
Sprawa jest następująca: przy ok. 54 tys. wymieniałem płyn chłodniczy, bo nie wiedziałem co i kiedy było tam nalane. Ja wlałem polecanego Prestone, mniej więcej do górnej kreski, układ odpowietrzyłem, wiatrak się włączał bezproblemowo itd.
Teraz mam niecałe 57 tys., dzisiaj sobie sprawdziłem poziom płynu i linia wypada mniej więcej centymetr nad oznaczeniem minimum.
Przez te 3 tys. km wiele razy silnik mi się zagrzewał do 104 st., ze trzy razy do 108-109, ale nie więcej. Podczas wymiany płynu nie zauważyłem, żeby w starym były jakieś tłuste plamy, sam zbiorniczek również był bez osadów, czysty w środku. Niedawno miałem regulowane zawory, w związku z czym były zdejmowane pokrywy górne.
Czy powinienem się martwić takim ubytkiem płynu? Jakichś szczególnych obserwacji dokonać? Czy możliwe, że podczas tej regulacji trochę go ubyło ze względu na zdejmowanie pokryw klawiatury, itd. (nie było mnie przy tym i sam też tego nie robiłem, ale chyba nie trzeba do tej operacji odpinać węży chłodzenia przecież)?
Przyznam, że trochę się niepokoję, bo kupiłem moto bardzo okazyjnie i wciąż nie chce mi się wierzyć, że nie jest to jakaś mina, w związku z czym cały czas się doszukuję kopcenia, ubytku oleju, czy właśnie płynu chłodniczego

PS. Przy zakupie facet mi mówił, że przy 50 tys. był na regulacji zaworów i nic nie trzeba było robić. Ja jednak dla świętego spokoju zostawiłem maszynę i znajomego mechanika i co się okazało - wydechowe były ustawione prawidłowo, na 0,30, a ssące na... 0,05, 0,06...


