Strona 3 z 4

: pn 18 sie 2008, 23:40
autor: Arturo
To nie zabrzmi zbyt optymistycznie ale jak czytam o takich wypadkach to mi sie odechciewa jezdzic :mad: Na prawde czesto zachowujemy maximum ostroznosci a to sie nadaj dzieje!!! Jade sobie i nagle staje sie ofiara losu...lub raczej ofiara czyjejs bezmyslnosci.
3Maj sie tam Figaro i ostroznie z noga

: wt 19 sie 2008, 00:46
autor: Krajan
przykre doświadczenie .. naprawde współczuje. :sad: Trzymaj się dzielnie :neutral:

: wt 19 sie 2008, 09:32
autor: olo70
Figaro zdrowiej szybko, i do zobaczyska na 2oo. Pozdro.

: wt 19 sie 2008, 09:50
autor: PETER
nie daj się napewno będzie lepiej zdrowiej jak najszybciej a co do bezmyślności to okazuje się ze to my musimy myśleć za tych co przed nami za nami i tych co ich nie widzimy

: wt 19 sie 2008, 11:26
autor: wasyl
Współczuję i życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
Na więcej brak słów.

: wt 19 sie 2008, 12:34
autor: arek
Pytanie techniczne: rozmawiałem właśnie z Figarem i jutro będe miał upoważnienie do odebrania moto z parkingu i w związku z tym pytanie: Kiedy mogłby jeszcze ktoś podjechac do Pruszcza tak aby pomóc mi zapakowac moto na pakę (sam chyba go raczej nie wrzucę :biggrin ). W razie czego klucze wezmę to będzie można coś porozkręcać (flex w razie potrzeby też będzie :biggrin ), tak więc chodzi mi o pomoc w załadunku i poźniejszym rozładunku w Rumi.
Wstępna propozycja to jutro rano, tak między 9-11 ale zdaję sobie sprawę z tego iż jest to dzień roboczy i nie wiem kto będzie mógł.
Pozdrowienia
Arek

: wt 19 sie 2008, 12:41
autor: wasyl
arek,
Arek nie dam rady podjechac bo ciężko z kasą ale pomocą służę jak wpadniesz po mnie.
Pozdrawiam Wasyl.

: wt 19 sie 2008, 13:04
autor: Janusz B.
3maj się Figaro i wracaj do zdrowia jak najszybciej.
Pamiętaj, że ubezpieczalnia wisi Ci nie tylko kasę za motocykl, ale też zadośćuczynienie za doznane cierpienia.
Kuruj się chłopaku i do zobaczenia!!

: wt 19 sie 2008, 13:15
autor: G O F E R
Arek, ja mogę być o 10,00.
Napisz mi tylko (sms- bądz na PW)adres załadunku.

: wt 19 sie 2008, 17:01
autor: DIDI
W mordę. Przykra sprawa. Chłopie zdrowiej jak najszybciej. A swojadrogą miałem wczoraj podobne zdarzenie. Lece po 21ej na trasie z 2 kolegów na motungach za mną. Leci bus i Golf za nim. Ja na lewym pasie zapier.. już 160 a koleś golfem wypier.. na lewy pas którym jadę i się bierze za wyprzedzanie :twisted: Heble i sygnał dzwiękowy, a ten k....s nic i musiałem heblować żeby w niego nie przywalić. Jak sie okazało 4 gnoi, sobie zabawe urzadziło,bo nie wierzeę że nie widzieli, że ich wyprzedzam, bo przecież światła widać i moją VFRę to akurat słychać szybciej niż widać dodatkowo :evil: Morał z tego taki:
UWAŻAJCIE NA SIEBIE BO DEBILI NIE BRAKUJE!!!!!!!!
:twisted: :twisted: :twisted: :twisted: :twisted: :twisted: :twisted: :twisted: :twisted: :twisted: :twisted: :twisted: :twisted: :twisted: :twisted: :twisted: :twisted: :twisted: :twisted: :twisted:

: wt 19 sie 2008, 19:15
autor: Struś
O kurcze dopiero teraz przeczytałem ! Figaro szybkiego powrotu do zdrowia życzę. Ty to naprawdę spokojnie jeździsz więc jak tacy ludzie mają wypadki to coś jest nie halo z otoczeniem chyba. Uważać to za mało. Trzeba mieć chyba 6 zmysł i czytać w myślach innych żeby uniknąć wszystkich zagrożeń... Mi też się odechciewa jeździć jak czytam o takich wypadkach...

: śr 20 sie 2008, 14:52
autor: figaro
Witam.
No :neutral: , moto jest już w domu (garażu). Wielkie o ile nie jeszcze większe podziękowania dla Arka, Gofera i Wasyla za okazaną pomoc przy przewozie zwłok (na dzień dzisiejszy tak wygląda honda) motocykla do domu. Jak zobaczyłem hondę na parkingu, to jakby mi ktoś na powrót nogę złamał. Normalnie tylko stać i ryczeć z bólu :cry: . Zresztą chłopaki sami widzieli, ...obraz nędzy i rozpaczy. Na razie tyle. Jak się ogarnę rzucę kilka nowych, ciekawych faktów z mojej przygody.
Pozdrawiam figaro

: śr 20 sie 2008, 16:54
autor: Robin
zdrowiej chlopie i dobrze ze tylko tyle Tobie sie stalo:)

: śr 20 sie 2008, 21:48
autor: Marioo
Figaro, życzę zdrówka i szybkiego powrotu do zdrowia :grin:

: sob 12 wrz 2009, 22:06
autor: figaro
Witam.
Od ostatniego wpisu (20.08.08) upłynęło nieco wody w Wiśle i innych polskich rzekach, należałoby więc pomału zakończyć temat. Największym problemem, z jakim zmagałem się od owego feralnego dnia było pytanie, czy moje maleństwo jeszcze kiedykolwiek pojedzie na własnych kołach. Może to wydać się śmieszne, ale prosiłem żonę aby wykonała dziesiątki zdjęć wraku Hondy stojącej w garażu. Oglądałem je godzinami szukając miejsc uszkodzeń wymagających naprawy bądź wymiany. W tym samym czasie moja ślubna szukała sposobu w jaki by można, oddać moto na złom. Winiła hondę za wypadek i wszystkie trudności z tego wynikające. Wiele miesięcy poświęciłem na przekonanie żony, że to nie motocykl jest sprawcą wypadku, tylko kierowca innego samochodu. W tym przypadku to moto i ja byliśmy ofiarami z tą różnicą, że o mnie już ktoś dbał, natomiast ona /honda/ czekała cichutko w garażu na swoją kolej. I doczekała się. Od powrotu do domu zacząłem szukać części, które na 100% wiedziałem, że będzie trzeba wymienić. Opłaciło się szukać bo zaoszczędziłem sporo grosza kompletując przez ten czas spędzony w domu poszukiwane części. Jak tylko zacząłem się w miarę poruszać chodziliśmy z żoną do garażu i rozkręcaliśmy wszystko to co się dało. Ogólnie cały proces odtwarzania hondy do stanu sprzed wypadku zajął ok. 10 m-cy. W poszukiwaniu części opierałem się głównie na Forum VFR OC, allegro.pl, dwa-kola.pl. Wszyscy zapewne wiedzą ale dla porządku przypomnę, że odbudowa moto po wypadku po pierwsze: trwa, po drugie: kosztuje. W tym miejscu muszę zaznaczyć, że odbudowa i powrót do życia nie byłby możliwy bez ogromnego wsparcia... mojej ukochanej małżonki, która dopingowała mnie w pracach i podtrzymywała na duchu w trudnych chwilach. Podczas tego okresu żona przeszła swoistą przemianę z przeciwnika, w zwolennika jazdy na motocyklu. Tutaj nieoceniony wkład mieli Vikingowie oraz inni członkowie forum, poznani podczas wspólnych spotkań. To Wy pokazaliście, że jesteście ludźmi z krwi i kości, macie rodziny, plany na przyszłość, troski, problemy oraz małe i większe radości. A przede wszystkim kochacie swoje hobby w postaci motocykli i szanujecie innych, którzy podzielają to piękne zainteresowanie. Jesteśmy jak jedna wielka rodzina. To spowodowało, że moja Joanna zdecydowała się sama spróbować tego jedynego w swoim rodzaju uczucia i zajęła miejsce plecaczka. Ile Ją to kosztowało, wie tylko ona sama.
03 maja 2009 roku, po 267 dniach postoju od wypadku uruchomiłem po raz pierwszy hondę. Niesamowite, ale dźwięk pracującego silnika i oczy zrobiły się mokre. Miesiąc później zrobiłem przegląd powypadkowy, odebrałem dokumenty i zaczęliśmy jeździć. Wikingowie już sprzęt widzieli, ale chcę pokazać Wam wszystkim. Udało się (choć trwało bardzo długo) i bardzo się z tego cieszę.
Sprawa w sądzie trwa i chyba jeszcze potrwa. Sprawca wypadku wziął prawnika i mataczą ile się da. Na razie nic szczególnego nie wywalczyli. Troszeczkę .q.w. sędzinę oraz kilka razy zrobili z siebie idiotów. Ale to ich prywatna sprawa. Ja natomiast stawiam się sumiennie na każdą rozprawę i mam z tego totalną uciechę. Poniżej kilka fotek ilustrujących stan przed i po naprawie.