Nazajutrz opuszczamy Kapadocję i jedziemy w stronę Ankary.
IMGP8028.JPG
Dwa razy zatrzymują nas do kontroli patrole policji. Za pierwszym razem, gdy policjant widzi obcą rejestrację, macha ręką żeby jechać. Za drugim razem jednak bierze dokumenty i łączy się z kimś przez radio. Robo mi się trochę ciepło. W Turcji motocykle na autostradach mają ograniczenie do 80 km/h ( !!! ), podczas gdy my utrzymujemy 120 - 130 na drogach może i bardzo dobrych, ale jednak nie autostradach. Mijaliśmy przy tym kilka razy konstrukcje nad drogą z zamontowanymi różnymi urządzeniami. Via Toll ? A może i odcinkowe kontrole prędkości ?!? Byłoby słabo. Policjant gada coś przez radio, coś tam się śmieje. W końcu z uśmiechem oddaje dokumenty -"Goodbye Artur !". Kamień z serca...Przed Ankarą wjeżdżamy na obwodnicę. Przedtem mijamy stację paliw - paliwa mamy jeszcze prawie pół zbiornika, a stacji w Turcji jest całe mnóstwo. Ale nie na obwodnicy stolicy...Kreski paliwomierza znikają, obwodnicy końca nie widać, a następnej stacji wciąż nie ma. W końcu odbijamy na Stambuł, ale jedziemy jeszcze spory kawałek drogi na migającej już kresce paliwomierza zanim nie zobaczymy znaku stacji za 10 km. Szczęśliwie do niej dojeżdżamy i tankujemy upragnione paliwo. Przed Stambułem psuje się pogoda. Pada deszcz i grzmi. Na dodatek odmawia współpracy jedna ze słuchawek intercomu. Po powrocie do domu okazało się, że posiadające certyfikaty wodoszczelności itp., urządzenia te wodoszczelne jednak nie są. Trzyletnie słuchawki gwarancji już nie mają, a serwis twierdzi że nie mogą otwierać urządzeń tylko wysyłają do producenta. Producent w takich przypadkach z reguły odpowiada -"koszt naprawy przekracza wartość urządzenia"-. Jednorazówki za ciężkie pieniądze !!! A takie amerykańskie !.. łączności w każdym bądź razie od tej pory już nie mamy. W Stambule korki. Trochę stoimy, trochę bokiem - jakoś idzie. Żegnamy Azję i przez most Bogazici Korpsu wjeżdżamy do Europy. Na ulicach Stambułu mamy małą przygodę z tutejszym psiakiem. W Turcji bezdomne psy są wszędzie. Ciekawostką jest że są to tylko duże psy. Żadnych małych, średnich. Wszystkie łagodne. Niestety ten jest jakiś inny. Stoję na czerwonym świetle i widzę jak zwiesił łeb i patrzy się na mnie...Zielone - ruszam ja i rusza on. Z zębami prosto na mnie. Mało co VFRy na tylne koło nie postawiłem, z prawą nogą chyba wyżej głowy...Taki ze mnie kaskader. Ale pieska minęliśmy. Wkrótce rozlokowujemy się w zarezerwowanym jeszcze przed wyjazdem hotelu. Pół godziny później rozpoczęła się ulewa. W Stambule zostajemy przez dwa pełne dni. Z hotelu do centrum Starego Miasta mamy 10 minut na piechotę, więc motocykl odpoczywa. My zwiedzamy przez ten czas Hagię Sofia, Błękitny Meczet, Pałac Topkapi itd,itp.
IMGP8271.JPG
IMGP8310.JPG
IMGP8325.JPG
IMGP8328.JPG
Zakupiona w Troi Karta Muzeum Pass Turkey zwraca nam się dwukrotnie podczas całej wycieczki.
16 tego dnia wycieczki opuszczamy Turcję. Wspaniały kraj. Wspaniali ludzie. Spędziliśmy tu prawie dwa naprawdę wspaniałe tygodnie. Przez granicę Malko Tarnowo opuszczamy "dziki" kraj i wjeżdżamy do Unii Europejskiej - do Bułgarii. Jakość dróg gwałtownie spada, chociaż nie jest źle. Kaski zdejmujemy w Złotych Piaskach, gdzie na dwie noce mamy zarezerwowany hotel. Jakbyśmy byli na innej planecie. Spokojna Turcja, z nawoływaniem muezinów do modlitwy, w której jedyną muzyką, czy to w TV, radio czy w jakimś starym samochodzie gdzieś w polu jest muzyka turecka, przy tańczących na stole w plażowym barze Niemcach ze sztucznymi cyckami w rytm ogłuszających przebojów zachodniego świata w Bułgarii...Przyznaję że chyba było mi tego trochę brak, bo gdyby nie żona, zostałbym tam dużo dłużej. Następny dzień mija nam na plażingu i kąpieli w Morzy Czarnym,
04.jpg
IMG_20170611_180005.jpg
po czym rano opuszczamy Bułgarię i wjeżdżamy do Rumunii. Na granicy celnik widząc Polaków mówi -" Lewandowski ! "-. Ja, mając świadomość że jest to Polak rozpoznawalny na całym świecie, jak Messi, Ronaldo czy Papież Polak, odpowiadam z uśmiechem -"Lewandowski ! OK ! Lewandowski !"-. Celnik łapie się za głowę -"Och !!! Lewandowski ! Lewandowski !!! Do Bułgarii ! Z powrotem !!!"- a ja przypominam sobie o meczu z przed dwóch dni Polska - Rumunia 3:0. Trzy bramy Lewego... Śmiejemy się obaj i wjeżdżamy do Rumunii. Nad Morzem Czarnym zajeżdżamy do Costinesti, gdzie bardzo chce zobaczyć wrak statku w pobliżu plaży
IMGP8433.JPG
i autostradą pędzimy do Bukaresztu. Trochę błądząc udaje nam się jednak dojechać przed jeden z największych budynków świata - dawny Dom Ludowy, obecnie Pałac Parlamentu.
IMGP8452.JPG
Opuszczamy Bukareszt i po południu meldujemy się na nocleg w Curtea de Arges.