Moja babcia ma jakiś dziwny problem od jakiegoś czasu. Podejrzewam że może być słabe aku, bo praktycznie jezdzi tylko w weekend, z czego od 3 tyg bardzo mało, może 300km/weekend, dziś np ze 20km.
Świece wymieniłem, filtr powietrza też, olej, płyn chłodniczy.
Więc do rzeczy: po odpaleniu jak chodzi na ssaniu to jest ok. Pochodzi, obroty urosną, ssanie zdejmuję, wsiadam i jadę - jest git.
Ale - jak się zatrzymam, zgaszę silnik, to nawet jak jest ciepły, musze odpalać na ssaniu, bo nie wchodzi na obroty, a po dodaniu gazu gaśnie. Albo jeszcze inaczej - odpali, ujedzie z 300m i zaczyna się dusić przy dodawaniu gazu, jak zaciągam ssanie to jedzie, wtedy też staję na poboczu, zapinam ssanie (często muszę odpalić silnik bo dawno zgasł), i odpala na ssaniu bez problemu, trzyma obroty, ale jak dotykam gaz to obroty momentalnie spadają, jakby ją dławiło. Jaki już na ssaniu wyłapie maksymalne obroty i chwile tak pochodzi to .j.b.n. jedzie normalnie

Jak mnie to pierwszy raz spotkało, to myślałem że świece, bo w sumie mają 2 lata, więc po powrocie na chate założyłem nowe razem z filtrem powietrza.
Gaźniki nie regulowane, nie czyszczone nie wiem ile, zawory też (lekko cykają, więc jest ok), ale to wiem że ją czeka, ja na niej zrobiłem ponad 40 koła. Chodzi sobie równo (chłopaki w Rudach i na Sosinie widzieli

Zaczynam więc od naładowania akumulatora, może faktycznie jest za słabo naładowany a przy takich przejazdach się nie doładuje i brakuje prądu na cewki.
Jakie macie sugestie?
Pozdro!