Yaco pisze:Czy zawsze muszę wychodzić za mendę, która się czepia?
Yaco - jak lubisz?
Trochę wychodzimy poza założony temat.
Baaardzo ciekawa dla mnie (i mam nadzieję, że i dla kilku jeszcze osób) dyskusja zaczyna upływać jak strumień elektronów przez niechciane przebicie
.
Nie chciałbym, aby zamieniła się właśnie w wykłady z Fizyki na wszystkie tematy jednocześnie - gdzieś ucieknie nam sedno tematu i ktoś kto przypadkiem wejdzie tu, aby dowiedzieć się jak naładować czy obsłużyć aku, zostanie dokładnie poinstruowany dlaczego E nie równa się mc2
.
Pisząc o II prawie Kirchoffa miałem na myśli nie czystą formułę, a jej ducha
czyli to że nie ma idealnych przewodników o oporze zerowym i izolatorów o oporze nieskończonym, a więc trudno przewidzieć, którędy tak naprawdę popłynie prąd - stąd taki uchodzący prąd nazywamy "błądzącym".
W każdym mieście gdzie szyny trakcji elektrycznej wykorzystywane sa jako element obwodu elektrycznego powodują kolosalne zniszczenia korozyjne elementów stalowych np. rurociągów biegnących w gruncie. To są niesamowite pieniądze.
To samo dzieje się na statkach, ale i w każdym pojeździe gdzie elementy karoserii wykorzystywane są jako masa.
Jaki to ma związek ze zjawiskami elektrochemicznymi?
Tak jak napisałem - korozja o charakterze elektrochemicznym to tak naprawdę przepływ strumienia elektronów przez granicę fazy metalu i elektrolitu.
Wyobraźmy sobie, że przez nasza karoserię nawet ocynkowaną i polakierowaną płynie sobie prąd czyli strumień elektronów. Tak jest i tak ma być - nie mam problemu, ale jeśli w powłoce lakierniczej i cynkowej pojawi się nawet mikrorysa to rozpoczyna się tam proces utleniania - korozji. Jeżeli w tym miejscu ma dodatkowo miejsce upływ prądu to procesy te przyspieszają wielokrotnie. O ile - zależy od natężenia prądu na jednostkę powierzchni. Paradoksalnie im mniejsza powierzchnia tym zjawisko jest bardziej intensywne bo wzrasta gęstość prądu.
Dopóki roztwarza się anoda - w tym przypadku powłoka cynkowa nie ma takiego problemu, ale kiedyś się skończy i wyżre nam piękna dziurę w naszej karoserii.
Do przyspieszenia procesu wystarczą mA - przy 12V napięcia w układzie osiągalne bez problemu. A cewka która wytwarza dużo większe napięcie?
Ale tak jak napisałem istotne jest nie natężenie prądu, ale jego gęstość. Może być niewielki, ale jeśli oddziaływuje na minimalną powierzchnię staje się bardzo groźny.
To zjawisko jest wszechobecne
wystarczy podnieść maskę samochodu i zobaczymy korozję w dziwnych miejscach, która na logikę nie powinna się normalnie tam pojawić. Często korozja dotyka zdecydowanie jednej strony pojazdu, a druga jest całkowicie od niej wolna. Te zjawiska mogą mieć zwiazek właśnie z korozja elektrochemiczną wspomaganą przez naszą bateryjkę, o którą musimy dbać
. Dbamy o jednego z większych naszych wrogów - który pomaga zeżreć nam nasze ukochane cudo
Co do ochrony kadłuba statku (ale także rurociągów podziemnych i innych tego typu konstrukcji - a nawet zbrojenia w układach żelbetowych) nadal stosuje się ochronę protektorową czyli mocowanie na kadłubie anod cynkowych (lub z innych metali) aby to one jako anody roztwarzały się w pierwszej kolejności. Zresztą blacha ocynkowana to właśnie przykład tego rodzaju filozofii zabezpieczenia.
Inny rodzaj ochrony to tzw. stacje katodowe, które dostarczają odpowiedni prąd z zewnętrznego źródła powodując odwrócenie tego zjawiska. Szczególnie na dużych - rozległych obiektach (mosty, rurociągi, konstrukcje stalowe, zbrojenia, kadłuby statków, zbiorniki podziemne itp)
Co jest istotne to to że nie tak groźna jest tzw. korozja ogólna, a korozja o charakterze lokalnym czy wręcz punktowym czyli korozja wżerowa. Jedna dziurka w przęśle mostu nie powoduje tragedii, ale w zbiorniku paliwowym, rurociągu czy kadłubie to katastrofa.
Może w moto ze względu na fakt użycia głównie alu i plastików to zjawisko nie jest tak groźne, ale w autach nie należy go lekceważyć - chyba, że korozjoniści robią z igły widły, alby nas postraszyć i mieć kasę na badania cy cuś
dobra dosyć dywagacji - wracamy do problemów z aku