Strona 1 z 3

krótka historia o 3 VFRkach i Fazerze w Europie ;)

: pt 03 cze 2011, 20:06
autor: diablique
Sobota, pobudka rano i o 9:45 meldujemy się na stacji Shell’a…
Pasikoników jeszcze nie ma więc wypijamy kawkę….
Czekamy, czekamy, czekamy i wkońcu pojawiają się na horyzoncie światła 3 maszyn-dojezdzaja Pasikoniki wraz z odprowadzających ich KrzysztofemVFR. Szybko tankują Vitka i Fazera, potem fotka dla potomnych(tzn dla Ownersów) i ruszamy w drogę motoride:
Trasa spokojna, jakieś 50 km przed Czestochową jak mnie nagle cos nie pier…dzielnie w stopę…z bólu robi mi się az ciemno w oczach :faint wiec zjeżdżam na pobocze… do dnia dzisiejszego nie wiem skad i co uderzyło mi w duzy palec prawej nogi ale skutek był taki, że mimo Sidików miałam stłuczonego palucha :/
Dalsza droga bez przygód i po południu zameldowaliśmy się w Kętach…
tzn zamiast przed Katowicami odbic na Cieszyn i Imielin polecieliśmy prosto na Tychy i Oświęcim ale dojechaliśmy :huura
U Niskopiennych tradycyjnie nudy nudy i nudy :pijak ;) i tak się nudziliśmy, że az Puzon przyleciał sprawdzić :kapelusz
(przepraszam zapomnialam dodać, że Chłopaki zrobili szybki przegląd Frankowi vel Franco i podciągnęli mu „wory” pod łańcuchem ;) WIELKIE DZIĘKI!!! :buziak )
Niedzielny poranek wita nas deszczem ale po pysznym śniadanku i wspaniale przespanej nocy :spioch (dzięki Piotrze za akompaniament ;) ) ruszamy twardo w trase :moto
Puzon ma taki ból głowy :mlotek , że zapomina o bożym świecie i leci z nami(ogarnął się dopiero w Czechach, że na Opole to w druga strone ;) )
Szybki zjazd na przystanek , uściski, małe pchanko na pożegnanie i każdy rusza w swoja stronę…
Deszcz jedzie z nami… na Słowacji robimy postoj na :kawa i :ciacho z nadzieja na wypogodzenie ale nadzieja matką….
Jedziemy, jedziemy i jedziemy i…
nagle się rozpogadza wiec szybki zjazd na stację celem publicznego striptizu
Obrazek
Obrazek
Obrazek

a po krótkiej przerwie dalej w drogę…
Przekraczamy granicę z Wegrami i szybko zjeżdżamy zakupic winietkę, miłe zaskoczenie bo chłopak w okienku mówi po polsku... zamiast naklejek dostajemy paragony celem zachowania do kontroli i kontynujemy droge…
Tuż przed Budapesztem Marcin w ostatniej chwili gwałtownie zjezdza z autostrady i niestety nie wszyscy zdazyli… Wiola pojechała prosto autostradą… szybka wymiana zdań i ruszamy w pościg za nią… robimy nawrotke na kolejnym zjezdzie i pozniej już w komplecie zjeżdżamy wszyscy w odpowiednim miejscu...
Na kawtere dojeżdżamy poźno i co najgorsze znow zaczyna padac… Wiolka prowadzi szybkie negocjacje z właścicielka biker campu i zamiast rozbijac namioty ladujemy w pokojach, dostajemy tez mapkę, przewodnik, po pocztówce i po naklejce na kufer. Szybkie przebieranie i ruszamy na poszukiwanie baru bądź jakiegokolwiek otwartego sklepu… udaje nam się tylko znaleźć sklep wiec zakupujemy pieczywo na kolacje i sniadanie oraz popitkę...
Wracamy na kwatere posilamy się, uzupełniamy płyny w organizmie :pijepiwo i grzecznie kładziemy się spac :aniolek
Poranek tradycyjnie wita nas deszczem :( Marcin sprawdza pogode, z ktorej wynika, że od 11tej przestanie padac wiec czekamy…
rozpogadza się i o 11:30 żegnamy się z właścicielami,wycieramy motki, strzelamy pamiątkowego focisza
Obrazek
Obrazek

i ruszamy w drogę… kolejne tankowania… kolejne postoje i tuż przed Słowenią(ok. 5km przed granicą) HALT! :oops I kontrola dowodów - Węgrzy na pożegnanie postanowili sprawdzic nam dokumenty(nawet winietek nie sprawdzali)
Słowenia wita nas pięknym słońcem i koniecznościa zakupu kolejnej winiety :/ obklejamy motki, karmimy je do pełna i dalej droga nasza…
widoki bezcenne…
Co jakis czas zatrzymujemy się na krótki odpoczynek oraz…
Obrazek
Obrazek
(powyższe akurat jeszcze po stronie węgierskiej ale to drobny szczegół ;) )

Ok. 19tej meldujemy się we Włoszech… po kilku km od granicy zatrzymujemy się bo widok zapiera nam dech…
szybka fotka
Obrazek
Obrazek
Obrazek
i zjeżdżamy na dół do Triestu…
przejeżdżamy całe miasto ale campingów brak… jedziemy dalej i nadal nic…
Marcinowi udaje się znaleźć jakis 4 gwiadkowy w nawigacji, cena była przystępna wiec postanowiliśmy zostac…zreszta było już pozno, a zmeczenie dawalo znac pozadnie o sobie…
po załatwieniu formalności wjeżdżamy na teren i tu strzeliłam pokaz dla potomnych... nie wiem jak, nie wiem czemu ale nie zdążyłam nawet ruszyc jak Franek padł na prawa stronę(babka na recepcji pobladła)nic się nie stalo poza porysowaniem kufra ale wstyd na całą Europę :oops:
Marcin pomógł mi ocucic omdlonego i pojechaliśmy na placyk rozstawiac namioty…
Chwila moment i nasza” willa” stała rozstawiona ale ten wynalazek Gregorego to dluzsza sprawa była wiec gdy Pasikoniki kończyły się rozpakowywać, my już tuptaliśmy do campingowego baru…
Niestety, knajpiszcze było otwarte jeszcze tylko 15 minut więc nie było możliwości zamówienia niczego do jedzenia :/ zamówiliśmy wiec 8 „zup chmielowych” 4 na miejscu i 4 na wynos(jak się okazało przy płaceniu były to najdroższe piwa jakie piliśmy na wyjeździe :/ 3,80jurka za szt)
docierają Wiola z Marcinem wiec pijemy na szybko po piwie i odbieramy te na wynos… Od szefa baru dostajemy 2 opakowania chipsów gratis…
w namiotach dopychamy się konserwami i wskakujemy w śpiworki.
Rano szybkie ogarnięcie
Obrazek
Obrazek
Obrazek

i idziemy do baru na śniadanie z widokiem morze, robimy pamiątkowe fotki
Obrazek
Obrazek
nastepnie ruszamy nad Gardę.
Nawigacja prowadzi nas na autostradę, gdzie na bramkach robimy mały zator bo coś nie zadziałało i Wiola wjechała bez biletu, szybki postój za bramkami i proba uzyskania biletu wkońcu się powiodła, ruszmy wiec w komplecie przed siebie, pozdrawiając się co jakiś czas na drodze z rodakami :bye
Wszystko szło pięknie, aż do momentu gdy nagle navigacja pada(dokładnie piszac rozwalił się kabel) wiec dalsza drogę pokonujemy po znakach, trafiamy nad Garde i kwaterujemy się na campingu LIDO
ubieramy się szykownie żeby „wiochy” nie było
Obrazek
tak bardzo cieszymy się ze zdjęcia z siebie ciuchów motocyklowych
Obrazek
nastepnie idziemy na plażę się zrelaksować
Obrazek
Chłopaki(jak to zwykle bywa przy browcu) nawiązują nowe znajomości
Obrazek
ale włosi mają za słabe głowy i nowo poznany szybko odpadł ;)
Obrazek
Kolejny dzień spędzamy zwiedzając coloseum w Veronie
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
W czwartek wycieczka do muzeum Ferrari (po drodze udaje się Pasikonikom zakupić kabel do navi)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
oraz do muzeum Ducati
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
W piątek pojechaliśmy z Pasikonikiem na winkle, a Wiola została się opalać
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
a po winklach był relax time i…
raz na główkę
Obrazek
raz na bombę
Obrazek
a czasem na żabę ;)
Obrazek
potem salto
Obrazek
i miękie lądowanie
Obrazek
a po takiej zabawie sił na dojście do namiotu zabrakło
Obrazek
Sobota mineła nam podznakiem zabawy w Movielandzie i Aquapqrku( oddalonego od naszego campingu o ok 1km)
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
W niedziele leniuchowaliśmy
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
W poniedziałek wykwaterowaliśmy się z campingu i ruszyliśmy przez Szwajcarie na Niemcy. Jeszcze we Włoszech na bramkach zjazdowych z autostrady zagotowały się Chłopakom motki i posikali się :/
po ostygnięciu sprzetów ruszyliśmy dalej.
Na granicy ze Szwajcarią z bólem serca kupiliśmy winietki za 35 jurków sztuka i popędziliśmy dalej autostradą…
oczywiście z przerwą na….
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Niestety szczęście nie trwa wiecznie i w Zurichu Adama Francesca odmawia posłuszeństwa pokazując ponad 130 st :/ szybki zjazd z autostrady, gubimy druga czesc ekipy i zaraz po zatrzymaniu na stacji kontaktujemy się…
Ustalamy, że Oni leca dalej, a my powalczymy i dojedziemy…
Przewidzieliśmy wszystko, z wyjątkiem tego, że do kompletu narzedzi należy spakować klucz do crashpadów :glupek2
Bez zdjęcia owiewek ciezko podziałać przy chłodnicy ale jak ma się pompke do spuszczania paliwa i małe łapki które można wcisnąć w szczelinę da się dolać płynu do chłodnicy ;)
Obrazek
Niestety jak się pozniej okazuje nie pomaga to wiele i Francesca nadal się grzeje… żeby było mało to nie możemy znaleźć miejscowości,w której mieliśmy zanocowac…
Adam podejmuje decyzję, że sprobujemy pojechac w nocy do nastepnego punktu(tzn do jego Cioci) bo chłodniej i moto mniej się zagrzeje niż w ciagu dnia, a po 2 tam będzie dostep do pełnych narzedzi i będzie można conieco podziałać.
Informujemy Pasikoników i tu nasze drogi na wyprawie się rozeszły wiec dalszy opis już dotyczy tylko i wyłącznie naszej dwojki.
Dojeżdzamy do Ciotki w środku nocy, zmeczeni ale zadowoleni, że się udało dotrzeć.
Nastepnego dnia od rana dłubiemy we Francesce i przy pomocy Ownersów udaje się opanowac usterkę :pwned :pwned :pwned
Obrazek
Obrazek
I już po poludniu robimy pierwsze krótkie testy.
Nastepny dzien spędziliśmy testując moto zarówno na trasie, jak i w korku w miescie, a potem lecimy pośmigać na winkielkach.
W czwartek rano planowaliśmy wyjazd ale…
No właśnie jak zawsze musi się coz zjebutac i tym razem mnie dopadły trudne dni… :roll: od rana wiec prochy p.bólowe i dopiero po godzinie 12 udaje nam się ruszyć… to niestety nie koniec przygód…
na trasie jest kilkunastokilometrowy korek :/ jakiś autokar spłonął na autostradzie wiec została zamknięta… rzeźbimy jak tylko się da by go ominąc, wyprzedzamy na zakazie, jedziemy scieżką rowerową i po ponad godzinie udaje nam się wskoczyc ponownie na autostradę…
Pogoda się psuje wiec ciągle uciekamy przed burzą, po drodze mijamy spora ilość samochodów jadących na Metal Fest 2011 - gdziekolwiek ten piknik złomiarzy był jechało ich sporo ;)
Ok. godziny 20tej meldujemy się na kwaterze w Kołbaskowie, delektując się zimnym Bosmanem zakupionym na stacji wskakujemy pod kołderkę i odpływamy w ramiona Morfeusza.
W piątek rano wyciągamy motki ze stodoły właściciela i ruszamy w kierunku Sulęczyna… po drodze pozdrawiamy się ze srebrną RC46(nie wiem czemu Konradekoman wziął mnie za faceta :/ - chyba na kufrze zamontuje sobie stringi jako znak rozpoznawczy ),
a ok 14tej meldujemy się u Piotra i Rudej :rodzina :wiewiora
Chciałabym wyraźnie zaznaczyć, że wjeżdżając do nich nie zaliczyłam wywrotki tylko pokazałam wszystkim jak na zakręcie w głębokim piachu można się złożyć i, że w przeciwieństwie do Łysego potrafie nie tylko dotknąć kolanem ale i łokciem ziemi :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Tam poza jubilatami czekały na Nas również Kęty :hooray
Spedziliśmy przemiły weekend :kapela :piwko :gitara :pijak
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
a w niedziele na powrocie dołączyliśmy do kolumny Ownersów jadących do Chełmna by ich troszke poeskortować motoride: :moto motoride:
- Miło było zobaczyć Wasze buźki :) i wypic z Wami :kawa
Serdecznie dziekujemy Piotrowi i Kasi za gościnę, Kętom za pożegnanie i powitanie oraz Pasikonikom za wspolny wyjazd.
Za rok Afryka i Hiszpania…. a teraz wspomnienia i spłacanie kredytu ;)

p.s. relacja zostanie uzupełniona o dodatkowe zdjęcia jak już wymienimy się z Pasikonikami fotami ;) a powyższe jest tak na szybko

Re: krótka historia o 3 VFRkach i Fazerze w Europie ;)

: pt 03 cze 2011, 20:34
autor: Łysolek
jeszcze dwa przydatne linki dla potomnych :D

Camping nad Jeziorem Garda we Włoszech , przystępne ceny
http://www.campinglido.it/

BikerCamp w Budapeszcie, jak nazwa wskazuje noclegi tylko dla motocyklistów ;)
http://www.bikercamp.hu/

Re: krótka historia o 3 VFRkach i Fazerze w Europie ;)

: pt 03 cze 2011, 20:50
autor: Hubu
super, tylko zdjęcia jakieś takie małe i nie mogę ich powiększyć.

Re: krótka historia o 3 VFRkach i Fazerze w Europie ;)

: pt 03 cze 2011, 21:22
autor: PozytywnieZakreconyWariat
Fajnie ze sie udalo i wrociliscie calo :)

Re: krótka historia o 3 VFRkach i Fazerze w Europie ;)

: pt 03 cze 2011, 21:54
autor: diablique
Hubu pisze:super, tylko zdjęcia jakieś takie małe i nie mogę ich powiększyć.
Hubu bo wszystkie foty bedą do obejrzenia dla chętnych na 40calowym ekranie po uprzednim umówieniu się :P

każde z nich zajmuje ok 5 mega wiec bez sensu było ładowanie wszystkich i do tego w pełnym rozmiarze na foruma 8)

Re: krótka historia o 3 VFRkach i Fazerze w Europie ;)

: pt 03 cze 2011, 22:17
autor: Dżambo
piszę się na ogladnięcie...

Re: krótka historia o 3 VFRkach i Fazerze w Europie ;)

: pt 03 cze 2011, 22:56
autor: kifer
no i my się z dziubkiem piszemy - a jakżesz!!!!

Re: krótka historia o 3 VFRkach i Fazerze w Europie ;)

: pt 03 cze 2011, 23:53
autor: greck
Super relacja, fajny język i zdjęcia, SZACUN :-) Gratulacje udanego wypadu :D

Re: krótka historia o 3 VFRkach i Fazerze w Europie ;)

: sob 04 cze 2011, 01:35
autor: poscig
Jesteście WIELCY...gratulacje

Re: krótka historia o 3 VFRkach i Fazerze w Europie ;)

: sob 04 cze 2011, 10:49
autor: regis
Gratuluję fajnej wyprawy :)
Też byłem na tym campingu koło Triestu w drodze do Toskanii, w knajpce faktycznie drogo że ciemnieje w oczach, ale widok na zatokę o zachodzie słońca mam do dzisiaj na tapecie.
O taki :)

Obrazek

Jak już będzie nowy sprzęt obiecałem sobie Gardę Alpy i Stelwio więc pewnie jeszcze tam będę

Re: krótka historia o 3 VFRkach i Fazerze w Europie ;)

: sob 04 cze 2011, 14:42
autor: kris2k
Fantastyczny wyjazd... muzeum Ferrari i Ducati zazdroszcze najbardziej 8)

Re: krótka historia o 3 VFRkach i Fazerze w Europie ;)

: sob 04 cze 2011, 21:33
autor: Buła
Fajna wyprawa,a mam pytanko po ile płaciliście za paliwo we Włoszech i jak z opłatami za autostrady.

Re: krótka historia o 3 VFRkach i Fazerze w Europie ;)

: sob 04 cze 2011, 22:32
autor: Diego
diablique pisze:bez sensu było ładowanie wszystkich i do tego w pełnym rozmiarze na foruma
Ania ,a dajcie je na pikasę z opisem.
diablique pisze:Za rok Afryka i Hiszpania…
http://www.motopodroze.strefa.pl/hiszpania.html

Re: krótka historia o 3 VFRkach i Fazerze w Europie ;)

: sob 04 cze 2011, 23:12
autor: śliniak290
gratki , super wyprawa , pisze się na 40calowe fotki

Re: krótka historia o 3 VFRkach i Fazerze w Europie ;)

: ndz 05 cze 2011, 00:46
autor: diablique
Buła pisze:Fajna wyprawa,a mam pytanko po ile płaciliście za paliwo we Włoszech i jak z opłatami za autostrady.

zerkne na paragony i dopisze ale ok 1,5 za litr
a autostrady roznie raz 8, raz z 12, a innym razem za jakis odcinek 1,5 tak czy inaczej autostrady we Włoszech sądrogie :/