No wiec nie wiedziec czemu (czy to dlatego, ze nikt nie pokazal cycQw, czy to dlatego ze gospodarze byli niewystarczajaco goscinni, czy dlatego, ze goscie byli niewystarczajaco chetni) - wszyscy rozjechali sie do domow. Pare piwek i w droge... Chcocia dzionek zszedl caly. Nie bylo chamskich przytupow do rana ani porannych powrotow z piesnia na ustach przez spiace miasto. Byly natomiast sympatyczne geby, ladne panie, przyjazna atmosfera.
Panie i Panowie - trza nam zlota! Takiego, ze kazdy wie, ze zostaje na noc (co ja teraz zrobie z ta kielbasa i mendlem jaj, co to mial byc na sniadanie?), ze kazdy sie moze napic i jutro ma wolne.
Dzieki wszystkim za spotkanie, sorki, ze musielim sie urwac w trakcie.
A, no i obserwacja LUKE'a: VFRowcy to w wiekszosci goscie stateczni, dzieciaci, dojrzali. Nie jakies chlystki

No to sie chlopie bierz do roboty, doswiadczeni koledzy Ci podpowiedza co z ta Twoja Gocha robic!
Lublin i Komarowka niech sie zamelduja jak dojada calo i zdrowo. Pozdro.