Zaczął się urlop. Dwa tygodnie bez pracy, bez stresów i bez nerwów. Postanowiliśmy razem z "Plecaczkiem" pierwszy tydzień wykorzystać na podróż motocyklową i pozwiedzać troszkę Polskę. Plan był taki, że codziennie nocujemy w innym miejscu i tak ze Szklarskiej Poręby, będziemy się kierować do Opola.
Pierwszego dnia polecieliśmy więc z Łodzi do Szklarskiej Poręby. We Wrocławiu spotkał nas deszcz, ale szybko przeszło, więc nie ma co narzekać. Po zameldowaniu się na miejscu postanowiliśmy zostawić sakwy i jeszcze gdzieś sobie skoczyć. Wybór padł na "Zakręt Śmierci", mamucią skocznię w Harrachovie( trzeba być szalonym żeby z tego skoczyć....), Szlak Cysterski(bezapelacyjnie najlepsza droga na jakiej byłem jeśli chodzi o motocykl), Krucze skały i miał być jeszcze ładny wodospad w Czechach, ale niestety kolejny deszcz troszeczkę pokrzyżował plany. Wieczorem skoczyliśmy na obiado-kolację i dobre, ciemne czeskie piwo. Myślę, że jak na pierwszy dzień to całkiem nieźle.
Drugi dzionek rozpoczęliśmy od śniadania na parkingu i polecieliśmy do Karpacza. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Zamku Chojnik, weszliśmy czarnym szlakiem, bo widoki miały być lepsze i były, ale ubrania i buty motocyklowe to zdecydowanie nie najlepszy strój na chodzenie po górach, o czym przekonaliśmy się jeszcze nie raz dzisiejszego dnia





Dzień trzeci zaczął się od śniadania w Bistro Biedronka


Po zobaczeniu wszystkich jezior, wróciliśmy na parking, założyliśmy "zbroje" i polecieliśmy dalej, do Zamku Książ... no prawie. Po drodze, w miejscowości Bolków, zobaczyliśmy na całej ścianie budynku namalowanego rycerza, który mieczem wskazywał drogę "do zamku"! Nie lubimy mieć zatargów z władzą, więc odbiliśmy w tym kierunku i naprawdę nie żałowaliśmy. Zamek jest naprawdę fajny, a do tego można partnera "przywiązać" do jednego z narzędzi tortur.... nie, nie mamy takich zboczeń, ale generalnie fajny pomysł

Po zwiedzeniu zamku w Bolkowie wróciliśmy po naszego czerwonego rumaka i dalej na Zamek Książ. Z racji, że z Zuzką nie jesteśmy fanami chodzenia po odnowionych komnatach skończyło się tylko na zwiedzaniu parku, stajni i ogrodów przed zamkiem. Następnie polecieliśmy na bazę do Golińska, zostawiliśmy sakwy i większość bagażu i polecieliśmy do Osówki. Jest to część kompleksu Riese, budowanego dla Hitlera. Mógłbym pisać o tym naprawdę dużo, bo wycieczka była z przewodnikiem, ale chyba lepiej jak każdy zainteresowany wejdzie i poszpera o tym w internecie. Mogę jedynie napisać, że miejsce robi OGROMNE wrażenie i każdy kto interesuje się takimi klimatami powinien to zobaczyć.
Na koniec wyprawy była kolacja w Bistro Biedronka i kilka naprawdę fajnych winkli i pięknymi widokami
Kolejny dzień zaczął się od rozmowy z gospodarzami "U Wiecha" i polecenia nam co warto zobaczyć.... niestety na nic prawie nie starczyło czasu. Po spakowaniu polecieliśmy do Bistro Biedronka na śniadanie i dalej do Czech do skalnego miasta Adrspach. Nie ma co o tym pisać, trzeba pojechać i zobaczyć, bo naprawdę warto! Kolejnym punktem na liście była "Droga stu zakrętów", chyba obowiązkowy punkt w Polsce dla każdego motocyklisty

Piątego dnia urlopu pojechaliśmy drogą stu zakrętów do Szczelińca. Na parkingu naszą uwagę zwrócił Dl 1000, maszyna która kiedyś zastąpi Hanię, ale nie spodziewaliśmy się, że jej kierowca stanie się naszym towarzyszem przygody



Po zakończeniu zwiedzania udaliśmy się na bazę po resztę naszych rzeczy i polecieliśmy na nasz ostatni nocleg do naszej przyjaciółki do Opola. Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o kopalnię złota Złoty Stok. Miejsce bardzo fajne i ciekawe, a dla mnie dodatkowo sentymentalne, bo biegłem tam dwa razy w Biegu Po Złoto. Po dotarciu do Opola, poszliśmy na starówkę na kolację, a następnie na spacer nad Odrą. Następnego dnia z rana wsiedliśmy na Hankę i w upale podążyliśmy do domciu, do Łodzi

Podsumowując wyszło około 1400 km na motorze, plus kilkadziesiąt z buta. Oto kilka zdjęć z podróży.... ciężko było wybrać tylko dziesięć
