Weekend w USA, bez motocykla, ale z przygodami.

Miałeś jakaś niezłą akcję i chcesz sie podzielić? Chcesz opowiedzieć o swojej wyprawie? Dawaj dawaj.
Awatar użytkownika
VFRKrzysztof
klepacz
klepacz
Posty: 592
Rejestracja: czw 09 lip 2009, 01:03
Imię: Krzysztof
województwo: mazowieckie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa

Weekend w USA, bez motocykla, ale z przygodami.

Post autor: VFRKrzysztof » śr 29 cze 2011, 02:26

Nie związane z motocyklami, ale na prośbę pytających napiszę słów kilka o moim krótkim wypadzie do Juesej. Zdjęć nie robiłem dużo, bo mam ich sporo z wcześniejszych wyjazdów do tych samych miejsc. Pstryknąłem tylko parę fotek telefonem.
Raz na jakiś czas firma moja matka karmicielka zaprasza dobrych klientów na krótką pielgrzymkę do fabryki, która to fabryka znajduje się niedaleko Springfield, MA. Tym razem pojechałem z dwoma klientami z Czech i jednym z Węgier. Dla takiej grupy najlepszym punktem startowym był Wiedeń. W środę pozbierałem Czechów i pojechaliśmy do miasteczka Schwechat niedaleko lotniska. Węgier nadciągnął z drugiej strony. Zeżarliśmy sznycla, popiliśmy browarem w umiarkowanych ilościach i o wczesnej porze udaliśmy się na spoczynek, żeby w dobrej formie zacząć czwartek, a czwartek to był baaaardzo długi dzień. Pobudka o 5.30, śniadanie o szóstej i wyjazd na lotnisko. Z Wiednia krótki skok do Frankfurtu, gdzie spotkaliśmy się z pielgrzymką niemiecką. We Frankfurcie zapakowaliśmy się do tego oto kultowego benka 747 (plan podróży ułożyłem tak, żeby były wygodne połączenia, umiarkowana cena i ciekawe samoloty).
Obrazek
W powietrzu w stronę juesej był straszny tłok. Tysiące ludzi w setkach samolotów ciągną do tego upadającego państwa, gdzie tani dolar pozwala tanio kupić ciuchy. W naszym benku wszyscy mieli puste walizki przygotowane na zakupy, dlatego benek był najlżejszy, najszybciej zapindalał i wszystkich wyprzedzał.
Obrazek
Na lotnisku w Bostonie było jakoś inaczej, niż zwykle. Znaczy się standardowa procedura czyli odciski palców i fotka, ale zamiast pięciominutowej spowiedzi jedno krótkie pytanie: po co przyjechałeś, stempel i have a good day. Pewnie Obama kazał panom z immigration wszystkich szybko przepuszczać, żeby mieli jak najwięcej czasu na wydawanie dolarów. Może ma nadzieję, że dzięki turystom juesej zbankrutują we wrześniu, a nie w sierpniu.
Z lotniska popędziliśmy do wypożyczalni, gdzie czekała nas miła niespodzianka. Ponieważ nie było takiego samochodu, jaki zarezerwowałem, dostaliśmy większy…
Obrazek
… i niezwłocznie wyruszyliśmy w drogę do pierwszego standardowego celu pielgrzymki, czyli do gigantycznego outletu.
Obrazek
Wszyscy byli dobrze przygotowani. Każdy miał wydrukowany plan outletu z zaznaczonymi sklepami, a na odwrocie listę zakupów spisaną przez matki, żony, kochanki i dzieci. Krótka odprawa, ustaliliśmy miejsce spotkania o dziewiątej i rozbiegliśmy się po sklepach. Po godzinie zadzwonił telefon, numer nieznany, zastanawiałem się czy odbierać, czy nie. Odebrałem i dobrze zrobiłem, bo dzwonił pan z banku, żeby zapytać, czy to ja używam intensywnie mojej karty kredytowej za wielką wodą. Potwierdziłem, że to ja używam i dalej będę używał. Dobry system mają w tym banku. O dziewiątej spotkaliśmy się w umówionym miejscu. Każdy narzekał, że zrealizował listę zakupów w połowie. Pożarliśmy steka w knajpie i wyruszyliśmy do Springfield. W hotelowym holu stoi takie cudeńko:
Obrazek
W hotelowym barze spotkaliśmy pielgrzymkę francusko-słoweńską, która nadciągnęła z Niujorku i aż do zamknięcia baru umacnialiśmy przyjaźń między narodami Eurosojuza. Poszliśmy spać o 1.30 tamtejszego czasu, czyli po 26-ciu godzinach od pobudki. To był naprawdę długi dzień.
W piątek pobudka o siódmej i wyjazd do fabryki. Na miejscu szybkie śniadanko, prezentacje, przemówienia, zwiedzanie produkcji, obiadek, sesja pytań i odpowiedzi i good bye.
Ponieważ w naszej pielgrzymce brali udział Niemcy i Słoweńcy, czyli narody wojownicze, pomyśleliśmy sobie, że na pewno będą zadowoleni, jeśli zaprowadzimy ich do (żeby wszystko było jasne, informuję, że nie mam z tą firmą nic wspólnego):
Obrazek
gdzie można kupić na przykład:
Obrazek
lub postrzelać z:
Obrazek
Do dyspozycji mieliśmy siedem rodzajów broni krótkiej różnego kalibru. Mi najbardziej pasowało to cuś:
Obrazek
Wieczorem odbyła się uroczysta kolacja w domu szefa wszystkich szefów, a następnie wytęskniony żelazny punkt każdej pielgrzymki, czyli wizyta w Mardi Gras Club Springfield. Zdjęć tam niestety nie wolno robić, a szkoda. Jest tam ogromny bar, po którym spacerują panny ubrane w majtki i szpilki, zatrzymują się przed gośćmi i machają cyckami. Jak się między cycki włoży pięć baksów, to panna przed nosem lub na kolanach gościa robi pokaz gimnastyki artystycznej, ubrana tylko w szpilki. Czas tam mijał bardzo szybko i nie pamiętam, o której godzinie wróciliśmy do hotelu.
W sobotę zaplanowana była pobudka o siódmej i wyjazd do Niujorku. Niestety z przyczyn organizacyjnych nastąpiło opóźnienie. Po drodze planowane było krótkie śniadanie, które się odbyło, ale nie było krótkie. Planowany był też krótki postój w kolejnym outlecie, który również się przedłużył. Na szczęście było coś, co nas mobilizowało. Żeby nie płacić za kolejną dobę, musieliśmy oddać samochody na lotnisku La Guardia do godziny 15-tej. Udało się o 15.15. Do hotelu na Manhattanie dotarliśmy po 16-tej, a na zwiedzanie wywlekliśmy się po 17-tej. Mieszkaliśmy w hotelu niedaleko Central Parku i w planie mieliśmy spacer przez Manhattan od Central Parku w dół do Battery Park. Niestety ze względu na późną porę plan trzeba było zmodyfikować. Wsiedliśmy do obskurnego metra
Obrazek
i pojechaliśmy do Ground Zero:
Obrazek
Stamtąd przeszliśmy do Battery Park, rzut oka na Statuę Wolności, spacer do Wall Street, metrem do Canal Street, spacer po China Town, kolacja w Little Italy. Szkoda, że mieliśmy tak mało czasu, bo zobaczyliśmy tylko małą część tego, co warto zobaczyć. Jak byłem tam po raz pierwszy, to przez dwa dni łaziłem bez przerwy wzdłuż i wszerz, ani razu nie jechałem metrem, żeby niczego nie przegapić i zrobiłem setki zdjęć. Teraz byłem tam po raz trzeci i wciąż jest to dla mnie fascynujące miejsce, a ci, którzy przyjeżdżają pierwszy raz, mówią, że jest to podróż życia.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Po kolacji wróciliśmy metrem w okolice hotelu, gdzie mieliśmy upatrzony Irish pub. Tam zatrzymaliśmy się na dłużej celem obserwacji zachowań bywalców pubów, a było co obserwować, bo tam co chwilę przychodzą i wychodzą inne grupy ludzi. Najpierw pojawiają się małolaty, wypijają po browarze i gnają na dyskoteki. Potem przychodzą strudzeni turyści z mapkami i aparatami fotograficznymi, wypijają po browarze i idą spać. Po północy zaczyna się rewia mody. Przychodzą elegancko ubrani yuppies znudzeni spektaklami na Broadwayu i żłopią drinki, żeby się w końcu rozerwać. Po drugiej zwleka się różne towarzystwo na ostatniego drinka wieczoru. Po trzeciej zaczęło się robić pusto, byliśmy już zmęczeni tą obserwacją i padło hasło do powrotu do hotelu, ale ktoś sobie przypomniał, że nie byliśmy jeszcze na Times Square, więc się tam przespacerowaliśmy, jako że było blisko. Do hotelu ściągnęliśmy o czwartej.
W niedzielę pobudka o siódmej, szybkie śniadanko i metrem do Empire State Building. Staliśmy godzinę w kolejce, wjechaliśmy na 80-te piętro, na windę trzeba było czekać 15 minut, więc schodami weszliśmy na 86-te piętro, gdzie jest główny taras widokowy, następnie windą wjechaliśmy na 102-gie, skąd można looknąć sobie na:
Obrazek
Qrcze, z tego tarasu widokowego nie chce się wychodzić. Siedzieliśmy tam z pół godziny. Taras na 102-gim jest oszklony, więc kolejne pół godziny spędziliśmy na 86-tym piętrze patrząc w dół i oddychając świeżym powietrzem. Co roku Empire State Building odwiedza 3,5 miliona turystów, z których każdy płaci 22 baksy za wjazd na 86-te piętro, a niektórzy dodatkowo 15 dolaruff za wjazd na 102-gie.
Jak zjechaliśmy na dół, to już naprawdę musieliśmy się spieszyć. Śmierdzącą i rozklekotaną taksówką pognaliśmy do hotelu, spakowaliśmy walizki i jeszcze gorszą taksówką popędziliśmy na JFK. Tam już stał zaparkowany nasz aeroplan:
Obrazek
Numer rejestracyjny D-AIMG, w całości wygląda tak:
http://www.airliners.net/photo/Lufthans ... 04990ba52d
http://www.airliners.net/photo/Lufthans ... 04990ba52d
To nówka sztuka, pierwszy lot odbył 22.11.2010. Wtedy jeszcze wyglądał tak:
http://www.airliners.net/photo/Untitled ... b58f3b8daf
a służbę w Luftwaffe rozpoczął 7.05.2011.
Wrażenia niesamowite. Ja już leciałem prawie wszystkim, co lata w liniach lotniczych (z szerokokadłubowych leciałem benkami 747 i 767 oraz arbuzem a340), ale ten arbuz to maszyna absolutnie wyjątkowa. Wnętrze wygląda tak:
Obrazek
i jest bardzo przestronne. Układ foteli taki sam, jak w benku 747, czyli 3-4-3, ale kabina jest o pół metra szersza. Nowe fotele Recaro (Lufa je teraz montuje we wszystkich samolotach), bardzo wygodne , a przy tym cienkie, co daje dużo miejsca na nogi. W tzw. indywidualnym systemie rozrywki jest do wyboru kilkanaście filmów, kilkadziesiąt płyt i co najciekawsze obraz z trzech kamer umieszczonych na dziobie, na brzuchu i na ogonie. Maksymalna masa startowa 560 ton. Pan pilot przed startem powiedział, że mamy maksymalną masę startową. Pewnie dlatego, że wszyscy mieli walizki pełne zakupów. O 16-tej wystartowaliśmy. Start, lot i lądowanie jak w grze komputerowej – gładko i cicho. Wcześniej nie myślałem, że w jakimkolwiek samolocie może być tak cicho. We Frankfurcie wylądowaliśmy o czasie i na tym skończyła się przyjemna część podróży. Przebrnięcie przez kontrolę paszportową, kontrolę bezpieczeństwa, schody, windy i korytarze zajęło nam prawie godzinę. Na wyjaranie faja miałem 2 minuty i trzeba było się pakować do aeroplanu do Wiednia. Miałem miejsce nad lukiem bagażowym i widziałem, jak pakują walizki moich kolegów, ale nie widziałem mojej. W Wiedniu wylądowaliśmy po 8-mej i nawet nie zdążyłem dojść do taśmy, jak Helga zaryczała przez głośniki: passenger Krzysztof M. please contact lost baggage office. Helga była niewiarygodnie miła (pewnie mają w systemie zarejestrowane, ze passenger Krzysztof M. w tym roku już kilka razy przyleciał bez walizki i pisał skargi) i powiedziała, że moja walizka została w Niujorku. Już ta informacja potężnie mnie wkurzyła, a potem było jeszcze gorzej, gdy okazało się, że numery się nie zgadzają. W tym miejscu nadmienię, że na amerykańskich lotniskach walizki są często bezpowrotnie gubione lub okradane, a ja w mojej walizce miałem prawie 40 sztuk kupionych ciuchów, a w domu żona i dziecię bardziej czekali na te ciuchy, niż na mnie. Wyszedłem stamtąd wściekły i powiedziałem kolegom, jaka jest sytuacja. Jeden Czech wykazał się całkowitym brakiem empatii i rzekł: a pamiętasz film „Książę w Nowym Jorku”? To wyobraź sobie, że czarnuchy już biegają w Queens w twoich koszulach. Wqrwiony zapakowałem się do samochodu i powoli telepałem się w stronę heimatu po drodze rozwożąc Czechów do domów. O drugiej sprawdziłem w necie status bagażu – no info. O piątej znów sprawdziłem i jakieś info było, ale niejasne. Zadzwoniłem więc do Lufy i dowiedziałem się, że walizka o 19-tej przylatuje do Wawy. Po drodze zahaczyłem więc o lotnisko, zgarnąłem walizkę i w ten oto sposób wycieczka zakończyła się happy endem.
Teraz jeszcze parę dni potrzebuję, żeby się przestawić na czas środkowoeuropejski :D
The best is yet to come! :-)

Awatar użytkownika
benito
ostry klepacz
ostry klepacz
Posty: 2333
Rejestracja: śr 28 mar 2007, 12:10
Imię: Jarek
województwo: mazowieckie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Weekend w USA, bez motocykla, ale z przygodami.

Post autor: benito » śr 29 cze 2011, 09:12

VFRKrzysztof pisze:kultowego benka
dzieki, nie musisz tak mnie wielbic...tylko co znacza te cyferki 747?? :lol: :lol:
Honda VFR800 - RC46 - `98
Honda VTR1000SP1 - RC51 - `00
KTM LC4 640 SM - `04
Honda CBR 929 - SC44 - `01
Yamaha WR 426 F - `01
Aprilia Tuono - `06
BMW K1200S - `05

Awatar użytkownika
Karol
klepacz
klepacz
Posty: 652
Rejestracja: czw 23 mar 2006, 14:55
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Łomża

Re: Weekend w USA, bez motocykla, ale z przygodami.

Post autor: Karol » śr 29 cze 2011, 15:31

Wycieczka fajna, Miasto też, A samolot . mmmhhhh, Lubie wszystko co lata :D
RClomza.pl

Awatar użytkownika
Arylian
pisarz
pisarz
Posty: 204
Rejestracja: pt 02 lip 2010, 14:52
Imię: Tomek
województwo: mazowieckie
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Wawa
Kontakt:

Re: Weekend w USA, bez motocykla, ale z przygodami.

Post autor: Arylian » pt 01 lip 2011, 02:18

Fajny weekend.

Przydałby się może oddzielny dział na takie nie motocyklowe relacje. Czasami się człowiek w środę zastanawia co by tu w weekend porobić. Zajrzałby na forum i proszę - weekend w Jułesej by Krzysztof i wszystko jasne :D

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 39 gości