Dorzucę swe 3 (abo więcej) grosze. Wczoraj byłem w szpitalu kumpla odwiedzić, bo mu się trzecia operacja kolana szykuje

, a i tak nie wiadomo czy noga będzie w pełni sprawna

. Ale po kolei: prawie miesiąc temu wracał z pracy na moto i na 3km przed chatą, kobita mu na czołówkę wyskoczyła

. Normalnie to by dał rade gdzieś zwiać (przynajmniej tak twierdzi), ale to w zakręcie było bo ( o zgrozo

) se pani kierowniczka zapragnęła TIRa wyprzedzić. Wypadł z drogi i centralnie z dyńki w drzewo wychaczył (złamany nos, wstrząśnienie mózgu, parę szwów i jeden ząb mniej), a nogą to prawdopodobnie o samochód zahaczył ale dokładnie nie pamięta. Nawet się ......

nie zatrzymała, dopiero jakiś kolo busa zatrzymał i go z rowu wytaszczył. Ale najlepsze w tym wszystkim jest to, ze jak już znalazł się na drodze kazał się na moto wsadzić i sam wrócił do chaty

, dopiero tam jak go matula zobaczyła to w puszke i do szpitala.
Nie jestem szowinistą, ale jak widzę kobietę na drodze to łeb mi się dookoła kręci.
Sens tkwi w bezsensie sensu...