Transylwania 2011.

Miałeś jakaś niezłą akcję i chcesz sie podzielić? Chcesz opowiedzieć o swojej wyprawie? Dawaj dawaj.
Awatar użytkownika
Daniel
klepacz
klepacz
Posty: 506
Rejestracja: czw 27 gru 2007, 19:11
Imię: Daniel
województwo: podkarpackie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Rzeszów
Kontakt:

Transylwania 2011.

Post autor: Daniel » czw 30 cze 2011, 16:47

Wrzucam relację z krótkiej, pięciodniowej wyprawy do Rumunii, zorganizowanej na podkarpackim forum Podkarpackie2oo.


Wyprawa do Transylwanii 2011.


Pomysł na wycieczkę pojawił się już w listopadzie zeszłego roku, ale na dzień przed wyjazdem pojawiła się informacja która sprawiła, że cały plan stanął pod znakiem zapytania. Trasa Transfogarska jest zamknięta dla ruchu. Zaczęliśmy wymyślać na poczekaniu jakieś wyjście awaryjne. Pomysły były różne. Słowenia, Węgry, Słowacja... W końcu stwierdziliśmy, że jedziemy po prostu przed siebie i zobaczymy jak to będzie.

Dzień I.
23 czerwca godzina 5.30 spotykamy się wszyscy w Baryczce, a wcześniej grupa formowała się w Boguchwale. Jak to zwykle bywa, ktoś zasypia i się spóźnia. Tym razem był to kruhy :) Jeszcze w Baryczce spotykamy Wiedźmę i Dżordża którzy też wybierają się na Transfogarską. Praktycznie wtedy zapada najlepsza decyzja podczas całej wyprawy. Jedziemy do Transylwanii realizować plan A. Ruszamy.
Obrazek
Jeszcze przed Duklą dojeżdża kruhy. Jesteśmy więc w komplecie. Gdzieś na Słowacji żegnamy się z Maćkiemsoko, jego kolegą i Voytkiem. My gonimy dalej żeby na Węgrzech zatrzymać się na pierwsze tankowanie gdzie stanleey pod wrażeniem urody ekspedientki zostawia jej swoją kartę płatniczą. Jak się okazało później jednak bez PINu :) Lecimy dalej przez Węgry płatną autostradą. Wjeżdżamy do Rumunii przepuszczeni bokiem przez celników gdzie spotykamy kolejną, sporą grupę Polaków na motocyklach. Też jadą na Transfogarską i upewniają nas, że jednak jest przejezdna. W najgorszym razie trzeba ściągnąć kufry z motocykli żeby przejechać przez wąską bramkę.
Obrazek
No to w drogę. Kolejny dłuższy postój znajdujemy nad strumykiem pośród wzgórz. Szybkie schłodzenie organizmów, położenie Fazera, naprawa lusterka i dalej przed siebie. Na nocleg w motelu w Sibiu dojeżdżamy na tyle wcześnie, że udaje się jeszcze zrobić zakupy w pobliskim Realu i napić się piwa poleconego przez recepcjonistkę.
Obrazek

Dzień II.
Wstajemy bez pośpiechu i jemy śniadanie w cenie motelu. Pakujemy się i w drogę. Zaraz po wyjechaniu z Sibiu ukazują się nam góry. W pewnym momencie robi się chłodno. Czuć złowrogi nastrój ojczyzny Draculi. Nam towarzyszy jednak niczym nie zmącony pozytywny i wesoły nastrój. Po skręcie na drogę 7C mijamy tablicę z informacją, że droga jest zamknięta. Jedziemy jednak dalej. Zaczynamy wspinaczkę po niezliczonych zakrętach żeby po kilku kilometrach móc się zacząć zachwycać pierwszymi widokami.
Obrazek
Jednak to dopiero przedsmak tego co widzimy na szczycie. Niestety zdjęcia nie oddają nawet połowy uroku tych widoków. Wielka przestrzeń, surowość krajobrazu. To trzeba zobaczyć samemu. Do tego mamy szczęście bo pogoda dopisuje, widoczność super a sama trasa prawie pusta. W końcu oficjalnie jeszcze jest zamknięta ;) Na jednym z ,,fotograficznych'' postojów nadjeżdża grupa Polaków na chopperach z Wrocławia. Część z nich jedzie do Istambułu. Szacunek! Jeszcze tylko pochwalenie się forumowymi koszulkami for motocyklowych, podkarpackiego i opolskiego. Na szczycie tunel, też otwarty tylko na ,,pół gwizdka'' a w nim niesamowite doznania dźwiękowe silników naszych maszyn :) Widać też spychacze usuwające resztki śniegu i przygotowujące drogę dla turystów. Za tydzień zrobi się tu na prawdę tłoczno... My z Kamilą i z kruhym wracamy kawałek żeby porobić foty i tu się żegnamy. Kruhy niestety decyduje się na samotny powrót do domu. Z samego szczytu trasy. W międzyczasie widzimy jeszcze między innymi dwóch Polaków w tym jeden na Bandicie 1200 z łukiem na plecach i hełmem rycerskim na głowie :)
Obrazek
Po przekroczeniu tunelu krajobraz się zmienia. Jest bardziej zielono a zieleń wszędzie tutaj ma wiele barw. Po drodze mijamy między innymi malowniczy wodospad, stado owiec spacerujące szosą i stadko dzikich koni.
Obrazek
Obrazek
Następny postój robimy na zaporze, ale wcześniej jedziemy najlepszym chyba odcinkiem drogi podczas całej wyprawy. Idealny asfalt, idealne zakręty. Dużo łagodniejsze niż np. na Załużu, co pozwala pokonywać je z większą prędkością. Wystarczy napisać że z pasażerką, trzema kuframi i torbą na baku rozsuniętą pod szyje prawie zamknąłem opony :) Niestety jeszcze tego samego dnia zaliczyliśmy też najgorszy odcinek drogi jadąc do Bran do zamku Draculi, ale tego komercyjnego, takiego dla turystów. Ten prawdziwy, a raczej jego ruiny minęliśmy dużo wcześniej w Poienari i tam u jego podnóża zrobiliśmy sobie przerwę nad strumykiem na drzemkę.
Obrazek
Zamek w Bran zastajemy po zamknięciu dla tego decydujemy się na nocleg na pobliskim kempingu i zwiedzanie następnego dnia rano.

Dzień III.
Wstajemy jak zwykle bez pośpiechu. Zwłaszcza, że w nocy przeszła solidna burza i nie wyspaliśmy się zbytnio. W nocy wyglądałem z namiotu czy nie powtórzyła się sytuacja z Bułgarii i czy na rozmokniętej ziemi stopka nie wbiła się w podłoże kładąc VFRę. Na szczęście nie. Ruszamy na zamek. Sam nie wiem czemu nie udało się kupić trzech biletów na jedną legitymacje studencką ze zdjęciem Kamili..... Zamek naszym zdaniem bardzo przytulny jednak budowany chyba dla karłów...
Obrazek
Obrazek
Nie zapomnieliśmy tez o wpisie Podkarpackich 2oo do pamiątkowej księgi. Po poszukiwaniu zamkniętego urzędu pocztowego, oczekiwaniu na otwarcie kantoru oraz kupnie pamiątek ruszamy dalej w kierunku Brasov oraz drogą nr 1 do Sibiu, wstępnie na nocleg. Jednak nikt jeszcze nie przypuszczał co nas czeka jeszcze tego dnia....
Już od rana pogoda nas nie rozpieszczała, ale gdzieś kilkadziesiąt kilometrów przed Sibiu musieliśmy ubrać przeciwdeszczówki. Mimo ciągle nie sprzyjającej aurze jedziemy dalej. Przed motelem w Sibiu zatrzymujemy się na pobliskiej stacji by podjąć decyzje czy mimo deszczu jedziemy czy pozostajemy na nocleg w mieście. Decyzją większości jedziemy dalej żeby ,,zajrzeć'' z Sebes na drogę nr 67C czyli Transalpinę. I to był pierwszy krok do piekła. Drugim była decyzja, że przeprawiamy się do Petrosani, nie tankując wcześniej paliwa. Droga na początku ładna, o dobrej nawierzchni jednak z każdym kilometrem przytrafiały się coraz ciekawsze przerywniki w postaci odcinków błotnistych, kamienistych itd.
Obrazek
W pewnym momencie jakieś 4 metry przede mną przebiegła sarna. Obeszło się bez nerwów tylko bałem się że pojawią się następne z jej stada. Kolejnym znakiem zwiastującym problemy była para na chopperze jadąca z przeciwka. Pasażerka wesoło machała do nas ale motocyklista kręcił głową znacząco co podpowiadało mi wyraźnie, że będą problemy. No i zaczęło się. Deszcz, zapadający zmrok, kilkadziesiąt kilometrów do najbliższego miasta i migająca od jakiegoś czasu rezerwa nie nastrajały optymistycznie. Do tego droga, a raczej jej miejscowy brak. Co było najbardziej dziwne to to, że czasem był super nowy dywanik na szerokości co najmniej trzech pasów, a za 100 metrów totalny brak nawierzchni z mostkiem o szerokości 2 metrów. Dziwny mają system remontu drogi. Kiedy byliśmy na wysokości 1240 m.n.p.m. na zaporze z jakimś jeziorkiem miałem nadzieje że już będzie z górki. Później okazało się że w najwyższym punkcie było ponad 1700 m.n.p.m. według nawigacji... Postanawiam oszczędzać paliwo gasząc silnik jednak jest ciemno więc świecę reflektorem. Przy najbliższym podjeździe rozrusznik nie kręci. Jest ciepło. Jednak trzeba wybierać, paliwo albo prąd. Jadę dalej na wolnych obrotach i luzie. W końcu udaje się dojechać do Petrosani, a samo miasto okazuje się być na tyle dużym że jest i stacja benzynowa i sklep z wódką którą obiecaliśmy sobie jeszcze na trasie. Po takich przeżyciach nie było innej opcji :) W mieście napotkany taksówkarz pomaga nam znaleźć hotel. Jedyny w miarę tani i z wolnymi pokojami to Hotel Petrosani. Taka wizytówka miasta tyle, że z przed jakichś 40 lat :)
Obrazek

Dzień IV.
Budzimy się jak zwykle bez pośpiechu. Śniadanie w eleganckiej, hotelowej restauracji, smarowanie łańcuchów na zielonym dywanie przed hotelem, pakowanie i w drogę.
Obrazek
Pogoda sprzyja. Nie jest za gorąco ani za zimno. W sam raz. Nie to co w pierwszy dzień jazdy kiedy termometr VFRy prawie przez cały dzień pokazywał 35 st.C. Jest tez lepiej niż wczoraj na Transalpinie, kiedy temperatura spadła do 6 st.C. W drodze mijamy Francuza na jakimś BMW GS. Siedzenie obszyte futrem. Przed szybą zbiornik z woda popijaną przez rurkę. Taki podróżnik samotnik. Tylko czemu nie było go wczoraj na Transalpinie? Ehhh ci beemkowcy :)
Obrazek
Nasz dzisiejszy cel to Węgry i Sarospatak nie daleko Tokaju z basenami termalnymi. Po drodze mijamy Tokaj, który bardzo nam się podoba i setki hektarów plantacji winorośli na wzgórzach. Na miejscu miłe zaskoczenie. Domki tańsze niż namioty, a w połowie zajęte przez Polaków. Do tego bliskie sąsiedztwo samych basenów na które mamy wliczony wstęp w cenie domku. Do wzięcia domku w zasadzie namawia nas dwóch Polaków na BMW 1150 i 800 GS. Oni jadą na Krym i nie kryją zdziwienia kiedy opowiadamy im o naszej wczorajszej przeprawie przez Transalpinę :)

Po rozpakowaniu robimy mały rekonesans po basenach jednak jako, że czynne są tylko do 20tej, postanawiamy napić się piwka, a na baseny wrócić następnego dnia rano.

Dzień V.
Jako, że śpimy wszyscy w jednym domku, nie sposób nie obudzić się po koncercie wszystkich budzików z telefonów. Wstajemy i na baseny. Mimo, iż jest poniedziałek, ludzi przybywa coraz więcej. W tym przedstawicielek płci pięknej, ku uciesze niektórych z nas :) Wodami termalnymi i biczami wodnymi raczymy się do południa. Stwierdzamy, że to bardzo fajne miejsce. Niedaleko od granicy, niskie ceny i bliskie sąsiedztwo domków i czystego pola namiotowego. Temperatura wody w zależności od basenu wynosi od 30 do 36 st. C.
Obrazek
Obrazek
Wyjeżdżając kierujemy się w stronę Siravy która robi na nas nieco przygnębiające wrażenie, dla tego że jest strasznie pusto. Nie to co podczas zlotów kiedy to miejsce wręcz tętni życiem ;) Dalej kierujemy się wschodem Słowacji w kierunku słowackich Bieszczad. Po drodze odwiedzamy jeszcze Morskie Oko. Małe wulkaniczne jeziorko na wysokości 618 m.n.p.m.
Obrazek
Słowackie Bieszczady są piękne i w przeciwieństwie do naszych chyba mało uczęszczane przez turystów. Jednak nie decydujemy się na wjazd do Parku Narodowego, jadąc w kierunku Medzilaborców oraz przejścia granicznego w Radoszycach. Teraz tylko dziurawa droga do Zagórza gdzie jemy pożegnalna pizzę.

Na koniec chciałbym napisać, że wyprawa udała się na 250 % jak obliczyliśmy. Nie dość, że zrobiliśmy Trasę Transfogarską co stanowiło 100 % pierwotnego planu to jeszcze nieplanowanie pokonaliśmy sporą część Transalpiny oraz zrobiliśmy część planu awaryjnego. Chciałbym podziękować wszystkim uczestnikom za towarzystwo. Każdy wniósł do wyprawy coś swojego co w efekcie stworzyło całość niesamowitej przygody. Dzięki również dla Maćkasoko i Voytka za eskortę do Słowacji, a szczególne podziękowania dla Kamili która towarzysząc mi dzielnie znosiła trudy podróży. Na prawdę jestem pod wrażeniem!
Obrazek
Linki do wszystkich zdjęć:
Daniel https://picasaweb.google.com/Danielvfr8 ... lwania2011#
stanleey https://picasaweb.google.com/spokrywa/0627Rumunia#
rozio https://picasaweb.google.com/Rogulec/Ru ... directlink#
Piszol https://picasaweb.google.com/piszol/201 ... ANSYLWANIA
Try before you die!

Awatar użytkownika
Buła
klepacz
klepacz
Posty: 1747
Rejestracja: sob 09 cze 2007, 08:49
Imię: Marcin
województwo: świętokrzyskie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Suchedniów
Kontakt:

Re: Transylwania 2011.

Post autor: Buła » czw 30 cze 2011, 21:04

Fajna wyprawa,a jak koszty.
Wszędzie dobrze ale na VFR najlepiej :)


1Była VFR 750-90r
2.Była VFR 750-96r
3Była VFR 800FI-99r
4.Był CBR 1100 XX-1997r
5.Była VFR 800 Fi-1999 r.
6.Jest CBR 900 RR Fireblade 98 i 99r+Varadero 1000 2006

Awatar użytkownika
Daniel
klepacz
klepacz
Posty: 506
Rejestracja: czw 27 gru 2007, 19:11
Imię: Daniel
województwo: podkarpackie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Rzeszów
Kontakt:

Re: Transylwania 2011.

Post autor: Daniel » czw 30 cze 2011, 21:28

Ja jakies 1000-1100. Inni mniej bo w pojedynkę jechali. Na paliwo jakieś 700 zł.
Try before you die!

Awatar użytkownika
Sylwio
klepacz
klepacz
Posty: 1159
Rejestracja: sob 09 lut 2008, 00:58
Imię: Sylwester
województwo: małopolskie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Chrzanów
Kontakt:

Re: Transylwania 2011.

Post autor: Sylwio » czw 30 cze 2011, 23:46

Pogratulować zajefajnej wyprawy. Opis też się dobrze czyta. Macie co wspominać.
"A ty siej. A nuż coś wyrośnie. A ty - to, co wyrośnie - zbieraj. A ty czcij - co żyje radośnie, A ty szanuj to, co umiera..."

Awatar użytkownika
8Bodzio8
pisarz
pisarz
Posty: 319
Rejestracja: sob 21 lis 2009, 13:09
Imię: Tomek
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Re: Transylwania 2011.

Post autor: 8Bodzio8 » pt 01 lip 2011, 07:51

Daniel am możesz wrzucić jeszcze trasę z google jak dokładnie jechaliście i miejsca noclegu.
Prędkość w kilometrach/h widniejąca na znakach drogowych jest jedynie wielkością sugerowaną i w żadnym wypadku nie należy jej sztywno stosować. ;-)

Awatar użytkownika
Daniel
klepacz
klepacz
Posty: 506
Rejestracja: czw 27 gru 2007, 19:11
Imię: Daniel
województwo: podkarpackie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Rzeszów
Kontakt:

Re: Transylwania 2011.

Post autor: Daniel » pt 01 lip 2011, 19:59

Rzeszów - Presov - Kosice - Miskolc - Debrecen - Oradea - Cluj Napoca - Sibiu (nocleg w motelu) - Curtea de Arges (po drodze Trasa Transfogarska) - Bran (nocleg na polu namiotowym nie daleko zamku Draculi) - Brasov - Sibiu - Sebes - Petrosani (nocleg w hotelu, po drodze Transalpina) - Oradea - Debrecen - Nyiregyhaza - Tokaj - Sarospatak (nocleg w domku, baseny termalne) - Michalowce - Medzilaborce (wschodem Słowacji) - Sanok.
Try before you die!

Awatar użytkownika
8Bodzio8
pisarz
pisarz
Posty: 319
Rejestracja: sob 21 lis 2009, 13:09
Imię: Tomek
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Re: Transylwania 2011.

Post autor: 8Bodzio8 » pt 01 lip 2011, 20:08

Daniel pisze:Rzeszów - Presov - Kosice - Miskolc - Debrecen - Oradea - Cluj Napoca - Sibiu (nocleg w motelu) - Curtea de Arges (po drodze Trasa Transfogarska) - Bran (nocleg na polu namiotowym nie daleko zamku Draculi) - Brasov - Sibiu - Sebes - Petrosani (nocleg w hotelu, po drodze Transalpina) - Oradea - Debrecen - Nyiregyhaza - Tokaj - Sarospatak (nocleg w domku, baseny termalne) - Michalowce - Medzilaborce (wschodem Słowacji) - Sanok.

Napisz jeszcze po ile wam wyszły dzienne przeloty i ile przejechaliście w sumie.
Prędkość w kilometrach/h widniejąca na znakach drogowych jest jedynie wielkością sugerowaną i w żadnym wypadku nie należy jej sztywno stosować. ;-)

Awatar użytkownika
Daniel
klepacz
klepacz
Posty: 506
Rejestracja: czw 27 gru 2007, 19:11
Imię: Daniel
województwo: podkarpackie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Rzeszów
Kontakt:

Re: Transylwania 2011.

Post autor: Daniel » pt 01 lip 2011, 20:27

W pierwszy dzień najwięcej, bo dojazd do Sibiu na nocleg za jednym strzałem zrobiliśmy. Ok. 800 km. Kolejne dni juz lajtowo po ok. 400 km. Trzeba wspomnieć że drogi są bardzo różne. W pierwszy dzień mieliśmy super asfalty. Później było różnie... Nie wspomnę o Transalpinie gdzie mieliśmy odcinki typowo offroadowe.
Try before you die!

Awatar użytkownika
Piszol
klepacz
klepacz
Posty: 655
Rejestracja: ndz 22 kwie 2007, 10:35
województwo: podkarpackie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Łańcut
Kontakt:

Re: Transylwania 2011.

Post autor: Piszol » ndz 03 lip 2011, 10:04

Wyprawa bardzo udana, Transalpina przepiękna jak ktoś nie był to warto pojechać na pewno nie będzie żałował. Szacunek dla Kruchego który w dwa dni zaliczył 1800 km ma gość jaja :D


Obrazek
Obrazek

Obrazek

Obrazek



Obrazek

Ten teges ciepłe źródła :D

Obrazek
Jeżeli uczynisz komuś przysługę, to jesteś od zaraz trwale za to odpowiedzialny.

Awatar użytkownika
Arylian
pisarz
pisarz
Posty: 204
Rejestracja: pt 02 lip 2010, 14:52
Imię: Tomek
województwo: mazowieckie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Wawa
Kontakt:

Re: Transylwania 2011.

Post autor: Arylian » ndz 03 lip 2011, 17:40

Powinniście zacząć relację od tych dwóch ostatnich zdjęć :D

Awatar użytkownika
Gromek
bywalec
bywalec
Posty: 43
Rejestracja: sob 21 mar 2009, 09:02
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Bieszczady

Re: Transylwania 2011.

Post autor: Gromek » ndz 03 lip 2011, 19:04

Fajna wyprawa, opis i fotki. Właśnie na taką trasę lub podobną chcę objechać w sierpniu(urlop). Niestety towarzystwo z którym miałem ruszyć jedzie za tydzień :(

Więc jakby ktoś słyszał o podobnych planach na sierpień dajcie znać.... dzięki

Awatar użytkownika
adi610
klepacz
klepacz
Posty: 783
Rejestracja: pt 20 cze 2008, 10:38
województwo: podkarpackie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Łańcut
Kontakt:

Re: Transylwania 2011.

Post autor: adi610 » ndz 03 lip 2011, 19:25

Piszol przekonałeś mnie że warto

Kiedy przemalowałeś mota ? Czerwona faktycznie była szybsza ? :-)

Awatar użytkownika
Daniel
klepacz
klepacz
Posty: 506
Rejestracja: czw 27 gru 2007, 19:11
Imię: Daniel
województwo: podkarpackie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Rzeszów
Kontakt:

Re: Transylwania 2011.

Post autor: Daniel » ndz 03 lip 2011, 22:25

Była szybsza i dużo lepiej wyglądała. No i nie była obiektem tylu drwin.... :mrgreen:
Try before you die!

Awatar użytkownika
Piszol
klepacz
klepacz
Posty: 655
Rejestracja: ndz 22 kwie 2007, 10:35
województwo: podkarpackie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Łańcut
Kontakt:

Re: Transylwania 2011.

Post autor: Piszol » pn 04 lip 2011, 22:07

adi610 pisze:Piszol przekonałeś mnie że warto

Kiedy przemalowałeś mota ? Czerwona faktycznie była szybsza ? :-)
W sumie to już chwile temu, czerwona była szybsza ;)
Przyszła wizja i przemalowalem ale teraz żałuję.
Jeżeli uczynisz komuś przysługę, to jesteś od zaraz trwale za to odpowiedzialny.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 48 gości