"Nnigdy do niczego się nie przyznawaj!"
: pn 31 maja 2010, 23:56
Witajcie.
Zawsze byłem przeciwnikiem wypłakiwania się na forum, i nie chciałbym aby taką formę miał mój post. Dlatego chcę Was uprzedzić, poinformować i ostrzec jak możemy pokutować za opinię, którą sami wyrabiamy na temat motocyklistów.
A przy okazji także podzielić się tym, czego sam się nauczyłem (droga to była lekcja, oj droga - i w pieniądzach i w zdrowiu!). Otóż, jak mówił Cichy w "Młodych wilkach":
"Nnigdy do niczego się nie przyznawaj! (...) nigdy się nie przyznawaj."
Oto co się wydarzyło:
Miałem ostatnio kolizję - gościu mi wyjechał z polnej drogi. Ratowałem się jak mogłem. W wyniku tych działań (moich i jego) złożyło się ostatecznie tak, że odbiłem się od jego prawego boku swoją lewą stroną (jak na obrazku). Przyjechała policja - nicnierobicja, spisali, podziękowali i pojechali. Sprawa trafiła do sądu, gdzie opinię wydawał powołany przez sędziego rzeczoznawca, który ostatni raz 20 lat temu na motocyklu jeździł, a stwierdził on, że przyjąłem złą technikę jazdy i podjąłem niewłaściwe czynności obronne. Na koniec sędzia stwierdził, że z niewyjaśnionych przyczyn straciłem panowanie nad motocyklem, i mam luki w pamięci, i tylko wydaje mi się, że było jak było, a tak naprawdę to było inaczej, tzn tak, jak mówi pan z passata, który jechał sobie spokojnie drogą, po czym zobaczył w lusterku nadjeżdżający motocykl, który próbuje go wyprzedzić (na prostym odcinku drogi, zaraz za łukiem w prawo) prawą stroną (trawiastym poboczem). Niestety z niewiadomych przyczyn manewr ten nie udał się i po odbiciu się od samochodu, i uderzeniu w znajdującą się przy drodze stalową barierę ochronną ten szalony motocyklista wleciał do rowu.
Gościu z samochodu kłamał, kłamał od pierwszej chwili. I mimo, że jegohistoria wydawała się tak niedorzeczna, że nawet policjanci, którzy byli na miejscu 5 razy pytali go o co chodzi zanim spisali jego wersję zdarzeń, ostatecznie wyszło na jego.
Więc rozgoryczony, rozżalony, i zwyczajnie smutny - mówię Wam: NIGDY DO NICZEGO SIE NIE PRZYZNAWAJCIE. nawet jeżeli jest Wasza wina, i dobrze o tym wiecie - nigdy się nie przyznawajcie! Nic na tym nie stracicie, możecie tylko zyskać.
Pozdrawiam.
Zawsze byłem przeciwnikiem wypłakiwania się na forum, i nie chciałbym aby taką formę miał mój post. Dlatego chcę Was uprzedzić, poinformować i ostrzec jak możemy pokutować za opinię, którą sami wyrabiamy na temat motocyklistów.
A przy okazji także podzielić się tym, czego sam się nauczyłem (droga to była lekcja, oj droga - i w pieniądzach i w zdrowiu!). Otóż, jak mówił Cichy w "Młodych wilkach":
"Nnigdy do niczego się nie przyznawaj! (...) nigdy się nie przyznawaj."
Oto co się wydarzyło:
Miałem ostatnio kolizję - gościu mi wyjechał z polnej drogi. Ratowałem się jak mogłem. W wyniku tych działań (moich i jego) złożyło się ostatecznie tak, że odbiłem się od jego prawego boku swoją lewą stroną (jak na obrazku). Przyjechała policja - nicnierobicja, spisali, podziękowali i pojechali. Sprawa trafiła do sądu, gdzie opinię wydawał powołany przez sędziego rzeczoznawca, który ostatni raz 20 lat temu na motocyklu jeździł, a stwierdził on, że przyjąłem złą technikę jazdy i podjąłem niewłaściwe czynności obronne. Na koniec sędzia stwierdził, że z niewyjaśnionych przyczyn straciłem panowanie nad motocyklem, i mam luki w pamięci, i tylko wydaje mi się, że było jak było, a tak naprawdę to było inaczej, tzn tak, jak mówi pan z passata, który jechał sobie spokojnie drogą, po czym zobaczył w lusterku nadjeżdżający motocykl, który próbuje go wyprzedzić (na prostym odcinku drogi, zaraz za łukiem w prawo) prawą stroną (trawiastym poboczem). Niestety z niewiadomych przyczyn manewr ten nie udał się i po odbiciu się od samochodu, i uderzeniu w znajdującą się przy drodze stalową barierę ochronną ten szalony motocyklista wleciał do rowu.
Gościu z samochodu kłamał, kłamał od pierwszej chwili. I mimo, że jegohistoria wydawała się tak niedorzeczna, że nawet policjanci, którzy byli na miejscu 5 razy pytali go o co chodzi zanim spisali jego wersję zdarzeń, ostatecznie wyszło na jego.
Więc rozgoryczony, rozżalony, i zwyczajnie smutny - mówię Wam: NIGDY DO NICZEGO SIE NIE PRZYZNAWAJCIE. nawet jeżeli jest Wasza wina, i dobrze o tym wiecie - nigdy się nie przyznawajcie! Nic na tym nie stracicie, możecie tylko zyskać.
Pozdrawiam.