Krąg Polarny, Murmańsk i okolice. Czerwiec 2019

Miałeś jakaś niezłą akcję i chcesz sie podzielić? Chcesz opowiedzieć o swojej wyprawie? Dawaj dawaj.
Awatar użytkownika
puzon
klepacz
klepacz
Posty: 1632
Rejestracja: ndz 26 paź 2008, 12:36
Model VFR: koza800Fi czerwona
Imię: Piotr
województwo: opolskie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: HitlerSee
Kontakt:

Krąg Polarny, Murmańsk i okolice. Czerwiec 2019

Post autor: puzon » czw 30 sty 2020, 17:53

Tradycyjnie chciałem zamieścić relację z wyjazdu.
Relacja autorstwa kompana podróży :D na szczęście nie musiałem nadwyrężać swoich szarych komórek(dwóch) wiecznie zanurzonych w alkoholu.

первый день 19.06.2019
Nie chcem ale muszem dla własnego Ja. Przygotowania nie były długie. Ja się po prostu w tańcu nie pierdo...... Przegląd Yamaszki, niezbędne zakupy, kasa, wiza, paszport i heja. Jak wróciłem z pracy kolega czekał już przed domem o umówionej godzinie. Yamaszka czekała w garażu w chłodzie. Jedynie co mnie trochę ale to trochę dręczyło to tylna opona. Zastanawiałem się czy zmienić , czy wytrzyma. Po krótkiej wymianie informacji z Jarkiem, z jego doświadczenia wywnioskowałem , że damy radę. Pośrodku było 2,5 mm, a do przejechania 6500km. Z racji opony na Eurofest pojechałem CB 1300, bo wiadomo oponę trzeba oszczędzać. Dlatego przed wyjazdem przejechałem tylko 4 km, na stację diagnostyczną i z powrotem.
Kilka fotek i startujemy. Celem był nocleg blisko granicy polsko-litewskiej. Gorąco było jak diabli. Wystartowaliśmy, albo inaczej zaczęliśmy w wolnym tempie oddalać się od domu. Wolno, gdyż musiałem posłuchać czy w motocyklu wszystko gra. Niby miałem pewność, ale 4km przed taką wyprawą wydawało mi się trochę za mało. Miałem plan aby polatać więcej, ale zawsze coś stało na przeszkodzie. Trudno jadziem. Z tempa ślimakowatego powoli zaczęło się robić spacerowe, użytkowe, zadowalające, bananowe i na końcu ogień. Nic nie buczało, nic nie huczało, nic nie waliło, dudniło, prowadziła się dobrze. Jakby co to Honda stała w garażu. Testem miał być etap pierwszy do granicy. Zawsze mógłbym zostawić yamahę w Polsce skoczyć po Hondę i dalej. Na szczęście towarzyszka podróży, zawiozła mnie na Białoruś, w Alpy i w jeszcze inne fajne miejsca i mogłem na nią liczyć. Po drodze na wyjazdowej z Warszawy korki były tak okrutne, że koledze temperatura skoczyła do niemal 130 stopni C. Pewnie był stał na poboczu, gdybym miał termometr do oleju ale na szczęście nie miałem i tylko on się martwił a ja z wyszczerzonymi zębami jechałem dalej ku przygodzie. Spacerowo dojechaliśmy na nocleg przy miejscowości Głęboki Rów. Wiem z czym się kojarzy. Wiocha, wiocha, wiocha. Cisza, cisza, cisza... nie z tym, ale tam tak było. Wspaniały odpoczynek przed następnym etapem. W lokalnym sklepiku zakupiliśmy zimne browarki na wieczór. Omówiliśmy następny dzień i poszliśmy spać. Podziwiałem pomysłowość gospodarzy. Z palet transportowych umieli zrobić doskonały użytek. Wszystko co można było zrobić z drzewna i desek to oni robili z palet . Nawet zadaszenie tarasu. Kurna zdolni ludzie. Aha najważniejsza sprawa. Przedstawię mojego kompana podróży i sprawcę tegoż wyjazdu. Miłośnik wódeczki, humoru, żądny przygód, kulom się nie kłaniający, miłośnik Wschodu. Wołają na niego PUZON. Zajebisty kompan, może spać na kamieniu w rowie, na stacji benzynowej na chodniku itd. Może nie jeść, nie myć się, po prostu idealny towarzysz do buszu. Motocykl ,którym jeździ to jeździ. Nie dmucha nie chucha, nie pieści nie poleruje, ale jeździ. Pole orne, błoto, piachy to dla niego chleb powszedni. Jak go widzą to się wstydzą. Jeździ VFR 800. Super niezawodnym sprzętem. Kocha Wschód. Pojechał na nim nad Bajkał i z powrotem. Jedyna wada...... chrapie ale można to przeżyć, trzeba mieć tylko odpowiednią dawkę alkoholu we krwi.
https://photos.app.goo.gl/S7mjZStgbBmXPHuF7

день второй 20.06.2019
Jeden z ciekawszych dni, przynajmniej tak mi się wydaje, ale jak tu napisać, aby dla czytającego był tak samo interesujący jak dla piszącego. Będzie to nie lada wyzwanie. Serce rośnie, dzisiaj mamy przekroczyć granicę z Federacją Rosyjską. Pakujemy się na motki i jazda. Dzień znowu zapowiada się fantastycznie. Litwa i Łotwa wita nas słonecznie. Każdy kilometr połykam ochoczo i napawam się przyjemnością . Jadę i to jest najważniejsze. Dokąd to w zasadzie nieistotne. Po kilku godzinach spokojnej jazdy docieramy do granicy. Jesteśmy chyba pierwsi w kolejce. Chowamy się pod zadaszeniem gdyż słońce łaja nas wściekłymi promieniami. Granica, kurnia zajefajnie, jesteśmy pierwsi w kolejce. Dobra nasza. Kiedy zaparkowaliśmy motury, rozdzialiśmy się, przystąpiliśmy do formalności. UUUUU i to jest historia pierwsza liga. To Rosja panowie to Rosja. Były 4 stanowiska. 2 z przodu i 2 z tyłu. Nie pamiętam co w którym się działo, ale …… Kiedy zaczęliśmy wypełniać formularze dotyczące wjazdu do Rosji, celu wjazdu, opisu dokładnej marszruty. Miejsca pobytu itd. Formularze jakie mieliśmy były w języku rosyjskim. Na granicy wszyscy są pomocni, jedni doradzają, inni wypisują, jeszcze inni pytają co i jak. Nam pomagała Rosjanka, niezwykle miła Pani. Dzięki niej wszystko poszło ładnie i składnie. My wypełniliśmy wnioski dotyczące wjazdu w języku rosyjskim. Nie rozumieliśmy wielu rzeczy ale ona nam bardzo pomogła w wypełnianiu odpowiednich formularzy. Kiedy podszedłem do okienka i podałem mnóstwo kartek z wytycznymi, które chcieli, Pani w budce zaczęła zadawać mi dziwne pytania po rosyjsku. Ja z wielkim trudem odpowiadałem na nie. Kiedy w końcu zapytała. Mówisz po rosyjsku? Odpowiedziałem da no PŁOCHO. Anglijskij zapytała. Da Toże NIE OCIEŃ CHARASZO.. Taka informacja była miodem na jej serce. Jak to usłyszała, wyebała nasze wnioski w języku rosyjskim i podała nam wnioski w języku angielskim. O żesz ty kur… ażeby cię ..uj strzelił pomyślałem. Pies Cię jeb…. Pokazała nam kto tu rządzi. Tu jest Rosja Polaczki. Wypełniliśmy wnioski w języku angielskim. Teraz najlepsze. Ona nie wiedziała o co chodzi. Nie znała angielskiego i konsultowała to co napisaliśmy z drugą koleżanką. Co za , baba nie zna angielskiego a karze nam wypełniać dokumenty. Ja pierdo.. Dobra poszło. W końcu ruszyliśmy. Rosja, Rasija Matuszka Ziemlja. Tak śpiewał Rosiewicz. Ale granica z Rosją to wielka zagadka. Spotkaliśmy parę, która chciała wjechać do Rosji tak jak my.. Rozumiem wyjechać ale wjechać? Byli Rosjanami. Niestety kierowca , kierujący pięknym suwem ( nie pamiętam marki), nie miał zaświadczenia, że może jechać tym pojazdem. Otóż pojazd ten był w leasingu na firmę, której właścicielem był ów kierowca. Czyli kierował właściciel Firmy, która leasingowała pojazd, ale on nie miał zaświadczenia, że może nim jeździć. Jaki efekt, nie przejechał. Czekał na zaświadczenie z firmy leasingowej, że może kierować tym pojazdem. Co to kurnia za kraj. Lepiej mieć się na baczności. Dobra, my mamy to za sobą . Koszty: pierwsi w kolejce na granicy= przekroczenie granicy po 4 godzinach. Ale wuj jedziemy. Ja ciągle śpiewam Oj, Oj Mama Matuszka Ziemlja, Matuszka Rassija radzina maja. Niestety dużo czasu zmarnowaliśmy na granicy. Słońce było coraz niżej i wiedziałem, że daleko nie dojedziemy, a nie lubię jeździć po ciemaku. Jak wjeżdżałem do Rosji zastanawiałem się jakiej jakości będą drogi. Ale drogi jak drogi, ta którą jechaliśmy w kierunku Pskowa była ok. Tak jak nasze lokalne nic dodać nic ująć jakość europejska z małym minusem. Kiedy dojechaliśmy do Pskowa, przypomniałem sobie, że nie mamy karty do neta. A wiedziałem, że korzystanie z polskiej karty będzie nas drogo kosztowało. Wjechaliśmy do centrum i zaczęliśmy dobrze się rozglądać szukając jakiegoś noclegu. Niestety nic nie mogliśmy wykukać. A tu nagle przed naszymi oczami ukazał się (jak się później okazało nasze wybawienie) motocyklista, który stał na poboczu i palił papierosa. Od razu pomyślałem ten nam pomoże. Parę słów po Rosyjsku, parę gestów i już jedziemy do motelu na nocleg. Ale zajefajnie, Ruscy nas lubią pomyślałem. Jedziemy na nocleg , jedziemy na nocleg nuciłem pod nosem. Kiedy zatrzymaliśmy się na jakimś blokowisku. Rosjanin z uśmiechem powiedział, BĘDZIECIE SPALI U MNIE. Nie wierzę? CO? No nie? Ale jak to? Po krótkiej wymianie nawet nie zdań ale spojrzeń z kolegą, decyzja OK. Nas dwóch damy radę jakby co. Zostawiliśmy bety u niego i zaprowadziliśmy motocykle na strzeżony parking . Ochoczo rozmawiając wróciliśmy do jego mieszkania. Po szybkiej rozmowie. Decyzja. Chcielibyśmy się odwdzięczyć Rosjaninowi za gościnną propozycję. I pytamy, to co jaki alkohol lubisz? Nic nie kupujcie, o to ,to nie , my uparcie, koniak , whiskey,rum. No … co lubisz? A on………ja nie piję. Coooooooo Rosjanin niepijący. Nie może być , jak to , co to, o kurka, ale strzał, chyba puszczę toto lotka, bo takie rzeczy nie istnieją. Chyba jeden w całej Rosji. A my akurat na niego trafiliśmy. No dobra on nie pije, ale my tak. Walera (bo tak na niego wołaliśmy) gdzie tu jest sklep, bo chcieliśmy kupić to i owo na kolację? Dobra za parę minut jesteśmy w sklepie. Nie powiem, zaopatrzony dobrze. Bierzemy co trzeba na kolację i 2 flaszki. Przy kasie kasjerska, liczy kasę za jedzonko a flaszki odkłada na bok. Kurna o co chodzi. Chcę pokazać jej paszport, że jestem pełnoletni a ona, że dzisiaj alkoholu nie kupimy. Coooo, co to kur... jest, gdzie ja pojechałem Rusek nie pije, alkoholu nie kupię. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ludzie ratujecie bo rozpierd….. tę budę . Dlaczego nie mogę kupić alkoholu pytam? A ona na to PRAZDNIK. Jaki prazdnik do jasnej cholery, co to za święto. Uwaga ,uwaga, wnimanje, wnimanje. Jutro jest zakończenie roku szkolnego, ostatni dzień szkoły. Aby uczniowie przyszli na zakończenie roku, nie wolno sprzedawać alkoholu w całej Rosji, zarządzenie Putina. Bo jak sprzedawali to uczniowie byli naebani i nie przychodzili do szkoły. Buachachachacha. Ale jajca, nie wierzę. Kurnia, Rosja kraj miodem i alkoholem płynący i my na wakacjach rządni alkoholizmu. Pierwyj dień w Rosji i taka niespodzianka. Niech mnie ktoś uszczypnie . Nie , to nie może być prawda, to nie dzieje się naprawdę.AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA. Dobra pogodziliśmy się z tym. Wracamy nosy na kwintę, pierdo…, niech mi tylko ktoś powie, że w Rosji można pić do woli, kiedy się chce, ile się chce, gdzie się chce i jak się chce to pierwszy wypalę mu w zęby. Na szczęście Walerij niepijący ale koniaczek miał w domu. Więc po 2 pyknęliśmy i to było. Całe nasze picie i przywitanie Mateczki Rasiji. Po długich rozmowach z Walerą, dowiedzieliśmy się, że żyje mu się dobrze, dużo podróżuje, żona mieszka 1000 km od niego, a on wynajmuje mieszkanie tutaj w Pskowie i pracuje w Gazpromie. A on jak ma wolne wsiada na motocykl i jedzie do domu 1000km. I wtedy zapierda…. Zdejmuje rejestrację, bo w Rosji jest mało policji drogowej ale dużo kamer. I grzeje 200 na h. Trochę wtedy myślałem, że zmyśla, bo gdzie on ma takie drogi żeby grzać tyle, ale jak się potem okazało byłem w błędzie. Poszliśmy spać. Ja na łóżku a Puzon na podłodze. Walerij dał mu karimatę, ale on wolał podłogę, z resztą sami zobaczycie. Karimata zaebista pompowana workiem jakby foliowym , Acha Walera ma psa, z którym jeździ do domu do żony. Pakuje go w odpowiedni plecak dla psów, przeźroczysty z otworami aby powietrze wpadało. Zakłada na plecy i heja. Kurania pierwyj dień w Rosji.No i wtedy była ta noc kiedy słyszałem Puzona chrapanie. Za mało alkoholizmu było. Najśmieszniejsze było to, że jak chrapał, to ja wtedy mówiłem: Puzon, nie chrapiemy, nie chrapiemy a on odpowiadał Vayda Guba, Vayda Guba. Bardzo mnie wtedy rozśmieszał. Co za Rosja , co za Rosja
https://photos.app.goo.gl/t2YPio1Y9aMhiPNQA
Ostatnio zmieniony czw 30 sty 2020, 18:04 przez puzon, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
puzon
klepacz
klepacz
Posty: 1632
Rejestracja: ndz 26 paź 2008, 12:36
Model VFR: koza800Fi czerwona
Imię: Piotr
województwo: opolskie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: HitlerSee
Kontakt:

Re: Krąg Polarny, Murmańsk i okolice. Czerwiec 2019

Post autor: puzon » czw 30 sty 2020, 17:55

третий день 21.06.2019
Święta coraz bliżej i coraz mniej czasu na pisanie. Póki co zabawa trwa.
Nie wyspałem się, za dużo emocji było, poza tym Puzon całą noc nie dawał za wygraną. Vayda Guba i Vayda Guba. Ale cóż, wakacje w siodle to przecież najprzyjemniejszy czas. BO latem kiedy gorąco, i jak się zatrzymasz to pot po dupie się leje, w butach upał, gacie do nóg się kleją, czujesz jak narasta ciśnienie dupno lędźwiowe, nie wiesz czy rozpinać najpierw kurtkę,rozporek , odpinać buty czy zwalać spodnie, czy rękawice a zapomniałbym o pocącym się łbie pod kaskiem. Marzysz aby to wszystko z siebie jak najszybciej zrzucić. Kiedy pada, woda po jajcach się leje, w butach chlupie, ręce przemoczone, kark zimny, na szyji wilgoć a kask co chwila trzeba przecierać bo nic nie widać. Kiedy już jest pogoda OK. To dupa boli, kark boli, ręce bolą, plecy bolą , kolana bolą, każdego co innego. Kurka czy to jest przyjemne………………..Tak tak tak to jest SUPER.
No to zaczynamy trzeci piękny dzień wakacji. Dzisiaj zebraliśmy się szybko, Walera odprowadził nas na parking strzeżony a stamtąd dalej ku przygodzie. W Rosji, a przynajmniej na naszej trasie było bardzo dużo remontów. Od Pskowa ciągnęły się bardzo daleko, a my podążaliśmy nieustanie w kierunku Petersburga. Prędkość stała około 120 ka na ha. Nie lubię gnać. Nie wiem jak wy ale ja lubię jechać wygodnym dla siebie tempem i wtedy uruchamiają mi się różne procesy myślenia. Najlepszy czas na różne rozkminy. Droga się dłużyła ale była coraz lepszej jakości. W pewnym momencie stwierdziłem, że przerodziła się w jednopasmową autostradę. Walera nie bujał, nie fantazjował. Drogi międzyfederalne są tak świetnej jakości, że aż miło wspomnieć jak tu pędzi Walera. Zakręty wyprofilowane super, można walić 200 cały czas. Jedynie należy zwalniać w miastach, wiadomo kamery. Ale nas nie dotyczyły. My jechaliśmy swoim tempem i tak dotarliśmy do Petersburga. Nie mieliśmy w planie zwiedzania tego miasta, więc w zasadzie bez emocji podążyliśmy na obwodnicę . Obwodnica zapakowana po brzegi. Poza tym niektóre pasy w przebudowie, to dodatkowo zacieśniało . Jak zaczęliśmy oddalać się od Petersburga na drogowskazach zaczął pojawiać się cel naszej podróży Murmańsk. Nie powiem serce zabiło mocniej kiedy z dziwnych kierunkowych miast pojawił się ten najważniejszy. Niestety nie było nigdzie na znaku ile km do tego magicznego Miasta chociaż jakże młodego. Bo ono ma tylko 100 lat. Poza tym im dalej na północ tym niej samochodów. Czasami bywało, że trzeba było trochę poczekać, aż jakiś pojazd się pojawi. Droga E105 okazała się autostradą międzystanową. Walera dał nam wiele cennych rad. I właśnie jedna z nich powoli stawała się być coraz bliższa. Na tej trasie im dalej na północ tym rzadziej są stacje benzynowe. Rada. Tankować często bo może się okazać, że braknie paliwka. Mając to na uwadze, zatankowaliśmy zabrane z domu dodatkowe karnisterki. Ja 6 litrów a Puzon 5. E105 jest to trasa, która wiedzie tysiąc km przez las. Tak tak tysiąc. Tylko, że najpierw las jest wysoki, gruby, gęsty a w miarę upływu km, staje się rzadszy, niższy, chudszy, aż w końcu za Murmańskiem zniknie. Dzisiejszego dnia przekonałem się, że Rosja to super drogi, super wyprofilowane o fantastycznej jakości asfaltu, super utrzymane z super poboczami. Duży odstęp od przydrożnego lasu. Pasy zieleni zadbane. Dobrze oznaczone. Wielki, olbrzymi plus. Benzyna tania o tym zapomniałem napisać. 3 zł z hakiem a wódka tak jak w Polsce. Kiedy krajobraz się zmieniał, pogodę mając fantastyczną, przypomniałem sobie o oponce. Uf jeszcze jest, nawet nie dużo się zjechała
( tak na oko). Kiedy w spokoju jechaliśmy przez lasy, pas zieleni był w sporej odleglosci od krawędzi lasu(chyba za duzo zwierząt nagle wypadala na drogę) w pewnym momencie zauwazylem pierwszy znak Murmansk z podanymi kilometrami. Nie pamietam ile dokladnie ich było ale ponad 900. Tego dnia pyknęliśmy 870 km. Kiedy zaczęliśmy szukać noclegu dobiliśmy do 950. Puzon padł psychicznie, jeżdżąc będąc zmęczonym w poszukiwaniu noclegu. Ale na szczęście tylko na chwilę. Zmęczeni dotarliśmy do Гостиница Онежская hotel 1-gwiazdkowy Улица Дзержинского д2 Строение, 186352 Miedwieżjegorsk,. Tam postawiliśmy kropkę nad i. Dzisiejszego dnia koniec jazdy. Sklepik, zakupy, alkoholizm, Motel okazał się podstawowym, komunistycznym spankiem. Prysznic jak dla mnie ciekawostka, Brak kabyny ale jest zasłonka, ale brak brodzika ale jest kratka po środku łazienki. Czyli, kąpiesz się to woda leci na podłogę w łazience. Trzeba chodzić po mokrej podłodze , bez sensu. Dzisiaj szybko poszliśmy spać. Kocham Rosję

https://photos.app.goo.gl/TgmRg2oykCwpmTx79
Ostatnio zmieniony czw 30 sty 2020, 18:04 przez puzon, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
puzon
klepacz
klepacz
Posty: 1632
Rejestracja: ndz 26 paź 2008, 12:36
Model VFR: koza800Fi czerwona
Imię: Piotr
województwo: opolskie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: HitlerSee
Kontakt:

Re: Krąg Polarny, Murmańsk i okolice. Czerwiec 2019

Post autor: puzon » czw 30 sty 2020, 17:56

четвертый день 22.06.2019
Łoj , łoj mama, Matuszka ziemlja. Zapowiada się kolejny piękny dzień. Kilka przysiadów, głęboki oddech i hajda na koń. Zatankowani do pełna , w promieniach zimnego poranka ruszamy na ostatni etap aby osiągnąć cel. Murmańsk , miasto w Rosji założone dopiero w 1916 roku, jak wspominałem niezamarzający port nad Zatoką Kolską. Liczba ludności około 300000. Ok. startujemy do kota Siemiona, który przeszedł 2000km z Moskwy do Murmańska.
Piękny dzień, piękna droga no i super nastroje. Na szczęście przez noc nic się nie zmieniło, ta sama autostrada do nieba była na swoim miejscu. Trudno opisać jak się jedzie taką drogą, trzeba to poczuć, ja szczerze mówiąc nigdy podobną nie jechałem, no i ten zmieniający się obraz zieleni. Zaczęły pojawiać się coraz wyraźniej jeziorka i rzeki, z czego słynie Karelia. Im dalej na północ tym zimniej(mądrego to warto posłuchać). Logiczne ale nas ciągle grzało od środka. Emocje i wakacje, wakacje i emocje przeplatały się nieustannie. A tu już niedaleko i Poliarnyj Krug. Przystanki robiliśmy w zasadzie tylko po to aby zatankować, albo założyć jakąś dodatkową część garderoby( przynajmniej ja, bo Puzon jest odporny jak stonka), no i oczywiście cyknąć fotkę. Z biegiem czasu droga się nie zmieniała, nadal była super ale robiło się coraz mroczniej, ciemniej, mgliściej, zaczęło coś padać z nieba, lecz deszczem czy kapuśniaczkiem tego bym nie nazwał. Otoczeni taką aurą, coraz wolniej, przy zwiększającym się ruchu samochodowym, podążaliśmy do naszego portu. Noga za nogą, w ślimaczym tempie, narażeni na zimno i paskudztwo co leciało z nieba przy przygnębiającej pogodzie zobaczyliśmy bramy naszego celu. Na ostatnich kilkudziesięciu kilometrach nie wytrzymałem. Musiałem założyć rękawice zimowe, które kupiłem specjalnie na wyjazd. Temperatura wjazdowa była 5 stopni.
Murmańsk miasto bohaterów przywitało nas chłodno. Chłodno, ale dla nas radośnie. Szukając jakiegoś miejsca z netem dotarliśmy do stacji benzynowej. Na Lukoilu ogrzaliśmy się i pojechaliśmy do centrum aby znaleźć jakieś miejsce do spania. Jeżdżąc od hotelu do hotelu, nie zdawaliśmy sobie sprawy jak noclegi są drogie i jak ciężko znaleźć miejsce do korzystania z darmowego neta. Od stacji benzynowej przez taksówkarzy i restauracje, hotele, próbowaliśmy dotrzeć do jakiegoś w miarę taniego miejsca na miłe przekoczowanie 3 dni. Kiedy namierzyliśmy dobrą miejscówkę okazało się, że jej nie ma. Nawet na pomoc wyruszyłem do miejscowego, który zaparkował właśnie w okolicy poszukiwanego adresu. Na pytanie i pokaz poszukiwanego apartamentu . Odpowiedział 20 lat tu mieszkam i nic takiego tu w okolicy nigdy nie widziałem. Dobre, dopiero co wysiadł z samochodu a walił gorzałą, że miło. Popatrzyłem do wnętrza auta, wracał z ryb. A to można. Dobra znów ruszmy do jakiegoś hotelu. Znaleziony nie trudno bo w centrum. Tu ceny balszoje. Nic to mają neta, ale tylko dla gości hotelowych. Mam już dosyć poszukiwań. Łapię jakiegoś gościa proszę uruchomienie neta na moim telefonie. O dziwo nie stawiał się i bez problemu za minutę szukaliśmy wymarzonego miejsca na nocleg. Po kilku chwilach, Jest ,jest dobra. Lecimy ulica podgornaja, jakiś motel. Niedaleko centrum, prosta droga. Dojechali my. Strzał w dziesiątkę, jedzenie przy motelu. Pytanie jaki motel. Ale na razie tak przemarzliśmy, że nie szukamy luksusu tylko czegoś aby się zahaczyć. Jak się zahaczyliśmy to zobaczycie sami. Opis będzie w następnym etapie. Najważniejsze, jest spanie, jest jedzenie, jest przyjaźnie i jesteśmy już w Murmańsku. Pogoda pod psem, stąd decyzja aby jutro zwiedzać miasto a jechać do Vayda Guby pojutrze. Liczymy na lepszą pogodę, a nóż widelec wygramy szczęśliwy los na loterii. Wierzę że mam szczęście. Jak do tej pory nas nie opuszczało. Po kąpieli, zadokowaniu się. Zeszliśmy do naszego, jak się później okazało wspaniałego jadłopodawcy. Właścicielem był przesympatyczny Roma. Zjedliśmy po 2 kebaby, po bułce robionej przez niego, piw nie zliczę. Najedzeni zacieśniwszy mocno znajomości umówiliśmy się , na poranne chaczapuri, czyli tradycyjne danie gruzińskie. Na 9 rano Roma miał przyrządzić specjalnie dla nas. Mając w nosie trudy dzisiejszego dnia, w miłym towarzystwie, pytając co rusz o to i owo Naszego przyjaciela od kilku godzin spędzaliśmy wieczór. Planując oczywiście jutrzejszy dzień. Jutro zwiedzanie Murmańska. Ciekawe jaka pogoda będzie? Na razie idziemy spać, ale po tych piwach straciliśmy poczucie czasu, a, że noce są tu białe, to diabli wiedzą która godzina. Niestety zmęczenia nie da oszukać. Spać i koniec dnia. MURMAŃSK ZDOBYTY. A jutro zdobędziemy go dokładniej.
https://photos.app.goo.gl/UFFZ3Rpsg2WuDDzk9
Ostatnio zmieniony czw 30 sty 2020, 18:05 przez puzon, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
puzon
klepacz
klepacz
Posty: 1632
Rejestracja: ndz 26 paź 2008, 12:36
Model VFR: koza800Fi czerwona
Imię: Piotr
województwo: opolskie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: HitlerSee
Kontakt:

Re: Krąg Polarny, Murmańsk i okolice. Czerwiec 2019

Post autor: puzon » czw 30 sty 2020, 17:58

пятый день 23.06.2019
Chaczapuri pachniało nam od rana. Za oknem pogoda pod psem. Na telefonie pokazuje 3 stopnie na plusie, mgła i mocno pochmurno. Motocykle stoją gdzie stały. Idziemy na śniadanko. Trochę godzina się ślizła ale to nic. Chaczapuri było przepyszne. Kiedy konsumowaliśmy, rozmawialiśmy z Romą na temat zwiedzania. Co warto zobaczyć i w jakiej kolejności. Tam gdzie przebywaliśmy mieliśmy internet więc na spokojnie wodziliśmy po mapie i wyznaczaliśmy trasy. Niestety okazało się ,że net w komórce by się przydał do zwiedzania, no i możliwość telefonowania za normalne pieniądze. Kiedy kończyliśmy plan marszruty, Roma widząc nasz problem, powiedział dam wam kartę do telefonu, bo mam dwie. Popatrzyłem na niego , potem na Puzona i wydawało mi się, że nie zrozumiałem jego intencji więc uparcie patrzyłem na Puzona, nie wierząc słowom Romy. Kiedy okazało się, że ta propozycja jest jak najbardziej prawdziwa, głupio mi się zrobiło z naszej oszczędności. Znając jednak nasze uczciwe zamiary, nie oponowałem. Po chwili, karta Romy była w telefonie Puzona. Wot i będzie łatwiej. Zadzwonicie po taksówkę w drodze powrotnej, włączycie google maps i tym samym spokojnie zwiedzicie Murmańsk. Podziękowaliśmy za zaufanie. Jest to kolejny przykład jacy są Rosjanie. Ci co mają w trochę oleju w głowie i umieją sobie poukładać, co tam w polityce, to są bardzo gościnni. Nasyceni chaczapuri, tak go wychwaliliśmy, że zaproponował kolejne ciekawe jedzonko. Świeża, wędzona na zimno skumbria prosto z morza Barentsa. Oczywiście, nie mogliśmy przegapić takiej okazji. Lokalna ryba, przyrządzona przez lokalnego kucharza, nie mogło być lepiej. Podziękowaliśmy i udaliśmy się do pokoju celem przygotowań do zwiedzania. Kilka fotek luksusowego motelu oraz najpiękniejszego pomieszczenia i zamówioną przez Romę taksówką podążyliśmy na dworzec. Stamtąd udaliśmy się do portu. Przemierzając niezliczone tory(olbrzymi węzeł towarowy) dotarliśmy do pierwszego atomowego statku. Potężnych rozmiarów lodołamacz Lenin stał od dawna w porcie jako muzeum. Nie pełnił już służby. Potem udaliśmy się do pomnika z danymi szerokością i długością geograficzną opisującą położenie Murmańska. Nie powiem w porcie piździło od morza. Mimo iż byłem ciepło ubrany, przedmuchało mnie na dobre. Bez czapek i odpowiedniego ubrania, zwiedzanie okazało się bardzo trudne. Gdyby nie wietier od morza było by ok, ale on rozkładał nas na łopatki. Zamiast cieplej, bo szliśmy żwawo było coraz zimniej. Decyzja-szukamy sklepu aby kupić co……….czapeczki. Szybko liczymy w głowie jaki dzisiaj jest dzień i katastrofa. Niedziela. O kurka ale pech. No nic idziemy, przecież nie poddamy się z tego powodu. Zaglądamy przez witryny do sklepów i co… otwarte. Wszystkie sklepy otwarte. Uśmiech na twarzy i dalej szukać sklepów z czapkami. W wielu sklepach były ale jakieś udziwnione, a my potrzebowaliśmy normalnej ciepłej czapeczki. Jest sklep jak za głębokiej komuny, są czapeczki. Kupiliśmy po jednej i już było lepiej. Ale jakie buty tam widziałem, zobaczycie na zdjęciach. Kolejny punkt zwiedzania to pomnik Alosza, czyli Pomnik Obrońcom Sowieckiej Arktyki podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, to 35-metrowa statua anonimowego żołnierza z pepeszą, spoglądającego dumnie ze wzgórza na największe miasto na świecie za kręgiem polarnym. Jako, że do Aloszy było dosyć daleko postanowiliśmy pojechać komunikacją miejską, czyli trolejbusem.(dawno nie jechałem trolejbusem). Jak wysiedliśmy do Aloszy podążaliśmy koło jakiegoś jeziorka i tam spotkaliśmy naszego kota Siemiona. Kilka fotek i dalej zdobywać wzgórze z Aloszą. No robi wrażenie olbrzymi posąg. Przed nim pali się całą dobę znicz. Z tego miejsca rozciąga się widok na większą część Murmańska. Nie jest specjalnie zachwycający ale widać port towarowy. Nie powiem potężny i cały czas coś tam się działo. Wracając od Aloszy napotkaliśmy na obchody miasta. Było bardzo ciekawie i pierwszy raz na żywo widziałem pokazy z napędem strumieniowym , tzn ludzi którzy zamiast butów mieli niby strumienie wodne. Napęd był od skuterów wodnych. Wyginali się fajnie. Niestety temperatura zaczęła spadać i udaliśmy się w drogę powrotną do motelu. Po drodze zakupiliśmy inną rozgrzewkę. 200ml miodóweczki na głowę zrobiło swoje. Tak wędrując po ulicach Murmańska dotarliśmy na dworzec . Dworzec bardzo okazały a przed dworcem ciekawe samochody. Jeden to była chyba dacia logan a na grillu widniał znaczek audi . To było tak zrobione jakby faktycznie audi wypuściło taki model. Dobra, zamawiamy taksówkę . I tu należało się wykazać się nie tyle znajomością rosyjskiego, co znajomością jak to działa. Otóż taksówki nie mają numerów na drzwiach, kogutach czy tam w innych miejscach jak u nas tylko nr taksówki to nr rejestracyjny. Poprzez taką nieznajomość czekaliśmy na dworcu a taksówka stał a przed. No ale jakoś do tego doszliśmy. Teraz jeszcze jedna ciekawostka. Jak się dzwoni po taksówkę, podaje się adres gdzie się jest i gdzie się chce jechać. Po tych informacjach usłyszymy ile trzeba przygotować pieniędzy i jaki numer taksówki podjedzie. Rewelacja nie zapłacimy więcej niż nam podano. Jeszcze jedno, jak taksówka podjeżdża, dzwoni tel. i uprzejma pani mówi proszę wychodzić bo taksówka o numerze takim a takim właśnie podjeżdża. Super. Po powrocie znowu spotkaliśmy się z Romą. Oddaliśmy z podziękowaniem kartę sim. Chyba nas polubił. Zanim zasiedliśmy do skumbrii, Roma poczęstował nas wódeczką ze stakańczyków. UUUUUU dzisiaj bardzo nam posmakowała. Po kilku głębszych dostaliśmy rybkę. Toże charoszaja. Bawiliśmy u niego do późnej nocy, o przepraszam tak nie mogę powiedzieć, bo cały czas było widno. Ale bawiliśmy się, aż Roma zamykał lokal. Pamiętam jak dotarłem i bardzo się cieszyłem ze swojego stanu. Bo wiedziałem, że nie będę musiał Puzona zmuszać do słów Vayda Guba , Vayda Guba. A jutro właśnie chcieliśmy podjąć próbę dotarcia do sałdatnego rajonu, na półwyspie rybaciij Vayda Guby.
https://photos.app.goo.gl/hNkoEMnCqP9U4GZU6
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.

Awatar użytkownika
puzon
klepacz
klepacz
Posty: 1632
Rejestracja: ndz 26 paź 2008, 12:36
Model VFR: koza800Fi czerwona
Imię: Piotr
województwo: opolskie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: HitlerSee
Kontakt:

Re: Krąg Polarny, Murmańsk i okolice. Czerwiec 2019

Post autor: puzon » czw 30 sty 2020, 18:00

шестой день 24.06.2019
Jak zeszliśmy na śniadanie radości naszej nie było końca. Dzień zapowiadał się niezwykle pięknie. Słońce , słońce , jednak ja to ma szczęście, był to najlepszy wybór, aby Murmańsk zwiedzić wczoraj a dzisiaj zdobyć, jak się uda kolejny cel. Roma zakomunikował nam, że przywieźliśmy słońce, gdyż to jest pierwszy słoneczny dzień od dwóch miesięcy. Po tej informacji jeszcze większy banan rysował się nam na twarzy. Obfite śniadanko i gotowi do drogi ruszyliśmy dalej na podbój Rosji. Kiedy Unfamiliar zdobywał Nordkapp w Norwegii, my zdobywaliśmy nasz Nordkapp w Rosji. Wiem, Norkapp jest jeden w Skandynawii, ale Rosjanie chcą być najlepsi na świecie też mają Nordkapp. Vayda Guba jest nazywana rosyjkim nordkappem, gdyż jest to najdalej na północ położona wieś w europejskiej części Rosji. Vayda-Guba została założona w latach 60-tych XIX wieku, kiedy aktywnie osiedlano Wybrzeże Murmańskie . W latach 1920–1940 przez wieś przebiegała granica Finlandii i Związku Radzieckiego . Zachodnią stroną była Finlandia i wschodnia część Związku Radzieckiego. Ludność w 1939 r. Wynosiła 141 mieszkańców. My postanowiliśmy tam dotrzeć, z dużą dozą niepewności. Valera tam był i mówił o przepustkach, gdyż to jest teren wojskowy i poruszanie się po półwyspie Rybaczij jest niedozwolone. Ja jednak miałem nadzieję, że uda się dotrzeć do tej wioski, bo jak czytałem różne historie z wypraw motocyklowych, to jedni uczestnicy jak dojechali do drugiego szlabanu, i tam w zasadzie powinien być koniec ich marszruty,po krótkiej rozmowie i wymianie zdań dostali pozwolenie. Nie wiem z czego to wynikało, że przyzwoicie wyglądali, że byli turystami na motocyklach i widać było, że ich zamiarem jest tylko dotarcie do ciekawych miejsc, czy też przekupili wojskowych a ci widząc, że nie ma zagrożenia wpuścili ich. My w każdym bądź razie mieliśmy taki sam plan. Dotrzeć do drugiego punktu kontrolnego i jak się uda zdobyć Rosyjski Nordkapp.
Przed wyjazdem szukałem wielu informacji na temat tras , jakości dróg, stacji benzynowych itd. Po prostu wszystkiego z czym wiązała się nazwa Vayda Guba. I natknąłem się na filmik na Youtube, . Jak panowie zdobywali Vada Gubę samochodem marki Łada model 2107. Obejrzałem go wnikliwie. Nie wiedziałem o jakiej porze roku tam byli, ale jak będziecie oglądać, było ponuro, widno cały czas( obserwowałem ich czas) i dość mokro. Ja nie chciałem polec w drodze na Nordkapp z jakiegoś głupiego powodu i o ile nic mnie nie odstraszało, to tylko zastanawiało mnie jedno, Czy jak pojadę czy przejadę ze względu na wodę. Motocykl mam do jazdy i znałem swoje podejście, jak się tylko da to tak. Kiedy obejrzałem ten filmik, chłopaki, którzy jechali ładą, jak dojeżdżali do dużej kałuży, wychodzili, wchodzili do niej sprawdzając głębokość , czy przypadkiem nie będzie niespodzianki w postaci zatopienia auta. Zakupiłem co, wysokie kalosze, wiem każdy się ze mnie śmiał, ale ja naprawdę nie na żarty chciałem zdobyć ten Rybaczij a nie chciałem mieć wody w butach. Jak się tylko wody do butów nie naleje to przejadę , taka była moja dyrektywa i z takim nastawieniem pojechaliśmy zdobywać Vaya Gubę. Oto link do filmu
https://www.youtube.com/watch?v=KaErApXoMBg
Dzień był przepiękny, prawie zero chmur, słońce. Widoki piękne. Potem wkleję linki do zdjęć. Trasa cudowna. Nie było już lasu, nie było już prawie zieleni, ale tundra. Porosty, mchy, dużo wody , jakieś bagienka i podmokłe tereny. Drzewka jakieś takie wątłe i małe, karłowate. Zimno było jak diabli, znowu przydały mi się zimowe rękawice. Acha bo zapomniałem, reklama dla Sj 6000 Cam. Właśnie tak kamera szwankowała mi już na poprzednim wyjeździe. Ustawiłem wszystko tak jak było u kolegi, niestety nie działało to. Nagrywała raz 5 raz 10 filmów nakładając jeden na drugi. Nie powiem doprowadzało mnie to do szału. Najważniejsze i najlepsze ujęcia poszły u piz… Zbliżał się jej koniec ,ale może uda mi się nagrać drogę na Rybaczij. Jadąc zatankowani do pełna z dodatkowymi kanistrami, bo na rybaczim nie zatankujemy, zobaczyliśmy pierwszy szlaban obsługiwany przez wojskowych. Posterunek Kpp Titovka przed rzeką Titovka. Piękna rzeka pełna ryb, tak sądzę, gdyż wzdłuż niej było dużo wędkarzy muchowych. Za tym szlabanem mamy odbić na Rybaczij. Słowa Valery pamiętałem dokładnie, Jak będą was pytać dokąd jedziecie mówcie do Norwegii czy Finlandii, bo jak powiecie Vayda Guba, czy Rybaczij, nie przepuszczą was. Nie powiem serce mi trochę biło. Dobra nasza kolej Kuda wy jedziocie zapytał sałdat, Norwegia, Finlandia odpowiedziałem . Szlaban się uniósł i już byliśmy coraz bliżej celu. Tak się zestresowałem , że nie spojrzałem na nawigację a zaraz za posterunkiem był skręt w prawo na rybaczij. Zawrotkia i z powrotem . Serce coraz bardziej mi waliło, widziałem kilkadziesiąt metrów przed sobą posterunek sałdatów z karabinami , powiedziałem ze do Norwegii a tu nagle zawrotka na Vayda Gubę. Kurna jak skręciłem to myślałem czy mnie będą gonić, ale nie dalej tkwili na swoich miejscach. Uf dobra jedziemy dalej. Z pięknego asfaltu skręciliśmy w coś co przypominało koryto wyschniętej górskiej rzeki z powyrywany kamieniami, z piekielnie porwanym dnem, na przemian z licznymi obłymi kamieniami, leżącymi całymi pasmami i jęzorami z licznymi ostrymi ja brzytwa skałami i piachem. Góry, doły niestety filmy jakie udało mi się nagrać nie oddają tego ale po prędkości z jaką jedziemy oddaję skalę zniszczenia tej drogi. Jedziemy bo jest pięknie, jest przepięknie, nigdy nie byłem w miejscu tak urokliwym o takim krajobrazie, góry dużo wody ,tundra w blasku słońca wyglądało to tak okazale , tak egzotycznie, niedostępnie i że brak mi słów. Niestety ciągniemy się jak flaki z olejem, prędkość podróżna spadła do 20, 30 ka na ha. Z jednej strony to bardzo dobrze, gdyż napawamy się urokami, widzimy niemalże każdy kamień, roślinkę , każdy szczegół z drugiej martwię się na którą dotrzemy do Vayda Guby. Po kilku kilometrach takiej jady zauważam, że kalosze nie będą mi chyba potrzebne. Nic to przejadą 6500 km. Dopiero będą się ze mnie śmiali. Ale w de mam to. Lepiej , że się nie przydadzą, niż miałbym się taplać w błocie i marznąć. Uroki, uroki, widoki, widoki jedno z najpiękniejszych miejsc jaki w życiu widziałem i jakże inne . Tak jadąc dojechaliśmy do pięknego widokowo miejsca. Prędkość podróżna była tak niska, że straciłem poczucie czasu. Nie wiedziałem jak długo jechaliśmy i ile kilometrów przejechaliśmy. Z naszych obliczeń wyszło około 25 km przejechanych w czasie z przystankami około 2 godzin. Po drodze spotkaliśmy dwóch Rosjan na rowerach, zaczęli nas straszyć, że nas aresztują, że nie mamy przepustek, że to teren wojskowy, itd. Z jednej strony miałem małego pietra ale z drugiej wcale nie. Bo jak jechaliśmy po zawrotce to szlabanu nie było, i każdy kto chciał mógł tu przyjechać. Martwiłem się raczej czasem i drugim szlabanem . Tempo było mocno ślimacze. I na myśl, że dojedziemy jeszcze z 10 km taką drogą i będzie drugi szlaban i każą nam zawracać to zamiast 25 na powrót będziemy mieli 45 km. Ja i Puzon biliśmy się z myślami a jednocześnie napawaliśmy się urokami północnej Rosji. Po odpoczynku i przemyśleniach zawróciliśmy. Czy to był dobry pomysł, nie wiem ale nie chcę tego rozkmniniać, aby żal nie był jeszcze większy niż był. Ale jeszcze jedna historia rozegrała się w tak pięknym miejscu. Położyłem pieprzoną kamerę na pięknym kamieniu i drugim rozpocząłem proces dewastacji, przedmiotu, który doprowadził mnie do lekkiego szału. Puzon na szczęście nagrał to zdarzenie i teraz jest to wydarzenie które częstwo wspominamy jako humoreskę. Wracając dojechaliśmy do miejsca , które było dosyć trudne do pokonania. Było to dosyć spore wzniesienie z kamieniami żywcem wziętymi ze żwirowni albo z jakiejś rzeki. Całe 100 metrów okrąglaków. Nie powiem mieliśmy pietra jak podjechać aby się nie wywalić. Specjalnie nawet nagraliśmy mój i Puzona wjazd. Pierwszy jechał Puzon. Nie wygląda tak to na filmie jak w rzeczywistości, ale przejazd 100 metrów zabrało mu ponad 3 minuty. Popełnił błąd , jechał za wolno i pewnym momencie zgasł mu motocykl i to był gwóźdź do trumny. Potem było tylko gorzej, góra, okrąglaki i motocykl szosowy. Koło buksowało i naprawdę miał kłopot. Ja postanowiłem jechać odrobinę szybciej i to był strzał w dziesiątkę. Cały przejazd zabrał mi 20 sekund. Mogę jeździć Offroad Xjerą. W drodze powrotnej chciało mi się wyć, chyba za szybko się poddaliśmy. A nie wierzę, że kiedykolwiek w przyszłości tu przyjadę. Blisko Murmańska Alosza witał nas z daleka. Piękny widok, port i w dali jego obrońca. Na miejscu, dopełnienia goryczy dodał mi widok, czego …………………………………………………………………………………………………………………………
Kończącej się opony. Szybka decyzja, nie ma na co czekać, trzeba działać póki godzina jest młoda. Nie tracąc czasu, popędziliśmy do Romy aby doradził, gdzie nabyć oponę. Okazało się, że mieszkamy przy ulicy , gdzie jest giełda motoryzacyjna,. Każdego dnia handlowali czy się dało do samochodów. Niestety było już późno i nie dostaliśmy tego czego chcieliśmy. Jadąc tak napotkaliśmy przydrożnego motocyklistę, który jak się okazało czekał na kolegów, z którymi właśnie miał zamiar jechać do sklepu motoryzacyjnego( motocyklowego). Znów strzał w dziesiątkę. Miasto liczy 300000 mieszkańców a motocyklistów jest 250. Pojechaliśmy klucząc po mieście do jedynego sklepu motocyklowego w mieście. Na szczęście był otwarty. Przecież jutro z rana mieliśmy zacząć drogę powrotną do domu. Nie chciałem liczyć na to , że jednak na tym kapciu dojadę. Opona najważniejsza. Po kilku minutach piękny Bridgestone batlax był już w mich rękach. Oczywiście serwis był obok. Radości nie było końca. Za moment Yamaha była na warsztacie. Kiedy wymiana zbliżała się ku końcowi, pokazałem majstrowi, że na kole które założył, nie ,ma nowych ciężarków. Był trochę zaskoczony, bo powiedział, że u nich rzadko się wyważa opony bo to kosztuje. Kurka wszystko kosztuje, ale żeby na tym oszczędzać. Dobra ja chcę balansirować, bo tak się mówi po rosyjsku wyważać. Podziękowaliśmy lokalesom za doprowadzenie do serwisu i sklepu. Okazało się, że tydzień wcześniej inni Polacy korzystali też z jego pomocy ale w jakiejś innej kwestii. Dzięki takim turystom jak my, chociaż mógł podreperować swój budżet. Bo co to jest 250 motocyklistów. Z nową oponą ale niedosytem dzisiejszych wojaży dobrnęliśmy do naszego jadłopodawcy. I tam oczywiście do późnych godzin razgawariwali . Nic to byłem blisko, stąd Prawda Murmańsk zdobyty Vayda Guba nie.
https://photos.app.goo.gl/KTm31Tp4opBpeFhMA

Awatar użytkownika
puzon
klepacz
klepacz
Posty: 1632
Rejestracja: ndz 26 paź 2008, 12:36
Model VFR: koza800Fi czerwona
Imię: Piotr
województwo: opolskie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: HitlerSee
Kontakt:

Re: Krąg Polarny, Murmańsk i okolice. Czerwiec 2019

Post autor: puzon » czw 30 sty 2020, 18:01

седьмой день 25.06.2019
Niestety to jest ten dzień, kiedy trzeba myśleć o powrocie. I tu was zaskoczę, cieszę się podwójnie. Raz bo będę niedługo w domciu a dwa bo znowu będę jechał tymi rosyjskimi „autostradami”. Its another beautiful day in camp saginaw, dzień świstaka, przepraszam za przenośnie ale każdy dzień jest taki sam , tak samo wspaniały , piękny i pełny przygód, dosłownie tak jest. Cieszę, się jak dziecko, bo otwieram oczy i jestem w Rosji na wakacjach i będzie znowu super. Dzisiaj i to niespodzianka Roma przygotował dla nas wspaniały posiłek. Pieprzę głupoty, ale zaraz ruszamy do Teriberki. Jako osadę po raz pierwszy wspomniano o Teriberce około 1523 r. Naoczni świadkowie z tego okresu potwierdzili pojawienie się stałych rosyjskich osadników.
Pod koniec XIX wieku był dobrze rozwinięty: posiadał kościół, latarnię morską i stację meteorologiczną (pierwsza na wybrzeżu Murmańska).Na początku XX wieku Teriberka miała dobrze rozwinięte firmy zajmujące się połowami dorsza i rekinów (podejmowane głównie przez Norwegów, którzy byli właścicielami fabryki i sklepów). Pod koniec lat dwudziestych XX wieku we wsi zorganizowano pierwszą kołchozę ; oprócz łodzi rybackich obejmowała farmę mleczną i stado reniferów .Teriberka rozwijała się szybko po wojnie. W latach 40. i 60. XX wieku istniały dwie farmy rybne , dwie farmy mleczne, ferma drobiu , stado reniferów liczące 2000 sztuk, amerykańska hodowla norek oraz dwa zakłady przetwórstwa rybnego. Obiekty remontowe stoczni pracowały na pełnych obrotach i były rozbudowywane. Trwała aktywna budowa budownictwa mieszkaniowego i organizacji publicznych. We wsi był stadion, dom kultury, kluby robotnicze stoczni, zakład przetwórstwa ryb, dwie szkoły (podstawowa i średnia), internat dla dzieci ,jeden szpital ambulatoryjny i jeden szpital ambulatoryjny oraz stacja pogotowia ratunkowego. Upadek rozpoczął się w latach 60. XX wieku, kiedy dzielnica została przekazana jurysdykcji miasta Severomorsk . Gdy tonaż statków wzrósł, a floty rybackie mogły łatwiej podróżować na otwartym oceanie, rybołówstwo przybrzeżne stało się mniej ważne. Nowo wybudowany kompleks przetwórstwa rybnego w Murmańsku wyeliminował mniejsze zakłady przetwórcze w Teriberce.
Startujemy, pożegnaliśmy się z Romą, nie powiem będzie mi brakowało jego dobrej kuchni. Słońce przywieźliśmy więc towarzyszy nam w drodze do Teriberki. Droga jak droga , to nie jest główna międzystanowa więc jakość spadła. Widoki jednak takie same. Dzisiaj mamy zamiar zanurzyć stopy w morzu Barentsa. Mimo iż Murmańsk leży nad samym morzem to niestety niemożliwym jest dotknięcie toni. Po 90 kilometrach asfaltu Serebryanskaya Doroga przechodzi w szuter. No i zaczęło się. Ja, jak na początku zaznaczyłem w tańcu się nie pierd….. I co z tego wynika, otóż mamy 40 km po drodze szutrowej, inaczej, nie asfaltowej. Ruszam z kopyta, bo co, droga to droga. Nie raz jechałem polną i wiem co potrafię. 90 na budziku i ratunku…………. Matko, rany gościa cudem uniknąłem upadku przy dużej prędkości, aż mi wyrwało kierownicę z rąk. Droga okazała się bardzo narowista. Piaszczysta z wielkimi kamieniami sterczącymi prawie do połowy ponad grunt. Dzięki Bogu, że się nie wyłożyłem. Zatrzymałem się natychmiast i zacząłem oglądać felgi. Okazało się, że podbiłem przednią felgę. Słucham i słucham i znowu dzięki Bogu, że powietrze nie ucieka, ale felga podbita. To ostudziło mnie znacznie i prędkość spadła do połowy. Po 20 km tułaczki po piachu dojechaliśmy do punktu, którego znaczenia nie rozumiałem. Na mały obszarze było poustawianych mnóstwo bałwanków, piramid z kamieni. Co to oznacza nie wiem do dzisiaj, inna sprawa, że nie szukałem znaczenia. Ale co to za twory, 3 lub 4 kamienie ustawione jeden na drugim. Pełno tego jak stwory w Star Worsach. Cieszę się, że to połowa drogi, bo nie powiem jedzie się słabo. Podbita felga siedzi mi w głowie, nie odczuwam jakiegoś dyskomfortu z tym związanego, bo jedziemy jak wozem drabiniastym po bruku. Rzadka, ale jakieś pojazdy pojawiają się to z przodu , to z tyłu. W ustach czuję smak piachu. Ale się wybrałem. W gębie sucho jak na pustyni, słaba widoczność i na dodatek trzęsie. Ale jest A,no to i jest B. Po 40 km walki z wybojami, klucząc pomiędzy większym a mniejszym kamieniem docieramy do jakże malowniczej i zarazem zapomnianej przez ludzkość wioski. Teriberka. To jakiś koniec świata, naprawdę koniec świata. Wygląda jak zapomniany zakątek z Piratów z Karaibów. Żebra statków sterczą to tu to tam. Co to nie można ich wyciągnąć, czy co. Kości statków, szkielety statków leżą na dnie zatoki i nikt z tym nic nie robi. Jak to może być. Jak nie potrzebny to na dno. Nie wiem ile czasu te wraki spoczywają w morzu ale wygląda to ………. Wspaniale. Jest to sceneria jak z filmu. Naprawdę można nakręcić kolejną część Piratów. Może to i nieładnie, może to i bałagan i zgliszcza. Dla nas wrażenie zapomnianej przez ludzkość części świata. Statki, stateczki, łodzie, łódeczki były wszędzie. W morzu, na brzegu, na lądzie, w keji. Bingo, to jest dopełnienie dalekiej, fantastycznej północnej Rosji. Tam chcę być. Ilu mieszkańców tam jest nie wiem, ale Teriberka podzielona jest na dwie części, drewnianą i murowaną. Cykamy fotki, widać, że niestety turism tam dociera, bo budują na samym brzegu domy wypoczynkowe. Cóż, znika niedostępność, dzikość, egzotyka, wchodzi całą gębą cywilizacja. W Teriberce znaleźliśmy Tytanica. Po posiłku, zwiedzaniu i spacerku brzegiem morza, ruszamy w drogę powrotną do domciu.
Ile przejedziemy km, nie znaju. No ale dopełnieni widokami pędzimy szutrem w kierunku południowym. Teraz to droga ucieka w tempie przeraźliwym. Jadąc do Murmańska czytałem o pięknych górach Chibinach. Docieramy do Kirowska i tam w pięknym obiekcie sanatoryjnym odpoczywamy po trudach dnia, patrząc na Chibiny. Są urocze. Występują tu najliczniej skały zawierające rzadki minerał apatyt. Najwyższy szczyt to Judyczwumczorr mający wysokość 1201 m n.p.m. Największe miasto to Kirowsk – ważny ośrodek narciarski i centrum miejscowego przemysłu wydobywczego. U podnóża gór, opodal Kirowska znajduje się jeden z najbardziej na północ położonych ogrodów botanicznych na świecie – Polarno-Alpejski Ogród Botaniczny. W otoczeniu gór, idziemy na odpoczynek, wierząc, że jutrzejszy dzień, to znowu Dzień Świstaka.
https://photos.app.goo.gl/bTmmjSvo5AVW9KZJ7

Awatar użytkownika
puzon
klepacz
klepacz
Posty: 1632
Rejestracja: ndz 26 paź 2008, 12:36
Model VFR: koza800Fi czerwona
Imię: Piotr
województwo: opolskie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: HitlerSee
Kontakt:

Re: Krąg Polarny, Murmańsk i okolice. Czerwiec 2019

Post autor: puzon » czw 30 sty 2020, 18:02

восьмой день 26.06.2019, девятый день 27.06.2019, десятый день 28.06.2019
Zawsze dziękuje się wszystkim na końcu. A ja chciałbym wszystkim podziękować na początku końca relacji. Najpierw chciałbym podziękować Bogu za to , że mogłem jechać i że dał mi tak wspaniałą pogodę, następnie mojej żonie, że mnie puściła na ten wyjazd, koledze, który mnie namówił na niego i Wam wszystkim, kibicom. Dopingowaliście mnie bardzo mocno. Bardzo mnie wspieraliście i masę pozytywnych postów, sms-ów dostałem jako słowa zachęty, słowa pochwały i pozytywnej zazdrości. Bardzo, ale to bardzo Wam dziękuję. Na Was to zawsze można liczyć. Było to bardzo trudne wyzwanie. Szperanie w dalekiej pamięci, to nie lada wyczyn. Ale jak pomyślę, że mogę tą relację przeczytać po latach, ciarki chodzą mi po plecach. Tak ciarki, to ja tam byłem i ja Wam mogę powiedzieć to i owo.
Dzisiaj kolejny dzień powrotu do domu. Jak myślę o międzystanowej serce się raduje. Kolejny etap jazdy jakże przepiękną drogą, każdy kilometr jest przyjazny. Dużo by pisać i się powtarzać. Rosja jest wspaniała. Kocham Rosję. Kiedy ruszyliśmy na dobre „autostradą”, okazało się, że moja Yamaha nie jedzie jak bym chciał. Niestety podbita felga dawała o sobie znać. Powyżej 125 ka na ha szarpało kierownicą, smutek czy rozpacz a może jednak radość. Tak radość będę jechał wolno i będę bardzo długo na tej trasie. Nie będę gnał, tylko spokojnie poróżował. Dzisiaj, jutro i pojutrze. Wolno, wolno i tak do domu. Puzonowi wysiadł prędkościomierz, więc był zdany na mnie. Ja powoli wytyczałem kierunek do domu. Nie będę rozpisywał się na temat jakości i widoków, bo to było jadąc do Murmańska. Ale musicie wiedzieć jeszcze jedną rzecz. W Rosji też można ponaciągać przepisy. Kiedy Dojechaliśmy do Pskova i piliśmy wódeczkę w hotelowej knajpie. Okazało się, że nie będzie tak długo otwarta, jak my będziemy mieli ochotę spożywać alkohol. Kiedy po 21 godzinie poszliśmy do sklepu po dodatkową dawkę napoju bogów. A wiemy, że w Rosji po 21 nie sprzedają tego nektaru z gumijagód. Udało się kupić wódeczkę. Namówiliśmy panią w sklepie aby nabiła buteleczkę następnego dnia na kasę. Udało się. Czyli co , można da się , da się. I tak w dobrym nastroju poszliśmy spać. To był ostatni dzień w Rosji, a jak się później okazało ostatni dzień wakacji. Bo następnego dnia dojechałem już do domu. Wakacje, Wakacje, Wakacje.
https://photos.app.goo.gl/pmD2VBwzNCNvTsJX7

Awatar użytkownika
puzon
klepacz
klepacz
Posty: 1632
Rejestracja: ndz 26 paź 2008, 12:36
Model VFR: koza800Fi czerwona
Imię: Piotr
województwo: opolskie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: HitlerSee
Kontakt:

Re: Krąg Polarny, Murmańsk i okolice. Czerwiec 2019

Post autor: puzon » czw 30 sty 2020, 18:08

Sorki że nie ma fotek przy tekście ale chciałem je dodać edytując i nie pykło.
Tu linki do wszystkich fotek i filmów:


Dzień pierwszy https://photos.app.goo.gl/S7mjZStgbBmXPHuF7
Dzień drugi https://photos.app.goo.gl/t2YPio1Y9aMhiPNQA
Dzień trzeci https://photos.app.goo.gl/TgmRg2oykCwpmTx79
Dzień czwarty https://photos.app.goo.gl/UFFZ3Rpsg2WuDDzk9
Dzień piąty https://photos.app.goo.gl/hNkoEMnCqP9U4GZU6
Dzień szósty https://photos.app.goo.gl/KTm31Tp4opBpeFhMA plus 2 filmy koniec kamery i podjazd Qter
Dzień siódmy https://photos.app.goo.gl/bTmmjSvo5AVW9KZJ7 plus 2 filmy szuter i morze barentsa
Dni ostatnie https://photos.app.goo.gl/pmD2VBwzNCNvTsJX7

Zdjęcia Qter plus Puzon nie podzielone na dni ale dużo https://photos.app.goo.gl/8bSDG4DRtomYjYgA6

Filmy https://photos.app.goo.gl/E31oJFc5JzAa4AxM6

Awatar użytkownika
jagna
klepacz
klepacz
Posty: 665
Rejestracja: pn 15 lip 2013, 18:17
Imię: Agnieszka
województwo: śląskie
Płeć: Kobieta

Re: Krąg Polarny, Murmańsk i okolice. Czerwiec 2019

Post autor: jagna » czw 30 sty 2020, 23:54

No przy tej feldze, to aż tęsknota we mnie wezbrała :lol:
Optymizm jest błogosławieństwem niedoinformowanych.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 19 gości