Gleba
: pt 15 maja 2009, 22:21
Dosłownie przy garażu... Wycackałem dziś moto, naciągnałem łańcuch, wypucowałem. Mielismy zaplanowaną traskę z Monia... i co... ? i coo.... !! ?? I gleba. Ruszyłem spod garażu, dojechałem do pierwszego małego skrzyżowania, musiałem się zatrzymać. I nie więdząc dlaczego, kiedy motor przechylał się w lewo, noga zachaczyła mi się o gumowy podnóżek (który jak się później okazało byl naderwany), tym samym nie wyciągnąłem nogi i glebłem z motocyklem jak klocek na lewą stronę (komiczne....
). Klamka od sprzegła do wymiany. Set do spawania (zlamał się), zgięta dźwignia zmiany biegów. Podrapana owiewka i bolący pośladek.
Całe szczęście, że motocykl wziąłem po części na siebie bo owiewki mogłyby wyglądać dużo gorzej.
Normalnie już za siebie nie mogłem... wkurzony na maksa...
Odprowadziłem moto do garażu i załamany poszedłem do domu.
I teraz się zastanawiam czy to głupota ? Czy zwykły pech ? czy może przestroga od kogoś z góry (Piotras ?), żeby dzisiaj nie wyjeżdzać...
Stwierdziliśmy z Monią, że nie ma tego złego... Ktoś poprostu chciał zebyśmy nie wyjeżdzali dzisiaj... moze i lepiej
PS: A crashpady do dzisiaj nie kupione...


Całe szczęście, że motocykl wziąłem po części na siebie bo owiewki mogłyby wyglądać dużo gorzej.
Normalnie już za siebie nie mogłem... wkurzony na maksa...
Odprowadziłem moto do garażu i załamany poszedłem do domu.
I teraz się zastanawiam czy to głupota ? Czy zwykły pech ? czy może przestroga od kogoś z góry (Piotras ?), żeby dzisiaj nie wyjeżdzać...

Stwierdziliśmy z Monią, że nie ma tego złego... Ktoś poprostu chciał zebyśmy nie wyjeżdzali dzisiaj... moze i lepiej

PS: A crashpady do dzisiaj nie kupione...


