

piszę od rzeczy - to jest prawda, cała prawda i tylko prawda

Sezon zakończyłem w zeszłym roku o pół roku za wcześnie i te parę kilosków nawiniętych w grudniu nijak nie przywróciło mi równowago duchowej. Więc mam prawo bredzić od rzeczy.

ale...


A co do przepisów - to właśnie tu wyszło ich sqr.wysyństwo. Wystarczyło pozwolić gościowi 2 godziny przetrzymać psa w samochodzie do przypłynięcia następnego promu. Nie wierzę, że przepis KAŻE zabić zwierzę w takiej sytuacji, ale pewnie na to ZEZWALA. I p.....y weterynarz czy celnik wolał uspić i jechać do domu niż wykazać się odrobiną zrozumienia i pomóc właścicielowi ocalić to stworzenie.
Nie chcę generalizować, ale nie zdziwcie się jak z takim podejściem spotkacie się w sytuacji kryzysowej. To są moje doświadczenia i kilku znajomych, którzy troszkę tam pomieszkali. To jest też często opinia samych Szwedów o sobie.
Sam mam psa i pewnie taka sytuacja nie pozwala mi spojrzeć w miarę obiektywnie, ale to tylko wierzchołek góry lodowej.
Mogę opowiedzieć historię zasłyszaną od znajomego, który wiele lat mieszka w Niemcach. Wg mnie doskonale charakteryzuje niemiecką mentalność. Może komuś to nie przeszkadza i może mieszkać z takimi sąsiadami. Ja pasuję - nie lubię chamstwa i góralskiej muzyki, a na Niemca najchętniej patrzę z przymrużeniem powiek (lepiej wtedy zgrywa się muszka ze szczerbinką), ale od rzeczy

W Niemcach - jeśli mieszkasz w kamienicy to oficjalnie możesz urządzić w roku 2 imprezy na każdego mieszkańca. Niby urodziny i imieniny i szlus. Ordnung muß sein. Ale jak się dogadasz z sąsiadami i grzecznie poprosisz ich o zgodę to nie ma problemu i na wizytę dawno nie widzianych znajomych można wydębić dodatkowy termin.
I właśnie z taką prośbą przyszedł do mojego znajomka sąsiad z naprzeciwka. Prosił, żeby pozwolić bo przyjechali z daleka znajomi itd. itp. Mój kumpel - ludzki człowiek - sam poimprezować lubi więc mówi - "Ty się Helmut nie stresuj, tylko bawta się ile dusza zapragnie i keine problem".
Niemiec grzecznie podankował i impreza była jak się patrzy, sznaps lał się strumieniami, muzyka grała dosyć głośno, a jak Niemiachy potrafią się rozedrzeć to na ogół wszyscy wiemy. Wszystko jak się należy.
Następnego dnia była sobota więc mój znajomy odsypiał nocne hałasy sąsiada, ale koło 10-tej rano usłyszał dzwonek do drzwi. Poszedł otworzyć, a tam stoi umundurowany Polizei z poważną służbową niemiecką miną.
Znajomy myślał, że być może inny sąsiad doniósł na Niemca imprezowicza za nocne hałasy i już chciał go kryć, że alles ist ordnung i on na wszystko wyraził zgodę i nie ma pretensji, a głośno w nocy wcale nie było itp. itd. Jednym słowem kombinuje jak tu niemiecką dupę kryć.
Ale nieeee,.... ale nieeeee,.... polizei wcale o imprezę nie pyta tylko każe iść za sobą.
Tu trzeba wyjaśnić że kumpel mieszka na I piętrze i ma okna na wewnętrzne patio - wyłożone ładną kostką, parę rabatek, gdzie można sobie grila zrobić i piwko wieczorem wspólnie wypić.
Polizei każe iść za sobą na to patio, a tam leży pod kumpla oknem rozbita doniczka z paprotką czy innym zielskiem, którą wiatr w nocy strącił z parapetu.
Mundurowy pyta czy to z jego okna to spadło. Kumpel mówi, ze tak i zaraz to posprząta.
Na co Brunner - "posprząta na pewno, ale mandat 200 Dojcze marek też zapłaci, a jak się to powtórzy to będzie przed sądem stawał bo to jest bardzo niebezpieczne komuś na głowę mogło spaść i wielką krzywdę zrobić i dobrze, że jego sąsiad o tym zameldował bo teraz to polizei będą go mieć na oku".
Jak myślicie? który sąsiad?


W rozmowie z kumplem nawet się potem nie wypierał - wręcz dumny był, że wypełnił obywatelski narodowosocjalistyczny obowiązek.
Może ktoś się będzie zachwycał porządkiem, mercedesem czy bejcą siłą nabywczą tej waluty i potęgą gospodarczą. Może te autostrady są piękne i fajne, ale mnie to się już tak mniej podobają.
Sorrensen za wątek niemiecki w temacie szwedzkich kapturków

