Rosja 2018 - rekonesans po kraju przodków

Miałeś jakaś niezłą akcję i chcesz sie podzielić? Chcesz opowiedzieć o swojej wyprawie? Dawaj dawaj.
Awatar użytkownika
śliniak290
klepacz
klepacz
Posty: 1842
Rejestracja: pn 07 cze 2010, 09:41
Model VFR: VFR1200F
Imię: Wojciech
województwo: mazowieckie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa - Jelonki

Re: Rosja 2018 - rekonesans po kraju przodków

Post autor: śliniak290 » czw 12 lip 2018, 13:04

Normalnie ciężko mi o oderwać od czytania i podziwiania fotek
Dajesz czadu Jaguś
Najpierw naucz śmiać się z siebie , a potem śmiej się z innych !!!

Awatar użytkownika
de Palma
teksciarz
teksciarz
Posty: 157
Rejestracja: ndz 28 lut 2010, 22:38
Model VFR: 1200F, 400R
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Wrocław

Re: Rosja 2018 - rekonesans po kraju przodków

Post autor: de Palma » czw 12 lip 2018, 13:54

Jagna, jeżdżę od rana po Wrocku załatwiając różne sprawunki przed jutrzejsza wyprawą do Bretanii. Czytam Twoją relacje stojąc w korkach i nie mogę się oderwać. Kilka razy juz zatrzymywałem się na wysepkach, włączałem awaryjne, żeby doczytać jakiś wątek :))
Jak kiedyś wydasz książkę, poproszę o pierwszy egzemplarz i z autografem :)

Awatar użytkownika
jagna
klepacz
klepacz
Posty: 665
Rejestracja: pn 15 lip 2013, 18:17
Imię: Agnieszka
województwo: śląskie
Płeć: Kobieta

Re: Rosja 2018 - rekonesans po kraju przodków

Post autor: jagna » czw 12 lip 2018, 15:04

de Palma pisze:
czw 12 lip 2018, 13:54
Jak kiedyś wydasz książkę, poproszę o pierwszy egzemplarz i z autografem :)
Książkę to po śmierci rodziny rozpatrzę, bo teraz to by mi żyć nie dali :lol:
Optymizm jest błogosławieństwem niedoinformowanych.

Awatar użytkownika
jagna
klepacz
klepacz
Posty: 665
Rejestracja: pn 15 lip 2013, 18:17
Imię: Agnieszka
województwo: śląskie
Płeć: Kobieta

Re: Rosja 2018 - rekonesans po kraju przodków

Post autor: jagna » pt 13 lip 2018, 06:05

Nasz następny cel to Jekaterynburg, trasa to ponad 1400km więc rozbijamy ją na dwa dni, bo na drogach szału nie ma,
Obrazek
zbliżamy się w okolice uralu, więc na horyzoncie pojawiają się pagórki
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
drugiego dnia trafiamy na gigantyczny remont drogi, na którym dorabiam się nakładek na opony:
Obrazek
Kolejnych kilkadziesiąt kilometrów pokonuję w stresie, bo moto ani się drogi za bardzo nie trzyma ani hamować nie chce.
„Bitum” (jak poinformował nas przypadkowo spotkany motocyklista) powoli się wykrusza i liczę na to, że niebawem będę mogła normalnie jechać.
W jakiejś przydrożnej wiejskiej knajpce stajemy na obiad, i tam stwierdzam, że opony odzyskały już prawie wygląd, knajpę poleciłabym ale pojęcia nie mam gdzie to było ;)
Pod koniec łapie nas też spora ulewa, więc zatrzymujemy się na jakimś parkingu przy jeziorze, żeby zmienić część odzieży, bo rękawice i chustki na szyjach mamy przemoczone. Za to bitum został już tylko na plastikach.
Obrazek Obrazek
Do Jekateryburga docieramy mokrzy, zmarznięci i brudni jak nieboskie stworzenia.

Rano wyjeżdżamy rozejrzeć się po przedmurzach Uralu w okolicy, na wyjeździe z miasta zatrzymuje nas do kontroli smutny policjant. Sprawdza nam dokumenty i puszcza dalej, zaczynam podejrzewać, że z towarzystwem to już nie będzie przyjacielskich pogawędek z władzą :(
Najpierw kamień świętego Jerzego - ostatnie dwa kilometry przemierzamy na piechotę, bo nawi ciągnie nas przez mało obiecujący most:
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek
Niestety, żeby zrobić zdjęcie skały w całej krasie musielibyśmy przeprawić się na drugą stronę rzeki, więc mam tylko takie :)
Obrazek
obelisk graniczny
Obrazek
Do następnego celu niestety nie docieramy, bo droga 8km przed zamieniła się w leśny trakt pokryty kałużami a z offem byłam wciąż pogniewana.
Wracam więc zwiedzać miasto. Motocykle zostawiamy w hotelu i ruszamy metrem – tu ciekawostka, żeby wejść do metra trzeba dać siebie i bagaż do prześwietlenia na bramkach, jak na lotnisku.
Obrazek
Jekaterynburg okazuje się być ładnym choć niezbyt ciekawym miastem, od razu też dowiaduję się, że jest jednym z "mistrzowskich" miast:
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Idziemy obejrzeć cerkiew wybudowana na miejscu gdzie zamordowali Romanowów:
Obrazek Obrazek
kilka zachowanych starszych budynków:
Obrazek Obrazek
koniec końców lądujemy w knajpie, bo w końcu są mistrzostwa i Polska ma pierwszy mecz.
Obrazek Obrazek Obrazek
Ranek poświęcamy częściowo na ratowaniu jednego z telefonów, który odmówił współpracy i jedziemy oglądać jedyny, jaki udało mi się znaleźć ex łagier w którym Rosjanie zrobili muzeum represji.
Obrazek
Droga jest średnia, czas nas goni więc nawet za bardzo nie ma kiedy się rozejrzeć po bokach.
Muzeum ma być do 18ej ale przed nami 400km potencjalnych niespodzianek. Jakoś w końcu docieramy, nawet przed czasem ale pani informuje nas, że ostatnia ekskursja była o 15ej. Znaczy godziny otwarcia podobnie jak znaki drogowe są tu jedynie sugestią ;)
Pani jednak postanawia z dobroci serca nas wpuścić, bo daleko mamy, za przewodnika dostajemy jednak jakąś sprzątaczkę, która tylko pilnuje, żebyśmy nie łazili gdzie nam się podoba.
Obrazek ObrazekObrazek ObrazekObrazek
No muzeum jest słabe. W żaden sposób nie oddaje faktu, że ginęli tam ludzie. 4 baraki i tyle - mieszkalny to nawet wygląda jak sala zbiorowa w kiepskim hostelu. A ja tu madafaka 9tys km zasuwałam :(
W ulewie i z poczuciem bolesnego rozczarowania udajemy się do Permu gdzie zamierzamy przenocować i podjąć jakieś decyzje co do przyszłości, bo już wiem, że planu A nie dam rady zrealizować. Z bólem serca skreślam Sołowki i Biełomora, dorzucamy za to Kazań. W dodatku przestaje mi działać pilot od alarmu a kierunkowskazy świecą światłem ciągłym. Na szczęście jak moto wyschło okazuje się, że kierunki znowu działają a w pilocie to tylko kwestia baterii i drugi działa normalnie.
Droga to Kazania to jakieś 700km w deszczu, przez większość w ulewie i 8stopniach. Dopiero jakieś 50km przed celem przestaje padać i zaczynamy obsychać. Także na miejscu ląduję z odparzonymi rękami i przemarznięta. Na szczęście tym razem googlemapsy ogarnęły rzeczywistość i hotel, który znalazłam po drodze jest tam gdzie miał być.
Optymizm jest błogosławieństwem niedoinformowanych.

Awatar użytkownika
jagna
klepacz
klepacz
Posty: 665
Rejestracja: pn 15 lip 2013, 18:17
Imię: Agnieszka
województwo: śląskie
Płeć: Kobieta

Re: Rosja 2018 - rekonesans po kraju przodków

Post autor: jagna » pt 13 lip 2018, 06:42

Kazań jest super miastem, ładnym, dobrze rozplanowanym a w knajpach nawet trochę mówią po angielsku :)
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek
To wszystko sprawia, że postanawiamy tam jednak spędzić jeszcze jedną noc, żeby mieć cały dzień na snucie się po mieście i opłukanie motocykli, bo się od nich brudzimy jeszcze bardziej, poza tym wyświetlaczy zeta już za bardzo nie widać spod warstwy kurzu. Wymieniamy sobie też baterie w pilotach celem zmniejszenia ilości problemów technicznych. A wieczorem ruszamy na spacerek po strefie kibica ;)
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek
Po wizycie w Kazaniu, w przypływie euforii, zaczęłam nawet myśleć, że te mistrzostwa to jednak nie będzie taki duży problem jakiego się obawiałam. Chyba jednak bardzo powoli się uczę :?

Rano zahaczając o Swijażsk - miasto na wyspie, wyruszamy w drogę do Moskwy.
Obrazek ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek
W tym miejscu też żegnam się z Wołgą, która towarzyszyła mi przez ostatni tydzień.
Wybieramy dłuższą trasę, bo na krótszej jest prom, czyli potencjalne źródło niespodzianek a jest dosyć zimno i jakoś nie bardzo mamy ochotę na przygody w stylu „siewodnia nie rabotajet”. Niestety jak tylko robi się cieplej zaczynam przysypiać i w którymś momencie dochodzę do wniosku, że jednak muszę zrobić przerwę. Zjeżdżam na pobocze ale po paru minutach przekonuję się, że zwykłą przerwa nie wystarczy i muszę się drzemnąć, żeby nie tracić czasu - uwalam się tam gdzie siedziałam. Robert trochę się przez tą godzinę nudził, więc mam serię pamiątek z drzemki, poniżej jedna z nich:
Obrazek
Do hotelu docieramy późno ale bez przygód. Pani na recepcji stała się bardzo przyjazna jak okazało się, że można się z nami skomunikować po rosyjsku, bo ostatni Polacy, którzy tu byli to nic nie potrafili :wink: Odnotowuje fakt, że posiadam lokalne nazwisko i pyta czy przyjechałam odwiedzić rodzinę czy na mistrzostwa. Mamy mały problem ze znalezieniem pokoju 310 albowiem i w numeracji Rosjanie wykazują ułańską fantazję:
Obrazek

Następny dzień mamy przeznaczony na zobaczenie kilku punktów, które będąc w stolicy trzeba zobaczyć, czasu mało, bo Polacy akurat w ten dzień mają przegrać drugi mecz a odpocząć też trzeba. Wylegujemy się więc do 8ej i koło południa wyruszamy na miasto posiłkując się komunikacją miejską.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
No i zaczyna się seria bolesnych choć nieco spodziewanych rozczarowań, których główną przyczyną są mistrzostwa.
Kolejka po bilety na Kreml nie ma końca, snujemy się więc po mieście bez większego sensu a Kreml podziwiamy zza murów.
Obrazek Obrazek
Na placu czerwonym sobie jakąś strefę kibica urządzili, cały plac zastawiony jakąś dziwną konstrukcją z barierkami stadionowymi oklejonymi szmatami z logo mistrzostw.
Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek
Mauzoleum Lenina zamknięte
Obrazek
Ruszamy więc na spacer trochę bez celu:
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Po paru godzinach zasiadamy do obiadu na Arbacie, robi się chłodno więc postanawiamy zwiedzić stacje metra i wrócić do domu na mecz.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Zwiedzanie metra obywa się bez niespodzianek:
ObrazekObrazekObrazek ObrazekObrazekObrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek
Niestety sprawy się komplikują, gdy przychodzi podjechać jeszcze jedną stację pociągiem podmiejskim. Wsiadamy nie do tego pociągu co trzeba i wyjeżdżamy sobie kilkadziesiąt km za Moskwę – bo tam jest pierwsza stacja, na której pociąg się zatrzymuje. Droga powrotna zajmuje nam prawie godzinę, więc zdążyliśmy chyba na ostatnie kilka minut meczu, który okazał się być kolejną sromotną porażką, więc może to i lepiej (choć nie wszyscy uczestnicy naszej wycieczki podzielali tą opinię).
Optymizm jest błogosławieństwem niedoinformowanych.

Awatar użytkownika
jagna
klepacz
klepacz
Posty: 665
Rejestracja: pn 15 lip 2013, 18:17
Imię: Agnieszka
województwo: śląskie
Płeć: Kobieta

Re: Rosja 2018 - rekonesans po kraju przodków

Post autor: jagna » pt 13 lip 2018, 08:01

Dłuższe siedzenie w Moskwie nie ma sensu, więc rankiem wyruszamy do Pietrozawodska (nad Jeziorem Onega). Do pokonania mamy ponad 1000km czyli najdłuższy odcinek na tym wyjeździe.
Po drodze tankujemy w rzadko już spotykanej wersji stacji benzynowych (u nas coś podobnego widziałam chyba kiedyś w Bieszczadach):
Obrazek Obrazek
Jedziemy bez żadnych zbędnych postojów, więc na miejscu lądujemy przed 22ą. Jesteśmy już na północy więc trochę pizga, za to po zachodzie słońca cały czas jest widno. Na szczęście pokój ma dość przyzwoite zasłony, więc udaje nam się trochę pospać.

Rankiem motocykle zostają w hotelu a my ruszamy do portu, z którego mamy wypłynąć na wyspę Kiży:
ObrazekObrazekObrazek
Nasz środek transportu:
Obrazek
Na wyspie spędzamy parę godzin zwiedzając skansen, niestety główna atrakcja wyspy jest w trakcie renowacji:
Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Po drodze z portu zaznajamiamy się z lokalnymi ciekawostkami typu siłownia (całkiem profesjonalna, nie taka jak to, co zazwyczaj widuje się w europie zachodniej) w parku:
Obrazek Obrazek
Obrazek
Podczas kolacji Robert zachwycony dniem w środku nocy zgadza się na zredukowanie wizyty w Petersburgu do jednego dnia i wyjazd na chwilę na wyspy Sołowieckie. Do hotelu wracamy dość późno ale w kierunku Sołowek ruszamy bladym świtem, bo prom o 12ej a do portu ponad 400km.
Obrazek Obrazek
Dowiadujemy się do czegu służą dziwne metalowe płyty wokół torów:
Obrazek
No pasaran :)

Na szczęście droga jest w większości nowa, więc bez problemów docieramy na czas. Pierwsze starcie z morzem Białym jest niezbyt przyjemne:
ObrazekObrazek
Pierwsze starcie z wyspami sołowieckimi również:
Obrazek Obrazek ObrazekObrazek
Na zwiedzenie wyspy mamy tylko 4 godziny, więc skupiamy się na terenach gdzie funkcjonował łagier. Śladów po nim nie ma praktycznie żadnych, klasztor remontują a jedyny ślad obozów to barak, w którym mieści się muzeum.
Obrazek ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek
Za to jest bardzo ładne wybrzeże z kamiennym labiryntem i niezwykle przyjemnym lasem oraz knajpa z dobrym jedzeniem.
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek
Morze Białe z perspektywy wysp jest znacznie ładniejsze niż ze stałego lądu :)
Obrazek ObrazekObrazek
Z Sołowek wracamy po 22ej, przebieramy się na parkingu i do 2ej w nocy próbujemy przejechać jeszcze trochę, bo jest dość widno a na promie ucięliśmy sobie drzemkę. Mamy więc trochę czasu na uwiecznienie obrazów z Karelii:
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek
Niestety jest bardzo zimno, więc na stacji benzynowej podejmujemy decyzję o przenocowaniu gdzieś w promieniu do 100km. Udaje nam się nawet znaleźć hotel, w którym meldunek o 2ej w nocy nie jest problemem, pani jest trochę zaspana ale nas wpuszcza :)
Optymizm jest błogosławieństwem niedoinformowanych.

Awatar użytkownika
jagna
klepacz
klepacz
Posty: 665
Rejestracja: pn 15 lip 2013, 18:17
Imię: Agnieszka
województwo: śląskie
Płeć: Kobieta

Re: Rosja 2018 - rekonesans po kraju przodków

Post autor: jagna » pt 13 lip 2018, 08:24

Rano jedziemy do Petersburga celebrować białe noce.
Wybieramy trasę wzdłuż jeziora Ładoga, z wodospadami i kanionem w byłym kamieniołomie. Do wodospadów nie docieramy, bo przez kilkanaście kilometrów jest szuter, nie najgorszy ale ostatnich 3 to już przejechać się nie da a na tak długi spacer to za bardzo nie mamy czasu.
Obrazek ObrazekObrazek
Ocieramy się o Ładogę:
Obrazek Obrazek
Zet przekracza 50tkę a przecież tak krótko się znamy ;)
Obrazek
Jedziemy do parku Ruskeala podziwiać kanion, do którego dojazd nie powinien być tak skomplikowany.
I nie jest, choć ostatnie pół kilometra to dziurawa i wąska droga gruntowa.
Zakupujemy wycieczkę w podziemia Ruskeali, niestety przez falę upałów nie zabieramy nic ciepłego a na dole jest tak zimno, że woda zamarza.
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek Obrazek
Potem już jedziemy prosto do Petersburga, drogą asfaltową choć pełną niespodzianek w postaci dziur i ślepych wzniesień:)
Obrazek
Po opuszczeniu obwodu Leningradzkiego trafiamy na "niespodziewany" remont drogi na odcinku kilku kilometrów:
Obrazek
No łatwo nie było ;)
Ostatnia niespodzianka, która nas spotyka tego dnia to brak białych nocy, choć jest ponoć sezon.
Obrazek
Nieco zdegustowani idziemy spać bo jutro czeka nas sporo biegania po mieście.

Petersburg okazuje się być ogromnym miastem, zaliczenie pierwszych trzech punktów, które są obok siebie zajmuje nam 4 godziny. Prospekt Newski to ogromna arteria, przez którą przebijanie się odbiera chęć życia. Wszędzie są tłumy, pod bazyliką strefa kibica, ogród letni jest zamknięty.
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek ObrazekObrazek
Odechciało mi się zwiedzania w połowie listy. Postanawiamy więc wrócić do domu na drzemkę, żeby wyskoczyć na miasto wieczorem. Niestety budzę się koło 23ej, na dworze jest kilka stopni, niesmak pozostał i jakoś nie udaje mi się znaleźć w sobie entuzjazmu do wyjścia z hotelu.
Obrazek
Nakłaniam więc Roberta żeby się wyspać i jutro rano podjechać w kilka miejsc już motocyklami, bo chodzenie nie ma sensu, odległości są za duże. Powrót do domu i tak planowaliśmy na dwie tury, więc najwyżej przenocujemy gdzieś bliżej.

Rano pakujemy graty, schodzimy na dół i tam spotyka mnie ostatnia niespodzianka w Rosji. Kufer centralny przyjął jakąś dziwną pozycję – jakby szykował się do ześlizgnięcia. Po dokładniejszych oględzinach okazuje się, że pękł spaw w stelażu lewego kufra. Jest sobota rano, szanse na znalezienie spawacza w krótkim czasie nikłe, więc podejmujemy próbę pospinania stelaża taśmą naprawczą i trytytkami. Wychodzi całkiem nieźle ale nie wygląda na tyle dobrze, żeby wsadzić na to zapakowane kufry, więc wyrzucamy wszystkie rzeczy zbędne i ile się da przerzucam na GS’a :)
Na granicy trochę się dziwią, że jadę z pustymi kuframi, za to przeszukania bagażu towarzysza zajmują im sporo czasu ;)
Wyjechać udaje nam się bez zbędnych perturbacji. Na Łotwie zatrzymuje nas policja za przekroczenie prędkości i coś tam buczą ale puszczają bez mandatu. Następnego dnia dopada nas - jeszcze przed Warszawą - polska policja za złamanie zakazu wyprzedzania ale też kończy się na pouczeniu. W okolicach 22ej ląduję w domu, cała, zdrowa i ani razu nie okradziona :)
Optymizm jest błogosławieństwem niedoinformowanych.

jareckiz
pisarz
pisarz
Posty: 253
Rejestracja: pt 25 sty 2008, 21:52
Model VFR: RC36I, Gs400 racing
Imię: Jarosław
województwo: dolnośląskie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Strzelin
Kontakt:

Re: Rosja 2018 - rekonesans po kraju przodków

Post autor: jareckiz » pt 13 lip 2018, 11:27

Przeczytałem z zapartym tchem, piękne miejsca i bardzo czysto, a większość starych zabudowań odnowionych lub w bardzo dobrym stanie. Zazdraszczam wyprawy ;-)

Awatar użytkownika
SoH
zadomowiony
zadomowiony
Posty: 64
Rejestracja: wt 30 wrz 2014, 16:22
Model VFR: VTEC, Yama FJR
Imię: Piotr
województwo: mazowieckie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa/Lublin/Świdnik

Re: Rosja 2018 - rekonesans po kraju przodków

Post autor: SoH » pt 13 lip 2018, 15:29

Łał! Wyprawy pozazdrościli by na nie jednym forum ADV.
VFR800 V-TEC ABS, rok 2006
FJR1300, rok 2006

Awatar użytkownika
jagna
klepacz
klepacz
Posty: 665
Rejestracja: pn 15 lip 2013, 18:17
Imię: Agnieszka
województwo: śląskie
Płeć: Kobieta

Re: Rosja 2018 - rekonesans po kraju przodków

Post autor: jagna » pt 13 lip 2018, 17:39

Zając pisze:
czw 12 lip 2018, 08:01
Jagna (...) teraz mnie przerażasz.😆
Czyżbyś już nie chciał ze mną jechać na urlop? :wink: A poprzeczka rośnie z roku na rok :lol:

W ramach podsumowania dodam jeszcze, że zrobiłam 16tys km i wydałam ok 9tys zł. Ceny zasadniczo są jak w PL - oprócz paliwa (2,7zł) i fajek (7zł).
Promy na wyspy to jakieś 200zł/osoba (niestety nie pamiętam już dokładnie)
Zarys trasy https://goo.gl/maps/ZoXXz2JEgir - oczywiście z powodu limitu w google mapsach parę km umknęło ;)
Przygoda z kuframi nie skończyła się za dobrze, bo okazało się, że od latającego kufra walnęły też śruby stelaża zadupka, więc raczej fuksem wróciłam całym motocyklem. Także stwierdzam, że Włosi to powinni makaron robić a nie akcesoria do motocykli turystycznych.
Opony też do wymiany (bo kwadrat i ząbki) ale pewnie jeszcze trochę na nich pojeżdżę :mrgreen:

Na koniec dodam jeszcze zdjęcie środka pokoju 310, bo rzadko się taki trafia :)
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Optymizm jest błogosławieństwem niedoinformowanych.

Cimaj
pisarz
pisarz
Posty: 442
Rejestracja: pt 18 lip 2014, 21:17
Model VFR: Z1000SX 17-
Imię: Kamil
województwo: mazowieckie
Płeć: Mężczyzna

Re: Rosja 2018 - rekonesans po kraju przodków

Post autor: Cimaj » pt 13 lip 2018, 20:49

Ha, ha, ha, to ja już wiem dlaczego pisałaś że Zet delikatny jest :)

Awatar użytkownika
jagna
klepacz
klepacz
Posty: 665
Rejestracja: pn 15 lip 2013, 18:17
Imię: Agnieszka
województwo: śląskie
Płeć: Kobieta

Re: Rosja 2018 - rekonesans po kraju przodków

Post autor: jagna » sob 14 lip 2018, 09:22

No taki wrażliwy się okazał :roll:
Optymizm jest błogosławieństwem niedoinformowanych.

Awatar użytkownika
figaro
ostry klepacz
ostry klepacz
Posty: 2639
Rejestracja: czw 14 lut 2008, 21:40
Model VFR: RC36II96 r.
Imię: Tomasz
województwo: pomorskie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Trójmiasto; Rumia

Re: Rosja 2018 - rekonesans po kraju przodków

Post autor: figaro » sob 14 lip 2018, 22:16

Jestem pod ogromnym wrażeniem Twoich pomysłów turystycznych Jagna. :shock: Wyznaczasz od nowa pojęcie "turystyka motocyklowa". 8)
jagna pisze:
pt 13 lip 2018, 17:39
...Także stwierdzam, że Włosi to powinni makaron robić a nie akcesoria do motocykli turystycznych...
Akcesoria są dobre, ale na normalne warunki. A Twoja wyprawa należy przecież do gatunku = unbelievable and impossible :twisted:
A swoja drogą, kto z włoskich projektantów akcesoriów motocyklowych widział kiedykolwiek w życiu drogi naszego wschodniego sąsiada :?:
Szczególnie te poza ścisłymi centrami wielkich miast. :disagree
Wielu z nich dopiero przy okazji tegorocznego mundialu dowiedziało się, że Europa nie kończy się na wschodniej granicy Niemiec. :mrgreen:
Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym. Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym terminie. Ponadto autor zastrzega sobie prawo zmiany poglądów, bez podawania przyczyny.

Awatar użytkownika
jagna
klepacz
klepacz
Posty: 665
Rejestracja: pn 15 lip 2013, 18:17
Imię: Agnieszka
województwo: śląskie
Płeć: Kobieta

Re: Rosja 2018 - rekonesans po kraju przodków

Post autor: jagna » ndz 15 lip 2018, 09:11

figaro pisze:
sob 14 lip 2018, 22:16
Akcesoria są dobre, ale na normalne warunki. (...)A swoja drogą, kto z włoskich projektantów akcesoriów motocyklowych widział kiedykolwiek w życiu drogi naszego wschodniego sąsiada :?:
Szczególnie te poza ścisłymi centrami wielkich miast. :disagree
No o tym ostatnim właśnie piszę :wink:
Może to zabrzmi trochę dziwnie ale ten wyjazd był w normalnych warunkach turystycznych - przecież zdecydowana większość ludzi nie kupuje kufrów, żeby jeździć z nimi znanymi trasami do pracy :roll:
Poza tym ta część Rosji po której jeździłam ma dość dobre drogi, jeśli brać pod uwagę jakość nawierzchni a asfalt wszędzie się kiedyś kończy. Dojazdy zajmowały mi sporo czasu - bo mało jest dróg dwupasmowych a na drogach sporo ciężarówek i remontów, które jednak wydłużają czas przejazdu. Jakość asfaltu nie bardzo odbiega od tego co jest na północy Włoch.
Vfr'ą z kuframi hondy zrobiłam po szutrach i innych drogach gruntowych, grubo ponad 1000km na samej Islandii i nic nie pękło, tutaj wszystkiego (łącznie z dziurawym asfaltem) może z 200, było to niewątpliwie ciekawe 200km ale cały czas tylko 200. Podkreślę też, że kufry Hondy miały za sobą pewnie z 70tys przebiegu i ani razu nie miałam z nimi problemu. W Givi na Bałkanach zakurzyły się zamki a po paru km puściły spawy, nie nadmieniłam chyba, że jak dojechałam do Gregorego to okazało się, że spaw w prawej części stelaża też puścił (a wracałam już z pustymi kuframi) :evil:
Poza tym mój uraz do włoskich wyrobów rozpoczął się od przygody z butami formy - gdzie pierwsze pękły mi na 1ym wyjeździe zanim w Bieszczady dojechałam, drugie rozkleiły się w jeździe w deszczu.
Także makaron i tyle. No może jeszcze pizzę :lol:
Optymizm jest błogosławieństwem niedoinformowanych.

Awatar użytkownika
Hubu
klepacz
klepacz
Posty: 847
Rejestracja: pt 06 mar 2009, 10:29
Model VFR: RC46 '00
Imię: Hubert
województwo: mazowieckie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Legionowo

Re: Rosja 2018 - rekonesans po kraju przodków

Post autor: Hubu » ndz 15 lip 2018, 13:24

Czyli Jagna podsumowując. Zimno, ch...j* drogi i nieciekawe miasta. Przekonałaś mnie do zwiedzenia Rosji :lol:

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości