Dźgam sobie wczoraj nienerwowo rowerkiem a jakże, powoluniu blisko prawego krawężnika na zupełnie bocznej, asfalcianej uliczce i podziwiam naszą cudowną, polską pogodę, bo błogo mi na duszy się zrobiło

, a tu nagle jakiś klakson wpie....a mi się w rajski nastrój. No to się oglądam i co widzę? Czarną Vektrą i dwie lalki

odpowiednio odziane też na czarno, pochłaniające asfalt tuż za moim tylnym kołem. Gdy nasze oczy się zderzyły

zaczęły wymachiwać rękami, żebym zjechał im z drogi. No to se zgłupiałem,

zatrzymałem się i przezszybnie pytam "CO?" A one na to "GÓWNO!" Oho, sobie myślę - nikt nie będzie przeganiał zakamuflowanego rockersa z drogi. Założyłem rękę na rękę i mówię: "Jak gówno, to stoimy"

i dalej nie wiem o co się kokosy rzucają. A one z wyraźnym grymasem porażki

wykonały karkołomny manewr omijania i zaparkowały swego wehikuła 15m przede mną. Pytacie o co chodziło? Ja też nie wiem, ale chyba bały się wyprzedzić rower. I niech ktoś powie, że Kawa nie ma racji.
