Zabawa w kotka i myszkę z wideoradarami
: pn 30 cze 2008, 11:48
Żeby nie być Mientką Fają, ale przede wszystkim dla siebie samego, postanowiłem z Piotrkowa Trybunalskiego pojechać do Warszawy na około. I tak wybrałem się z Piotrasem do Krakowa.
Prowadził przez kręte drogi o dobrej jakości przez kieleckie i małopolskie. Szybko nie było ale zawijaście! I tak trafiłem do Krakowa odprowadzając Piotrasa do domu.
Wracając do Warszawy postanwiłem jednak przyśpieszyć i jechać głównymi drogami.
No i za pierwszym razem spostrzegłem srebrną oktawię właśnie wyjeżdzającą z bocznej drogi.
Śmignąłem koło niej i odrazu mnie zauwazyli.
Rzucili sie w pościg. Zapewne włączyli wideo ale ja od już schowałem sie za wyprzedzony samochód zanim wjechali za główną drogę.
Jeszcze mnie nie skadrowali więc nie włączyli sygnałow tylko usiłowali wyprzedzać po kolei pojazdy by się zbliżyć.
Jednak zarówno w przeciwnym kierunku jak i w moim było bardzo duzo samochodów dlatego wyprzedzanie im nie bardzo szło po myśli.
I kiedy oni wyprzedzali ja byłem schowany za kolejny wyprzedzony pojazd. Jak oni sie schowali za wyprzedzany pojazd to ja brałem kolejne dwa w błyskawicznym tempie (ale nie więcej) i zaraz sie chowałem.
I tak bawilismy się w kotka i myszkę przez dobre 20 minut. W końcu dali za wygraną bo tłok na drodze był duży a ja byłem już sporo przed nimi.
Ale mokro już miałem... na plecach
Drugi wideoradar na kołach wyprzedziłem mając 1:8 na budziku i kątem oka zobaczyłem w granatowej vektrze dwóch facetów w niebieskich koszulach z pagonami.
Natychmiast po heblach i na prawą stronę jakieś 50 metrów przed ich maską i przepisowe 90.
Widzę w lusterkach że sie przyssali. Teren zabudowany to ja 55. Oni na odległość zdeżaka. Koniec terenu zabudowanego więc ja tak 5 - 10 ponad limit.
Nie odpuszczają. Znów teren zabudowany i znów 55.
I tak wlekliśmy się jakieś 20 km aż mnie ręce bolały ale nie dałem się ponieść nerwom.
Po tym wzajemnym asekurowaniu odpuścili bo z przeciwnej jechało kilku dzidowników.
Jeszcze nigdy tak często nie patrzyłem na prędkościmierz i lusterka.
Absolutnie potępiam takie zachowanie. Ilość nerwów i skłonnośc do popełniania błędów zwiększa się wielokrotnie przy w tych sytuacjach.
Potem jeszcze miałem kłopoty z iskrzącymi swiatłami, a był juz zmrok, rozklejonym butem itp itd, ale sobie poradziłem.
Po powrocie byłem tak wymęczony emocjonalnie że tylko zrzuciłem skóry i zasnąłem na wyrku, dopiero póżno w nocy wykompałem sie i wróciłem do cywilizacji. Do pościeli.
Prowadził przez kręte drogi o dobrej jakości przez kieleckie i małopolskie. Szybko nie było ale zawijaście! I tak trafiłem do Krakowa odprowadzając Piotrasa do domu.
Wracając do Warszawy postanwiłem jednak przyśpieszyć i jechać głównymi drogami.
No i za pierwszym razem spostrzegłem srebrną oktawię właśnie wyjeżdzającą z bocznej drogi.


Rzucili sie w pościg. Zapewne włączyli wideo ale ja od już schowałem sie za wyprzedzony samochód zanim wjechali za główną drogę.
Jeszcze mnie nie skadrowali więc nie włączyli sygnałow tylko usiłowali wyprzedzać po kolei pojazdy by się zbliżyć.
Jednak zarówno w przeciwnym kierunku jak i w moim było bardzo duzo samochodów dlatego wyprzedzanie im nie bardzo szło po myśli.
I kiedy oni wyprzedzali ja byłem schowany za kolejny wyprzedzony pojazd. Jak oni sie schowali za wyprzedzany pojazd to ja brałem kolejne dwa w błyskawicznym tempie (ale nie więcej) i zaraz sie chowałem.
I tak bawilismy się w kotka i myszkę przez dobre 20 minut. W końcu dali za wygraną bo tłok na drodze był duży a ja byłem już sporo przed nimi.

Ale mokro już miałem... na plecach

Drugi wideoradar na kołach wyprzedziłem mając 1:8 na budziku i kątem oka zobaczyłem w granatowej vektrze dwóch facetów w niebieskich koszulach z pagonami.
Natychmiast po heblach i na prawą stronę jakieś 50 metrów przed ich maską i przepisowe 90.
Widzę w lusterkach że sie przyssali. Teren zabudowany to ja 55. Oni na odległość zdeżaka. Koniec terenu zabudowanego więc ja tak 5 - 10 ponad limit.
Nie odpuszczają. Znów teren zabudowany i znów 55.
I tak wlekliśmy się jakieś 20 km aż mnie ręce bolały ale nie dałem się ponieść nerwom.
Po tym wzajemnym asekurowaniu odpuścili bo z przeciwnej jechało kilku dzidowników.
Jeszcze nigdy tak często nie patrzyłem na prędkościmierz i lusterka.
Absolutnie potępiam takie zachowanie. Ilość nerwów i skłonnośc do popełniania błędów zwiększa się wielokrotnie przy w tych sytuacjach.

Potem jeszcze miałem kłopoty z iskrzącymi swiatłami, a był juz zmrok, rozklejonym butem itp itd, ale sobie poradziłem.
Po powrocie byłem tak wymęczony emocjonalnie że tylko zrzuciłem skóry i zasnąłem na wyrku, dopiero póżno w nocy wykompałem sie i wróciłem do cywilizacji. Do pościeli.