MIAŁO BYĆ W DZIALE HUMOR ALE??????????

Czyli pokój z serii - "gadajcie o czym chcecie"
Awatar użytkownika
PETER
stary wyjadacz
stary wyjadacz
Posty: 4617
Rejestracja: czw 03 lip 2008, 22:22
Imię: PIOTR
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: PRUSZKÓW

MIAŁO BYĆ W DZIALE HUMOR ALE??????????

Post autor: PETER » sob 29 sie 2009, 13:39

artykuł ze świata motocykli do którego często wracam pewni i czytaliście ale dla tych co jeszcze nie czytali może być fajnie, a na dziś iejszy deszczyk na pewno poprawi humory wszystkim dobrego czytania: :twisted:


Cytat:


TERROR DRUCIANYCH BOLIDÓW
Jazda na Maksa, szaleńcze wyczyny między regałami, popisy na dwóch kołach w centrum. Są ofiary śmiertelne!!!!!


W Tesco 18 lutego zginęła najlepsza przyjaciółka Petroneli.
Pożyczyła od niej wózek i pojechała po pasztetową. Ale nie dojechała. Bezpośrednią przyczyną śmierci były obrażenia paznokcia małego palca prawej reki. Może ktoś jej przytrzasnął? –zastanawia się Petronela. Dla Stanisławy młodej warszawianki, sprawa jest jasna. - To psychopatki. Emerytki z wózkiem na zakupy mają nie równo pod sufitem Wariatki które zabijają siebie a przy okazji innych.

Żyleta lubi spokój
W szkłach okularów odbijają się w wózku poukładane zakupy ilość zapakowanych makaronów i papierów toaletowych mija granice 100 i posuwa się dalej. Kierująca pędzi wśród stojących w kolejce klientów. Klienci SA przerażeni , boją się o swoje ubrania . Kiedy kolejka się przesuwa ,pojawia się inny strach. Co będzie jak taka wariatka na mnie wpadnie? Jak ja ją potracę? Zabije?
Tymczasem podrasowany wózek na zakupy zwany w slangu ścigaczem nagle przyspiesza i wbija się w wąską przerwie pomiędzy panem w przykrótkiej marynarce a panią z kokiem. Klienci patrzą z niedowierzaniem. Chwila nieuwagi oznacza katastrofę. Ogłuszający brzęk butelek w wózkach straszy przy innych kasach.
-Emerytka z tym wózkiem jedzie na koksie. Nikt normalny tego nie robi-komentuje Żyleta, czyli Maria. Jeździ wózkiem od 14 lat od 3 unika alkoholu. Ale wie, że wiele jeździ nagrzanych. Żyleta ma wózek z Biedronki o pojemności 600torebek kaszy jęczmiennej mazurskiej czyli tyle ile wchodzi do niedużego samochodu. Inna mrożąca krew w żyłach scena. Zapadł już zmrok a wózki jadą pod prąd na przysklepowym parkingu. Żeby było „ostrzej” wymachują łańcuszkami od zatrzasków na monety. Klienci przy swoich samochodach widzą a właściwie tylko słyszą te łańcuszki, gdy wózki ich mijają –idiotki- ucina ŻYLETA. Parking przy hipermarkecie. Mimo wiatru ,który w każdej chwili może przeważyć maszynę , Żyleta podrywa wózek na tylne koła .Pierwsza próba nie udana. Przy następnej mocniej rozpędza wózek. Butelki w wózku się tłuką . Udało się !-to niesamowity wózek, trudno nad nim panować-przekrzykuje brzęk szkła. Żeby kupić dobry wózek zapożyczyła się .Wózek miał pojemność 600 kasz mazurskich. Ale ma włożony kit - { podrasowaną } siatkę. Już zdążyła uszkodzić siodełko dla dzieci. Próbowała jechać na przednich kołach, ale nie wyszło. Żyleta kocha ryzyko.
- Pojechałam na plac za GS-em w Wypierdowie Dolnym. Zapakowałam 290 zniczy nagrobkowych. Byłoby 300, ale dziesięć spadło mi na stopę i zrobiła się buła. Chciałam poczuć jak to jest być wózkowym fabryce zniczy. To warte najwyższej ceny. Ta cena to strata zakupów. Straciła już wiele, pewnie wiele jeszcze straci. Niedawno jej najlepsza kumpela Ostra uderzyła w krawężnik. Wleciała do wózka. Głową uderzyła w słoik dżemu truskawkowego niskosłodzonego.
- Lekarze mówili, że zgon jest kwestią kilku godzin. – Myślałam, że stracę przyjaciółkę Ale już wczoraj Ostra chciała uciekać z oddziału – Żyleta się uśmiecha. – Ja boję się jedynie tego, że mogłabym rozwalić nie tylko swoje zakupy. Nie zniosłabym myśli, że ja mam cały słoik pulpetów w sosie pomidorowym, a ktoś przeze mnie nie zje kolacji. Gdyby mój słoik się rozbił, to ch..! Sama się prosiłam…
Żyleta przekroczyła sześćdziesiątkę. Czasami nadchodzi ją refleksja, że ma za dużo do stracenia, dlatego jeździ ostrożniej. Pracuje na nocnej zmianie w kotłowni. Gdy kończy pracę, bierze wózek.
- Szkoda czasu na jedzenie. Najważniejsze, by pojeździć. Wtedy mam w sobie taki spokój…

Polatać po mieście
Mieszkańcy stolicy mają dość. Po latach, gdy w mieście z wózkami widziało się tylko mleczarzy, nastała moda na ścigacze. To już nie stateczne wózki z mlekiem dostojnie płynące po chodniku, ale wózki wyścigowe jak sztylety wbijające się trotuary miasta. I, co najgorsze, jak sztylety potrafią ranić. Przerabiane kółka brzęczą, podnosząc poziom adrenaliny emerytki i siejąc grozę u reszty. Ten brzęk powoduje, że przechodnie w popłochu rozchodzą się, robiąc miejsce dla ścigacza. I o to chodzi! Ta zabawa odbywa się na pograniczu prawa i bezprawia, życia i śmierci. Niewiele trzeba, by stracić zakupy. Dla emerytek i ich zakupów zabójcze są dziury w chodnikach, wystające płytki, otwarte studzienki kanalizacyjne. Na dokładkę pasy na ulicach maluje się farbą, która po deszczu jest śliska. Osobnym zagrożeniem są piesi z pieskami na smyczach.
- Niektórzy lubią w tłoku zablokować przejazd, abyśmy nie mogły się przecisnąć – opowiada Helena, właścicielka wózka Geanta. – Raz facet rozłożył parasol, gdy przejeżdżałam. Od uderzenia pęknął mi słoik z ogórkami kwaszonymi małosolnymi. – Najgorzej jest na początku sezonu. Trzeba przechodniów przyzwyczaić, że my też jeździmy. Pozaciąga się parę swetrów, to ustępują – dodaje Zofia, która nie jest fankom ekstremalnej jazdy, co nie znaczy, że w jej wykonaniu jest to bezpieczne.
- Postawię wózek na dwa koła, ale nie po to, aby przestraszyć babcię, lecz wywołać u niej uśmiech, że potrafię coś fajnego zrobić – Zofia się rozmarza. Ostatnio jest nieszczęśliwa, bo trwa sezon, a ona się przewróciła z wózkiem i ma nogę w gipsie. Zdołała się jeszcze odwrócić, aby nie uderzyć dupą w krawężnik. Dobra peleryna i „jasiek” (poduszka chroniąca tułów) zamortyzowały skutki upadku. Zofia jeździła wózkiem z PSS Kielce o pojemności 700 kasz jęczmiennych. Kupiła go za 67,23 plus VAT, a potem jak poprzednie wózki wyremontowała go i sprzedała. W Tesco taki model kosztuje dwa razy tyle. Teraz ma wózek dla dzieci o pojemności 50 kaszek Bebiko, bo lżejszy i lepszy do wygłupów. Wózki są jej pasją, dlatego pracuje na jednym z parkingów przysklepowych. Marzy o własnej lakierni wózków, ale na razie najważniejsze są wieczory.
Umawiamy się, żeby polatać po mieście. Wyznaczamy ustawkę – miejsce spotkania, a potem miejscówkę, punkt docelowy – opowiada. Grupę prowadzi najszybsza emerytka. Pozostałe starają się jej dorównać, tym jeżdżące na ścigaczach różnią się od tych z siatkami na zakupy. U nich na początku idą mniej doświadczone. Ze względów bezpieczeństwa grupa latających jest mała – do pięciu emerytek. Musi być zgrana. – Mam grupę koleżanek. Jesteśmy na tym samym poziomie techniki jazdy. Nie można się zastanawiać, czy koleżanka z tyłu wyhamuje, a ta z przodu nie zajedzie jej drogi – tłumaczy.
Właścicielki ścigaczy coraz częściej zrzeszają się w kluby, które mają swoje emblematy i barwy widoczne na ubraniach. Członkini klubu pokonuje kolejne progi wtajemniczenia – dostaje prawo noszenia garsonki, potem napisów. Zdarza się, że emerytki, które nie są zrzeszone, a noszą garsonki podobne do którejś z grup, są atakowane.
- Jeżdżące wózkami to kobiety z pasją. Lubią emocje. Wiele z nich robi na drutach, szydełkuje, układa puzzle. Żadne tam dawczynie organów. Tu nikt nie pozwoli pijanej jechać, bo koleżanki od razu zabierają wózek – mówi Mieczysława, właścicielka popularnego klubu Wózkownia WC. Dziś jest tu tłoczno. Bawią się właścicielki wózków, pasjonatki, fanki. Przy wejściu powstało zamieszanie. Kilka osób ogląda na lawecie rozbity wózek. Emerytka w kostiumie z dziurami po tarciu o chodnik opowiada o wypadku.
- Jechałam z ziemniakami i olejem słonecznikowym i listonosz zaszedł mi drogę – tłumaczy kobieta, która usiłuje grać twardą, ale w oczach widać niepewność. – Jechała z nie dokręconą butelką i olej jej kapał pod nogi, to się poślizgnęła – wzrusza ramionami jedna z obserwatorek. Przyjeżdżają kolejne wózki. Atmosfera coraz lepsza, wszyscy się bawią. Ale widać w środowisku podziały. Z powodu kasy.

Parasolki to lesbijki
- Wózek z parasolką to koszt kilkuset złotych. Jeżdżą nimi bogate snobi – ocenia właścicielka ścigacza. I dorzuca: - to lesbijki w ciuchach od Arkadiusza. Parasolki nie są dłużne: - Wyglądają jak biurwy w tych swoich garsonkach. Posiadaczki ścigaczy i parasolki zgodnie gardzą kobietami spotykającymi się pod kolumną Zygmunta: - To bananówy, kobiety z kasą, które kupiły wózek, zapakowały do środka Johny Walker Black Label i szpanują. Tyle mają wspólnego z jazdą, co wyrwać na to jakiegoś emeryta. Chwalą się, że wyrywają dwóch tygodniowo.
Wiele właścicielek ścigaczy nie ma garsonek. Bo tak ekstremalnej. Ale naprawdę odstrasza je kasa. 1000 zł kosztuje strój z „jaśkiem” i apaszką, która chroni przed skręceniem karku. Niezbędne są rękawiczki, zwłaszcza przy upadku, oraz beret moherowy ochraniający głowę. Mieczysława nie faworyzuje żadnej z grup. – Ja jeżdżę dwukołowym „złomiakiem” (jazda terenowa tzn. enduro). Gdy w lesie jadę z puszkami po piwie, to czuje, jakbym jechała z podgardlaną po mieście. Bo po co komu ścigacze na te polskie chodniki.

Zabawa w chowanego
Trzy lata temu kilka ulic od klubu zginęła emerytka. – Chciała pobić rekord życiowy. Ten zakręt pokonywała z 70 kilogramami kiełbasy krakowskiej suchej, a tym razem chciała przewieźć 75 – opowiada Żyleta. W późny piątkowy wieczór na chodnikach wciąż jeszcze duży ruch. Jak niemal co tydzień akcja przeciw nielegalnym wyścigom wózków. Funkcjonariusze jadą sprawdzić okolice centrum handlowego Targówek. To punkt zbiórek ścigaczy.
- Nie możemy stosować kolczatek. Mogą je ścigać policjanci na hulajnogach, ale wówczas ryzykują. Nasze działanie polega na kontrolowaniu takich miejsc. Sprawdzaniu dokumentów, odstraszaniu, aby nie mogły rozpocząć wyścigów – mówi kierujący akcją Symplicjusz Sterczący. Amatorki wyścigów przeniosły się. To zabawa w chowanego. Radiowóz zawraca. Jedziemy na Wólkę Węglową – decyduje Sterczący – Tam jest długi chodnik i gładkie płytki. Emerytki wybierają takie odcinki.
Funkcjonariusze wspominają wypadki z udziałem emerytek: - Musiała jechać z dużą ilością zakupów, bo jak uderzyła w faceta, to mu beretka spadła. To był strzał, jak to one mówią na ścigaczach. Kilka godzin szukaliśmy beretki. Następnego dnia gość znalazł ją na drutach tramwajowych… zaczepiła się antenką. Niektóre dla większych emocji zawiązują sobie strunę na szyi, a jej drugi koniec do wózka. Przeważnie stosują struny z owijką okrągłą. Niektóre używają półokrągłej, ale to już hardcore.

Nauka
Na płycie lotniska pod Mielcem Irena już siódmy raz nawraca wózkiem. Uczy się, bo dostanie wózek od siostry. Zaliczyła wywrotkę i mąż postawił jej ultimatum. Irena przyśpiesza, wózek szybko reaguje. – Ręka z uchwytu! Pracuj ciałem – krzyczy Waleria Zakręcona, ciesząca się szacunkiem w środowisku instruktorka jazdy. – Wiele jeździ na dziko. Jedna czwarta kursantek, gdy do mnie przychodzi, umie jeździć. Gdy jadą w Polskę, na początku jedzie ta, która w wózku nie wiezie wódki. Ona zatrzymuje się do kontroli, reszta jedzie dalej.
Emerytka nie może się nauczyć jeździć sama. Nie ma podręczników, torów do jazdy ścigaczami. Tymczasem trzeba opanować jazdę po mokrym chodniku, omijanie latarni i koszy na śmieci. – Ścigacze prowokują do ostrej jazdy – twierdzi Zakręcona. O emerytkach mówi się, że są dawczyniami nerek, ale to nie jest prawda. Po wypadku nerki, wątroby czy inne podroby, jak żołądki czy serca, do niczego się już nie nadają. Zazwyczaj pękają reklamówki z zakupami i to całe barachło utytła się w piasku i błocie i jest do wyrzucenia.
Na Oddziale Intensywnej Opieki Psychiatrycznej Szpitala przy ulicy Ryśka z „Klanu” leży Tępa.
- Rodzina przyzwyczaiła się – widać, jak kobieta cierpi, bo chce się wysikać, a ja jej tu pytania zadaję. – Ale pierwsze, co zrobię po powrocie do domu, to pójdę do garażu, do mojego wózka…
:bye
Ostatnio zmieniony sob 29 sie 2009, 17:51 przez PETER, łącznie zmieniany 1 raz.
"BO JA JESTEM NIESPOTYKANIE SPOKOINY CZŁOWIEK"

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 17 gości