Strona 1 z 1

Do Bułgarii puszką - relacja Kruhego

: wt 03 sie 2010, 21:44
autor: kruhy
Wrażenia z wyprawy w skrócie mogę ując tak:

Dojazd:
Ja pierdole, masakra jakaś, na maksa porażka, nie polecam.
Trasa przez Barwinek, Słowację, Rumunię na północne wybrzeże m. czarnego do Warny to około 1200-1300 km. Przejazd z odpoczynkiem 4h w Rumunii zajął nam około 28 godzin. Najgorszy odcinek drogi to trasa Oradea - Deva w rumunii przez góry. Teoretycznie droga krajowa zaznaczona grubą linią. Odcinek 160 km zajmuje ponad 4 godziny, bo odcinki górskie to nie drogi ale dziury z wystającym gdzieniegdzie asfaltem. Ograniczenia do 50, jeśli nie góry to cały czas wioski z pilnującymi przepisów stróżami prawa. Jedyny plus to widoki krajobrazu, bo widoki przydrożnych wiosek nie są zachwycające i budzą jakieś tam poczucie dyskomfortu.
W okolicach Devy wjechaliśmy na trasę nr 7 do Pitiesti, tu jest już lepiej, lepsza droga, ale nadal tylko 1 pas, ograniczenia i policjanci. No i do tego większy ruch i tiry, no i góry forgarskire, które w dzień są piękne, ale w nocy podczas deszczu przejazd nie jest przyjemny mając na ogonie ciężarówki a przed sobą same skręty.
Z Pitesti do Bukaresztu jest autostrada, tu sie nie przyczepiam bo nie jest źle.

Pod Bukaresztem korek ale w miarę sprawnie odbijamy na Rose i granicę z Bułgarią. Tam prowadzi droga coś na kształt ekspresowej, tu jest dobrze. Przy wyjezdzie z Rumuni opłata 6 euro "turystyczna"? i wjechalismy przez dunaj do Bułgarii. Droga do Warny nie jest zła, dobrej jakości jak na swoje widoczne lata, ale nadal 1 pas.

Po 28 godzinach docieramy do warny i odbijamy na północ na 1-2 dni, z zamiarem zostawienia południa na deser, jak sie okazało błędem było kierowanie się na północ, złote piaski i dalej w kierunku klifów. Brudno, sporo męskich par, a o kempingu przypominającym te z chorwackie z ceramiką w toaletach można zapomnieć. W końcu znajdujemy kemping z ludzką toaletą(kobiecy warunek) pod złotymi piaskami, zastaje nas burza(mieliśmy nastawienie na namiot) i nastroje coraz gorsze. Tego samego dnia decyzja jednomyślna, sprawdzamy połódnie......

Rano pakujemy się, moczymy nogi w morzu i ruszamy w dół. Warna wygląda dobrze tylko w pewnych fragmentach, a poza centrum to w wielu miejscach jak narazie sypiące się miasto.
Ale, im dalej na południe tym krajobraz zdaje się przyjemniejszy. W przewodniku czytamy o historycznym mieście Nesebar. Wjeżdżamy i zwiedzamy starą cześć, głównie półwysep - R E W E L A C J A, bardzo fajnie mimo tumu turystów. Po 3 godzinach jedziemy dalej. Celem był Sozopol, a raczej pole namiotowe przed nim, zachwalane w przewodniku. Znaleźliśmy 2 pola, przy rewelacyjnej plaży, ale za to z fatalną infrastrukturą a w zasadzie jej brakiem. Jeśli komuś odpowiada dziurka w podłodze w toalecie i towarzysząca temu atmosfera to można spokojnie wbijać, nam to nie odpowiadało. Rozczarowani kempingami zaczynamy szukać noclegu pod dachem. Ten w hotelu odpada, ceny bywają astronomiczne, więc jedziemy do Sozopolu szukać szczęścia.
Akurat bardzo szybko znajdujemy nocleg. Miasteczko nastawione jest głównie na turystów więc kwater jest sporo, również tych do wynajęcia od razu nawet w szczycie sezonu. Idąc ulicą czytamy napis cyrylicą i angielskim tłumaczeniem "rooms". Wbijamy na podwórko, miła pani gospodyni tłumaczy po bułgarsku ile za nocleg(po rosyjsku można się dogadać łatwo, po polsku trochę gorzej ale tez coś można próbować). Wychodzi 10 EUR za osobę na dobę za pokój z łazienką, klimą i widokiem na przystań i morze. Bez wahania bierzemy 5 dni, przedłużając potem do 6-ciu. Oddychamy już z ulgą, jemy, myjemy się i idziemy rozpoznawać miasto.
Stara częśc Sozopolu bardzo ładna, utrzymana w stylu podobnym do Nessebaru. Obok starej części mała plaża. Do dużej plaży mieliśmy kilkaset metrów dalej.
I tu południe okazuje się bez porównania lepsze od północy. Widać gołym okiem różnicę w czystości, ale może to dlatego że na ogół w Bułgarii zadbane są tylko duże ośrodki turystyczne, i tam dba się o czystość, a na północy ziwedzaliśmy raczej mniejsze miejscowości bo tam były kempingi. Dotyczy to również tego zielonego szlamu z morza(powodującego nienajlepszy zapach), którego na obleganych plażach nie ma prawie wcale.
No i dopiero teraz zaczęły się prawdziwe nasze wakacje, gorąco, ciepłe morze, fantastyczne plaże, czyli ta Bułgaria, jaką wyobrażaliśmy sobie przed wyjazdem.
Ale żeby nie leżeć cały czas na piachu w 1 miejscu stwierdziliśmy pewnego dnia że gdzieś się ruszymy. Spłynęliśmy rzeką Ropotamo do morza i z powrotem, atrakcja chyba troche za bardzo rozdmuchana w przewodnikach. Jedyne co w tym ciekawe to małe żółwie na brzegach i samo wpłynięcie rzeką do morza. Poza tym to dużo ładniej jest w naszych Pieninach. Będąc już tam, pojechaliśmy zobaczyć Primorsko. I faktycznie jest wielka ładna plaża i niższa średnia wieku kobiet :biggrin , nic więcej nie przykuło naszej uwagi.

6 dni minęło szybko, ale to zupełnie wystarczająco jak dla nas, bo ile można się plażować. Czekał nas powrót, ale nauczeni doświadczeniem trochę zmieniamy trasę.

I tak do Burgas szeroka droga, 2 pasy, jedzie się fajnie. W Burgas kierujemy się na Shumen po skosie, omijając Warnę i skracając drogę. Okazało się prawdą to co słyszeliśmy wcześniej, czyli jak drogi w Bułgarii to albo autostrady albo te na wybrzeżu. I tak z Burgas jest kawałek autostrady, dalej trasa do szumenu prowadzi przez góry, i jest dziurawa podobnie jak ta z Oradei do Devy w Rumunii, odradzam, bo widoki nie zrekompensują flustracji na pewno. W Szumenie Jedziemy na Ruse, Bukareszt i Pitiesti sprawdzoną dobrą drogą. Z Pitiesti kierunek na Arad i granicę z Węgrami drogą nr 7, która już wcześniej okazała się dobrej jakości, drogę na Oradeę sobie odpuściliśmy. Tym razem przejazd przez góry Forgarsie był za dnia więc widoki były fantastyczne i mamy kilka świetnych fotek zrobionych bez zatrzymywania się. I paradoksalnie przez góry jechało się najszybciej, bo momo że drogi kręte to teren w większości niezabudowany. Za górami siermięga i 50 na godzinę w porywach do 80 jak nie było przed nami tirów. Po 16 godzinach jazdy postój na pierwszej lepszej stacji benzynowej na węgrzech i 5 godzin snu. Z węgier do Polski to już była bajka.
Dotarliśmy do domu po półtora dnia jazdy, wymęczeni, nie pamiętając już prawie naszych wakacji.

Tak więc reasumując, Bułgaria owszem, ale tylko na południe, nie pod namiot a na kwaterę i najlepiej nie samochodem, nie przez Rumunię z zamiarem sprawnego szybkiego dojechania na miejsce.
Przejazd 1550 kilometrów, gdzie tylko około 200 jest drogami z 2 pasami w 1 kierunku z takim natężeniem ruchu jaki jest w Rumunii mogę zdecydowanie odradzić.
To jakby ktoś chciał przejechać trasę z Rzeszowa do Szczecina i wrócić zaraz potem do Kielc w środku tygodnia. I wiem co mówię, bo jeżdżę sporo.
Ten przejazd przyćmił trochę całkiem fajny wypoczynek. Rumunia i Bułgaria to piękne kraje krajobrazowo, szczególnie górzysty i dziki krajobraz Rumuni jest po prostu fantastyczny, ale infrastruktura kuleje jeszcze bardzo.
Na pewno nie będę tego powtarzał w najbliższym czasie, zważywszy na fakt, że w 12 godzi można dojechać na wybrzeże Chorwackie, a pewnie w niewiele dłuższym czasie na Włoskie, męcząc się przy tym znacznie mniej a cel na pewno gorszy nie będzie.

: wt 03 sie 2010, 22:37
autor: SOWA
Nie rozumiem. Jechałem Bułgarię dwa razy. Byłem i w Złotych Piaskach (rewelacyjne miasto) i na południu - Primorsko. To trudny kierunek, ale rewelacyjne wspomnienia łącznie z pobłądzeniem w rumuńskich Karpatach. Polecam też Sozopol i Nesebar. Pobliski park wodny też wart jest odwiedzenia.
A Morze Czarne - bajka.

: śr 04 sie 2010, 00:38
autor: binio
a ja ciagle powtarzam: JEDZCIE NA KRYM :mrgreen:
ale nikt mnie nie slucha :)

: śr 04 sie 2010, 09:33
autor: pito
ja Cie slucham ale w tym roku juz nie dam rady :)
zaplanuje to juz na nastepny

: śr 04 sie 2010, 13:28
autor: Daniel
W zeszłym roku byłem na Krymie. w tym roku w Bułgarii oraz Rumunii (wróciłem tydzień temu). Oczywiście na moto. I choć nie do końca zgadzam się z Kruhym to fakt. Lepiej wspominam Krym :mrgreen:
Kruhy. Myśmy nie szukali szczęścia i siedzieliśmy cały czas na super wyposażonym i czystym kempingu w miasteczku Obzor. 200 metrów do czyściutkiej plaży, sklep po sąsiedzku.... Co prawda raz zachciało nam się zmienić miejsce i pojechaliśmy bardziej na południe ale nic ciekawego nie znaleźliśmy (problem z kempingami) i wróciliśmy do Obzoru.
Co do rumunii to Trasa Transfogarska i w ogóle góry zrobiły na nas ogromne wrażenie (mieliśmy super pogodę). No a drogi, cóż wiedzieliśmy gdzie jedziemy :mrgreen: