Lecieliśmy z Danką i jej dwiema córkami do Turcji. Zarezerwowaliśmy pokój rodzinny z dwoma sypialniami. Zapłaciliśmy tyle, co za dwa pokoje, ale pokój rodzinny dla takiego składu wycieczki jest lepszy, bo dzieciątka są na oku. Wszystko jak należy opisane, w umowie zapis, że mamy pokój FZX2, a w załączonej ofercie opis, że FZX2 to pokój rodzinny z oddzielną sypialnią. Przylecieliśmy i wtopa. Dali nam pokój z trzema łóżkami i rozkładaną sofą, przy czym do sofy nawet nie było pościeli. Idę na recepcję i mówię, że mają nam dać inny pokój. Recepcjonista mówi, że dali nam taki, jaki zarezerwowało TUI. Dzwonię do rezydentki, a ona na to, że nic się nie da zrobić i że jutro o 13-tej ona przyjedzie na spotkanie i spróbuje coś zaradzić. Mówię człowiekowi w recepcji, żeby nam dał dwa pokoje, bo zabuliliśmy jak za dwa pokoje, a on na to, że nie ma dwóch pokoi. Poza tym on mówił inne rzeczy, niż rezydentka i obraz mi się taki rysował, że wszyscy ściemniają i wszystko mają w dupie, kasę dostali, a z wywiązaniem się z umowy nikt się nie spieszy. Sytuacja beznadziejna bez widoków na poprawę.
Stwierdziłem, że jak będę czekał nic nie robiąc to mi nigdy tego pokoju nie zmienią. Postanowiłem wywrzeć presję. Spałem w holu. Napisałem na kartce: Paid to TUI for a suit. Sleeping here. Ask me why. Rano ludzie zaczęli pytać why

Powiedziałem dzikusom, że jak się zbliżą poniżej metra to zacznę wrzeszczeć. Parę razy spróbowali i przestali. Wtedy zrobiła się atmosfera jak w czasach strajków studenckich. Ludzie wyrażali solidarność. Amerykanka się mnie pyta, czy jestem głodny. Ja na to, że jak zgłodnieję to pójdę na śniadanie. Ona na to, że protestu nie można przerywać i ona mi może przynieść żarcie

Napisałem reklamację, w której zażądałem zwrotu całej kasy, bo mamy spieprzony cały wyjazd, jedną noc spałem w holu a resztę pobytu zamiast w pokoju rodzinnym spędzamy w dwóch pokojach sto metrów jeden od drugiego, a zatem nie wywiązali się z umowy. Radosna pani rezydentka odpisała, że może nam dać 400 EUR gotówką. I napisała, że zostaliśmy poproszeni o opuszczenie hotelu, bo naruszyłem regulamin. Niebywała bezczelność. Zastanawiam się, czy nie napisać do prokuratury z jakimś paragrafem, że naraziła mnie na niebezpieczeństwo nie dzwoniąc na policję, kiedy mnie dzikusy szarpały. A szacownej firmie TUI nie odpuszczę i będę walczył o zwrot całej kasy. Gdyby ktoś miał jakieś doświadczenia w takich sprawach to będę wdzięczny za info.