Kawały.
- Arnold
- ostry klepacz
- Posty: 2421
- Rejestracja: pt 29 sty 2010, 21:56
- Imię: Arnold
- województwo: opolskie
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Jedzie chłop wozem zatrzymuje go policjant i gada
- Co tam wieziecie na wozie? (a na wozie dwie beczki)
- Sok z banana, panie władzo - odpowiada pokornie chłop
- Jak to sok z banana?
- No tak z banana
- A dobry on?
- Nie wiem, nie piłem - mówi chłop
- Ee coś kręcisz! Dawaj kubek muszę go spróbować
Chłop podał mu kubek soku, glina wypił zaczął się krzywić zrobił się
czerwony na gębie, ale jakby nigdy nic wykrztusił
- No dobra, już jedź
A chłop:
- Dziękuje panie władzo, wio Banan.
Wsadzili 70 letniego dziadka do więzienia. Dziadek wchodzi do celi pełnej strasznych zakapiorów:
- Za co cię posadzili dziadygo?
- Za figle.
- Za jakie k*rwa figle?! Co ty będziesz kit wciskał, gadaj zgredzie za co, bo po tobie!
- To ja to mogę pokazać - mówi dziadzio.
- Ta? No to pokaż! - mówi zaintrygowany herszt celi.
Dziadzio przeżegnawszy się bierze wiadro służące w celi za ubikację i puka w drzwi. Kiedy uchylił się judasz, dziadzio chlust zawartością wiadra przez judasz, odstawił wiadro na miejsce i stanął obok drzwi na baczność.
Po chwili drzwi się otwierają, staje w nich gromada wku**ionych klawiszy, w tym jeden wysmarowany gównem, i mówią:
- Dziadek, ty się odsuń na bok, żeby ci się przypadkiem nie oberwało.
Wulkanizator, świeżo po ślubie, przenosi swoją lubą przez próg i ku jej zaskoczeniu niesie do łazienki.
A tam wanna pełna wody. Wulkanizator wkłada żonkę do wanny i mówi:
- No, zobaczymy
A Ona :
- Co zobaczymy ??
A on na to :
- Jak będą bąbelki to.... ślub unieważniamy...!!
Idzie ksiądz polną drogą, przechodzi obok takiego skromnego gospodarstwa.
Patrzy, a tam chłop coś z desek kleci. Ksiądz zagaduje:
- Pochwalony drogi parafianinie, nad czymże tak ciężko pracujesz???
- A kur..., kibel nowy stawiam, bo się stary rozj.b..
- O, mój drogi !!! A nie mógłbyś tego tak trochę owinąć w bawełnę ??
- Co mam owijać w bawełnę??? Dechami opierdolę naokoło i ch...j*!!!
Moskwa, Plac Czerwony. Dziennikarz zagraniczny podchodzi do przechodnia i pyta:
- Prezydent Putin chce wprowadzić prohibicję czyli zabronić Rosjanom picia alkoholu. Co pan na to?
- Wie pan... Ja już swoje wypiłem, ale dzieci szkoda.
Pani pyta Jasia w szkole:
- Ile jest pięć plus pięć?
Jasio przebiera rękami w kieszeniach i mówi:
- Jedenaście!
Na lotnisku celnik do pasażera:
- Czy ma pan coś do oclenia?
- Nie, nie mam.
- Jest pan pewien? Co w takim razie robi za panem ten słoń z chlebem na uszach? - upiera się celnik.
- Proszę pana, moja sprawa, z czym jem kanapki .
- Co tam wieziecie na wozie? (a na wozie dwie beczki)
- Sok z banana, panie władzo - odpowiada pokornie chłop
- Jak to sok z banana?
- No tak z banana
- A dobry on?
- Nie wiem, nie piłem - mówi chłop
- Ee coś kręcisz! Dawaj kubek muszę go spróbować
Chłop podał mu kubek soku, glina wypił zaczął się krzywić zrobił się
czerwony na gębie, ale jakby nigdy nic wykrztusił
- No dobra, już jedź
A chłop:
- Dziękuje panie władzo, wio Banan.
Wsadzili 70 letniego dziadka do więzienia. Dziadek wchodzi do celi pełnej strasznych zakapiorów:
- Za co cię posadzili dziadygo?
- Za figle.
- Za jakie k*rwa figle?! Co ty będziesz kit wciskał, gadaj zgredzie za co, bo po tobie!
- To ja to mogę pokazać - mówi dziadzio.
- Ta? No to pokaż! - mówi zaintrygowany herszt celi.
Dziadzio przeżegnawszy się bierze wiadro służące w celi za ubikację i puka w drzwi. Kiedy uchylił się judasz, dziadzio chlust zawartością wiadra przez judasz, odstawił wiadro na miejsce i stanął obok drzwi na baczność.
Po chwili drzwi się otwierają, staje w nich gromada wku**ionych klawiszy, w tym jeden wysmarowany gównem, i mówią:
- Dziadek, ty się odsuń na bok, żeby ci się przypadkiem nie oberwało.
Wulkanizator, świeżo po ślubie, przenosi swoją lubą przez próg i ku jej zaskoczeniu niesie do łazienki.
A tam wanna pełna wody. Wulkanizator wkłada żonkę do wanny i mówi:
- No, zobaczymy
A Ona :
- Co zobaczymy ??
A on na to :
- Jak będą bąbelki to.... ślub unieważniamy...!!
Idzie ksiądz polną drogą, przechodzi obok takiego skromnego gospodarstwa.
Patrzy, a tam chłop coś z desek kleci. Ksiądz zagaduje:
- Pochwalony drogi parafianinie, nad czymże tak ciężko pracujesz???
- A kur..., kibel nowy stawiam, bo się stary rozj.b..
- O, mój drogi !!! A nie mógłbyś tego tak trochę owinąć w bawełnę ??
- Co mam owijać w bawełnę??? Dechami opierdolę naokoło i ch...j*!!!
Moskwa, Plac Czerwony. Dziennikarz zagraniczny podchodzi do przechodnia i pyta:
- Prezydent Putin chce wprowadzić prohibicję czyli zabronić Rosjanom picia alkoholu. Co pan na to?
- Wie pan... Ja już swoje wypiłem, ale dzieci szkoda.
Pani pyta Jasia w szkole:
- Ile jest pięć plus pięć?
Jasio przebiera rękami w kieszeniach i mówi:
- Jedenaście!
Na lotnisku celnik do pasażera:
- Czy ma pan coś do oclenia?
- Nie, nie mam.
- Jest pan pewien? Co w takim razie robi za panem ten słoń z chlebem na uszach? - upiera się celnik.
- Proszę pana, moja sprawa, z czym jem kanapki .
- niedzwiedz_waw
- teksciarz
- Posty: 114
- Rejestracja: pt 23 sty 2009, 10:47
- Imię: Jarek
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
- Piszol
- klepacz
- Posty: 655
- Rejestracja: ndz 22 kwie 2007, 10:35
- województwo: podkarpackie
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Łańcut
- Kontakt:
"To, że matematyka jest królowa nauk to wiemy wszyscy. Ale dopiero poniższe rozumowanie to tak naprawdę unaocznia
Co to znaczy osiągnąć w życiu 100%?
Wielu ludzi mówi, że daje z siebie ponad 100%, ale czy tak jest rzeczywiście? Co to znaczy osiągnąć 100% w życiu? Z pomocą przychodzi nam matematyka ;
Jeżeli za A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z
podstawimy: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26
to:
H-A-R-D-W-O-R-K (ciężka paca)
8+1+18+4+23+15+18+11 = 98%
a
K-N-O-W-L-E-D-G-E (wiedza)
11+14+15+23+12+5+4+7+5 = 96%
ale,
B-U-L-L-S-H-I-T (pieprzenie głupot)
2+21+12+12+19+8+9+20 = 103%
zas
A-S-S-K-I-S-S-I-N-G (włazidupstwo)
1+19+19+11+9+19+19+9+14+7 = 118%!
Tak więc jedynym, popartym matematycznie wnioskiem jest to, że chociaż ciężka praca i wiedza zbliża do ideału, to tylko pieprzenie głupot i włażenie w dupę wynoszą ponad przeciętność".
Co to znaczy osiągnąć w życiu 100%?
Wielu ludzi mówi, że daje z siebie ponad 100%, ale czy tak jest rzeczywiście? Co to znaczy osiągnąć 100% w życiu? Z pomocą przychodzi nam matematyka ;
Jeżeli za A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z
podstawimy: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26
to:
H-A-R-D-W-O-R-K (ciężka paca)
8+1+18+4+23+15+18+11 = 98%
a
K-N-O-W-L-E-D-G-E (wiedza)
11+14+15+23+12+5+4+7+5 = 96%
ale,
B-U-L-L-S-H-I-T (pieprzenie głupot)
2+21+12+12+19+8+9+20 = 103%
zas
A-S-S-K-I-S-S-I-N-G (włazidupstwo)
1+19+19+11+9+19+19+9+14+7 = 118%!
Tak więc jedynym, popartym matematycznie wnioskiem jest to, że chociaż ciężka praca i wiedza zbliża do ideału, to tylko pieprzenie głupot i włażenie w dupę wynoszą ponad przeciętność".
Jeżeli uczynisz komuś przysługę, to jesteś od zaraz trwale za to odpowiedzialny.
- ppamula
- stary wyjadacz
- Posty: 3540
- Rejestracja: czw 20 lip 2006, 08:12
- Imię: Piotr
- województwo: mazowieckie
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
Są tylko dwie rzeczy, o które można się martwić:
Czy jest się zdrowym, czy jest się chorym.
Jeśli jest się zdrowym,
To nie ma się czym martwić
Jeśli jest się chorym,
To są dwie rzeczy, o które można się martwić:
Albo się polepszy, albo umrzesz.
Jeśli się polepszy
To nie ma się czym martwić
Jeśli umrzesz,
To są dwie rzeczy, o które można się martwić:
Albo pójdziesz do nieba, albo do piekła.
Jeśli pójdziesz do nieba,
To nie ma się czym martwić.
Ale jeśli pójdziesz do piekła,
Będziesz tak cholernie zajęty witaniem się
Ze wszystkimi swoimi znajomymi,
Że nie będziesz mieć czasu, żeby się MARTWIĆ!!
WIĘC... PO CO SIĘ MARTWIĆ?
Czy jest się zdrowym, czy jest się chorym.
Jeśli jest się zdrowym,
To nie ma się czym martwić
Jeśli jest się chorym,
To są dwie rzeczy, o które można się martwić:
Albo się polepszy, albo umrzesz.
Jeśli się polepszy
To nie ma się czym martwić
Jeśli umrzesz,
To są dwie rzeczy, o które można się martwić:
Albo pójdziesz do nieba, albo do piekła.
Jeśli pójdziesz do nieba,
To nie ma się czym martwić.
Ale jeśli pójdziesz do piekła,
Będziesz tak cholernie zajęty witaniem się
Ze wszystkimi swoimi znajomymi,
Że nie będziesz mieć czasu, żeby się MARTWIĆ!!
WIĘC... PO CO SIĘ MARTWIĆ?
- Arnold
- ostry klepacz
- Posty: 2421
- Rejestracja: pt 29 sty 2010, 21:56
- Imię: Arnold
- województwo: opolskie
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Siedmioletni chłopczyk spaceruje sobie chodnikiem w drodze do szkoły.
Podjeżdża motocykl. Kierowca podnosi szybkę kasku i mówi :
- Wsiadaj to dam Ci 10 złotych i lizaka !
Chłopczyk nie reaguje i przyspiesza kroku. Motocykl powoli toczy sie za nim.
Znowu się zatrzymuje przy krawężniku ...
- No wsiadaj! Dam Ci 20 złotych, lizaka i chipsy !
Chłopczyk ponownie kreci głowa i przyspiesza kroku ...Motocykl nadal
powoli jedzie za nim. Znowu się zatrzymuje ...
- No nie bądź taki .. wsiadaj ! Moja ostatnia oferta - 50 złotych, chipsy,
cola i pudełko chupa-chups !
- Oj odczep się Tato! Kupiłeś yamahę to musisz z tym żyć ...
Z całym szacunkiem dla właścicieli Yamah. Sam z resztą miałem jamaszę.
Podjeżdża motocykl. Kierowca podnosi szybkę kasku i mówi :
- Wsiadaj to dam Ci 10 złotych i lizaka !
Chłopczyk nie reaguje i przyspiesza kroku. Motocykl powoli toczy sie za nim.
Znowu się zatrzymuje przy krawężniku ...
- No wsiadaj! Dam Ci 20 złotych, lizaka i chipsy !
Chłopczyk ponownie kreci głowa i przyspiesza kroku ...Motocykl nadal
powoli jedzie za nim. Znowu się zatrzymuje ...
- No nie bądź taki .. wsiadaj ! Moja ostatnia oferta - 50 złotych, chipsy,
cola i pudełko chupa-chups !
- Oj odczep się Tato! Kupiłeś yamahę to musisz z tym żyć ...
Z całym szacunkiem dla właścicieli Yamah. Sam z resztą miałem jamaszę.
- Żeton
- klepacz
- Posty: 1162
- Rejestracja: czw 25 cze 2009, 17:38
- Imię: Artur
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Bronisławów / Warszawa
- Kontakt:
Ksiądz, Pop i Rabin dyskutowali kto jest najlepszym kaznodzieją.
Ponieważ nie mogli dojść do porozumienia wymyślili sprawdzian. Każdy z nich miał pójść do lasu i nawrócić niedźwiedzia na swoją wiarę.
Po pewnym czasie spotykają się znowu i zaczyna opowiadać Ksiądz:
- Wyszedłem na polane i patrzę, niedźwiedź po jej drugiej stronie. Zacząłem czytać, najpierw cichutko Katechizm, potem głośniej, głośniej. Niedźwiedź się zainteresował podszedł, potem czytaliśmy Biblię...
- I co, i co? Zapytali Pop i Rabin.
- No i za tydzień niedźwiedź idzie do pierwszej komunii..
- Ja -rzekł Pop- idę sobie wzdłuż rzeki i widzę: niedźwiedź na drugim brzegu. Zacząłem się modlić a on patrzy z zainteresowaniem co ja robię. Więc zacząłem mu opowiadać o Bogu o Piśmie...
- I co, i co? Pyta Rabin i Ksiądz.
- No i po jakimś czasie ochrzciłem go w tej rzece...
Na to Rabin odzywa się z łóżka szpitalnego, na którym leży cały w gipsie, smętnym głosem:
- Widzę, że zaczynanie sprawy od obrzezania było ch... pomysłem....
Ponieważ nie mogli dojść do porozumienia wymyślili sprawdzian. Każdy z nich miał pójść do lasu i nawrócić niedźwiedzia na swoją wiarę.
Po pewnym czasie spotykają się znowu i zaczyna opowiadać Ksiądz:
- Wyszedłem na polane i patrzę, niedźwiedź po jej drugiej stronie. Zacząłem czytać, najpierw cichutko Katechizm, potem głośniej, głośniej. Niedźwiedź się zainteresował podszedł, potem czytaliśmy Biblię...
- I co, i co? Zapytali Pop i Rabin.
- No i za tydzień niedźwiedź idzie do pierwszej komunii..
- Ja -rzekł Pop- idę sobie wzdłuż rzeki i widzę: niedźwiedź na drugim brzegu. Zacząłem się modlić a on patrzy z zainteresowaniem co ja robię. Więc zacząłem mu opowiadać o Bogu o Piśmie...
- I co, i co? Pyta Rabin i Ksiądz.
- No i po jakimś czasie ochrzciłem go w tej rzece...
Na to Rabin odzywa się z łóżka szpitalnego, na którym leży cały w gipsie, smętnym głosem:
- Widzę, że zaczynanie sprawy od obrzezania było ch... pomysłem....
Nie ma obcych wśród Błękitnych Rycerzy, są tylko niespotkani przyjaciele. "There are no strangers, only friends you haven't met. RIDE WITH PRIDE
- Arnold
- ostry klepacz
- Posty: 2421
- Rejestracja: pt 29 sty 2010, 21:56
- Imię: Arnold
- województwo: opolskie
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Babice nieopodal Lublina.
Miejscowy gospodarz wychodzi rano oporządzić swoją krowę.
Ale po chwili wzburzony wraca do chałupy I budzi swoich trzech synów
mówiąc:
- Jakiś ch...j* ukradł nam krowę!
Starszy syn:
- Jak ch...j* to znaczy konus jakiś...
Średni syn:
- Jak konus to pewnie z Trojanowa...
Najmłodszy syn:
- Jak z Trojanowa to pewnie Wasyl..
Zaprzęgli konia do wozu i pojechali do Trojanowa i dali Wasylowi po
mordzie. Wasyl jednak nie przyznał się do kradzieży. Profilaktycznie
dali mu po mordzie drugi raz, ale także bez efektu.
Chcąc nie chcąc wsadzili Wasyla na wóz i pojechali do sądu grodzkiego.
Stanęli przed sędzią i ojciec mówi:
- Obudziłem się rano, patrzę krowę ukradł jakiś ch...j*. Mówię o tym synom.
Najstarszy mówi, że jak ch...j* to musiał być konus. Średni mówi, że jak
Konus to z pewnością z Trojanowa. Najmłodszy mówi, że jak z Trojanowa to na pewno Wasyl. Dali my mu Po mordzie, ale krowy nie chce oddać!
Sędzia:
- Hmmm... Logika niby żelazna, ale to jeszcze niczego nie dowodzi. No na
ten przykład, powiedzcie mi co mam w tym pudełku?
Ojciec:
- Pudełko kwadratowe...
Najstarszy syn:
- To znaczy, że w nim coś okrągłego...
Średni syn:
- Jak okrągłe to musi być pomarańczowe...
Najmłodszy:
- Jak pomarańczowe - to z pewnością mandarynka...
Sędzia zdumiony zagląda do pudełka I mówi:
- No, Wasyl.... Oddawaj ku....a krowę...
Wasyl, z całym szacunkiem.
Miejscowy gospodarz wychodzi rano oporządzić swoją krowę.
Ale po chwili wzburzony wraca do chałupy I budzi swoich trzech synów
mówiąc:
- Jakiś ch...j* ukradł nam krowę!
Starszy syn:
- Jak ch...j* to znaczy konus jakiś...
Średni syn:
- Jak konus to pewnie z Trojanowa...
Najmłodszy syn:
- Jak z Trojanowa to pewnie Wasyl..
Zaprzęgli konia do wozu i pojechali do Trojanowa i dali Wasylowi po
mordzie. Wasyl jednak nie przyznał się do kradzieży. Profilaktycznie
dali mu po mordzie drugi raz, ale także bez efektu.
Chcąc nie chcąc wsadzili Wasyla na wóz i pojechali do sądu grodzkiego.
Stanęli przed sędzią i ojciec mówi:
- Obudziłem się rano, patrzę krowę ukradł jakiś ch...j*. Mówię o tym synom.
Najstarszy mówi, że jak ch...j* to musiał być konus. Średni mówi, że jak
Konus to z pewnością z Trojanowa. Najmłodszy mówi, że jak z Trojanowa to na pewno Wasyl. Dali my mu Po mordzie, ale krowy nie chce oddać!
Sędzia:
- Hmmm... Logika niby żelazna, ale to jeszcze niczego nie dowodzi. No na
ten przykład, powiedzcie mi co mam w tym pudełku?
Ojciec:
- Pudełko kwadratowe...
Najstarszy syn:
- To znaczy, że w nim coś okrągłego...
Średni syn:
- Jak okrągłe to musi być pomarańczowe...
Najmłodszy:
- Jak pomarańczowe - to z pewnością mandarynka...
Sędzia zdumiony zagląda do pudełka I mówi:
- No, Wasyl.... Oddawaj ku....a krowę...
Wasyl, z całym szacunkiem.
- klosiewi
- klepacz
- Posty: 1369
- Rejestracja: pt 24 kwie 2009, 15:59
- Imię: Grzegorz
- województwo: mazowieckie
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Grójec
> > > Bajka z morałem!!!<<<<<<<<
Pewnego dnia bardzo zapracowana sowa postanowiła nic nie robić zarówno całe
noce jak i dnie. Była po prostu przepracowana.
Pomyślała sobie, że będzie się opierdalać. Siadła zatem zmęczona na gałęzi
drzewa, jedno skrzydło założyła sobie za głowę i odpoczywa wymachując jedną
nóżką.
Nagle biegnie sobie ścieżyną zając:
- Co robisz sowa?
- Nic. Opierdalam się.
- A to tak można?
- A nie widać?
- To ja też będę się opierdalać!
Położył się zajączek pod drzewem. Podłożył sobie jedną łapkę pod głowę i
wymachuje nóżką. Przebiega drugi zając:
- Co robisz zając?
- Opierdalam się.
- A to tak można?
- A nie widać?
- No widzę, widzę! To ja też będę się opierdalać!
Położył się zajączek koło pierwszego zajączka. Leniuchuje.
Podłożył sobie jedną łapkę pod głowę i macha nóżką w powietrzu.
Nagle zza drzewa wychodzi wilk. Zjadł jednego zająca, zjadł drugiego zająca,
oblizał się. Spojrzał do góry i pyta sowę.
- Hej sowa, Co robisz?
- Opierdalam się!
- A te dwa zające też się opierdalały?
- Tak. A jakże.
Wilk chwile pomyślał i do sowy:
- No widzisz sowa tylko Ci u góry mogą się opierdalać!
PiS. Sowa to nic personalnego do Ciebie
Pewnego dnia bardzo zapracowana sowa postanowiła nic nie robić zarówno całe
noce jak i dnie. Była po prostu przepracowana.
Pomyślała sobie, że będzie się opierdalać. Siadła zatem zmęczona na gałęzi
drzewa, jedno skrzydło założyła sobie za głowę i odpoczywa wymachując jedną
nóżką.
Nagle biegnie sobie ścieżyną zając:
- Co robisz sowa?
- Nic. Opierdalam się.
- A to tak można?
- A nie widać?
- To ja też będę się opierdalać!
Położył się zajączek pod drzewem. Podłożył sobie jedną łapkę pod głowę i
wymachuje nóżką. Przebiega drugi zając:
- Co robisz zając?
- Opierdalam się.
- A to tak można?
- A nie widać?
- No widzę, widzę! To ja też będę się opierdalać!
Położył się zajączek koło pierwszego zajączka. Leniuchuje.
Podłożył sobie jedną łapkę pod głowę i macha nóżką w powietrzu.
Nagle zza drzewa wychodzi wilk. Zjadł jednego zająca, zjadł drugiego zająca,
oblizał się. Spojrzał do góry i pyta sowę.
- Hej sowa, Co robisz?
- Opierdalam się!
- A te dwa zające też się opierdalały?
- Tak. A jakże.
Wilk chwile pomyślał i do sowy:
- No widzisz sowa tylko Ci u góry mogą się opierdalać!
PiS. Sowa to nic personalnego do Ciebie
- MC_Hammer
- ostry klepacz
- Posty: 2124
- Rejestracja: wt 05 maja 2009, 23:22
- Imię: Maciej
- województwo: mazowieckie
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Pruszków
Przychodzi facet do lekarza:
- Panie doktorze, od kilku dni mam zatwardzenie, nic mi nie pomaga.
- Będziemy musieli panu zaaplikować czopki. Proszę się odwrócić, ściągnąć
spodnie i pochylić się. Ja panu pokażę jak to się robi.
Facet ściągnął gacie, pochylił się i poczuł jak doktor wsuwa mu coś do
tyłka.
- OK, gotowe. Proszę to samo powtarzać samemu w domu co 12 godzin przez
najbliższe trzy dni.
Wieczorem gościu próbował samemu sobie poradzić, ale jakoś mu się nie
udawało. Poprosił więc żonę o pomoc. Odwrócił się, ściągnął spodnie i wypiął
dupsko. żona jedną rękę położyła na jego ramieniu, druga natomiast zaczęła
wkładać mu czopek.
- O ku**a! - wrzasnął w pewnej chwili facet.
- Co się stało kochanie, zabolało cię?
- Nie, ale właśnie sobie uświadomiłem, że ten lekarz trzymał obie ręce na
moich ramionach.
- Panie doktorze, od kilku dni mam zatwardzenie, nic mi nie pomaga.
- Będziemy musieli panu zaaplikować czopki. Proszę się odwrócić, ściągnąć
spodnie i pochylić się. Ja panu pokażę jak to się robi.
Facet ściągnął gacie, pochylił się i poczuł jak doktor wsuwa mu coś do
tyłka.
- OK, gotowe. Proszę to samo powtarzać samemu w domu co 12 godzin przez
najbliższe trzy dni.
Wieczorem gościu próbował samemu sobie poradzić, ale jakoś mu się nie
udawało. Poprosił więc żonę o pomoc. Odwrócił się, ściągnął spodnie i wypiął
dupsko. żona jedną rękę położyła na jego ramieniu, druga natomiast zaczęła
wkładać mu czopek.
- O ku**a! - wrzasnął w pewnej chwili facet.
- Co się stało kochanie, zabolało cię?
- Nie, ale właśnie sobie uświadomiłem, że ten lekarz trzymał obie ręce na
moich ramionach.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Majestic-12 [Bot] i 12 gości