Tylko żeby nie było zbyt zimno
Spotkanie w Lublinie 6-7/10/07 propozycja.
- 
				zuzia tajger
 - klepacz

 - Posty: 1479
 - Rejestracja: ndz 15 kwie 2007, 18:41
 - Imię: ...
 - województwo: warmińsko-mazurskie
 - Płeć: Kobieta
 - Lokalizacja: Olsztyn
 - Kontakt:
 
- maciek 800
 - klepacz

 - Posty: 579
 - Rejestracja: ndz 17 gru 2006, 12:05
 - Płeć: Mężczyzna
 - Lokalizacja: Warszawa/Raszyn
 
Kto jutro jedzie to informuję że o 8 rano na stacji CPN przed miej. Zakręt w Wesołej. Zbiera się "Forum Motocyklistów" 
I jak nie będzie padać to i ja tam będę
http://img126.imageshack.us/img126/1238/orlenip0fx7.jpg
			
									
									
						I jak nie będzie padać to i ja tam będę
http://img126.imageshack.us/img126/1238/orlenip0fx7.jpg
- maciek 800
 - klepacz

 - Posty: 579
 - Rejestracja: ndz 17 gru 2006, 12:05
 - Płeć: Mężczyzna
 - Lokalizacja: Warszawa/Raszyn
 
- mors
 - stary wyjadacz

 - Posty: 3001
 - Rejestracja: czw 28 wrz 2006, 10:14
 - Imię: Jacek
 - Płeć: Mężczyzna
 - Lokalizacja: Sopot
 - Kontakt:
 
Dziex Jacko - pochwalę się:
baaardzo chciałem Was zoczyc i troszku polatać po torowisku, ale... wszystko się sprzysięgło.
Pobudka - 4.45 to tak jak Schlezwig zaczął ostrzeliwanie Westerplatte
Wylot - małe tankowanie i dzidka na Lublin... i po 20km ściana wody na łeb i tak 100km.
Jeszcze woda to w miare, ale zacząłem marznąć. Po 150km zatrzymalem się na MacFast Fuju na sześć gorących kaw w wiadrze i jak odzyskałem władze w łapach to dryngnałem do Luka, ze być moze wymiękam. Luke podał mi Twoje info o pogodzie w okolicy Lublina + aktualny stan pogody z neta. Więc zacząłem sie utwardzać i stymulować do dalszej jazdy... i wtedy zadzwonil telefon, ze pilnie i natychmiast musze wracać do Stoczni - robota i takie tam pierdoły.
I jak mówi staropolskie przysłowie: Ch.j bombki strzelił, choinki nie będzie.
Jak wstałem od stolika patrzę i moim pięknym Oczkom nie wierzę: Oczek we własnej osobie z kumplem motocyklistą przymierzają się do konsumpcji MacSchabowego i MacKapusty
 
Chłopaki wyjechali godzinkę po mnie na mszę do Starej Iwicznej i spotkaliśmy sie w tej samej Garkuchni - dobreco ?
POsiedzieli, pogwarzyli oni na południe, ja zuryck na północ w ten sam deszcz no i zaczęło się.
Moja mała zaczęła kaprysić, akurat przy wyprzedzaniu tira... straciła całą moc. Miałem bardziej mokro w gaciach niż deszcz zmoczył mnie na zewnątrz. I tak kilkadziesiąt km. Jak przywalę z pełnej garści to idzie, jak zdejmuję obroty to sie dusi jak Miller na przesłuchaniu przez Ziobrę.
POmyślałem, ze na ostatniej stacji zatankowałem jakiś szajs i na najbliższej zalałem pod korek 98 ( w koszty poszedłem) generalnie problem się już nie powtórzył, ale stres został.
I to tyle - przejechałem 400km więc i tak jestem zadowolony, ale nie tak bardzo jak bym dojechał do Was.
A co tam - toru nie zwijają. Jeszcze pośmigamy
 
Ale poza zdjęciami - opowiedzcie własnymi słowami o wrażeniach ze śmigania.
NP. Pięknie... Qrwa... Pięknie, albo coś równie konkretnego. z tego co sie domyślam z opisów na GG to Jacko - nie do pobicia, a Luke wydzidował jakieś R1 i inne 1000czki?
Kongratuleszyn
			
									
									baaardzo chciałem Was zoczyc i troszku polatać po torowisku, ale... wszystko się sprzysięgło.
Pobudka - 4.45 to tak jak Schlezwig zaczął ostrzeliwanie Westerplatte
Wylot - małe tankowanie i dzidka na Lublin... i po 20km ściana wody na łeb i tak 100km.
Jeszcze woda to w miare, ale zacząłem marznąć. Po 150km zatrzymalem się na MacFast Fuju na sześć gorących kaw w wiadrze i jak odzyskałem władze w łapach to dryngnałem do Luka, ze być moze wymiękam. Luke podał mi Twoje info o pogodzie w okolicy Lublina + aktualny stan pogody z neta. Więc zacząłem sie utwardzać i stymulować do dalszej jazdy... i wtedy zadzwonil telefon, ze pilnie i natychmiast musze wracać do Stoczni - robota i takie tam pierdoły.
I jak mówi staropolskie przysłowie: Ch.j bombki strzelił, choinki nie będzie.
Jak wstałem od stolika patrzę i moim pięknym Oczkom nie wierzę: Oczek we własnej osobie z kumplem motocyklistą przymierzają się do konsumpcji MacSchabowego i MacKapusty
Chłopaki wyjechali godzinkę po mnie na mszę do Starej Iwicznej i spotkaliśmy sie w tej samej Garkuchni - dobreco ?
POsiedzieli, pogwarzyli oni na południe, ja zuryck na północ w ten sam deszcz no i zaczęło się.
Moja mała zaczęła kaprysić, akurat przy wyprzedzaniu tira... straciła całą moc. Miałem bardziej mokro w gaciach niż deszcz zmoczył mnie na zewnątrz. I tak kilkadziesiąt km. Jak przywalę z pełnej garści to idzie, jak zdejmuję obroty to sie dusi jak Miller na przesłuchaniu przez Ziobrę.
POmyślałem, ze na ostatniej stacji zatankowałem jakiś szajs i na najbliższej zalałem pod korek 98 ( w koszty poszedłem) generalnie problem się już nie powtórzył, ale stres został.
I to tyle - przejechałem 400km więc i tak jestem zadowolony, ale nie tak bardzo jak bym dojechał do Was.
A co tam - toru nie zwijają. Jeszcze pośmigamy
Ale poza zdjęciami - opowiedzcie własnymi słowami o wrażeniach ze śmigania.
NP. Pięknie... Qrwa... Pięknie, albo coś równie konkretnego. z tego co sie domyślam z opisów na GG to Jacko - nie do pobicia, a Luke wydzidował jakieś R1 i inne 1000czki?
Kongratuleszyn
alkohol - nawet pity bez umiaru, nie przyćmi bólu po stracie przyjaciela... 16.10.2007 ROADS
						Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 12 gości


