Domek trochę ogarnięty, dzieciaki połapane - można zaczynać relację.
Wiosną wpadam na pomysł wyjazdu do Turcji. Po bliższym zapoznaniu się z tematem postanawiamy zrezygnować z namiotu i śpiworów
i korzystać z usług wielu stosunkowo niedrogich hoteli i pensjonatów. Wykupujemy przez internet wizy do Turcji po 20 USD. Wykupujemy
MotoAssistance, które obejmuje niestety tylko Europę, a my planujemy zajechać także do azjatyckiej części Turcji. Trudno. W razie czego
trzeba będzie sobie jakoś radzić. W motocyklu wymieniam tylną oponę. Stara nie jest jeszcze zła, ale wolę zainwestować "parę" złotych niż
walczyć potem z kapciami. Oczywiście zestaw naprawczy pod siedzeniem też jest. Zaworki świeżo wyregulowane, olej wymieniony, linki
przesmarowane - motocykl wydaje się być gotowy.
Rano 27 maja ruszamy. Plan jest taki żeby w miarę szybko dojechać do Turcji, bez zwiedzania czegokolwiek po drodze. Pierwszego dnia
przy pięknej pogodzie przelatujemy przez Polskę i zatrzymujemy się na nocleg w Motobarze Brawantice koło Ostrawy. Pierwsze 655 km za nami.
IMGP6922.JPG
IMGP6909.JPG
IMGP6911.JPG
Następnego dnia przelatujemy Czechy, Słowację i Węgry.Na Węgrzech wykupujemy winietkę za 5,40 EURO. Trzeciego dnia rano wjeżdżamy do
Serbii. Czytałem wcześniej że można się tu spodziewać dużych kolejek z uwagi na wracających Turków z pracy w Niemczechdo domu. Być może
nie ten czas ponieważ granicę przekraczamy w towarzystwie tylko jednego samochodu. W Serbii korzystamy z autostrady za którą robimy trzy
razy opłaty o łącznej sumie 5 EURO. Autostrada w Macedonii kosztuje podobnie : 3 razy po 1,5 EURO, ale od połowy kraju autostrada jest
atrakcją samą w sobie. Podjazdy, zjazdy, ostre zakręty i piękne widoki. Dojeżdżamy do Gewgeliji gdzie zabukowany za 20 EURO pokój okazuje
się komfortowym apartamentem.
IMGP6957.JPG
Pogoda cały czas dopisuje. Słońce i gorąco. Nazajutrz wjeżdżamy do Grecji. Super sprawa. Jeszcze tu nas nie było. Po jakimś czasie trzeba
zatankować, a stacji paliw przy autostradzie jakoś nie widać. W końcu dostrzegam znak zjazdu na stację. Zjeżdżam z autostrady, tankuję
i kręcę się jakiś czas w kółko próbując wrócić na autostradę. Niestety zjazd zrobili ale o wjeździe chyba zapomnieli. Jadę sporo kilometrów
zanim udaje mi się z powrotem na nią wjechać. Około 14-tej osiągamy granicę grecko - turecką w Ipsala. 15 minut i jesteśmy w Turcji.
IMGP6962.JPG
Po niedługim czasie zajeżdżamy do Gelibolu w celu pozyskania jakichś tureckich lirów. Nocleg mamy zamówiony w malutkiej miejscowości
Burhanli gdzie nie spodziewam się banków i kantorów, a zakupy trzeba zrobić. Spacerujemy więc uliczkami miasteczka i przyglądamy się
z pewnym zaciekawieniem mieszkańcom. Na stacji paliw spotykamy trzech czeskich motocyklistów, którzy starymi Jawami jadą do...Singapuru.
IMGP6963.JPG
W końcu dojeżdżamy do hotelu w Burhanli nad cieśniną Dardanele, która w tym miejscu oddziela Europę i Azję.
IMGP6967.JPG