ślizg
: ndz 22 kwie 2007, 22:38
Lansuję się po mieście policjantów ( Szczytno),całe 60km/h ze trzy kilometry śledzę gościa w puszce.
Wąsko, ślisko,duży ruch - ani myślę wyprzedzac.
Z lewej tir przysłania drogę puszkarzowi - więc pan przypominając sobie że musi wykona skręt w lewo w ostatnim momencie wciska hebla na max,potem błysnął i włączył kierunkowskaz.
Próbuję hamowa - moto leci. Miałem do niego około 50 metrów.Nawierzchnia śliska,i muldy.Widząc że moje szanse na zatrzymanie są zerowe- kładę moto.
Decyzja trudna - szkoda sprzęta. Ale nie widząc innej szansy.......
Jak wstałem,szukam moto,leży nie uderzyło nigdzie - myślę nie jest żle.
A w/w pan teraz już bezpieczny na lewej stronie krzyczy ,, Nie zachował pan bezpiecznej odległości" powtarzając to wielokrotnie.
Ja znany człowiek dialogu, z pełną gracją ściągam kask,rzucam na trawę i podążam w kierunku gościa.Nie zważając na auta,przechodzę na drugą stronę i jak mu nie wykutam......
Kierowca który jechał za mną dośc długo i następny za nim - wyszli z aut i jadą gościa obdarowując go słowami kto Ci dał prawo jazdy,kto Cię uczył jeżdzic.
jak zeszło ze mnie pierwsze ciśnienie patrzę i widzę gościka w mundurze policjanta ( sprawca akcji)
Myślę jest kiepsko ( wtajemniczeni wiedzą dlaczego).Ale prawie zlinczowany przez kierowców zapytał mnie czy wszystko ok i pojechał.
Zatrzymał się też bus,a w nim kolega motocyklista.
Zaproponował żebym na chwilę usiadł w busie,on sam w tym czasie wyczyścił moto.( pękł pojemnik z woskiem i trochę moto zasyfił)
Zaproponował że mnie zawiezie gdzie chcę. Ale podziękowałem i pojechałem dalej (teraz już całe max 80)
Obrażeń brak ( trochę ramie i kark boli)
Ciuszki do łatania
moto porysowana owiewka.
Miałem ogromne szczęście.
Analizując dziś tą sytuację, wybrałem najlepszą obcję.
To prawie cała historia powrotu od Fabika i Zuzy.
Ps.Zeberka były super.
Wąsko, ślisko,duży ruch - ani myślę wyprzedzac.
Z lewej tir przysłania drogę puszkarzowi - więc pan przypominając sobie że musi wykona skręt w lewo w ostatnim momencie wciska hebla na max,potem błysnął i włączył kierunkowskaz.
Próbuję hamowa - moto leci. Miałem do niego około 50 metrów.Nawierzchnia śliska,i muldy.Widząc że moje szanse na zatrzymanie są zerowe- kładę moto.
Decyzja trudna - szkoda sprzęta. Ale nie widząc innej szansy.......
Jak wstałem,szukam moto,leży nie uderzyło nigdzie - myślę nie jest żle.
A w/w pan teraz już bezpieczny na lewej stronie krzyczy ,, Nie zachował pan bezpiecznej odległości" powtarzając to wielokrotnie.
Ja znany człowiek dialogu, z pełną gracją ściągam kask,rzucam na trawę i podążam w kierunku gościa.Nie zważając na auta,przechodzę na drugą stronę i jak mu nie wykutam......
Kierowca który jechał za mną dośc długo i następny za nim - wyszli z aut i jadą gościa obdarowując go słowami kto Ci dał prawo jazdy,kto Cię uczył jeżdzic.
jak zeszło ze mnie pierwsze ciśnienie patrzę i widzę gościka w mundurze policjanta ( sprawca akcji)
Myślę jest kiepsko ( wtajemniczeni wiedzą dlaczego).Ale prawie zlinczowany przez kierowców zapytał mnie czy wszystko ok i pojechał.
Zatrzymał się też bus,a w nim kolega motocyklista.
Zaproponował żebym na chwilę usiadł w busie,on sam w tym czasie wyczyścił moto.( pękł pojemnik z woskiem i trochę moto zasyfił)
Zaproponował że mnie zawiezie gdzie chcę. Ale podziękowałem i pojechałem dalej (teraz już całe max 80)
Obrażeń brak ( trochę ramie i kark boli)
Ciuszki do łatania
moto porysowana owiewka.
Miałem ogromne szczęście.
Analizując dziś tą sytuację, wybrałem najlepszą obcję.
To prawie cała historia powrotu od Fabika i Zuzy.
Ps.Zeberka były super.