Mazury i Suwalszczyzna
: pn 17 sie 2009, 14:39
Prawdopodobnie, nie bedzie to tak fascynujaca relacja z wyjazdów, jak inne które można znaleźć w tym temacie, ale postanowiłem podzielic się z Wami moją opowieścią.
Tekst ze względu na liczne opisy przyrody będzie dość obszerny, dlatego postanowiłem podzielić go na klika części - a każda z części opowiadać będzie o jednym dniu naszej tułaczki. Postanowiliśmy ten czas spędzić w małym gronie ze względów przeróżnych, a podstawowym kryterium selekcji, była liczba dziur poniżej pasa. Jednym słowem automatyczna dyskwalifikacja, jeśli ktoś w podanych okolicach ciała, posiada inną dziurę, niż dziura w dupie.
Dzień 1
Umówiliśmy się na wyjazd z Celikiem oraz Igorem. Ja z Celikiem mieliśmy zacząć wyjazd w środę 12 sierpnia, po lekcjach, czyli ok. g.17.00 z Celikowej firmy z Pomiechówka, natomiast Igor miał dojechać do nas w piątek rano. Jak to życie ma w swoim zwyczaju, musiało spłatać jakiegoś figla. O g.14.00 byłem umówiony w Markach, na wymianę opon w swojej Laluni. Ich stan był opłakany i postanowiłem nie wybierać się w taką podróż, z oponami w takim stanie. Z przygodami, o których już nie będę się rozpisywał ( zapomniane klucze do garażu i powrót z Wilanowa co domu ) dotarłem do firmy MOTOHURT ok g. 14.30. Opony były, czekały na mnie, więc się ucieszyłem i kazano mi czekać......
Czekałem i czekałem na wolny podjazd, aby moją Lalunie obsłużono. Ok g. 16.15 przyszedł „fachowiec” i stwierdził, że u nich sie nie da, bo nie mają podnośnika do motocykli. Robili tylko standardowe motki, które huśtali na kołysce i zmieniali opony. Ale pan odpowiedzialny za bałagan, powiedział, że załatwi mi wymianę u znajomych w MOTOSZKLARNI – kilkaset metrów dalej. Pojechałem, opony podrzucili pracownicy MOTOHURT`u i już ok 16.30 moja Lalunia była obsługiwana. Chciałem tylko wspomnieć, że panowie z motoszklarni też nie mieli podnośnika, ale im się chciało pracować. Po wielu komplikacjach, wymianie dętki przy okazji zmiany opony, wymianie klocków hamulcowych z tyłu itd...... udało nam się wyruszyć z Celikiem, z pod motoszklarni, ok 19.20 Celik stwierdził, że dojedzie do mnie i zamiast z Pomiechówka, ruszymy z Marek, przez Wyszków, Łomżę, Kolno, Pisz do Orzysza. Droga super, bezproblemowa, szybka – bo nowymi obwodnicami, bez najmniejszych problemów. Traskę, zrobiliśmy z małymi postojami na tankowanie i małe zakupki kolacyjne w 2.55 – ok 22.15 byliśmy już w domku u Cioci Celika.
Kolacja ze smażonymi, świeżymi właśnie złowionymi rybami, oraz wspaniałymi nalewkami Cioci
oczywiście obowiązkowa kąpiel w jeziorze koło 1 w nocy, małe ploteczki, przed snem i zasłużony odpoczynek 
Ten dzień na mapie, wygladał tak: http://maps.google.pl/maps?f=d&source=s ... e=UTF8&z=7
Tekst ze względu na liczne opisy przyrody będzie dość obszerny, dlatego postanowiłem podzielić go na klika części - a każda z części opowiadać będzie o jednym dniu naszej tułaczki. Postanowiliśmy ten czas spędzić w małym gronie ze względów przeróżnych, a podstawowym kryterium selekcji, była liczba dziur poniżej pasa. Jednym słowem automatyczna dyskwalifikacja, jeśli ktoś w podanych okolicach ciała, posiada inną dziurę, niż dziura w dupie.
Dzień 1
Umówiliśmy się na wyjazd z Celikiem oraz Igorem. Ja z Celikiem mieliśmy zacząć wyjazd w środę 12 sierpnia, po lekcjach, czyli ok. g.17.00 z Celikowej firmy z Pomiechówka, natomiast Igor miał dojechać do nas w piątek rano. Jak to życie ma w swoim zwyczaju, musiało spłatać jakiegoś figla. O g.14.00 byłem umówiony w Markach, na wymianę opon w swojej Laluni. Ich stan był opłakany i postanowiłem nie wybierać się w taką podróż, z oponami w takim stanie. Z przygodami, o których już nie będę się rozpisywał ( zapomniane klucze do garażu i powrót z Wilanowa co domu ) dotarłem do firmy MOTOHURT ok g. 14.30. Opony były, czekały na mnie, więc się ucieszyłem i kazano mi czekać......
Czekałem i czekałem na wolny podjazd, aby moją Lalunie obsłużono. Ok g. 16.15 przyszedł „fachowiec” i stwierdził, że u nich sie nie da, bo nie mają podnośnika do motocykli. Robili tylko standardowe motki, które huśtali na kołysce i zmieniali opony. Ale pan odpowiedzialny za bałagan, powiedział, że załatwi mi wymianę u znajomych w MOTOSZKLARNI – kilkaset metrów dalej. Pojechałem, opony podrzucili pracownicy MOTOHURT`u i już ok 16.30 moja Lalunia była obsługiwana. Chciałem tylko wspomnieć, że panowie z motoszklarni też nie mieli podnośnika, ale im się chciało pracować. Po wielu komplikacjach, wymianie dętki przy okazji zmiany opony, wymianie klocków hamulcowych z tyłu itd...... udało nam się wyruszyć z Celikiem, z pod motoszklarni, ok 19.20 Celik stwierdził, że dojedzie do mnie i zamiast z Pomiechówka, ruszymy z Marek, przez Wyszków, Łomżę, Kolno, Pisz do Orzysza. Droga super, bezproblemowa, szybka – bo nowymi obwodnicami, bez najmniejszych problemów. Traskę, zrobiliśmy z małymi postojami na tankowanie i małe zakupki kolacyjne w 2.55 – ok 22.15 byliśmy już w domku u Cioci Celika.
Kolacja ze smażonymi, świeżymi właśnie złowionymi rybami, oraz wspaniałymi nalewkami Cioci


Ten dzień na mapie, wygladał tak: http://maps.google.pl/maps?f=d&source=s ... e=UTF8&z=7