Pozwolę sobie wypowiedzieć się w temacie.
Teoria:
Crashpady muszą być zamocowane powyżej środka ciężkości motocykla by na boku moto leżało na Padzie i na oponach ewentualnie tylny set podnóżka.
Muszą być na tyle długie by opierając się na tych trzech punktach (opony i Pad) plastik nie sięgną asfaltu.
Muszą być na tyle miękkie by to Pad się scierał a nie zrywała śruba, teflon ma tu najmniejsze znaczenie.
Śruba Padu musi być na tyle mocna by moment zginający Pad a więc odpowiednio większa siła zrywania śruby go nie zerwała.
Jak:
Taki punkt wyznacza się następująco
- moto opieramy na bocznej podstawce
- dwa sznurki, koniec każdego mocuje się pod oponę, pozostałe końce w jedną rękę,
- regulując długością sznurków w dłoni szukamy odpowiedniego punktu mocowania padu, oba sznurki tworzą teoretyczną płaszczyznę asfaltu.
Praktyka:
W RC46 jest takie miejsce mocowania Padów, to śruba-szpilka w poprzek całego silnika i ramy. Oryginalne ta śruba ma jakieś 40 cm długości i jest zakończona z jednej strony gwintem a drugiej łbem. Wymieniamy na dłuższą z obu stron gwintowaną.
Śruba ma 10 mm średnicy więc jest odpowiednio mocna. Jej zerwanie nie narusza ramy ani silnika. Pady muszą być niestety dość długie co trochę szpeci moto. Konieczne są otwory w owiewce.
Rzeczywiscość:
Niestety nawet optymalne parametry mocowania nie zagwarantują bezpieczeństwa plasików przy szlifie ze średnią prędkością. Mała dziura w asfalcie i po ptokach a raczej po plastikach. Paciaki parkingowe owszem owszem, ale im więcej praktyki tym mniej takich paciaków.
Mnie takie właśnie Pady nie uratowały przy niewielkiej prędkości. Po drodze był krawężnik.
