Po kolei spróbuję się odnieść:
1) Co się stanie z oszczędnościami - to zależy od tego, jak ulokujesz. Na 99% zarobisz - banki będą się obawiały wypływu dużej kasy, więc zaproponują wysokie lokaty (pamiętacie jeszcze, jak 2-3 lata temu PKO BP dało 10,5% na 18 m-cy? A to wcale nie było najwyższe oprocentowanie). Prawdziwą kasę zarobić będzie można na rynku finansowym (gdzie odszedł bym od akcji, a postawił na waluty, obligacje, surowce i kontrakty terminowe), gdyż wbrew opiniom części ludzi kasę na rynkach trzepie się wtedy, gdy jest duża zmienność. Trzeba wtedy mieć jaja jak pierwszoplanowa gwiazda porno (no, tylko bez syfilisu

) i bardzo silną psychikę. Ludzie, którzy będą wiedzieli co robią na rynkach i dlaczego właśnie to robią mają szansę zarobić niesamowite kwoty.
Dlaczego podałem akurat te instrumenty finansowe? Zauważcie, że tak na prawdę wykluczyłem jedynie akcje, ponieważ w Polsce pełza krótka sprzedaż (czyli sposób inwestycji, w którym pożyczamy papiery wartościowe od biura/domu maklerskiego, sprzedajemy je na rynku, a następnie po spadku ceny odkupujemy je znów na rynku i oddajemy - tzw. sposób gry na spadki wartości /opis w uproszczeniu/). Nie warto się sprzeciwiać rynkowi, bo zostaniemy w samych majtach.
2) Co wszyscy widzą złego w spekulantach? Chyba problem w tym, że media kształtują ten tytuł/profesję na coś złego. Ja osobiście
JESTEM spekulantem i nie widzę innej drogi na rynku finansowym dla siebie.
Czym jest spekulant?
Spekulant jest to osoba, która inwestuje średnioterminowo. Co to znaczy? Znaczy to to, że jak kupuję jakiś papierek (metafora, bo obrót mamy oczywiście zdematerializowany, wiec nie mamy papieków tylko zapiski na kontach bankowych w KDPW) to nie darzę go sentymentem, tylko trzymam, jeśli na nim zarabiam lub sprzedaję jeśli na nim tracę. Czy jest to złe? Nie, bo może to robić każdy. Wszystko rozbija się o uwarunkowania psychologiczne danej osoby odnośnie ryzyka, nastawienia do inwestycji i kilku innych czynników. Czy jest to dobre? Tak, choćby dla tego, że to właśnie spekulanci zapewniają tak wysokoą płynność na rynku. Chcielibyście nabyć jakieś akcje, patrzeć jak tracą na wartości nawet 70-80% i nie mieć ŻADNEJ możliwości na ich sprzedaż? No właśnie. Ja też nie.
Negatywny obraz spekulnata został utworzony w trakcie ostatniego kryzysu. Powiedzmy sobie raz a szczerze - w trakcie ostatniego krachu mięliśmy do czynienia ze zmową DUŻYCH banków inwestycyjnych, m.in. z USA i EU, które umawiały się na zasadzie "dobra, to teraz wszyscy sprzedajemy walutę X. Jak zejdzie do poziomu X,XXXX (gdyż kurs walut podawany jest do 4 miejsca po przecinku, gdzie najmniejsza zmiana/ostatnie miejsce po przecinku to tzw. PIPS) to kupujemy. Wtedy to inni zostaną z placem w d... a nasz akcjonariat i rada nadzorcza będą zadowoleni. To jest chamstwo - i to udowodnione chamstwo w różnorakich dochodzeniach. Co innego, gdyby się nie zgadali - wtedy mamy zwykłą grę na giełdzie, a z taką ewentualnością każdy racjonalnie myślący inwestor MUSI się liczyć.
Wiecie co jest jedyną gorszą rzeczą od najeżdżania na spekulantów? Uważanie się inwestorów giełdowych za niewiadomo kogo. Najbardziej bawi mnie stwierdzenie: "Nie mów, że grasz na giełdzie, tylko że inwestujesz. Musisz okazać szacunek do rynku, a tak brzmi, jakbyś uprawiał hazard". G..no prawda - rynek nie wie kim jesteś, ma w nosie jak się w stosunku do niego odnosisz, oraz - jeśli będziesz głupi i zbyt odważny - zniszczy cię i wypuści w samych majtkach (tak - jeśli inwestujesz z wykorzystaniem dźwigni finansowej to w wyjątkowo ekstremalnej sytuacji możesz stracić wszystko, a nie tylko środki na rachunku inwestycyjnym).
3) Zadłużenie Włoch nie od dziś jest wiadome. Powraca ten sam problem, co w Grecji - nieudolność zarządzania, wielka roszczeniowość obywateli (lenistwo). Portugalia, Hiszpania, Anglia - to moim zdaniem będą kraje następne. Najlepsze jest to, że Japonia prawie nie posiada własnych surowców, zadłużona jest na prawie 200% PKB, a sobie radzi. Inwestowała kupę kasiury, a teraz się po woli zwraca.
4) Unia - tak. Ale nie w tym wydaniu. Jeśli utrzymujemy taką armię biurokratów, którzy zastanawiają się jakie państwa mają dostęp do morza zgodnie z ich definicją, definiują ślimaka, definiują marchew - to po co nam oni?
Błędem Unii Walutowej był fakt braku wspólnej namiastki Banku Centralnego. Obecnie każde z państw może zagrozić Euro, gdyż każde wybiera sobie politykę fiskalną. Niby dlaczego naród niemiecki obecnie tak krzyczy, że woleliby wrócić do marek? Bo mieliby na własną walutę mieliby pełen wpływ.
Poza tym - teraz krzyczymy na Grecję, Włochy, a już nikt nie pamięta, że Niemcy zbankrutowały dwukrotnie (w następstwie I i II WŚ), Polska zbankrutowała ~20 lat temu, Anglia była bankrutem... wymieniać tak troszkę można.
5) Kryzys w Polsce. Dlaczego poprzednio cieszyliśmy się, że jesteśmy zieloną wyspą? Bo my żyjemy w mizernych warunkach. Gdyby nas było na to stać, to nas też kryzys by nie oszczędził. I szczerze - wolałbym żyć w kraju, który został dotknięty kryzysem mocno, ale ludzie żyją na wyższym poziomie (oczywiście nie wszyscy), niż u nas. Mam jeszcze rok na rozmyślanie nad ew. emigracja, ale już mi się powoli np. Australia marzy.
A Euro na początku kosztowało bodajże 2zł. Wtedy zrobiłem interes swojego życia - kupiłem 1.000E, pożyczyłem członkowi rodziny - wujowi, a gdy kurs poszedł ponad 150% w górę on oddał mi złotówki. I tak - ilość oddanych mi złotówek była równowartością kwoty, jaką ja zapłaciłem w kantorze. Z rodziną tylko na zdjęciu
Pozdrawiam,
M.