Strona 9 z 12

Re: Odessa wyjazd ok. 26.08.2011 powrót max. 03.09.2011

: ndz 22 sty 2012, 00:02
autor: puzon
Dzień 8
Obudziłem się (pierwszy raz trzeźwy) to już słońce wschodziło ale jeszcze nie grzało jak zacząłem składać manele i uprawiać toaletę poranną powoli wstawała reszta twardzieli. Ogólna krzątanina parking jakby luźniejszy a tu podchodzi facet z TIR-a i prosi jednego z nas na chwilę i rozsznurowuje plandekę Jano poszedł a koleś mu z pod plandeki daje arbuza ze słowami że jak tak na nas patrzył to naszła go ochota obdarowania nas arbuzem na śniadanie. I tak w towarzystwie tirowca zajadaliśmy się darem z serca. Oczywiście koleś jeszcze chciał nam dać po sztuce na drogę ale nie było jak zabrać. Mówił że jak tak spaliśmy to ludzie podjeżdżali i robili nam foty,hehe. Po doprowadzeniu się do porządku ruszyliśmy w stronę Kijowa.
spanie1.JPG
spanie.JPG
arbuz.JPG
Jazda jazda głównie jazda. Pod Kijowem zatrzymaliśmy się zatankować i zapalić i w tym czasie podjechał do nas koleś z panną na jakimś motocyklu 250ccm chyba więc znowu gadu gadu fotki pamiątkowe. Janusz zaproponował im że jak jadą do Kijowa to mogą się przyłączyć aby razem wjechać do miasta. Pojechaliśmy koleś mniej więcej wytłumaczył gdzie skręcić a potem zniknęli w tłumie aut. Tradycyjnie ominięty zjazd ale błąd szybko naprawiony i znów byliśmy na dobrym torze.
12.jpg
Głównie korki a po kilku skrzyżowaniach Jano zgłosił problem więc zjechaliśmy na stację paliw. Okazało się że temperatura skoczyła do ponad 120 stopni. Więc szybkie zdejmowanie owiewek aby zlokalizować i naprawić defekt. Kiedy zdjęliśmy karoserię na stację podjechał koleś w garniaku na jakimś pegaso czy innej multistradzie (nie znam się) zatankował a potem podjechał do nas . Priwiet priwiet co się stało a my że to i to więc koleś za telefon i dzwoni. Znalazł znajomego mechanika który zaoferował pomoc więc Jano wziął moją „kozę” i pojechali na wykład do mechanika.
10.jpg
Po godzinie dostajemy telefon żeby R1 składać bo niedługo przyjadą i pojedziemy na warsztat. Więc pojechaliśmy do serwisu, jak dotarliśmy to koleś jeszcze 100 innych spraw załatwiał ale spoko luz ja korzystając z okazji pojechałem na miasto poszukać prezentów dla rodziny bo obiecałem matrioszki lecz znalazłem tylko jakieś targowisko z budami w których były rzeczy kupione w Tuszynie pod Łodzią. Dżambo w tym czasie spał SzVagier nie wiem co robił ale jak wróciłem okazało się że jest wolne łóżko nad garażem więc polazłem się zdrzemnąć. Położyłem się i zasnąłem jak się okazało tylko na 20 minut bo koleś naprawił moto. Wielkie podziękowania szybkie pożegnania i dalej jazda kierunek Lwów.
12.jpg
11.jpg
Oczywiście kilka razy źle pojechaliśmy jak już trafiliśmy na trasę wylotową częściowo remontowaną zaczęło pierwszy raz padać ale tak w miarę delikatnie do tego jechaliśmy pod wspaniały zachód słońca. Oddzielny temat to jazda po tej drodze co tam się QRWA działo to pierwszy raz w życiu widziałem korek chyba 10km albo więcej z dwóch czy trzech pasów zrobiło się minimum 5 plus dwa pasy zieleni czyli pobocze i ten oddzielający pasy ruchu niektórzy to nawet pod prąd jechali normalnie szok. Gdy zapadł zmrok jechaliśmy jeszcze trochę i po jakimś czasie zjechaliśmy na popas do przydrożnej knajpy, jak tylko się zatrzymaliśmy pod lokalem zostaliśmy otoczeni przez wielkie pijane kobiety i ich chłopów, hehe szybka sesja zdjęciowa i poszliśmy zamawiać jedzenie w oberży było całkiem spoko tylko muszki owocówki występowały w ilości bardzo dużej. Jedzenie zamówione podczas oczekiwania oczywiście gadki szmatki przy papierosie z tubylcami.
13.jpg
Po posiłku ruszyliśmy w stronę miasta Zhytomyr gdzie oczywiście się zagubiliśmy i tak krążyliśmy po miasteczku aż poprosiliśmy kolesi na jakiś bzykach aby nas wyprowadzili z miasta i skierowali w dobrą stronę. Jechaliśmy w ciemnościach licząc na to że nie pogubimy drogi . Jechaliśmy i jechaliśmy minęliśmy Rivne i dalej jechaliśmy aż któryś z nas zaczął zasypiać podczas jazdy więc szybka decyzja że jedziemy ostrożnie do najbliższej stacji czy parkingu i odpoczywamy. Po paru minutach już staliśmy na jakiejś stacyjce paliw Jano ze SzVagrem szybko przyszykowali legowiska na trawniku i poszli w kimę. Było już całkiem zimno ok. 6-8 stopni. Marcin i ja jeszcze trochę gadaliśmy ale za chwilę też nas zaczęło ścinać więc myk na trawkę i spać. Ponoć chrapałem i Jano mnie uciszał ale ja nie pamiętam tego za to obudził SzVagra który próbując ponownie zasnąć przykukał jak jakieś auto podjechało do motocykli i ktoś chciał prawdopodobnie zajumać mój kask . Bohaterski SzVagier przepłoszył potencjalnych miłośników cudzej własności głośnym i zdecydowanym chrząknięciem (BRAWO BRAWO).
17.JPG
Wstaliśmy i pognaliśmy dalej nie minęło pół godziny jak w jakimś pierdziszewie masz stoi ładzianka i funkcjonariusze dbający o „bezpieczeństwo na drodze” lizak i wszyscy czterej na poboczu , papiery szmery jako że byłem najstarszy okrzyknął mnie” bossem zorganizowanego gangu” i zaprosił do ładzianki qrwa jak wsiadłem o mało nie jebłem fikoła do tyłu z fotelem więc dla równowagi wystawiłem nogę za drzwi . I się zaczęło że mandaty ja i Jano kosmiczne a reszta połowę po przeliczeniu wyszło ponad 2000pln i tu mnie wqrwił bardzo ale powiedziałem że idę do kumpli poszukać kasy, stanęliśmy w kółku i zebraliśmy wszystkie drobniaki hrywny, złotówki i jednodolarówki których nie chciał przyjąć żaden kantor bo były pomjate . Tak zebraliśmy ok. 90pln więc poszedłem do ładzianki wręczyć kolesiowi „tacę” ten jak to zobaczył to aż się zagotował świnia jedna a ja że więcej nie dostanie bo nie mamy . Wypędził mnie z auta i kazał reszcie chłopaków po kolei podchodzić do radiowozu a wcześniej się umówiliśmy że ni kuta nie mamy i koniec. Po przesłuchaniach kazał bezczelnie szukać kasy bo nie odda dokumentów to my też bezczelnie usiedliśmy na murku i zaczęliśmy fajki jarać i gadać . Świnia wqrwiony na maxa wezwał mnie do auta i zaczął straszyć że reszta pojedzie a mnie do aresztu wsadzą zdziwił się trochę jak mu powiedziałem że spoko niech mnie wiezie bo jeszcze w ukraińskim areszcie nie siedziałem. Po chwili oddał dokumenty prawie rzucając i przeklinał coś jeszcze pod nosem sprawdziliśmy czy aby wszystko oddał i pojechaliśmy dalej. Jedziemy jedziemy zaczena świtać a czym widniej tym prędzej jakieś tankowanie w międzyczasie i jedziemy, prowadził Janusz. Ponownie w jakimś większym pierdziszewie HALT i mają Janusza chyba zatrzymał się też SzVagier a Dżambo i ja zatrzymaliśmy się dopiero za wsią przy jakimś skrzyżowaniu. Minął jakiś czas patrzymy a tu zbliża się R one bez świateł za to z na stałe świecącymi kierunkami , fajny bajer pomyślałem sobie, okazało się że padły światła więc pod dyktando SzVagra zaczęliśmy rozkręcać czachę i owiewki po przeczyszczeniu różnych styków wszystko wróciło do normy.
18.JPG
Działo się to kilkanaście kilometrów przed Lwowem i stwierdziliśmy że Jano ze szwagrem skręcają fortepian a ja i Marcin lecimy na granicę zająć kolejkę. Wjazd do remontowanego Lwowa zaowocował zgubieniem drogi na którymś z kolei objeździe więc kręciliśmy się po Lwowie z nadzieją na znalezienie drogi wylotowej. Nie to że tylko my jesteśmy pierdoły i nie potrafimy z miasta wyjechać bo na którymś ze skrzyżowań spotkaliśmy pozostałą dwójkę która szukała tego samego co my, hehe. Od tej pory we czterech szukaliśmy wylotów ki do granicy. Dotarliśmy w końcu do ringu lwowskiego więc już wiedzieliśmy gdzie jesteśmy i jak jechać do granicy. Przed samą granicą zatrzymaliśmy się w sklepie wydać resztę grzywien na picie, fajki nawet reszty nie braliśmy tylko kazaliśmy sobie za tą kasę odważyć cukierków.

Re: Odessa wyjazd ok. 26.08.2011 powrót max. 03.09.2011

: ndz 22 sty 2012, 00:25
autor: puzon
19.JPG
Granica, okazało się że żadnej kolejki nie ma i odprawa poszła z biegu i szybko po stronie ukraińskiej na odprawie po naszej stronie zatrzymaliśmy się pod budką zebrano nasze dokumenty ktoś wyszedł pytając czy wieziemy alkoholi inne takie przyznałem się że mam 7 paczek Chesterfieldów a kolo że można chyba tylko dwie paczki ale machną ręką udał że zagląda w plecak i poszedł. Czekaliśmy w milczeniu na papiery i usłyszałem tekst z pokoju w budce „… motocykliści, tydzień temu Wiesia miała przypadek że też byli motocykliści a jeden był poszukiwany a właścicielem był człowiek pracujący w Sądzie Najwyższym…” i wtedy wybuchnąłem śmiechem pokazując na Janusza że to on i się zaczęło pytania wywiady itp. Itd. Celniczka stwierdziła że przez cały tydzień opowiadali sobie jak to ktoś był zatrzymany a reszta piknik miała na granicy, rozmowę zakończyła tekstem że jesteśmy tu znani a Janusz powinien otrzymać zezwolenie na przekraczanie granicy bez kolejki i odprawy. Po odprawie dotoczyliśmy się do przygranicznej Biedroń-ki aby ustalić co dalej.
15.jpg
Nie pamiętam co ustaliliśmy ale pojechaliśmy do Przemyśla a potem na Jarosław . W Polsce w Jarosławiu Marcin poczuł się już bezpieczny i że da już sobie radę stwierdził że zostaje odpocząć na orlenie a potem jedzie do Lublina na coś tam. Wspaniałomyślnie też nie chciał spowalniać Janusza który się spieszył na ślub. Dżambo został a my pojechaliśmy dalej ale jeszcze musieliśmy zatankować więc zjechaliśmy na stację, ktoś z chudych zapodał temat że jeszcze możemy zjeść pizzę w barze obok a potem się rozjeżdżamy. Pierwszy wystartował Janusz a my niedługo po nim w stronę Rzeszowa tuż za Jarosławem pizza dała o sobie znać i zrobiliśmy się bardzo zmęczeni i senni a energetyki już dawno nie miały wpływu na kondycję fizyczną jak i psychiczną. Ustaliliśmy więc że będziemy się pobudzać adrenaliną produkowaną przez nasze organizmy no i się zaczęło zapier.. wyprzedzanie na trzeciego itp. Itd. w Rzeszowie to SzVagier nawet policjantów na motocyklach wyprzedzał na skrzyżowaniu z prędkością ok. 120km/h. Adrenaliny wystarczyło na jakieś 100km i za Tarnowem SzVagier opadł całkiem z sił więc zjechaliśmy na Orlen. Poszedłem po energetyki a jak wróciłem kompan spał już na ziemi oparty o budynek.
14.jpg
Próbowałem też kimnąć ale jakoś nie mogłem dałem mu 2 godziny na regenerację potem zacząłem go wybudzać i ruszyliśmy dalej w stronę autostrady. Jechaliśmy już grzecznie aż do bramek w Balicach i tu mnie dopadło zmęczenie i zjechaliśmy na półgodzinny postój na orlenie. Teraz ja potrzebowałem adrenaliny więc odcinek do bramek katowickich zrobiliśmy w 11 minut . Uiściliśmy opłaty i dalej jazda potem już tylko zjazd na Opole jeszcze fotka z fotoradaru(od przodu,hehe) w wiosce przed Opolem i szczęśliwe zakończenie podróży pod domem.

Re: Odessa wyjazd ok. 26.08.2011 powrót max. 03.09.2011

: ndz 22 sty 2012, 12:39
autor: szVagier
hehehhe PUZON bardzo dobry opis to ja dodam jeszcze coś od siebie:
1. dzień bo
2.boli ...
3.boli gł..
4.dzień -boli głowa :D
5.chyba odpocząłem ,albo mniej :pije
6-8.to już tylko zajebiste latanko zwiedzanko i takie tam małe :pije
całość miło się wspomina :D
A teraz czas zacząć planować dalszą część podróży której nie udało się zrealizować z powodów kryminalno-czasowych :biggrin tydzień to jednak za mało

Re: Odessa wyjazd ok. 26.08.2011 powrót max. 03.09.2011

: ndz 22 sty 2012, 14:04
autor: puzon
No ostatnie 50 godzin było zajebiste walnęliśmy coś około 2500km.

Teraz trzeba polatać w kolo komina po europie a w 2013 walimy do Irkucka nad Bajkał.

Re: Odessa wyjazd ok. 26.08.2011 powrót max. 03.09.2011

: ndz 22 sty 2012, 18:37
autor: St@ry
Fajna eskapada, super opis, choć tak jak napisaliście za długa trasa na tygodniowy wypad, chyba że nie bierze się pod uwagę muzeów itp. atrakcji turystycznych.

Re: Odessa wyjazd ok. 26.08.2011 powrót max. 03.09.2011

: ndz 22 sty 2012, 18:52
autor: St@ry
Tak nas zachęciliście, że zaczęliśmy planować wakacje w tym roku na Ukrainie i Krymie. Poza atrakcjami turystycznymi i waszą relacją, na zmianę celu podróży (wcześniej była to Czarnogóra) wpłynęła cena paliwa, która jest o ok. 1/3 niższa niż u nas. Planowanie będziemy opisywać tu lub może założymy własny post, gdy przygotowania wejdą w bardziej zaawansowaną fazę. Dzięki za inspirację.

Re: Odessa wyjazd ok. 26.08.2011 powrót max. 03.09.2011

: ndz 22 sty 2012, 19:01
autor: Dżambo
Różnica w cenie nie jest aż taka duża...
Jak byliśmy, litr kosztował około 10-11 ichniejszych guldenów

Re: Odessa wyjazd ok. 26.08.2011 powrót max. 03.09.2011

: ndz 22 sty 2012, 20:00
autor: Lucek
podziwiam za jazde noca po tamtych drogach :D

Re: Odessa wyjazd ok. 26.08.2011 powrót max. 03.09.2011

: ndz 22 sty 2012, 21:11
autor: puzon
St@ry pisze:Tak nas zachęciliście, że zaczęliśmy planować wakacje w tym roku na Ukrainie i Krymie. Poza atrakcjami turystycznymi i waszą relacją, na zmianę celu podróży (wcześniej była to Czarnogóra) wpłynęła cena paliwa, która jest o ok. 1/3 niższa niż u nas. Planowanie będziemy opisywać tu lub może założymy własny post, gdy przygotowania wejdą w bardziej zaawansowaną fazę. Dzięki za inspirację.
Ta inspiracja przechodzi z jednych na drugich mnie zainspirował Binio i inni którzy tam byli przed nami. Co do cen to jeszcze noclegi i miska są tanie. Temat najlepiej założyć oddzielny od początku a jak będą pytania to pomożemy.

Co do dni to może i 8 wystarczy tylko trzeba się trzeźwym kłaść i wcześniej wstawać czas niby tylko o godzinę przesunięty ale nie daliśmy sobie z tym rady,hehe

Re: Odessa wyjazd ok. 26.08.2011 powrót max. 03.09.2011

: ndz 22 sty 2012, 22:41
autor: Dżambo
puzon pisze: tylko trzeba się trzeźwym kłaść i wcześniej wstawać
Tylko???

Przecież to nierealne

Re: Odessa wyjazd ok. 26.08.2011 powrót max. 03.09.2011

: ndz 22 sty 2012, 22:43
autor: Megan
Ja to aż się boję myśleć, co to by się tam działo gdyby ta eskapada trwała 2 tygodnie......
:shock: :shock: :shock:

Re: Odessa wyjazd ok. 26.08.2011 powrót max. 03.09.2011

: ndz 22 sty 2012, 22:59
autor: Dżambo
szVagier nie wytrzymałby naszego chrapania.... :D

Re: Odessa wyjazd ok. 26.08.2011 powrót max. 03.09.2011

: ndz 22 sty 2012, 23:27
autor: Janusz B.
Na zakończenie dodam, że niedługo po rozstaniu ze SzVagrem i Puzonem spotkałem Dżamba - minął nas, gdy siedzieliśmy na placku w Jarosławiu.
Przejechaliśmy razem kilkanaście, czy kilkadziesiąt km-ów, a gdy skończyły się przydrożne wioski, pożegnanie przez uniesienie łapy i dzida do domu.
W Warszawce telefon do szanownej Towarzyszki, by przyjeżdżała do mnie, 1,5h drzemki, przebiórka w garnek i Kierownik zawiózł nas na weselicho (dzięki Stary!!!).
Około 7ej powrót do domu, prysznic, wyrko i upragniony sen... a tu w bloku naprzeciwko jakaś pijana i nawąchana patologia pociągnęła melanż do niedzielnego popołudnia i darła ryje intonując "żooonooo mooojaaaaa...".

A teraz szukam dla siebie następnego motocykla i szykuję się na jakąś repetę w nadchodzącym sezonie :D
Jeśli ktoś się waha, czy pchać się motkiem na Krym, to gorąco POLECAM!!!*


*tylko odpowiednią drogą...

Re: Odessa wyjazd ok. 26.08.2011 powrót max. 03.09.2011

: ndz 22 sty 2012, 23:46
autor: Dżambo
Jano podzidował na weselicho ja sobie "pyrkam" dalej....
Po drodze tankowanie, redbull i dalej jazda...
Wtedy też w mojej głowie pojawił się pomysł by w niedzielę wylądować w Lublinie na torze.
Około 15 km przed Lublinem VFR'ka zaczyna nierówno pracować...
Zatrzymuję się na papierosa, gaszę maszynę, wypalam drugiego i próbuje jechać dalej...
I zonk...
Moto nie chce odpalić...

Dzwonię do PETER'a, rozbieram, sprawdzam i dalej nic...
Kolejny telefon wykonuje do Arcziego, który przyjeżdża i holuje mnie do niego do domu....
Nawet nie sądziłem jak ciężko jedzie się na holowanym motku..
U Arcziego piwko, prysznic i spać.
Następnego dnia wizyta na torze i miło spędzony czas wśród ołnersów..
Około 16 ponowna próba odpalenia motka - niestety nieudana..
Moto idzie na lawetę - tutaj podziękowania należą się Benitto i Edycie...
Po drodze jeszcze obiad w Bidzie i około 22.00 moto zjeżdża z lawety u Petera....

Czy warto??

WARTO

Re: Odessa wyjazd ok. 26.08.2011 powrót max. 03.09.2011

: ndz 22 sty 2012, 23:58
autor: Diego
Dżambo pisze:zjeżdża z lawety u Petera....
co jej było??
Janusz B. pisze:A teraz szukam dla siebie następnego motocykla
i teraz problem bo Yamaszka lekko podniosła poprzeczkę........