Po drugie ja szanuje Twój wybór przynależności do jakiegokolwiek klubu i chęć posiadania swoich barw klubowych w miejscu widocznym i drogi jaką z kolegami obrałeś.
Wszystko jest jak najbardziej ok do pewnego momentu, zanim przejdę dalej muszę też dopisać, że chwała Ci za to, że nie jesteś tym który będzie bral życie za poważnie, to się tyczy uszanowania mojej naszywki na plecach ( niech ona pozostanie jedynie przykładem bo w tych kategoriach rozmawiamy, czy też piszemy)
A teraz do sedna tego z czym sie zgodzić nie za bardzo mogę a mianowicie:
Ale nikt nie pisze, że jest ciężko i w ogóle już od razu a nawet w tej chwiliwoju27k pisze:Naprawde nie jest tak ciężko byc zaakceptowanym klubem jak wam sie to wydaje.
Piszemy o tym, że większość z Nas ( wszyscy Ci nie będący w klubach czy supportach MC ), nie chce ani nie czuje potrzeby bycia "zaakceptowanym" przez kongres, jak już wcześniej napisałem nawet bez statusu prawnego.
Idąc dalej, więc jeśli udałoby mi się zgromadzić w koło siebie setki motocyklistów, zapaleńców, kochających moją ideę, powstałby klub, wielki klub.
Rozważając dalej ten wątek, gdybym wprowadził żelazne zasady typu "jeden za wszystkich - wszyscy za jednego" i zapalił ludzi do bycia w jedności, oczywiście w między czasie trzebaby było pomyśleć o logo, ale na razie takim skromnym, np na breloczku do kluczy
I była by w Nas siła, można by napisać braterska i było by nas setki a każdy gotów jechać w drugi koniec polski aby pomóc koledze z klubu to pytam na wprost.
Jeśli mając taką siłę przebicia, miałbym aspiracje nosić bezkarnie naszywki swojego klubu gdzie tylko mi się zapragnie, czy ktokolwiek byłby w stanie powiedzieć jedź na kongres i się zgłoś, poproś o zgodę, wątpię naprawdę wątpię.
A najlepsze pozostawiłem na koniec, więc jak już zdobędę świat i będę miał armię motocyklistów, wiernych kompanów to czy będę miał prawo do tego aby żądać od innych dostosowania się pod moje (lub naszego klubu) reguły pozostałych motocyklistów, na zasadzie wypowiedzi : ja nie mam nic przeciwko ale wiecie albo dam wam błogosławieństwo do jazdy motocyklem, albo jak to w życiu bywa nie wszyscy są tak grzeczni jak ja.
Reasumując ( zaczynam lubić to słowo )
Wszyscy wiemy, że pewne zasady panują, bo to są jedynie zasady, dobrego wychowania, skutecznej nauki, higieny, poprawnej techniki jazdy motocyklem itd.
Nie będę i nie mam potrzeby bycia akceptowanym przez kogokolwiek a zwłaszcza przez zarząd lub kongres "instytucji" do której nie należę i nie mam zamiaru należeć.
Jestem w ogólnym słowa rozumieniu Free Riderem poprostu lubie zapier.., a są na tysiące.
Czlowiek jest zwierzęciem stadnym i od wieków gromadził się w mniejsze i większe grupy, a jak historia pokazuje większy ma większy apetyt na to żeby być jeszcze większy ( troszkę zamotałem ale chyba logicznie) jednak nie wymusicie na większości pewnych zachowań.
Rozumiem, że aby w waszym kręgu wszystko się kupy trzymało na zewnątrz trzeba być twardzielem o niepodzielnych poglądach, nigdy do incydentu nie dojdzie jeśli siły będą wyrównane, bądź można przegrać ( stara taktyka sztuki wojennej ).
Wiem dlaczego tak dbacie o swoje barwy, bo one symbolizują coś tylko waszego, honorowego, jedynego w swoim rodzaju, przynależność do większego tworu jakim jest kongres jest czymś wielkim dla pojedyńczych, maleńkich klubików najczęściej lokalnych, zrzeszających kilku lub kilkunastu zapaleńców, ale uważam, że co za dużo to nie zdrowo a zatracenie się we władzy jakiej nikt na zewnątrz waszej organizacji wam nie dał może być bardzo bolesne, gdy ktoś z siłą przebicia ją odbierze.
Łatwo jest zastrazyć jednostkę ale grupę, dużą grupę jeszcze przyjaciół, hmmm.
Wszyscy jesteśmy dorośli, każdy sam podejmuje decyzje, chcę być w MC to będę nie chcę to nie będę, chcę przebywać w gronie ludzi z VFR-OC to przebywam nie chcę to nie, jednak przestańcie narzucać swoje reguły innym, pozostawcie wolny wybów.
Pozostańmy w zgodzie lecz bez nakazywania, ograniczania i pseudo akceptacji i zastraszania bo to w ogólnym rozrachunku prowadzi do wybuchu wojny a tego żadna ze stron niechce, bo zwycięzca będzie jeden ten liczebniejszy i najmniej obliczalny.
PS. Pamiętam i ustosunkuję się do wypowiedzi użytkownika Quastl, bo się z nią nie zgadzam, przynajmniej nie do końca. Jednak muszę pomyśleć nad przelaniam myśli na ekran i w efekcie na kartę forumową.