Cześć Jacko71.
Piszę bo mnie Figaro prosił, a Ty Zajc się ze mnie nie śmiej

bo prawie wiem gdzie mieszkasz i prawie jeżdżę tak szybko jak Ty więc jest szansa, że mi nie uciekniesz
Do sedna. Szczerze mówiąc nie chce mi się drążyć tematu, jakoś mnie wypaliło kilka osób na tym forum i dlatego dawno tu nie zaglądałem. Mówiąc że mi się nie chce to nie dlatego że mnie temat nie rusza, nie obchodzi, znudziło mi się czy coś tam jeszcze, ale nie mam ochoty na jakieś chore forumowe przepychanki kto ma rację. Jest tu paru (może więcej niż paru

) takich którzy mają coś do powiedzenia i warto ich posłuchać, ale tutaj tak samo jak przy myśleniu za kierownicą musisz myśleć nad tym kogo słuchać a kogo brzydko mówiąc OLAĆ. No, teraz już chyba zdążyłem ubić pianę paru "członkom" forum i zaraz posypią się uwielbiane przez wielu tzw w necie hejty
Dobra, zaryzykuję - mam nadzieję, że udało mi się zrobić wstęny "przesiew" tych których w tej rozmowie nie chcemy...
Nie wiem czy czytałeś mojego posta (i sam go dobrze już nie pamiętam), ale ja zaczynałem w okresie dzieciństwa na Ogarku, Simsonie, Komarku, Jawce, Motorynce. MZ i Jawy to widziałem na ulicy, zatrzymywałem się i wyobrażałem sobie że sam na nich siedzę, zazdrościłem starszym kolegom - tak zostało czyli musiałem zadowolić się fantazjami bo niestety nikt nie dał mi okazji spróbować, a nawet gdyby dał to pamiętam to uczucie przerażenia jakie wywoływały we mnie te maszyny. Brzmi to śmiesznie, teraz śmigam na 800-ce i nie bał bym się nawet 1600-tki a wtedy 250 przerażało

- może po prostu cykor byłem, nie wiem. Tak czy inaczej to o co mi chodzi to respekt. Respekt, dystans, lekkie wycofanie (nie za daleko) to coś co sprawiło że nigdy szaleńczo nie dążyłem do tego żeby mieć duże moto, ale zawsze w głębi serca chciałem i wiedziałem że wcześniej czy później będę miał. W okresie nastoletnim często widywałem cbrkę 600f i to było moje marzenie. Zawsze podobały mi się typowe szlifierki ale nigdy nie chciałem takich mieć a 600f nie do końca była ścigiem typowym więc kwalifikowała się - nadal w marzeniach. Kolega kiedyś wyraził kilka słów zachwytu o VFR, o wspaniałym rozrządzie, niezawodności itd itp i to sprawiło, że zacząłem śledzić temat i tutaj nastąpiła zmiana kursu - wtedy VFR FI było czymś WOW i moim celem dopóki... No właśnie, nadeszła chwila premiery V-TECa - Jeśli można się zakochać w motocyklu to właśnie to się stało

Ta pupa... Mmmm...

Niestety w dalszym ciągu nie było mnie stać na żaden motocykl a do tego dołowanie "bliskich" osób w tym temacie nie pomagało. Mijały lata. Minęło bardzo dużo lat

i (tutaj chciałbym zwrócić uwagę że piszę o przedziale od moich czasów nastoletnich do roku 2015) nadal nie siedziałem na żadnej innej maszynie niż te o których pozostało jedynie wspomnienie czyli tzw motorowery

- dobra, kończę już
Nadszedł rok 2015 i postanowiłem, kupię mojego wymarzonego V-TECA - wszystko niby fajnie tylko był mały problem - nie miałem prawka

No ale co tam, prawko się zrobi, ale póki co trzeba przeszukać neta. Szukałem, szukałem i znalazłem. Wybrane ciuchy, buty, kask... Był luty/marzec (chyba) trafiła się okazja, wziąłem ze sobą mechanika i pojechaliśmy oglądać. Nigdy nie chciałem czarnej ale jak na żywo zobaczyłem to wiedziałem, że nie chcę innej niż czarna

Mechanik wyraził się pochlebnie, mówił że jak on by miał kupować to by brał więc koperta w dłoń, umowa i powrót do domu z tym nie do opisania szczęściem w sercu - spokojnie nie wracałem na moto tylko autem, a ex właściciel mi go przywiózł - swoją drogą niezły twardziel ze śląska do Poronina przyjechać przy paru stopniach na plusie - współczułem mu jak dłuuugo się u nas ogrzewał

Górnik to był więc twardy chłop

Hondzia stanęła w garażu i tam stała się celem moich codziennych pielgrzymek na kawkę i fajkę - tyle miałem że sobie oglądałem bo pizgało (zima) a tak czy inaczej przypominam że nie miałem prawka. No właśnie, tutaj miałem już umówiony kurs i czekałem na ocieplenie. Szkolenie przebiegło sprawnie, egzamin też - zdałem teorię za 1 razem a praktyczny za drugim razem i tylko z tego powodu że na kursie jeździłem na GS500 a na egzaminie był ten koszmarny bujający się jak kuter na sztormie - GLADIUS. Poległem na 8-ce bo nigdy wcześniej na nim nie siedziałem i nie ogarnąłem w kilka sekund specyfiki jego zachowania. Dobrałem kilka godzin szkolenia na tym czymś i przy drugim podejściu poszło

Była już wiosna, a ja nadal Hondzie tylko w garażu podziwiałem. Nadeszła majówka i jak wiadomo wszyscy kaski na głowę i w trasę a ja? Ja nie. Dlaczego? - bo k...a nadal prawka nie miałem

No właśnie, tutaj sedno sprawy , sedno wszystkich sedn?

- ROiRWA

co to? ROZWAGA, ODPOWIEDZIALNOŚĆ i ... i RYBKI W AKWARIUM

Krótko mówiąc wiek i doświadczenie (nie tylko na moto) robią swoje. Nie dopuściłem się jazdy bez prawka bo mi głowa na to nie pozwalała. Czekałem cierpliwie, ale jak już dostałem to po miesiącu wybrałem się w Bieszczady poznać między innymi wspomnianego wcześniej Zająca

To był mój pierwszy poważny raz na tej OGROMNEJ i MOCNEJ maszynie. Można powiedzieć że nie miałem żadnego doświadczenia, ale w środku czułem że mam ogromne doświadczenie i mimo schowanego głęboko strachu zacząłem jeździć bo zawsze o tym marzyłem. Nie żałuję i nie mogę powiedzieć czy to jest dobre czy złe moto na pierwsze bo to BAAARDZO indywidualna sprawa. Mi też jedni doradzali a inni odradzali. Kto miał rację???

leży gdzieś po środku... a Ty jesteś "kowalem własnego losu" - no, koniec powieści. Mam nadzieję że nie pomogłem, że nadal nie wiesz co robić i że staniesz z boku i sam podejmiesz właściwą decyzję co będzie dla Ciebie najlepsze

- bo z konsekwencjami zostaniesz na 100% sam
