Urlop zakończony i aby ładnie brzmiało to formułka: Jeden motocykl, dwie osoby, 3200km przejechane i można wracać do starego życia
Przejazd wyglądał mniej więcej tak:
https://maps.google.com/maps?saddr=Ole% ... 20&t=m&z=6
Trasa oczywiście poglądowa a zaznaczone główne punkty to miejsca noclegowe, kilometrów oczywiście tyle ile napisane wyżej, bo szkoda rozdrabniać się na mapie na pętle bieszczadzkie czy zwiedzanie Mazur i inne atrakcje.
Kilka informacji i spostrzeżeń:
- celem było odwiedzenia miejsc i tras gdzie jeszcze nas w kraju i nie tylko na moto nie było,
- pogoda w 90% trafiona, kiedy miał być upał to właśnie tam bylismy, kiedy miało padać to już mi to nie przeszkadzało,
- miejsc noclegowych wcześniej nie rezerwowaliśmy ponieważ znajdowaliśmy od razu i bez żadnych problemów u celu, a jechaliśmy tam gdzie mieliśmy ochotę i zostawaliśmy na miejscu tyle ile chcieliśmy czyli najczęściej dwa do trzech dni aby wystarczyło na opalanie, polatanie po winklach i zwiedzanie najważniejszych atrakcji,
- odwiedzone miejsca w skrócie:
Słowacja ze świetnymni winklami z Zakopca do Liptowski Mikulas i później malownicza trasa na Poprad,
Bieszczady i Solina bajkowe widokowo i klimatyczne i dla mnie bezkonkurencyjne pod prawie każdym względem, mimo że po upałach na drogach trzeba uważać na posypany piasek,
Bieszczadzka Przystań Motocyklowa odwiedzona jeszcze przed otwarciem, przyjemne miejsce.
Mazury imo najdroższe cenowo, sporo miejsc do odwiedzenia, drogi i trasy przyjemne mimo że miejscami z zawiniętym na zakrętach żwirem z poboczy, pobyt skrócony ze względu na pogodę i pomysł na wydłużenie trasy,
tytułowy Grunwald w drodze nad morze odwiedzony podczas przygotowań do bitwy i dobrze bo podobno później wszystkich zalał deszcz,
nad morzem wiadomo fale i klimacik i tam też trafiliśmy z pogodą, dla mnie zdziwienie bo ceny niższe niż na mazurach ale w porównaniu brak ciekawszych tras,
- na wszystkie atrakcje oczywiście zabrakło czasu, trzeba by było spędzić minimum po tygodniu w każdym z miejsc, ale jedno z najważniejszych przyjemności wyjazdu osiągnięte czyli spotnaniczne zdobycie najdalej wysuniętych punktów Polski na południe i północ gdzie została postawiona stopa a raczej koło,
- motocykl oczywiście VFR

i mój ukochany plecaczek dali radę bez żadnych uszczerbków na zdrowiu i awarii,
- jednak na następną taką wyprawę siedzenie żelowe i turystyczna szyba stanie się obowiązkiem na który przed wyjazdem brakło pomysłu i wiedzy o potrzebie takowych, co przy całym wyjeździe dawało się odczuć,
- nawigację z androida - Janosik warto mieć nawet tak jak ja na tankbagu oczywiście jako nawigację ale przede wszystkim aby zerkać co kilka kilometrów na informację o suszarkach czy radarach co przyspiesza i uprzyjemnia przejazd, czasami tylko pokazuje bezsensowne boczne drogi na skróty w celu zaoszczędzenia iluś minut co sprawdza się może w przypadku aut,
- przy takim przebiegu zacząłem doceniać nawet płatne autostrady oszczędzające czas, poniekąd też paliwo i dające komfort szybkiego przelotu i dotarcia do celu,
- szelki odblaskowe w połączeniu ze srebrnym moto i takimi też kaskami są zbawieniem przy wyprzedzaniu wielu puszek ponieważ powodują ich zadziwiające zwalnianie do przepisowych prędkości i zjeżdżanie na prawo,
- na przeciwdeszczowe kombinezony nie warto się złościć na zajmowanie miejsca w kufrze ponieważ podziękowały mi osłoną w ostatnim dniu w którym prawie całą drogę jechaliśmy w deszczu,
- drobnostki, które uważałem za gadżety czyli tempomat oxforda i spray z gąbką do szybki okazały się nieocenionym zbawieniem dla rąk, oczu i komfortu jazdy,
- ciekawostka to to, że na drugim końcu Polski spotkaliśmy dwa moto od siebie z miasta jadące przez kraj, tyle że w przeciwnym kierunku,
- i na koniec raczej "minus" ponieważ turystyka motocyklowa może spowodować po dwóch latach chęć zamiany moto na coś jeszcze bardziej odpowiedniego do tego typu zadań urlopowych.
Więcej grzechów nie przychodzi mi obecnie do głowy, mam nadzieję że moje wywody i spostrzeżenia kogoś zaciekawią i komuś się przydadzą.
Pozdrawiam spotkanych na trasie.
Tomek