

Obiecaliśmy z Martą, że będziemy w poniedziałek z Wami w Chełmnie, u Dzieciaków. Po bardzo intensywnym weekendzie (pozdrowienia dla Ownersów z Łodzi



Wyjechaliśmy punkt 17. Utrudniło nam to plany, bo chcieliśmy być na 18 w Chełmnie. Szybki telefon do Marca - u nas drogi czarne, ale u nich białe. Więc żeby nie deptać i się nie spieszyć a dojechać. Traska Konin-Toruń przebiegła szybciutko. Niestety - Toruń biały, od Torunia do Chełmna ciągle lód na drodze. Prędkość przelotowa ostatnich 40km wyniosła ok. 25 km/h. Korki, tiry, awarie, usterki... dobrze, że nikogo w rowie nie mijaliśmy.
O 20:40 w końcu udało nam się dostać do Chełmna. Szybki kontakt z Kamą - "patrzcie w okna, bo pomożecie nam nosić rzeczy z samochodu". Podjechaliśmy pod budynek, gdzie za moment wyskoczyły znajome twarzyczki

Chciałbym tutaj wymienić, co udało nam się dowieźć. Na Fecebooku zrobiłem drobną akcję - zbiórkę dla DD. Dowieźliśmy:
- sporo ubrań (ok. 2-3 worków),
- pendrive,
- książki,
- gry komputerowe,
- kolejny komputer dla dzieciaczków,
- dwumetrowego misia,
- całą masę mniejszych zabawek,
- minimum 8kg słodyczy,
- i najważniejsze ze wszystkiego - uśmiechy dla dzieciaków.
Na prawdę byliśmy obładowani w samochodzie, choć wszystko zebraliśmy w gronie: Marta, ja i jeden kolega. Odzew wśród znajomych przez internet był bardzo duży, lecz znów się potwierdziło, że "krowa, co dużo ryczy...". Nie jest to jednak ważne - chcieliśmy z Martą być w DD "za wszelką cenę". Po raz pierwszy wróciliśmy z Chełmna rozczarowani i źli. Na samych siebie, na pogodę, na brak warunków do deptania... Bardzo chcieliśmy przed świętami jeszcze choć te pół dnia spędzić z dziećmi. Nie udało nam się... z maluchami nawet się nie widzieliśmy a w samym DD spędziliśmy pół godziny i trzeba było wracać.
Droga powrotna była bardzo męcząca. Jechaliśmy prawie 4h (czyli i tak lepiej niż na Mikołajki do Bydgoszczy), co chwilę musiałem przez zmęczenie chwilkę przerwy robić, przerwy na redbulle i inne shity, za co dziś płacę radosnymi ewolucjami żołądkowymi.
Prawie 400 km, 8h spędzonych w samochodzie, moment na radość z towarzystwa dzieciaczków i ownersów. Warto było. Dziś też bym pojechał... tylko dajcie pospać więcej niż 2h, musiałem Martę o 6 odwieźć na pociąg (zajęcia na uczelni), więc chodzę tyłem do przodu.
Dzięki wszystkim za dotarcie. Dzięki wszystkim za wsparcie moralne. Wiem, że chciało by nas tam być więcej, ale na pewno te osoby były wczoraj z nami i dzieciakami mentalnie.
Sowa - patrząc po godzinie Twojego postowania na forumie, chyba pół traski mi na ramieniu pohukiwałeś, żebym za fiacianą kierownicą nie zasnął. Marta delikatną kimkę przyjęła, wiec nie miał mnie kto rozbudzać ploteczkami.
Mors - kupę smutku mi wyrządziłeś przyjeżdżając na zimówkach. Myślałem, że znów Cię popchnę (


Szymek, Basia - fajnie było Was znów zobaczyć... szkoda, że ostatnio tak rzadko nam to wychodzi, ale na pewno będzie jeszcze niejedna okazja

Grzesiu, Aneta - na Was oficjalnie się obrażam i wchodzę w stan wojenny, przez niejakiego Puchatego zwany "kutnią"! Jak to być może, że już w ogóle czasu pogadać na spotkaniach nie mamy? Domagam się zadośćuczynienia w postaci mówienia do mnie i relacjonowania wszystkiego, co się pozmieniało u Was, przez co najmniej 30minut, bez oczekiwania ode mnie odpowiedzi

WESOŁYCH ŚWIĄT, OUNERSY! MAM WRAŻENIE, ŻE BARDZO DUŻO UŚMIECHÓW I RADOŚCI W TYM ROKU DZIĘKI WAM WPADŁO NA BUŹKI DZIECIAKÓW!
Na koniec, sms od Sandry, który dla Ownersów został sporządzony przed wczorajszymi odwiedzinami:
"Nie ważne prezenty. To za Wami wszyscy tutaj tęsknią"





