Strona 1 z 4

Po co mi moto?

: pn 10 wrz 2012, 10:13
autor: juhass
Musze się wyżalić i zapytać czy też tak macie. no więc po kolei. 30 lat z kawałkiem, wynajmowane mieszkanie, samochód, vfr-ka w... wynajmowanym garażu.
No i... No właśnie. W zeszłym roku zrobiłem trochę ponad 9tys km, w tym jak zrobię 2, to będzie dobrze. Nie wiem gdzie szukać przyczyny. Czasu raczej niewiele mniej niż w zeszłym roku, więc to żadna wymówka, moto nie wymaga inwestycji finansowych bo dopieszczone, jak zresztą przed każdym sezonem- tak więc finanse to też nie problem- na wachę starczy. Dziewczyna w sumie obojętno- pozytywnie nastawiona do motocykli, więc to też nie to.
No ale fakt jest faktem- prawie wogóle nie jeżdżę.
Próbuje sobie to tłumaczyć, że garaż mam 6km od domu i że jak już mam jechać tam po moto i się przebierać, to mi się odechciewa, więc jadę puszką. Ale jakoś, kuźwa, w poprzednich latach dało się jeździć, a lokalizacja się nie zmieniła. ;)
Stąd też nachodzą mnie, coraz częstsze i bardziej nachalne myśli, co by sprzedać fistaszka, bo mi żal że stoi i się marnuje, przy okazji generując niepotrzebne koszta.
Na forum zresztą też mało zaglądam ostatnio, w życiu klubu nie uczestniczę, bo albo mam robotę jak jakiś zlot, albo daleko, albo deszcz, albo co. ;)
Tak się zastanawiając dochodzę do wniosku, iż może warto czasowo zrezygnować z moto, aby wrócić "po latach", o ile sytuacja pozwoli. Nie nie jestem przypadkiem zapalonego jednosezonowca. Na moto jeżdżę od 15 roku życia, vfr-kę mam na tyle długo, że chcąc ją mieć kolejny rok, muszę wymienić dowód, bo braknie miejsca na przeglądy.
Jak Wy sobie z tym radzicie? Też macie podobne "problemy"? Jak sobie uzasadnić potrzebę posiadania moto, kiedy i tak ono głównie stoi?
Kolega, który sprzedał twierdzi że zaczyna brakować gdy garaż pusty. Jak się ma motocykl, ma się psychiczny spokój, że on tam jest i w razie chęci zawsze można pojeździć.
Słowem- jak jeździć, gdy się nie jeździ? ;)

Ok, wypłakałem się, teraz czekam na zjebę. :)

Re: Po co mi moto?

: pn 10 wrz 2012, 10:52
autor: śliniak290
juhass pisze:Ok, wypłakałem się, teraz czekam na zjebę.
jaką zjebę , przeciesz możesz pisać co chcesz .
A moim zdaniem dopadło cię nuda i lenistwo
zacznij uczestniczyć w życiu forum ( trochę popisać chociaż )
i zacznij jeździć z kolegami a nie siedzisz w domu.
Ja jeżdże w pogodę i w deszcz , duży wiatr i zawsze z kolegami , koleżankami
na forum wchodzę przynajmniej raz dziennie.
pozdro

Re: Po co mi moto?

: pn 10 wrz 2012, 11:00
autor: browarny
Też tak miałem kiedyś.

Ja rozwiązałem ten problem w ten sposób, że postanowiłem jeździć codziennie - niezależnie od pogody, wiatru, czy innych sytuacji.
Kupiłem dobre ciuchy (Gore-Tex) i smigam codziennie do roboty. Nawet fajnie się w deszczu jeździ, jak człowiek nie moknie :-)
Wiadomo, że jak czasami trzeba coś dużego przewieźć to zostaje puszka, ale założenie mam takie, żeby 90% pokonywanych dystansów
robić na moto. Aż spadnie śnieg. Wtedy puszka.

Takie podejście ma jeszcze jedną zaletę - jak jeżdzisz sobie codziennie to masz motocykl w takiej dawce, że wystarczy Ci spokojna, lightowa jazda.
A jak człowiek wychodzi pośmigać raz w tygodniu w weekend to zachowuje się jak pies spuszczony z łańcucha. :-)

Re: Po co mi moto?

: pn 10 wrz 2012, 11:18
autor: PBWroc
Ullalala, w trakcie mojej pisaniny pojawiły się dwa posty i aż się boję upublicznić swój. No nic. Ja to widzę tak


Mam tak samo - to znaczy miałem, bo w końcu znalazłem rozwiązanie.
Jako, że starszy od Ciebie jestem przerobiłem warianty ze sprzedażą moto (nawet 2 x), (wprawdzie powodem był szpital) ale kończyło się tak samo. Po paru miesiącach czy 3 latach, żona widząc moje kolejne tęskne spojrzenie za mijającym nas moto, sama mówiła kup 2 koła, bo nie mogę na ciebie i twój żal patrzeć.

Z roku na rok, także mniej jeździłem. No może nie kilometrowo, bo jeden wypad w Alpy załatwiał kilometrówkę, ale za "młodu" - czytaj nawet 10 lat temu latało się gdziekolwiek, jakkolwiek, po cokolwiek, z kimkolwiek, blisko, daleko, wokół komina itp. Latałem na wszystkie "moto ustawki" - i chyba to mnie wyleczyło z takiego podejścia (jak jest więcej niż 3 moto, to się zaczyna ja chce kupę, a ja siku, a ja paliwo, a ja w lewo, a ja w prawo).

A dziś - auto z hakiem i moto w Alpy jedzie na lawecie (no dobra raz tak było. W tym roku miałem jechać na kołach, miałem też i z Puzonem do Rumunii lecieć, ale wyszło, że nigdzie nie pojechałem). Więc dziś więcej razy na torach w Poznaniu, Kisielinie, czy Radomiu byłem, niż latałem bez sensu "wokół komina". Moto stoi a garażu, a ja jak już gdzieś ruszam, to sam, wybieram drogi z dobrym asfaltem i np. lecę jako weselna obstawa do Opola http://www.youtube.com/watch?feature=pl ... PcYpmezf4s , choć to 100 km w jedną stronę, tylko po to by postrzelać z komina przed panną młodą, której nawet nie znam (ale Puzon poprosił -to pojechałem, a co :mrgreen: ). Na CZD byłem i pojadę na kolejne. Na Białą też się zamierzam. czyli w roku są 3 "moto ustawki" (łącznie z Opolem), kilka tyś na liczniku i poczucie, że mam, mogę, daję radę, i robię to na co mam w danej chwili ochotę.
juhass pisze: Słowem- jak jeździć, gdy się nie jeździ? ;)
Dopóki jazda sprawia przyjemność, to moto będzie w garażu, a ja dla tej przyjemności będę jeździł.

browarny pisze:A jak człowiek wychodzi pośmigać raz w tygodniu w weekend to zachowuje się jak pies spuszczony z łańcucha. :-)
--- nie ma tego jak się co jakiś czas na torze polata
śliniak290 pisze:na forum wchodzę przynajmniej raz dziennie.
--- też tak mam i nawet już mnie nie irytują co niektóre wpisy

Więc masz już kilka rozwiązań

Re: Po co mi moto?

: pn 10 wrz 2012, 11:26
autor: kifer
Możesz też spróbować zmienić moto. Nowy model powinien pomóc i wytrącić Cię z marazmu.
W ciągu całego naszego motocyklowego życia potrzebujemy coraz to innych doznań.
Jak zaczynasz gdy masz 8-9 lat to jeździsz na każdym romecie, komarze, motorynce, który możesz dosiąść.
Jak masz 17-dwadzieścia kilka (w Twoim przypadku 15 jak zaczynałeś) to masz najczęściej sporta i guma, stoppie, duże prędkości, słowem wesoło, pokazowo i adrenalina.
Potem szukasz już czegoś innego. W moim przypadku to były dalekie trasy, wolność dotycząca decyzji gdzie i kiedy pojedziesz/dojedziesz.
A jak masz 30-kilka, doświadczenie, stabilizację, również finansową to chyba poszukujesz emocji i doznań polegających na jeżdżeniu czy posiadaniu coraz to innych motocykli, słabszych, mocniejszych, w takim stylu czy innym, z takimi właściwościami jezdnymi czy innymi i to również daje frajdę. Wiesz, że możesz jeździć zarówno Hayką jak i bonnevillem, to jest Twój wybór.
Ważne, żeby się nie zamykać i tym samym uwsteczniać, że tylko taki model jest dobry i cudowny. Świat się rozwija, projektanci projektują coraz to nowe motocykle, technika i technologia idzie do przodu, trzeba z tego korzystać.
A za fasadą śmiechu, hedonizmu i przyjemności posiadania, każdy znajduje czy stale szuka, czegoś innego (filantropia, pomoc przy CZD, ratownictwo drogowe, działania stadne, przynależność grupowa, elitaryzm, iron ass itd.)
Jednym z najciekawszych działów u nas, nie jest wbrew pozorom giełda, gdzie wiele osób chce sprzedać kilkunastoletnie, czasami dobrze zachowane motocykle vfr i obojętnie czy z Vtec czy bez, ale za wygórowane sumy pochodzące z ich wyobraźni. Najciekawszym działem u nas są PLANOWANE SPOTKANIA, IMPREZY I TRASY, tutaj możesz znaleźć wszystko czego potrzebujesz. I to zarówno jeżeli chodzi o towarzystwo jaki i o inspirację - co możesz zrobić gdy tylko będzie Ci się chciało.
Pamiętaj, że motocyklistą, tak jak samurajem - jest się całe życie. (Tylko nie mów tego ojcu albo matce Twojej dziewczyny, jeśli nie jeżdżą, nie zrozumieją :biggrin ).

Poza tym Śliniak rację ma, że lenistwo to też trochę może być.
Nowe wyzwania! a kapcie, telewizor i kolorowe drinki zostaw sobie na zimę.
Głowa do góry - wszystko minie!

Re: Po co mi moto?

: pn 10 wrz 2012, 11:49
autor: Boczek
Juhass,mogę Ci tylko powiedziec że mam podobnie,a może raczej miałem.Moto mam może nie 6 km od miejsca zamieszkania bo ciut bliżej ale muszę pucha dojechac.Jednak ciągle jest coś innego do roboty albo zwyczajnie pogoda nie pozwala.Kiedyś miałem tak jak ktoś wcześniej wspomniał,gdziekolwiek po cokolwiek,chocby na chwile w okół komina czy w niedziele przed obiadem z kumplem sie polatało.I nie to że minęła mi chęc do jazdy,chociaż faktycznie jestem mniej "napalony" jak w pierwszym sezonie (i pukam się w czoło jak widzę kumpla który po całym tyg w robocie i mijania się z własną żoną wsiada na moto i leci gdzieś na weekend) ale ciągle mam ten głód jazdy tyle że ciężko jest mi znaleźc czas.Też nachodziły mnie myśli że może by to sprzedac w cholere bo i tak większośc czasu VFRa stoi w garażu,na szczęście moja narzeczona mną potrząsnęła,poszedłem w jakąś sobotę polatac i mi przeszły te chore myśli ;)

Re: Po co mi moto?

: pn 10 wrz 2012, 12:47
autor: Fred
Tak to jest z VFR. Nic jej nie brakuje i wydaje się że osiągnąłeś apogeum, więc już nie cieszy jazda jak kiedyś pomimo tego że motocykl idealny. Mnie w mojej vfr niczego nie brakowało ale życie jest za krótkie więc trzeba próbować innych motocykli :aww

Kup sobie moto na jeden sezon, np DRZ - jazda w terenie to inny wymiar i jak zatęsknisz za asfaltem to na nowo zakochasz się w VFR :mrgreen:

Re: Po co mi moto?

: pn 10 wrz 2012, 13:36
autor: armen1pl
VFR jest nudna bo wsiadasz i wiesz ze dojedziesz :D

Re: Po co mi moto?

: pn 10 wrz 2012, 13:43
autor: C_L_K
Fred pisze: Mnie w mojej vfr niczego nie brakowało ale życie jest za krótkie więc trzeba próbować innych motocykli :aww
Dokładnie taką samą zasadę zacząłem stosować. Też dopadała mnie ta choroba (znudzenie, brak czasu, wymówki itp.) po czterech sezonach na VFR-ce. Sprzedałem w cholerę i stwierdziłem, że od tej pory co sezon to nowe, inne moto. Czasu na jazdę jak nie miałem tak nie mam, ale jak tylko uda się coś uszczknąć to lecę po motka z bananem na gębie i wcale mi dwa razy tego nie trzeba powtarzać ;)

Re: Po co mi moto?

: pn 10 wrz 2012, 14:01
autor: KolczyK
juhass pisze:przy okazji generując niepotrzebne koszta.
86zł w pZU rocznie ? przy 60% rzeczywiście koszta straszne no i 100zł miesiąc garaż może .... to fakt, to już koszt.

Re: Po co mi moto?

: pn 10 wrz 2012, 16:35
autor: Buła
Też czasami się zastanawiałem że może na chwilę odstawić moto z różnych przyczyn,miałem już dwie VFR i czasami śmigałem innymi sprzętami i też miałem ochotę na zmianę ale po głębszych zastanowieniach zostaje przy VFR i teraz tylko czekam na...... :biggrin
Najgorsze że jak nie masz moto to dziwne uczucie i dla świętego spokoju trzeba mieć motka w garażu bo czasami nadchodzi ochota i się siada i śmiga.

Re: Po co mi moto?

: pn 10 wrz 2012, 16:40
autor: kiki
juhass pisze:Kolega, który sprzedał twierdzi że zaczyna brakować gdy garaż pusty. Jak się ma motocykl, ma się psychiczny spokój, że on tam jest i w razie chęci zawsze można pojeździć.
Buła pisze:Najgorsze że jak nie masz moto to dziwne uczucie i dla świętego spokoju trzeba mieć motka w garażu bo czasami nadchodzi ochota i się siada i śmiga.

cała kwintesencja tematu :)

Re: Po co mi moto?

: pn 10 wrz 2012, 16:54
autor: kubatron2
kilkadziesiat lat jezdziłes motkami zwiedziłes wiele spotkałes kupe fajnych ludzi wiele razem przeszliście a ty chcesz go sprzedać............to troche taka zdrada ideałów ........po tylu latach latania wpakować sie tylko do puszki to jak bys se jaja obciął :wink: :cry WSZYSCY LUDZIE SĄ RÓWNI......ALE MY JESTEŚMY MOTÓRZYSTAMI

Re: Po co mi moto?

: pn 10 wrz 2012, 18:13
autor: mobiand
Kolega pisze że w tym sezonie zrobił coś koło 9tys. kilometrów i zastanawia się po co moto skoro wcale nie jeździ.
Ja zazdroszczę Ci tych 9tys km bo sam zrobiłem przez trzy ostatnie sezony nieco ponad 4tyś i nie zastanawiam się czy za mało nie jeżdżę :) dodam jeszcze że w garażu mam, jeśli policzyć wszystkie jednoślady z silnikiem, w sumie cztery motóry :
Więc myślę głowa do góry i czasem nie pozbywaj sie vfry bo to zacny sprzęt.

: pn 10 wrz 2012, 18:26
autor: ivan
NIE SPRZEDAWAJ.

Co ja mam powiedzieć, jak w tym sezonie zrobię pewnie z 1 tys km (sic!), w poprzednim pewnie ok 3-4 tys km. Czasu też nie mam ze wiele i nawet nie myślę o sprzedaży moto.

To jest tak jakbyś myślał o wykastrowaniu dlatego że nie ruch...sz :D
Nie znasz dnia ani godziny kiedy Ci sie zachce i lepiej żeby sprzęt był w gotowości :D

Ja po prostu lubię MIEĆ ten motocykl i wiem, że jak mnie najdzie chęć to wsiadam i jadę, nieważne, 10-20 czy 300 km, ot dla przyjemności :)

Jeśli chodzi o koszty, to na pewno wszystko kosztuje, ale zastanów się, teraz sprzedasz a za rok, dwa będziesz chcial kupić coś i co wtedy? Bez dołożenia kupy siana będziesz miał ciężko coś kupić w pewnym stanie.