaczenie
 Z tym, że przy takim scenariuszu i tak motocykl zazwyczaj jest już solidnie pokiereszowany, więc stan crashpadów ma najmniejsze znaczenie 
Obawa o uszkodzenie ramy jest w innych modelach, np. w hornecie. Tam pady wiszą na śrubie 10mm i ucho w ramie czy tam w silniku jest strasznie wąskie, długie i słabo podparte. Tam faktycznie jest szansa, że zbyt mocny crashpad może uszkodzić ramę, poprostu ułamać ucho. W necie można znaleźć sporo takich zdjęć. Dlatego do takich motocykli stosuję celowo miękkie śruby, a czasem jeszcze z premedytacją toczę na nich maleńki rowek, by wykorzystując zjawisko karbu, śruba zgięła/złamała się dokładnie w tym miejscu, gdzie ja tego chcę, w kontrolowany sposób. W VFR choćby skały srały, ramy nie da się uszkodzić crashpadami, punkt mocowania jest wręcz idealnie pod nie stworzony








 )
 )









